FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Odwiedziny w azylu dla dzieci, które zabiły swoich rodziców

Derek zatłukł na śmierć śpiącego ojca, podczas gdy Alex przyglądał się z boku i dopingował brata. Chłopcy podpalili dom i schowali się w piwnicy

Dom w Estrella Vista jest długi i niski, z blaszanym dachem i małymi okienkami, przez które widać księżycowy krajobraz pustyni Chihuahua. Danowi Daileyowi i Alexowi Kingowi, jedynym mieszkańcom posesji, wydaje się to nie przeszkadzać. „Mimo że ziemia jest tu tania, jest też wyjątkowo nieurodzajna i nic na niej nie rośnie", mówi Dailey. „Jest pięknie".

Alex, obecnie 27-latek, spędził większość swojej młodości w więziennej celi. On i jego brat Derek w 2001 roku trafili na pierwsze strony gazet jako najmłodsi osadzeni w Zakładzie Karnym Florydy (odpowiednio 12 i 13 lat). Derek zatłukł na śmierć śpiącego ojca, podczas gdy Alex przyglądał się z boku i dopingował brata. Chłopcy podpalili dom i schowali się w piwnicy Ricka Chavisa, 41-letniego przyjaciela rodziny, który regularnie molestował Alexa i często gościł braci w swym mieszkaniu, gdy musieli uciekać przed ich rzekomo agresywnym ojcem. Często też zachęcał ich do ucieczki z domu.

Reklama

Wyrozumiały sędzia uznał, że udział Chavisa w planie zabójstwa zwalnia chłopców z kary dożywocia za zabójstwo pierwszego stopnia. Alex i Derek przyznali się do popełnienia morderstwa trzeciego stopnia i do podpalenia. Zostali skazani na odpowiednio 7 i 8 lat więzienia.

Dailey, owdowiały emeryt, który w tamtym czasie mieszkał w Minneapolis, zwrócił uwagę na medialną burzę wokół procesu. Spontanicznie wysłał 100 dolarów obrońcy braci, a samym chłopcom – pudło książek. W pewnym momencie Dailey i Derek rozpoczęli wymianę listów.

W miarę jak ich relacja się rozwijała, Dailey, którego syn Henry niedawno opuścił dom, poczuł, że zastępuje Derekowi ojca. „Miałem wspaniałych rodziców", wyjaśnił Dailey. „Nigdy mnie nie skrzywdzili. Myśl o jakimkolwiek nadużyciu lub zaniechaniu opieki nad dzieckiem wydała mi się oburzająca. Doszedłem do wniosku, że tym dzieciom brakuje rodzicielskiej troski".

Dailey dostrzegł w braciach i podobnych do nich dzieciach ofiary, które desperacko próbowały się wyzwolić z patologicznych rodzin. „W rzeczywistości ci młodociani ojcobójcy w momencie dokonania morderstwa pozbyli się większości swoich problemów. Uważam, że tak naprawdę tylko najsilniejsi i najbardziej inteligentni decydują się na odwet. To właśnie oni mają odwagę się bronić i nie godzą się na mieszanie ich z błotem" (wnioski dotyczące młodocianych ojcobójców na podstawie badań nie są równie krótkie i zwięzłe: wielu ojcobójców cierpi na poważne choroby psychiczne, podczas gdy inni są „osobami prospołecznymi, które boją się o swoje życie").

Reklama

Dailey twierdzi, że przejęcie kontroli nad dziećmi przez sąd po raz kolejny pozbawia je wolności i prawdziwego dzieciństwa. „One przez całe życie znajdowały się w więzieniu. To jak przebywanie na jeszcze większym pustkowiu niż ta pustynia, na której mieszkam. To gorsze od śmierci".

Gdy Alex został zwolniony z aresztu w wieku 20 lat, jak twierdzi „był kompletnie przytłoczony". Wykonywał dorywczo różne prace budowlane, ale przez większość czasu się obijał, niezdolny do zapewnienia sobie stałego zatrudnienia ani wynajęcia mieszkania ze względu na swoją kryminalną przeszłość. „Znalazłem się w nie najlepszej sytuacji i dlatego trafiłem do Estrella Vista", powiedział mi Alex. „Dan zawsze mnie wspierał i odbierał moje telefony".

Dailey musiał zmierzyć się z własnymi demonami: jego rodzice rozwiedli się, gdy był młody, i do śmierci ojca w 1988 nie miał z nim kontaktu. Nękany wyrzutami sumienia, Dailey postanowił wesprzeć projekt rozwoju parku w hołdzie ojcu, przeznaczając na rzecz terytorium parku miejskiego Minneapolis ponad 30 hektarów ziemi.

Mimo to, w miarę upływu czasu Dailey stawał się coraz bardziej nieszczęśliwy. Jako były partner biznesowy w firmie konsultingowej żył sam, przytłoczony długami, a stan jego zdrowia się pogarszał. „Obudziłem się pewnego dnia i pomyślałem, że nienawidzę swojego życia", opowiada. Miasto zaczęło zajmować jego części parku, a przyglądanie się powolnemu zanikowi terenów przypominało mu ponowne doświadczanie śmierci ojca.

Reklama

Dailey spakował swoje rzeczy i przeniósł się do Marathon w Teksasie w poszukiwaniu ustronnego kawałka pustyni. Był gotowy na życie z dala od cywilizacji i miał świadomość, że niewielki fragment ziemi wystarczyłby mu, aby stworzyć azyl dla dzieciaków takich jak Alex i Derek. Dailey miał być dla nich zastępczym ojcem.

Niedługo później Dailey trafił na niezłą okazję. Dowiedział się, że w zachodnim Teksasie sprzedaje się za bezcen duże połacie ziemi. Wyprowadził się z Marathon i kupił na kredyt 32 hektary pustyni. Derek obiecał, że przeniesie się na ranczo po skończeniu odsiadki. Pisał Daileyowi o swoich planach zostania przewodnikiem i założenia firmy odzieżowej.

Dailey nazwał swoją część pustyni Estrella Vista. Tam w końcu mógł rozpocząć życie na własnych warunkach i pozwolił na to młodocianym przestępcom – wielu z nich po raz pierwszy zyskało taką możliwość. Tutaj symbolika zachodniej granicy została doprowadzona do ekstremum: była to kraina pozbawiona nadzoru rodziców, gdzie wszystko wydawało się nowe, miejsce, w którym człowiek jest tylko człowiekiem, nie sumą skojarzeń, a z pewnością nie swoją historią. Estrella Vista stanowi jedyny kontekst.

Do tego czasu Dailey założył organizację adwokacką o nazwie Redemption Project, która zatrudnia prawników w celu obrony ojcobójców w sądzie, a także zapewnia pomoc finansową oraz opiekę mentora, który pomoże im w ponownym przystosowaniu się do otoczenia. Dailey wybrał czterech dysponentów Estrella Vista: swojego rodzonego syna Henry'ego i trzech ojcobójców, Alexa Kinga, Nathana Ybaneza i Lone Heron. 18-letni Ybanez został skazany na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego po tym, jak udusił swoją matkę; morderczyni Heron planuje przenieść się na stałe do Estrella Vista w najbliższej przyszłości. Obecnie tylko Alex i Dailey żyją w odosobnieniu.

Reklama

Mimo że nie jest to jeszcze w pełni rozwinięty azyl, Dailey ma wiele planów w związku z przyszłością Estrella Vista. Jeśli uda mu się obronić kolejnych 13 lub 14 młodocianych zabójców, staną się oni spadkobiercami nieruchomości. Każdy, kto zechce ją odwiedzić, może liczyć na „duchową gościnność" ze strony mieszkańców.


Zbliżamy się tam, gdzie inni się boją. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Życie na odludziu nie jest jednak łatwe. Jeśli chce się odwiedzić fryzjera, lekarza czy dentystę, trzeba przejechać prawie 130 km do Alpine; nawet skrzynka pocztowa znajduje się w odległości 10 km od domu. W dzień wszędzie roją się muchy, w nocy ćmy. „Sramy do wiader, bierzemy prysznic raz w tygodniu, a na osobę przypada około 60 litrów wody na tydzień", mówi Dailey. Derek King, brat Alexa, przeniósł się do Estrella Vista zaraz po tym, jak został zwolniony z więzienia, i spędził trzy pierwsze noce bezsennie, zwinięty w pozycji embrionalnej. Codziennie dzwonił do matki, aż któregoś dnia burza zniszczyła sieć telefoniczną. Czuł się bardzo samotny i opuścił dom po sześciu miesiącach.

Alexowi i Daileyowi nie przeszkadzają trudne warunki ani izolacja. „Jesteśmy w pewien sposób wykluczeni ze społeczeństwa", mówi Alex. „Dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia".

W tej dziwnej oazie, która być może pewnego dnia stanie się domem dla renegatów, uciekinierów, wyrzutków i sierot z całego świata, Alex w końcu ma możliwość kształtowania własnej przyszłości. Obecnie buduje ramę, na której zamontuje panele słoneczne, i uczy się, jak robić cegły z wypalanej gliny. To umożliwi mu rozbudowanie domu w przyszłości.

„Nic nie przemawia do mnie tak bardzo, jak możliwość znalezienia prawdziwego celu w życiu – mówi Alex – czegoś, co mógłbym zrobić, aby pomóc innym. Naprawdę im pomóc". Alex i Dailey pracują nad duchowym azylem dla każdej zagubionej istoty, którą spotkają na swojej drodze, „miejscem, w którym można odpocząć, pomyśleć, poczuć się lepiej, oddać się refleksji". Możliwości są nieskończone.