Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Zbliżamy się tam, gdzie inni się boją. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco
Życie na odludziu nie jest jednak łatwe. Jeśli chce się odwiedzić fryzjera, lekarza czy dentystę, trzeba przejechać prawie 130 km do Alpine; nawet skrzynka pocztowa znajduje się w odległości 10 km od domu. W dzień wszędzie roją się muchy, w nocy ćmy. „Sramy do wiader, bierzemy prysznic raz w tygodniu, a na osobę przypada około 60 litrów wody na tydzień", mówi Dailey. Derek King, brat Alexa, przeniósł się do Estrella Vista zaraz po tym, jak został zwolniony z więzienia, i spędził trzy pierwsze noce bezsennie, zwinięty w pozycji embrionalnej. Codziennie dzwonił do matki, aż któregoś dnia burza zniszczyła sieć telefoniczną. Czuł się bardzo samotny i opuścił dom po sześciu miesiącach.Alexowi i Daileyowi nie przeszkadzają trudne warunki ani izolacja. „Jesteśmy w pewien sposób wykluczeni ze społeczeństwa", mówi Alex. „Dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia".W tej dziwnej oazie, która być może pewnego dnia stanie się domem dla renegatów, uciekinierów, wyrzutków i sierot z całego świata, Alex w końcu ma możliwość kształtowania własnej przyszłości. Obecnie buduje ramę, na której zamontuje panele słoneczne, i uczy się, jak robić cegły z wypalanej gliny. To umożliwi mu rozbudowanie domu w przyszłości.„Nic nie przemawia do mnie tak bardzo, jak możliwość znalezienia prawdziwego celu w życiu – mówi Alex – czegoś, co mógłbym zrobić, aby pomóc innym. Naprawdę im pomóc". Alex i Dailey pracują nad duchowym azylem dla każdej zagubionej istoty, którą spotkają na swojej drodze, „miejscem, w którym można odpocząć, pomyśleć, poczuć się lepiej, oddać się refleksji". Możliwości są nieskończone.