FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Strażniczki, które uprawiają seks z więźniami

Funkcjonariuszka zakładu karnego i długoletni więzień wyjaśniają, jak osadzonym udaje się zmanipulować pilnujące ich strażniczki
Fot. Thomas Hawk na Flickr

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US

W rezultacie dogasającej wojny z narkotykami w amerykańskich więzieniach pomału ubywa pensjonariuszy, a przybywa pracownic. Tak jak inne pola tradycyjnie zdominowane przez mężczyzn, więziennictwo zaczyna przyjmować w swoje szeregi kobiety.

Mimo tej postępowej zmiany trzeba pamiętać obogatej historii przypadków seksu strzegących ze strzeżonymi. Jak chociażby Ciara Jones, strażniczka w więzieniu w St. Louis, która została oskarżona o trzy stosunki seksualne z osadzonym, każdy z nich karany nawet czterema latami odsiadki.

Reklama

Pewnie jednak nie powinno to nas aż tak dziwić. Nie ma takiej zasady, regulacji czy obostrzenia, którego sprytny więzień nie potrafiłby obejść. Powtarza to wiele historii i relacji więźniów z długim stażem.

„Uwielbiam, gdy w więzieniu pojawia się nowa, młoda i naiwna strażniczka" – powiedział pewien skazany, którego nazwiemy Mack.

Mack spędził ostatnie dwadzieścia lat swojego życia, podróżując pomiędzy wolnością a stanowym i federalnym więzieniem. Jest urodzonym przestępcą po czterdziestce i myśli jedynie o tym, co inni mogą dla niego zrobić. Najlepiej tu i teraz. Podczas 21 lat mojej odsiadki spotkałem wielu ludzi takich jak on – rekinów żerujących na bezbronnych, którzy mogą im się w jakikolwiek sposób przydać.

„Nie ma nawet znaczenia, czy jest ładna. To znaczy – to pomaga, ale jedyne co się liczy to, czy jest chętna do gry" – wyznał Mack. „Gra" w tym kontekście znaczy uległość na wszystkie prośby; wnoszenie kontrabandy, czyli papierosów, telefonów komórkowych, narkotyków, albo nawet seks ze skazanym.

Zaczyna się od małego flirtu przy odbieraniu poczty albo propozycji, czy posprzątać strażniczce w gabinecie. Potem więzień może zacząć prosić o drobne przysługi, takie jak zgoda na wcześniejszy posiłek, czy sprawdzenie czegoś w internecie.

W jaki sposób strażniczki dają się wciągnąć w te relacje?

„Myślę, że w wielu przypadkach kobiety angażujące się w te etyczne samobójstwa, mają poważne problemy ze sobą, które pojawiły się jeszcze przed ich zatrudnieniem w więzieniu" – powiedziała redakcji Vice Tamara, była strażniczka przeniesiona do działu administracji w środkowo-zachodnim amerykańskim zakładzie karnym. „Wiele z nich to samotne matki, które chcą jakoś zapełnić pustkę w swoim życiu, nie mają męża, ani ojca dla dziecka"– wyznała. Skazani tacy jak Mack wiedzą jak wykorzystać te sytuacje na swoją korzyść.

Reklama

„Mogę być ich tatuśkiem, mężczyzną, partnerem, przyjacielem, czy kogokolwiek potrzebują" – stwierdził. „Tak długo, jak dostaję od nich to, czego chcę, mogę być każdym, kogo zechcą. To wszystko gra, kompromis. Wiem, że nikt niczego nie robi za darmo, i jeśli muszę ją przerżnąć, żeby mi przynosiła rzeczy, to wiem, kiedy to zrobić". Te kobiety są wrzucane do jaskini lwa, po minimalnym szkoleniu i bez jakiejkolwiek linii obrony. Praktyki rekrutacji do pracy wcale nie pomagają w tej sytuacji.

„Wielu pracowników więziennictwa naprawdę nie powinno w nim pracować. Pewnie nie pracowałoby, gdyby każdy zatrudniający przeprowadzał testy psychologiczne, zamiast sprawdzać ich tożsamość i karalność" – powiedziała Tamara. „Wszystko sprowadza się do tego, jakie ja, jako strażniczka, mogę mieć z tego profity". Wpasowuje się to w mentalność więźniów, „korzyści tu i teraz". Filozofia opiera się na natychmiastowej gratyfikacji i tak jak mówi Mack, chodzi o kompromisy.


Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


„Jeśli ona chce seksu i uwagi za narkotyki i telefony, to dla mnie czysty układ" – przyznaje Mack. „Po prostu chcę zarobić trochę pieniędzy, bo one oznaczają tutaj władzę, a władza to szacunek. Chcę nie tylko odsiedzieć mój wyrok, ale też godnie ten czas przeżyć. A strażniczki są miłe, zwłaszcza kiedy pomagają mojemu małemu nie wyjść z wprawy". Czasami pracownice myślą, że mają sytuację pod kontrolą, bo to one dzierżą klucze, ale często same są wykorzystywane.

„Trudno mi to przyznać, ale wiele pracownic więziennictwa ma problemy z samooceną" – powiedziała Tamara, łącząc to spostrzeżenie z tym, jak łatwo angażują się w przyjaźnie lub związki z osadzonymi.

Strażniczki, które dały się w to wszystko wciągnąć, słono za to płacą. Podczas mojej odsiadki widziałem niezliczone kobiety tracące pracę i wyprowadzane z więzienia. Takie sprawy są zamiatane pod dywan przez zarząd więzienia. Zostawia to duże pole do spekulacji, co dokładnie było przyczyną.

Według Tamary najbardziej pociągające są: „mieszanka tego, że robisz coś zabronionego i uchodzi ci to na sucho, podniecenia wynikające z seksu z kimś tak niebezpiecznym, jak więzień, oraz fałszywego poczuciu kontroli nas sytuacją i czasami nad samym więźniem. Mogą nie panować nad niczym innym w swoim życiu, ale taki typ relacji zapewnia im poczucie bezpieczeństwa, bo przecież nikt nie podejrzewa o ich romanse".

Do takich sytuacji mogłoby nie dochodzić, gdyby zorganizować lepsze szkolenia i testy psychologiczne. A nie powinny dalej występować, bo jedyną grupą, która na tym zyskuje to najbardziej manipulujący więźniowie w całej wielkiej amerykańskiej więziennej społeczności.