FYI.

This story is over 5 years old.

związki

Historie najgorszych randek: od płonących włosów po uczulenie na pot partnerki

Kiedy słyszę „ty to masz fajnie, możesz poznawać nowych ludzi, chodzić na randki, robić, co tylko chcesz”, to odpowiadam, że nie ma czego zazdrościć
Źródło: Flickr/Thomas Leuthard

Gdy monogamista z singlem idą się napić, prędzej czy później pada stwierdzenie tego pierwszego: „ty to masz fajnie, możesz poznawać nowych ludzi, chodzić na randki, robić, co tylko chcesz". Zawsze wtedy mówię, że w zasadzie to nie ma czego zazdrościć.

Każda randka może potencjalnie przerodzić się w koszmar i to nie dlatego, że inwestujesz swój czas „w ciemno", spinasz się, by pokazać się z tej nie najgorszej strony czy też dlatego, że musisz szukać tematów do rozmowy.

Reklama

Oto historie, które zazwyczaj skutecznie przekonują ludzi w związkach zamkniętych, że właściwie to monogamia jest całkiem spoko. Wszakże kłopoty oswojone są lepsze niż te nieznane, w które dopiero się pakujemy.

TRENER UWODZENIA

Agnieszka: Zaczepił mnie na ulicy, wyglądał na starszego o jakieś 10 lat, nie był szczególnie przystojny, ale miał dużą charyzmę. Byłam wtedy świeżo po pierwszym, trzyletnim związku i chciałam się wyszaleć. Owszem, to, że podszedł do mnie typ na ulicy i zaproponował kawę, było trochę podejrzane, ale wtedy byłam młodsza i chętnie podejmowałam ryzyko. Spotkałam się z nim kilka dni później. Zamiast do kawiarni wziął mnie na spacer do parku. Szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak. Koleś zaczął stosować na mnie dość agresywne techniki uwodzenia, manipulował mną i chwilami udawało mu się wprowadzić mnie w stan, przypominający popadanie w hipnozę. Próbowałam się pożegnać i pójść do domu, ale mi nie pozwalał. Był środek dnia, ale wokół akurat nikt nie spacerował.

Usiadł ze mną w ciemnym rogu i zaczął mówić dziwne zdania, misternie zaprojektowane tak, by podniecać

Gdy wreszcie udało mi się namówić go na pójście do ludzi, w kawiarni usiadł ze mną w ciemnym rogu i zaczął mówić dziwne zdania, misternie zaprojektowane tak, by podniecać. Opierałam się tej manipulacji tak mocno, że byłam zupełnie wyczerpana. On równie mocno irytował się, że jego sztuczki nie działają. Wściekły, kazał mi zapłacić. Przyznał się, czym się zajmuje: był trenerem uwodzenia. Później trafiłam na jego stronę internetową, gdzie chwalił się stuprocentową skutecznością. Nie odpuścił mi szybko. Choć udało mi się w końcu mu wyrwać, pisał i dzwonił jeszcze tydzień, dzień w dzień. Do dziś dziękuję sobie, że na psychologii pochłonęłam kilka książek o manipulacji i hipnozie.

Reklama

INICJACJA W MASCE GAZOWEJ

Magda: Poznałam go w klubie, nad ranem, gdy zmęczona odbierałam kurtkę z szatni. Miły chłopak poprosił o numer. Kilka dni później, w umówionym miejscu, czekał z czerwoną różą, co mnie nawet ujęło. Byłam jeszcze na studiach. Na piwie zrobiło się trochę gorzej, bo okazało się, że on jest w szkole wojskowej i dostał przepustkę, by się ze mną spotkać. Pokazywał mi zdjęcia w masce gazowej. Gdy powiedział otwarcie, że szuka dziewczyny, która go rozprawiczy, a ja sprawiam wrażenie doświadczonej w łóżku, napisałam do koleżanki SMS-a z prośbą o telefon z informacją o tragedii życiowej, która będzie wymagała ode mnie natychmiastowej interwencji. Pan nierozprawiczony zadzwonił następnego dnia. „Mamo, cicho, rozmawiam!" – usłyszałam w tle, zanim się rozłączyłam.

CHAMSKI NAUKOWIEC

Marta: Młody doktor z wyższej uczelni, poznany na portalu randkowym. Luzak, przez internet gadało się jak z kolegą, wreszcie padła propozycja wspólnego piwa na mieście. Spóźnił się prawie pół godziny, a później cały czas mówił o sobie; nic nie mogłam wtrącić. Cierpiał na ewidentny przerost ego. Przeklinał tak rzęsiście, że po chwili w jego monologu praktycznie nie było już zdania bez „kurwa" i „ja pierdolę". Im więcej wypił, tym bardziej stawał się złośliwy. „Ale ty stara już jesteś", „myślałem, że jesteś bystrzejsza" - po tych zdaniach zaczęłam zbierać się do domu. „Niech ci będzie, odprowadzę cię" - poinformował mnie wspaniałomyślnie. Później robił wyrzuty, że zerwałam kontakt.

PAJĄKI I PANI BELFER

Marcin: Przychodzę do chłopaka o 10 lat młodszego, do domu, koleś spanikowany mocno, zabieramy się za temat, jest przyjemnie, ale stres bierze u niego górę. Pocieszam go, żeby się nie przejmował, dwa razy dłużej niż się bawiliśmy. W pewnym momencie patrzę, a obok, na niewinnych półkach szafki z Ikei stoją pojemniki z wielkimi, kosmatymi, żywymi pająkami! Zmyłem się pod jakimś pretekstem.


Reklama

POLUB NASZ NOWY FANPAGE VICE POLSKA


Inny przypadek to było moje pierwsze spotkanie z OKCupid. Po kawie poszliśmy do niej, a tam laska zaczęła mnie bezpardonowo instruować, jak mam robić jej dobrze. Jak nauczycielka w szkole, pobłażliwie. W trakcie seksu narzekała, że się nudzi. Siłą rzeczy straciłem zapał i pojechałem do siebie.

UCZULENIE NA MIŁOŚĆ

Szymon: Spotkałem kolegę w klubie z dwiema szałowymi dziewczynami, jedna była jego „połówką", a druga – jej koleżanką, która wybitnie przypadła mi do gustu. Umówiłem się z nią i, o dziwo, przyszła, na kolejne spotkania też. Zawsze jednak byłem dość rozkojarzony, bo dopiero po paru tygodniach zacząłem mieć podejrzenia, skąd bierze się u mnie taka cholerna, swędząca wysypka. Byłem uczulony na jej pot. Wystarczyło, że podałem jej rękę na przywitanie.

OGIEŃ POŻĄDANIA

Tomasz: Miała piękne, długie włosy, prawie do pasa. Dopiero co się poznaliśmy, ale rozmawiamy którąś już godzinę. Siedzimy na narożniku, za którym jest półka, a na niej – paląca się świeca. I nagle ona robi taki ruch głową jak w tych wszystkich reklamach szamponów. Ja patrzę, zauroczony, jak jej włosy się unoszą i falują w przestrzeni. Nagle dociera do mnie, że one się palą!

Delikatnie zwracam uwagę, że pali się jej fryzura. Próbuję ją gasić, ale dziewczyna w panice wybiega

Delikatnie zwracam uwagę, że pali sięjej fryzura. Próbuję ją gasić, ale dziewczyna w panice wybiega. I jakimś cudem włosy zgasły same z siebie. Uszczerbek był niewielki, ale randka, no cóż, nie wypaliła.

PUSTY PORTFEL

Weronika: Pewnego dnia zadzwonił do mnie obcy facet. Miał mój numer od współpracownicy i chciał się spotkać. Kojarzyłam go z pracy, więc zgodziłam się, myśląc, że chodzi o jakiś projekt. Umówiliśmy się pod Rotundą, w centrum Warszawy, w lecie, przy 40 stopniach. Ze zdziwieniem odkryłam, że to randka. Z grzeczności zaproponowałam kawę, poza tym chciałam usiąść w jakimś klimatyzowanym pomieszczeniu. I co się okazało? Kolega miał ze sobą trzy złote. Nawet na własną kawę mu nie starczyło.

BEZ SŁÓW

Tomek: Wietnam, Tinder. Wieczór, szybka rozmowa po angielsku, widzę, że jest bardzo blisko.W trzy słowa umówiliśmy się na piwo za pół godziny. Dziewczyna siedzi, podchodzę, witam się. No i się okazuję, że ona poza „hi" nie umie słowa po angielsku. Ale tak absolutnie ani jednego słowa. Przy wsparciu Google translate w komórce tłumaczy mi, że to jej koleżanka do mnie pisała w jej imieniu. Konsternacja. W końcu dzwoni, koleżanka przychodzi i robi za tłumacza. Odbywamy jakąś bardzo dziwną rozmowę o trudach życia w Wietnamie. Nawet było to zabawne i ciekawe. Koleżanka się ulotniła i później poszło wszystko, jak trzeba. Tyle że bez żadnej komunikacji.