Dramat 30-latka: podejrzewa, że wszyscy ludzie, których zna, są chorzy psychicznie

Krystian jest 30-latkiem i chce napisać swoją pierwszą książkę, ale już teraz mówi o sobie, że jest pisarzem – przecież zrobił konspekt swojej powieści. No i znajomy załatwił mu wywiad w jakimś tam piśmie. Krystian wierzy, że dzięki tej książce (jak już powstanie) wszystko zmieni się na lepsze. Wreszcie przestanie klepać biedę; skończy z pisaniem podrasowanych ofert sprzedaży klepanych aut dla komisu samochodowego; wreszcie będą pieniądze, może nawet pojawi się ta mityczna sława; może w końcu będzie się dało jakoś żyć w tej Polsce.

A współczesna Polska oczami Krystiana Nowaka nie bierze jeńców. To kraj wewnętrznie podzielony przez światopoglądy, skąpany w konsumpcyjnej obietnicy sukcesu, który jak maszynka do mięsa miele jej mieszkańców pracą na śmieciówkach, niepewną przyszłością i zagubieniem w interakcjach z innymi ludźmi. Chociaż opis przygód Krystka miejscami bardziej przypomina majaki szaleńca na zjeździe, to także zbiór celnych spostrzeżeń na temat nielogicznych zachowań i stereotypów, jakich nieraz doświadczamy na co dzień. Czy to znaczy, że my także jesteśmy chorzy psychicznie? I czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro diagnozę stawia jeden z wariatów?

Videos by VICE

Krystian Nowak to główny bohater książki Wszyscy ludzie, których znam, są chorzy psychicznie autorstwa… Krystiana Nowaka, w której to pisarz przedstawia losy jej powstawania. Zagmatwane? Cóż, pasuje do czarnego humoru twórcy takich stron, jak „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty”, czy „Tak trzeba żyć”, który debiutuje tą tragikomiczną historią wzlotów i upadków pewnego polskiego milenialsa. Spotkaliśmy się w jednej z warszawskich kawiarni, by porozmawiać o książce, lajkach, fanpage’ach i naszym pokoleniu.

VICE: W swojej książce opisujesz codzienne trudy młodych Polaków, milenialsów. Jacy są twoim zdaniem milenialsi?
Zależy, jak na nich spojrzysz. Z jednej strony z pewnością są roszczeniowi, ale z drugiej, czy to roszczeniowe mierzyć do standardów życia w krajach zachodnich? Dlaczego w Polsce musimy żyć gorzej niż np. w takich Niemczech? To mi przypomina sytuacje, kiedy kilka lat temu miałem problem z tym, gdzie mieszkać, bo zwyczajnie nie było mnie na nic stać. Oczywiście w Polsce za hasło „mieszkanie prawem, nie towarem” wyzywano od bolszewików. A przecież mowa o dość podstawowej kwestii, jak to by człowiek miał swoje miejsce do życia. Mieszkanie prawem, nie towarem, co jeszcze, może godna płaca?

Czy milenialsi nie są też oszukiwanym pokoleniem, któremu wmawia się, że jak się bardzo chce, to można osiągnąć wszystko, być sławnym, bogatym, z wielkimi zasięgami na swoich social mediach?
Myślę, że zarówno nasze pokolenie, jak i to młodsze jest zdecydowanie bardziej odporne na reklamy i tego rodzaju przekazy, niż np. nasi rodzice i dziadkowie. Tyle że światem wciąż rządzą ci starsi ludzie, którzy dyktują warunki, więc co z tego, że ty nie wierzysz coachom, skoro wierzy w nich twój szef i twoja mama. Natomiast narracja spełnionych marzeń była zawsze: tak jak kiedyś, tak i teraz słyszysz, że możesz zostać gwiazdą rocka. Tyle że to wciąż nieprawda. Mimo to chcesz wierzyć, że to się stanie i słuchasz „autorytetów” powtarzających, że sukces jest tuż za rogiem… w efekcie czego mimowolnie stajesz się roszczeniowy. Koło zamknięte.

Ile jest ciebie w tej książce?
Jakaś część na pewno. Nie wierzę pisarzom, którzy opowiadają w wywiadach, że wszystko wymyślili od zera. No może kiedyś, dawno temu żyli tacy mistrzowie, ale wydaję mi się, że każdy w jakimś stopniu czerpie z własnych doświadczeń. Mój bohater nie jest zobrazowaniem mojego życia ani sposobu myślenia, ale opiera się na moich spostrzeżeniach i tym, co też sam przeżyłem, bo jak już wspomniałem: inaczej nie da się według mnie napisać książki.

A jakbyś opisał siebie w polskim społeczeństwie, które starasz się zobrazować w książce?
To akurat proste: roszczeniowy lewak. Chciałbym spokojnie żyć i nie przejmować się otaczającymi mnie rzeczami, ale dla wielu osób mam chyba zbyt wygórowane oczekiwania.

W swojej książce dajesz wycisk naukom humanistycznym, na każdym kroku pokazując, jak bardzo one się nie przydają w późniejszym życiu. Czy to przestroga dla tych, którzy jeszcze nie wybrali studiów?
Paradoksalnie te nauki są nam bardzo potrzebne, tylko chyba za mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Sam skończyłem kierunek humanistyczny, ale studia nie nauczyły mnie absolutnie niczego poza umiejętnością krytycznego myślenia.

Na zdjęciu autor książki.

No i czy to sprawiło, że czujesz się teraz szczęśliwszy?
Nie, to sprawiło, że czuję się w chuj nieszczęśliwszy, ale wciąż – to są narzędzia, dzięki którym możemy analizować rzeczywistość i zrozumieć, dlaczego czujemy smutek.

Więc skąd ta krytyka humanistów?
Bo ich siła sprawcza jest niewielka, nikt nie chce słuchać ich społecznych diagnoz. Tylko że jeśli nie wiesz, jak coś działa, nie będziesz umiał tego naprawić – niezależnie, czy mówimy o samochodzie, czy o społeczeństwie.

Prowadzisz kilka popularnych fanpage’y na Facebooku, m.in. Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty i Tak trzeba żyć. Czy masz przepis na tworzenie intratnych w lajki stron?
Zdradzam przepis: wkurwia mnie coaching, no i hej, zdelegalizujmy go! Klik.

Okazuje się, że nie tylko ciebie wkurwia ten coaching.
Tak, jeszcze jakieś 120 tysięcy ludzi czuje to samo. Podobnie było z „Tak trzeba żyć”, jakiś czas temu ukułem sobie takie powiedzonko, znajomi to podchwycili, więc postanowiłem założyć taki fanpage. Klik.


No hej, a może polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku. Wystarczy jeden klik


Czujesz sytość, kiedy żrą twoje posty, kiedy są popularne, szerowane i lajkowane?
Nigdy. Oczywiście jest to pewien zastrzyk endorfin i jest on miły, ale raczej tego nie analizuje – tym bardziej że często rzeczy, nad którymi się staram, przechodzą bez echa, a popularność zdobywa coś ad hoc.

Pytam o to, bo twój bohater w pewnym momencie książki nie ma pieniędzy, by zapłacić za kawę i proponuje kelnerce lajki.
To akurat trochę o mnie, też nie mam pieniędzy, mam lajki – tyle że jakkolwiek to nie brzmi, lajki rzeczywiście stały się pewną walutą. Pamiętam, jak pracowałem w agencji reklamowej i musieliśmy znaleźć dla klienta młodą „influencerkę”, która będzie miała 9 lat. No i znaleźliśmy ją na Instagramie. Przejrzałem jej profil, wydawała się miłym, zwyczajnym dzieckiem, tyle że obserwowało ją 120 tysięcy osób. Napisałem do jej mamy, czy siostry z zapytaniem o udział w kampanii promującej jakąś tam kreskówkę – dostałem odpowiedź, że jej jeden post kosztuje 9 tysięcy złotych. Kampania miała obejmować całą serię postów w miesiącu. W takich chwilach myślisz sobie: co ja dotychczas robiłem ze swoim życiem?

„Wszyscy ludzie których znam są chorzy psychicznie”, Krystian Nowak.

Wspomniana kelnerka w książce odpowiada bohaterowi, że ona nie chce lajków, tylko inne reakcje: „haha” i „serduszko”.
Poza pracownikami Facebooka nikt do końca nie wie, jak działają algorytmy Facebooka, ale pewne reakcje są po prostu bardziej cenione, niż „zwykły” lajk, będący najniższą walutą. Reakcja „haha”, czy „serduszko” może wpłynąć na to, co zobaczysz w swoim feedzie.

Ciężko doszukać się w twojej książce czegoś pogodnego. Twój bohater balansuje na granicy załamania nerwowego, na granicy ubóstwa i jeszcze te jego koty, które nie dają mu spać po nocach – wypędziłbym te czworonogi już na trzeciej stronie.
Pytałeś, ile w tej książce jest mnie – no to akurat koty są prawdziwe, naprawdę z nimi żyję.

Cholera, przepraszam, ja po prostu nie cierpię tych kotów.
Pchełka, Rudi i Junior istnieją naprawdę, mają się dobrze i rzeczywiście doprowadzają mnie do szału każdego dnia. Natomiast w książce nie ma nic pogodnego, bo jej bohater nie chce niczego takiego widzieć. Nie pozwala sobie na szczęście, chociaż los daje mu taką możliwość.

Bo jest roszczeniowy?
Może tak, a można też po prostu pragnie w tym kraju czegoś lepszego.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku