Każda reguła prędzej czy później zostanie złamana. Dlatego nieprzestrzeganie grafiku sprzątania, który ustaliliście ze współlokatorami, często kończy się karczemnymi awanturami lub niemymi, gorzkimi wyrzutami. Gdy kilka lat temu zdecydowaliśmy się razem zamieszkać, celowo wybraliśmy linię najmniejszego oporu. Oszczędza nam to złych wibracji, ale ma też swoje minusy. Po pewnym czasie trudno powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za piętrzącą się w zlewie stertę naczyń albo kiedy garnek zmienił się w biologiczny eksperyment i jak po paru dniach (albo tygodniach) odnalazł się na balkonie.
Najciekawsze rzeczy w naszym mieszkaniu dzieją się zazwyczaj w kuchni podczas gotowania, jedzenia, sprzątania (albo nie), a większość naszych rozmów, jak można się spodziewać po wieloletnich studentach fotografii, toczy się wokół zdjęć. Było zatem tylko kwestią czasu, zanim z aparatem w ręce zaczęliśmy odkrywać mikrokosmos naszej kuchni. Od tamtej pory konsekwentnie używaliśmy klasycznych metod dokumentacji. Oznacza to, że nawet jeśli w Niemczech co roku marnują się miliony ton żywności, to my nie pozwalaliśmy naszej zupie skisnąć tylko dlatego, że efektownie wygląda. Wszystkie obrazy przedstawiają zaginione skarby odnalezione głęboko w czeluściach naszej lodówki. W pewien sposób fotografia okazała się idealną formą terapii po wizualnych traumach, których przez lata sami sobie przysparzaliśmy.
Videos by VICE
More
From VICE
-
Screenshot: KAFI -
Bettmann / Getty Images -
Screenshot: LEVEL5 Inc. -
Wilatlak Villette/Getty Images