Gdy Oron Catts zaprezentował w MoMA swoją Kurtkę z bezofiarnej skóry, nie obyło się bez kontrowersji. Stwierdzono bowiem, że bio-art, czyli sztuka korzystająca ze zmanipulowanych materiałów żyjących (ludzi, tkanki zwierzęcej, żyjących organizmów i komórek), tworzy nowe, nieokreślone formy życia. Mięsista, bezszwowa kurtka została stworzona z ludzkich i mysich komórek macierzystych i zamknięta w szklanym bioreaktorze. Całość utrzymywało przy życiu serce zarodka cielaka. To coś żyło, rosło, aby przeżyć, musiało konsumować. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się stawać iście frankensteinowska. Kurtka zaczęła żyć własnym życiem. Komórki powielały się niesamowicie szybko, powodując, że modna część garderoby stawała się nieprzewidywalna i trudna do kontrolowania. Rękawy zaczęły odpadać, a blokada bioreaktora stała się kwestią kilku tygodni. Kurator wystawy nie miał wyjścia, musiał zatrzymać ten proces, odcinając kurtkę od źródła żywności. Dzieło sztuki w pierwotnym zamyśle miało być krytyką eksperymentów odbywających się za zamkniętymi drzwiami laboratorium, ale ostatecznie bardziej skrytykowana została „śmierć” instalacji. Jakie są granice manipulacji biologicznej? Czy w ogóle istnieje różnica między manipulacją materiałem genetycznym w celach artystycznych a w celach medycznych?
Zobacz też: They Told Me I Could Be Anything When I Grew Up, So I Became A Cyborg
Videos by VICE
W czasach robotów, aspirujących cyborgów i biologii regeneracyjnej wygodnie jest wierzyć w wyraźną linię graniczną między człowiekiem a maszyną, materią organiczną a syntetyczną, śmiercią a życiem. Rozwój nauki zaszedł jednak tak daleko, że dziś te granice się zacierają. Naturalny świat powoli odchodzi w przeszłość i z czasem stanie się jedynie wspomnieniem, bo choć nie słyszymy zbyt wiele o bioinżynierii i odważnych projektach naukowych, to nie można wykluczyć ich znaczącego wpływu na zmiany w naszym życiu i otaczającym nas świecie.
Catts, znany na całym świecie artysta z Perth w Australii, ma nadzieję, że uda mu się wyznaczyć tę granicę. Jak mówi, bio-art wiąże się bezpośrednio z wykorzystaniem żyjących form, począwszy od tych submolekularnych, skończywszy na całych systemach ekologicznych. Poza tym, według niego, jest to świeża dziedzina sztuki, mimo że on sam pracuje z żywą tkanką już od 1996 roku. Catts dodaje również, że ostatnio pojawiły się w laboratoriach i przestrzeniach biohackingu na całym świecie tysiące nowych artystów, którzy również wykorzystują w swoich pracach zjawiska biologiczne.
– Kiedy zaczynałem w latach 90., nikt się tym jeszcze nie zajmował. No, może jedna czy dwie osoby poza mną pracowały nad podobnymi dziełami, wykorzystując bezpośrednio żyjące organizmy – tłumaczy.
W 2000 roku Catts założył SymbioticA, artystyczne laboratorium badawcze, mieszczące się na wydziale nauk biologicznych University of Western Australia. To miejsce oferowało najbardziej nowatorskie praktyki dla artystów. Zjeżdżali się tam twórcy i naukowcy z całego świata. Ostatnio gościła tam J.J. Hastings, amerykańska bioartystka, która m.in. wywoływała zdjęcia przy użyciu własnej krwi. Ostatnio w tej kwestii dzieje się coś również na zachodnim wybrzeżu: Stelarc, performer, szef laboratorium Alternate Anatomies na WA Curtin University, wyhodował na swoim ramieniu implant ludzkiego ucha. Ucho (najprawdopodobniej jest to ta część ciała), które wytworzyło już własny układ krwionośny, zostanie później podłączone bezprzewodowo do internetu. W zamierzeniu ma się zachowywać jak bezprzewodowy mikrofon.
Obawy dotyczące wykorzystania komórek macierzystych do stworzenia sztucznego żywego organizmu sprawiły, że wiele osób zaniepokoiło się etyczną stroną bio-artu. Dla niektórych jest to bowiem igranie z naturą.
– W pewien sposób również podzielam te obawy – mówi Oron Catts. Jego sztuka nie jest bowiem hołdem złożonym manipulacji biologią. To krytyka ostatnich osiągnięć w dziedzinach biologii syntetycznej i inżynierii tkankowej. Laboratoria badawcze i firmy zajmujące się biotechnologią łamią kolejne granice, bardzo często na zlecenie wielkich korporacji.
– Sztuka jest ostatnim miejscem – dla ścisłości, ostatnią dziedziną życia – w którym poruszany temat mógłby dać początek jakimś problematycznym dwuznacznościom i układom – tłumaczy.
Jak dodaje Catts, ogólnie wiadomo, że w języku eskimoskim istnieje 90 słów na opisanie śniegu, w angielskim zaś na opisanie życia we wszystkich formach istnieje tylko jedno słowo, mimo że życie biologiczne ma swoją hierarchię i różne poziomy. Formy życia, zarówno te modyfikowane, jak i wyhodowane w laboratoriach, formalnie nie są żywe, ale nie można też powiedzieć, żeby były martwe.
Pierwszą tkanką żywą, z jaką Catts zaczął pracować w laboratorium w połowie lat 90., były komórki z króliczych oczu.
– Polowaliśmy na króliki rano i zjadaliśmy je w porze lunchu. Ich oczy były pierwszą tkanką, na której pracowaliśmy. Wydłubywaliśmy je z króliczych głów, wkładaliśmy na noc do lodówki w roztworze antybiotyku i następnego ranka zaczynaliśmy już hodować komórki – opowiada.
Laboratorium dało nieżywotnym zwłokom nowe życie, ale taksonomia tej kategorii stworzeń musi zostać jeszcze dookreślona przez naukowców. Z tego powodu artysta naukowiec razem ze swoim zespołem skupił się na „półżyciu”. Od tamtej pory Catts i Zurr stworzyli takie projekty artystyczne, jak NoArk Revisited (Nowe spojrzenie na nie-Arkę) i Odd Neolifism (Dziwny neolifizm). Ich dzieła starają się zadać odbiorcy pytania: W którym miejscu naszego systemu ekologicznego znajdą miejsce wyhodowane w laboratoriach stworzenia? Czy w ogóle etyczne jest ich tworzenie?
W październiku tego roku Catts i reszta ekipy SymbioticA zaprezentują instalację o nazwie Daremny trud. Stworzona przy użyciu poddanych inżynierii tkankowej komórek mięśniowych myszy praca będzie miała na celu pokazanie zależności między życiem, inżynierią a zautomatyzowaną pracą. Tak samo jak w przypadku Bezofiarnej skórzanej kurtki dzieło będzie trzymane i odżywiane w inkubatorze. Mięśnie będą stymulowane prądem elektrycznym, ich ruchy zaś zostaną zmienione w wibracje, światło i dźwięk. Mysz, z której ciała pobrano materiał, była martwa od 35 lat, ale jej komórki zostały przez naukowców „unieśmiertelnione”: zmutowano je podczas nieskończonego mnożenia i dzielenia. Widzowie, patrząc na skurcze i drgania stworzenia, zaczną myśleć o swoich odczuciach, a co za tym idzie – o inżynierii rodzaju życia, który w jakiś sposób nie różni się tak drastycznie od ludzkiego.
Śledź Gillian na Twitterze.