Klub to miejsce odkryć
Fot. Maria Teresa Gavazzi z projektu „Faces”

FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

Klub to miejsce odkryć

„Należy zdać sobie sprawę, że przestrzeń w klubie pozwala ci otworzyć się na ludzi, których w każdej innej sytuacji byś zignorował, na kultury z którymi nigdy byś nie nawiązał kontaktu, na idee i uczucia, z którymi inaczej nigdy byś się nie zetknął”

Rozmawiamy z Ernesto Lealem, legendarnym animatorem londyńskiego życia kulturalnego.

Jest klubowym aktywistą. Zaczął w latach 90., wtedy walczył z brytyjskim prawem wymierzonym w kulturę techno — „to prawo (Criminal Justice Bill — przyp.red.) z definicji określało imprezy jako zbiorowe wtargnięcie i zakłócanie porządku, zawierało też fragmenty skierowane bezpośrednio przeciwko rave’om, jak chociażby wzmianka o »powtarzających się rytmach«. Taniec do tych powtarzających się rytmów automatycznie robił z nas przestępców”. Jego metodą była przekora a narzędziem sztuka. Pod hasłem „Bringing culture into clubs and clubs into culture” wprowadził na parkiet literaturę. „Odezwałem się do moich szkockich kolegów z Edynburga, którzy rok wcześniej, w 1993, opublikowali powieść w małym, niezależnym edynburskim wydawnictwie. Powieść nazywała się Trainspotting, a napisał ją Irvine Welsh. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że powinniśmy organizować odczyty książki w klubach”.

Reklama

Właściwie nie było w tym żadnej rewolucji, Ernesto zainspirował się Beatnikami i Hipisami. „Musiałem tylko zastąpić bongosy, jazz i gitary zestawem Technics 1200. Historia subkultur już wcześniej nauczyła mnie, że dancefloor powinien być wykorzystywane do czegoś więcej, niż tylko tańca„ ciągnie swoją opowieść po czym wypowiada credo: „Należy zdać sobie sprawę, że przestrzeń w klubie pozwala ci otworzyć się na ludzi, których w każdej innej sytuacji byś zignorował, na kultury z którymi nigdy byś nie nawiązał kontaktu, na idee i uczucia, z którymi inaczej nigdy byś się nie zetknął. To miejsce odkryć, od jednostki po kolektyw, wszystkie te elementy w ramach klubu można zmienić w wysoce kreatywną przestrzeń” Dziś Leal prowadzi wyjątkowe miejsce Red Gallery. Twórczą przestrzeń łączącą klub, galerię, kino, street art i… biurka kreatywnych freelancerów. To miejsce spotkań i wymiany tętni miarowo od rana do rana.

Kiedy pytam Ernesto o poczucie misji, jest skromny. „Wydaje mi się, że wciąż trzymam się wartości acid house’u, głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie pustej przestrzeni, w której umieszczasz bar, system nagłośnieniowy, dobrą muzykę, interesującą, prowokacyjną sztukę, kreatywnych ludzi i organizujesz bezpieczną zabawę. Z misją. Nasze najnowsze hasło brzmi: jedyna pewność to doznanie”. Ale jego działanie wychodzi znacznie dalej, to uzdrawiająca terapia dla całego miasta. Bo Red Gallery znajduje się w starym budynku w sercu zamożnego, coraz bardziej zgentryfikowanego Shoreditch. Jest jedną z nielicznych otwartych przestrzeni, które żyją wartościami innymi niż wzrost słupków na giełdzie. Ale wszystko zaczęło się przez przypadek, kiedyś Leal dostał propozycje pilnowania pustostanu, przed zasiedleniem przez squatersów. „Fucha miała trwać tylko trzy miesiące, bo na potem zaplanowano zburzenie budynku” — wspomina.

Reklama

„Na początku największym wyzwaniem było wyjaśnienie potencjalnym partnerom, że ten budynek w ciągu najbliższych kilku miesięcy może przestać istnieć i w sumie nie można wykluczyć tego, iż nigdy więcej nie zobaczą swoich pieniędzy. Powtarzałem jednak, że jeśli dojrzą potencjał tego miejsca, to zrozumieją, iż warto spróbować, nawet jeśli nie odniesiemy sukcesu. No i gdy mówiłem artystom lub promotorom, że nie angażujemy się w sprzedaż sztuki, wszyscy na początku patrzyli na mnie jak na kosmitę, ale potem zaczynali dostrzegać tego korzyści. Tak to się zaczęło. Minęło osiem lat, a my nadal się trzymamy”.

Kiedy pytam o momenty triumfu i kryzysu, wybucha śmiechem. „Kryzys? Jaki kryzys? Odnieśliśmy tak wiele sukcesów, że trudno byłoby o nich wszystkich opowiedzieć. Największym chyba było to, że wbrew wszystkim radom i ostrzeżeniom ludzi »w temacie«, udało nam się zdobyć koncesję na alkohol w Shoreditch, gdzie przez ostatnie 15 lat rada Hackney odrzucała wszystkie takie prośby. Udowodniliśmy, że naprawdę stworzyliśmy przestrzeń artystyczną i twórczą, którą odwiedzają zarówno artyści, jak i lokalna społeczność i korporacyjne typki; miejsce, gdzie za darmo mogą się udzielać twórcy, studenci i pobliskie uczelnie. Pokazaliśmy, że powstał lokal, który naprawdę wychodził naprzeciw potrzebom ludzi i mieszkańców tej okolicy. Właśnie dzięki temu tak wyjątkowo nas potraktowano. Jeśli chodzi o kryzys… Fakt, że nie jesteśmy właścicielami budynku, tylko go wynajmujemy. Przez ostatnie osiem lat zdarzały się chwile, kiedy podpisywaliśmy umowę najmu na sześć miesięcy, ale czasem tylko na tydzień. Dla niektórych byłoby to coś strasznego, ale my nauczyliśmy się to wykorzystywać na naszą korzyść. Rozmawiając z potencjalnymi partnerami i sponsorami albo użyczając miejsce startupowcom, zawsze ich o tym informujemy, co zaś wywołuje u nich poczucie pewnej pilności, zbliżającego się końca. To motywuje ich do szybkiego działania”.

Reklama

Ernesto wierzy w wymianę i potęgę pracy zespołowej. Chętnie dzieli się radami. „Nie wolno się obawiać pracy z osobami, które są w tym od ciebie lepsze. Trzeba godziwie płacić swoim pracownikom – zwłaszcza tu, w Londynie – i nie bać się popełniania błędów, zaczynania od nowa oraz współpracowania z innymi grupami. Koniecznie musisz zapoznać się z lokalną społecznością i wyjść jej naprzeciw oraz wspierać lokalne organizacje charytatywne. Budynek musi być bezpieczny i pamiętaj, że przede wszystkim liczy się sztuka, artyści, muzyka i inne inicjatywy, a nie ty sam”.

Choć jego projekt kwitnie, patrzy w przyszłość z niepokojem. „Zauważam coraz powszechniejszy rasizm w klubach, to mnie jednocześnie wkurza, jak i dziwi. Jak dla mnie kluby od zawsze były inkluzywnymi miejscami, schronieniem przed ksenofobami. Takim oszołomom należy przypomnieć, że kluby wyrosły ze środowisk gejowskich oraz czarnych i latynoskich kultur (no i włoskiej). Właśnie one tworzą DNA i to wszystko, co tak bardzo lubimy, bez nich by nie istniało”. Wśród nowych tendencji wymienia odpór środowisk antyrasistowskich, antyhomofobicznych i antyseksistowskich.

7 kwietnia Ernesto Leal weźmie udział w konferencji Audioriver Lab organizowanej przez Audioriver i British Council


Więcej na VICE: