FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Wspomnienia z podrywu w Wietnamie

Jestem stand-upowym komikiem z Los Angeles. Najgorszą częścią udziału w kabaretach na żywo jest wysłuchiwanie jak biali ludzie narzekają na bycie w związkach. A robią to CAŁY czas. Mam w dupie życie osobiste większości przedstawicieli gatunku ludzkiego.

Jestem stand-upowym komikiem z Los Angeles. Najgorszą częścią udziału w kabaretach na żywo jest wysłuchiwanie jak biali ludzie narzekają na bycie w związkach. A robią to CAŁY czas. Mam w dupie życie osobiste większości przedstawicieli gatunku ludzkiego. Z drugiej jednak strony moje własne romanse zaprzątają mi głowę nieustannie. Zwłaszcza dramatyczne, wakacyjne przygody, których doświadczałem za granicą. Moja poprzednia praca wymagała podróży po całym świecie, czasami nie wracałem do domu całymi miesiącami. W takiej sytuacji można poczuć się bardzo samotnie. Mieszkanie w hotelowych pokojach jest przyjemne, ale człowiek zaczyna tęsknić za bliższym kontaktem z ludźmi.

Reklama

Była jesień 2009. Przebywałem w Wietnamie już od jakiegoś miesiąca. Udało mi się zdobyć mieszkanie w samym sercu miasta Ho Chi Minh i rozciągała się przede mną wizja spędzenia Święta Dziękczynienia po raz pierwszy z dala od domu. Poszczęściło mi się, bo na mojej ulicy znajdowała się restauracja Texas BBQ, której właścicielem był stary, zwariowany emigrant o imieniu Coy McColt. Okazało się, że Coy importuje największe ilości indyka do Wietnamu, więc Święto Dziękczynienia było jego świętem. Za dwadzieścia dolarów można było nieustannie jeść i pić, od rana do późnej nocy. Podczas gdy wchłaniałem kopiaste talerze farszu i fasolki, spostrzegłem, że urocza wietnamska kelnerka kokietuje mnie spojrzeniem. Ku rosnącemu rozgoryczeniu moich dwóch kumpli, którzy nie doświadczali takiej samej troski, kelnereczka przybiegała, aby napełnić mój kufel zanim zdążyłem go opróżnić.

Dwie godziny później podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej i zaczęła chichotać z każdego mojego słowa. Knajpa powoli pustoszała, ale my zostaliśmy. Wreszcie moi kumple wyszli zostawiając mnie samego przy stoliku. Jedyne co umiałem powiedzieć po wietnamsku to „thanh toan tie'in” (rachunek poproszę!). Zwrotu nauczyłem się zresztą chwilę wcześniej, aby móc postawić kołnierz i wypowiedzieć to głosem Jerry’ego Lewisa.

Kelnerka mówiła łamanym angielskim, więc starałem się wyrażać w mało skomplikowany sposób.

„Co robisz dla zabawy? Co lubisz?”

Reklama

Oboje byliśmy już wtedy pijani. Popatrzyła się na mnie a na jej usta powoli zaczął wkradać się uśmiech.

„Lubię…… picieeeee!” powiedziała i głośno gulgocząc wzięła łyka z butelki.

„Lubię……dyyyymek!” powiedziała zaciągając się jointem.

„I lubię….. Ciebie.”

Nerwowo się zaśmiała i uciekła. Dorwałem ją przy barze, zapisałem mój numer telefonu na karteczce i wcisnąłem w jej kieszeń. Jakimś cudem udało nam się pokonać barierę językową i umówiliśmy się na spotkanie na schodach opery następnego dnia. (Przypis: Od czasów francuskiej okupacji, pierwszy dystrykt miasta, który wciąż nazywa się Sajgonem, pozostał nadzwyczaj „francuski”. Poza brukowanymi uliczkami zbudowano tam również trzy czwarte repliki budynku Paryskiej Opery oraz trzy czwarte repliki Katedry Notre Dame.)

Czas między ostatnim wieczorem a datą naszej randki przeleciał mi błyskawicznie. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem ją gadającą z jakimś koleżką na motorze. Szybko wyjaśniła mi, że to jej brat, który musiał przywieźć ją z domu, bo mieszkali bardzo daleko za miastem. Wyciągnąłem więc rękę w międzynarodowym geście mówiącym „Dzięki stary, doceniam”, ale on zrobił tylko groźną minę. Najwyraźniej wizja jego małej siostrzyczki spędzającej noc z wysokim wąsaczem w spodniach w kratkę, nie przypadła mu specjalnie do gustu. (Przypis: Dla mieszkańców Wietnamu mój wygląd był tak wyjątkowy, że taksówkarze zawsze mnie pamiętali. Dawali temu wyraz udając, że podkręcają swój wyimaginowany wąs oraz bezbłędnie trafiali do mojego domu mimo, że nie przypominałem im adresu.) Pomachałem więc do brata, upewniając się, że zrozumiał jak bardzo mu dziękuję. Wskoczyłem z kelnerką do taksówki i udaliśmy się do ślicznej, kameralnej kawiarenki.

Reklama

Przed wejściem do kawiarni zobaczyłem nikogo innego jak starszego brata, opartego o swój motor i strojącego groźne miny. Wszedł za nami do środka i zajął stolik dokładnie na przeciwko nas. Zamówił paczkę papierosów i zaczął palić jednego za drugim. Próbowałem pogadać o czymś z moją kelnereczką bez wywoływania ognistych spojrzeń jej brata. Było to niemożliwe. Moja wybranka przysunęła się i oplotła wokół mnie ręce a ja czułem na sobie piorunujące spojrzenia jej brata. Spróbowała mnie pocałować, więc się odsunąłem. Spróbowała raz jeszcze i już nie dałem rady.

„To dziwne. Wiesz co to znaczy dziwne? Nienormalne.”

Nastroszyła się i wykrzyknęła  „Co?! Nie lubisz mnie?!”

„Nie, kochanie, nie o to chodzi…” powiedziałem, ale ona nie miała pojęcia o co mi chodzi.

„Ja Ciebie lubię. To dziwne, brat dziwny. Brat tutaj to źle.”

Popatrzyła się na swojego brata a on wlepił w nią swoje oczy pełne nienawiści. Stoczyli około dziesięciosekundową walkę na spojrzenia zanim wybuchła krzykiem. Zaczęli wrzeszczeć na siebie, ale nikt z siedzących obok ludzi nawet nie zerknął w ich kierunku. Trzeba to przyznać Wietnamczykom - wiedzą doskonale, że w cudze sprawy nie należy się wtrącać.

Przestali po chwili, ale moja dziewczyna się nadąsała. Jej brat niechętnie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i wypowiedział pierwsze słowa tego wieczoru, które udało mi się zrozumieć.

„Ja… umie….. kung fu!”

„Thanh toan tie'in!”

Reklama

Przyszedł rachunek za paczkę papierosów i trzy kawy. Powiedziałem dziewczynie, że z chęcią zapłacę za nią, ale nie za jej brata. Popatrzyła na mnie jakbym prosił ją o cztery miliony dolarów.

„Żadna pieniądze mamy.”

Zrozumiałem wtedy jasno i wyraźnie całą sytuację. Mogę się założyć, że wszyscy pamiętacie te kreskówki, w których dwóch bohaterów zagubionych na pustyni dostaje halucynacji. Grubszy zamienia się w oczach chudszego w hamburgera, a chudszy zamienia się w oczach grubszego w parówkę. Cóż, ja w ich oczach zamieniłem się w amerykański paszport. Byli biedni, prawdopodobnie mieszkali tak jak większość ubogich ludzi, w małej chatce nieopodal bagien. Przypuszczam, że byłem dla niej biletem do lepszego życia.

W tamtym momencie zrozumiałem, że randka dobiegła końca. Jednak noc była jeszcze młoda. Postanowiłem, że dam upust swojej zwierzęcej naturze i narzucę płaszcz imprezowicza. Zamówiłem więc taksówkę i wszyscy razem pojechaliśmy do najbliższego baru z karaoke.

Po godzinie wszyscy byliśmy zalani w trupa. W Wietnamie, tak jak w pozostałych azjatyckich krajach, knajpy z karaoke mają oddzielne sale. Siedzieliśmy więc tylko we trójkę w pomieszczeniu pełnym jedzenia i alkoholu. Braciszek obejmował mnie i wykrzykiwał sylaby przypominające język angielski do piosenki „Let it be” w wersji MIDI. Wznosił ze mną toast mniej więcej co pięć minut. Dziewczyna siedziała na kanapie wkurzona, że bawię się z jej bratem znacznie lepiej niż z nią. W końcu poklepała go po ramieniu i odciągnęła w róg, aby się naradzić. I tak nic bym nie zrozumiał, ale spodobało mi się, że uszanowali moją osobę na tyle, że woleli obgadywać mnie w ustronnym miejscu.

Reklama

Chłopak podszedł do mnie, ukłonił się, po czym poklepał kilkakrotnie po ramieniu.

„Ty dobry chłopak.”

Ukłonił się ponownie i wyszedł z knajpy.  Usiadłem na kanapie i zamierzałem otworzyć następne piwo, ale moja kelnerka wytrąciła mi je z ręki, wskakując na moje kolana. Zaczęliśmy się dziko całować. Związaliśmy się w supeł przepełnionych pasją rąk i języków. Zwolniła tempo zanim zdołałem zdjąć jej koszulkę. Ucałowała mnie delikatnie, odchyliła głowę lekko na bok i spojrzała głęboko w oczy.

„Nigdy.. nie… przestanie… ciebie kochać.”

Roześmiałem się. Nie mogłem się powstrzymać.

„O czym ty mówisz, dziewczyno!”

„Co? Ty nie kocha mnie?!”

„Oczywiście, że nie. Przecież nawet cię nie znam!”

Zaczęła ryczeć podczas gdy ja próbowałem się ogarnąć. Wcisnąłem sobie w kieszenie trzy piwa.

„Muszę stąd spadać.”

„Co?”

„Ja.. idę… teraz. Thanh toan tie'in!”

Omijałem restaurację Texas BBQ przez kilka tygodni. No kurwa, mam na myśli fakt, że byłem jej przepustką do lepszego świata, więc teraz pewnie tonęła we własnych łzach. Możliwe nawet, że rozleciała się do tego stopnia, że rzuciła pracę i tym samym wpędziła rodzinę w otchłań rozpaczy. Poczucie winy zaczynało mnie męczyć. Musiałem tam pójść i przeprosić. Po prostu wejść, powiedzieć, że jest mi przykro, że nie może wyprowadzić się ze mną do Ameryki i wyjść.

Otworzyłem drzwi wejściowe i momentalnie spotkałem się z nią wzrokiem. Błyskawicznie uciekła do kuchni. Dotarło do mnie, że cała akcja będzie znacznie bardziej skomplikowana, Usiadłem całkiem sam przy stoliku. Podeszła z zimnym piwem i poklepała mnie po ramieniu.

Reklama

„O! Cześć! Ty ciągle tu?”

Była niesamowicie radosna. Niezła twardzielka.

„Tak, słuchaj. Muszę przeprosić. Zachowałem się okropnie. Jeśli mnie kochasz to ok. Ale wybacz, że tak cię zraniłem.”

Parsknęła mi śmiechem w twarz.

„Głupek! Moja koleżanka mówi, że Amerykanie muszą słyszeć kocham cię przed seksem. Mówi, że myślicie, że jesteście jak Szekspir, dużo romantyczni.”

„CZYLI MNIE NIE KOCHASZ?!”

Znowu wybuchła gromkim śmiechem.

„Nie. Mam seks z właścicielem tutaj. On stary. Ty ładny. Wielka szkoda!”

Zaczęła się oddalać.

„A co z twoim bratem? Po co wtedy przyszedł?”

„On jest staruch. Powiedziałam, że będziemy mieli ślub to mnie przywiózł. Nie miał zostać. On wariat. On zna kung fu.”

„Słyszałem…”

„Chcesz coś jeść?”

„Nie, dzięki.”

Dziewczyna odeszła i zajęła się pracą.

Zawsze postrzegałem siebie jako kogoś więcej niż tylko zwykłego, amerykańskiego turystę. Miałem poczucie, że odrzucam stereotypy i jestem prawdziwym obywatelem świata. Mamy tu jednak świetny dowód na to, że byłem jedynie zarozumiałym idiotą. Jak mogłem być tak zapatrzony w siebie, że uwierzyłem, że mogę odmienić całe jej życie w ciągu jednego dnia? Pozwoliłem sobie na myślenie, że moja perswazja, niebieski paszport i pieniądze mogą sprawić, że zapała do mnie szczerym uczuciem. Powiedziałem jej, że nie chciałem jej tak strasznie zranić. To kompletnie bez sensu! Jej życie trwało na długo przed tym zanim poznała mnie i z całą pewnością będzie toczyć się dalej, kiedy już wyjadę do Ameryki. Odpaliłem na swoim iPodzie „Gimme Shelter” i wróciłem do mieszkania. Cóż, doznałem lekkiego szoku, ale przynajmniej miałem pewność, że nikt na mnie nie napluje kiedy wrócę. Nigdy nie czułem się bardziej białasem.

Zobacz też:

Jak przestałem się bać i zjadłem kobrę
Koleś który myśli, że nie musimy jeść