FYI.

This story is over 5 years old.

Jesteś młody? To zacznij uważać na siebie

Komuś udało się w końcu udowodnić, że staruszkowie mogą odnosić faktyczne korzyści z chłeptania młodej krwi

Drodzy czytelnicy, przedstawiam Wam moją nową rubrykę. Wypełnią ją przemyślenia, które dopadają mnie o trzeciej nad ranem. Oto żniwo nocy, podczas których przewracam się z boku na bok i biję z natrętnymi myślami, wymierzając im ciosy na prawo i lewo, aż ostatnia z nich zaliczy deski.

BEZSENNE NOCE GAVINA HAYNESA#4: ELIKSIR MŁODOŚCI 

Stało się. Komuś udało się w końcu udowodnić, że staruszkowie mogą odnosić faktyczne korzyści z chłeptania młodej krwi. Rzecz jasna, używając słowa "chłeptać" mam na myśli "regularne, odbywające się w sterylnych warunkach transfuzje juchy". Aha, i "staruszkowie" to tak naprawdę "stare myszy" laboratoryjne, ale w końcu wszystko zostaje między nami ssakami, nie? Jeśli ta metoda sprawdza się dziś u gryzoni, to jutro skorzysta na niej cały rodzaj ludzki.

Reklama

Doktor Saul Villeda z Uniwersytetu Stanforda (tak, tego prawdziwego, na którym rozdają dyplomy) przedstawił wyniki swoich badań podczas niedawno zakończonej konferencji Towarzystwa Neurologicznego w Nowym Orleanie. W swoim artykule, naukowiec opisuje, jak aplikował krew młodych myszy ich sędziwym kolegom. Transfuzje krwi między mysimi emerytami, a mysią młodzieżą trwały po kilkanaście godzin w ciągu kilku tygodni. Potem Villeda zabił myszy. Taki jest zwykle finał eksperymentów medycznych. Smutkiem może napawać fakt, że tak niewiele badań kończy się podsumowaniem: "myszy następnie wypuszczono na wolność, a ich dalsze losy żywcem przypominały pierwszą część "Wodnikowego Wzgórza". Nic z tego. Ukatrupiono je. To była prawdziwa mysia hekatomba.

Nie to jest jednak najważniejsze. Po dokonaniu porannej rzezi gryzoni, doktor Villeda przepuścił mózgi myszy przez jedną z tych maszynek tnących bekon na ultra-cienkie plasterki. Łudząco podobne do drobno pokrojonej słoniny tkanki znalazły się następnie na szkiełkach mikroskopowych.

Czary-mary: badanie mikroskopowe wykazało, że u tych myszy, którym podawano młodą krew, stwierdzono większą liczbę komórek macierzystych. To jedno powinnyśmy wiedzieć, mimo że nasza skąpa wiedza na temat nauki opiera się w głównej mierze na jednorazowej lekturze pisma New Scientist podczas lotu samolotem: komórki macierzyste są DOBRE.

Ponadto Villeda zauważył w mózgu leciwych myszy wzrost liczby nowych synaps. Co to oznacza? Staruszkowie byli w stanie myśleć kreatywnie, lepiej zapamiętywać i łatwiej się koncentrować. Myszy po transfuzji na nowo odkryły w sobie pierwiastek twórczy. Stały się bystrzejsze. Nabrały młodzieńczego wigoru. Szkoda, że chwilę później poszły do piachu. Nie zdążyły się nacieszyć drugą młodością.

Reklama

Już za kilka lat ten facet może żerować na twojej krwi, żeby móc znów poczuć się jak młody bóg.

Jeśli eksperyment Villedy uda się z powodzeniem przeprowadzić również na większych ssakach, przed ludzkością zarysuje się ponura przyszłość. W rezultacie może zaistnieć trudny do przewidzenia w skutkach konflikt między najgłębszymi potrzebami, a najbardziej prymitywnymi instynktami istoty ludzkiej.

Nie wolno nam zapominać, że mamy do czynienia z gatunkiem, którego przedstawiciele bez mrugnięcia okiem wypiją duszkiem własny mocz, jeśli istnieje chociaż cień nadziei na poprawienie sobie w ten sposób zdrowia. Setki tysięcy ludzi nie będzie się wahać przed wybiciem nosorożca w polowaniach, skoro na szali jest kusząca perspektywa przedłużenia sobie erekcji. I to wszystko bez skrawka dowodu na skuteczność wymienionych metod. Seniorzy ochoczo wstrzykują sobie paraliżujące toksyny w czoło, wychodząc z błędnego założenia, że ten zabieg wygładza zmarszczki. Tymczasem wyglądają jak ofiary terapii elektrowstrząsowej. Wyobraźmy sobie, co może się stać, jeśli w świat pójdzie nowina o sprawdzonym- choć nieco krwawym- sposobie na przywrócenie sobie młodości. Nagle można skutecznie zapobiec spadkowi sprawności umysłowej, mieć o niebo lepsze samopoczucie i nabrać młodzieńczej werwy. I, co ważne, ta cholerna metoda faktycznie działa.

Nie mając złudzeń co do natury ludzkiej, łatwo jest się domyślić, jakie konsekwencje pociągnie za sobą odmładzanie przez transfuzję. Po pierwsze, rządy wszystkich krajów na świecie zabronią stosowania tej metody. Po drugie, do twojej dzielnicy nagle zaczną ściągać tabuny przybłęd i małoletnich uliczników. Będą znacząco pocierać sobie żyły, wyczekując na rogach ulic, aż pojawi się Dziadek w niebieskiej Hondzie Civic. Razem pojadą do wyznaczonego miejsca, w którym pozbawiony skrupułów starzec wyjmie z bagażnika aparaturę do przetaczania krwi. Za kilkaset funciaków wyciśnie z dzieciaka życiodajny płyn aż do ostatniej kropli.

Reklama

Mimo fałszywego oburzenia w społeczeństwie, praktyki tego rodzaju staną się nagminne. Głównie dlatego, że ludzie u władzy zwykle są próżni i mają kupę hajsu. Ugrzeczniony poseł z Dorset reprezentujący partię konserwatywną będzie publicznie wyrażał swoje obrzydzenie dla tego zjawiska; jednocześnie tylnymi drzwiami wpuści do siebie jakiegoś bezrobotnego na zasiłku, żeby za pomocą grubej strzykawki i kawałka gumowej rurki wypompować z nieszczęśnika litr czerwonej wyborowej. Poza tym, nie sposób będzie lekceważyć niekwestionowanych społecznych korzyści, płynących z nowej metody; nareszcie dziadkowie z demencją przestaną niechcący wjeżdżać w oszkloną witrynę miejscowego oddziału Nationwide w dniu swoich siedemdziesiątych ósmych urodzin.

Nieoficjalnie królować będzie postawa liberalna: jest chętny nabywca i chętny sprzedawca- nie ma problemu. Oczywiście, niektórym będą krwawić serca na widok pobladłych szkrabów złożonych niemocą w swoich łóżeczkach, pokazanych w reportażu z wietnamskiej farmy krwi w Sprawie dla reportera. Los małoletnich dawców krwi, zaspokajających krwawe fantazje bogatej Zachodniej klienteli, wzbudzi wśród wielu osób zrozumiałe oburzenie. Ale wystarczy kupno pierwszej opaski uciskowej, żeby zamknąć usta nawet najbardziej zagorzałym przeciwnikom odmładzających transfuzji.

Nawet same nastolatki wkręcą się w krwawy biznes. Sprzedaż kilku litrów stanie się czymś na kształt modnej prostytucji spod znaku glamour. Później będzie można o tym wspominać od niechcenia w trakcie rozmowy o dawnych, ciężkich czasach, kiedy chodziło się wiecznie spłukanym. To trochę jak Libertines, którzy kiedyś dorabiali jako męskie dziwki.

Reklama

Tragiczne perypetie myszy z Uniwersytetu Stanforda to nie jedyna rewelacja tego miesiąca. Do naszej wiadomości dotarł też inny fakt, który może zmienić oblicze naszego społeczeństwa, burząc dotychczasowy moralny porządek. Otóż w październiku 2012 roku w Wielkiej Brytanii odnotowano najniższy w historii wskaźnik zgonów. Nie uważam się za eksperta w dziedzinie polityki socjalnej, ale zawsze mi się wydawało, że do tej pory ład społeczny opierał się na założeniu, że starcy ostatecznie opuszczą ten padół. Tylko wtedy nowe pokolenia będą w stanie kupować nieruchomości, znajdować zatrudnienie, awansować i tak dalej.

Tymczasem uparta odmowa seniorów, żeby kopnąć w kalendarz, oznacza, że w ostatecznym rachunku to w ich rękach znajdą się wszystkie dobra i przywileje. Zachodnia cywilizacja przeobrazi się w gigantyczną piramidę finansową dla staruszków, a światowe gospodarki będą pracować na najwyższych obrotach, żeby utrzymać hordy zachłannych emerytów.

Pokolenie beneficjentów darmowej edukacji, społecznej mobilności, dostępności nieruchomości, pełnego zatrudnienia, "pozłacanych emerytur", które było świadkami złotego wieku rocka, cieszyło się seksem sprzed ery AIDS i żyło w czasach powszechnego szacunku do bliźnich, teraz będzie mogło wykorzystać zdobywaną przez lata władzę. Wrócą po jedyną rzecz, której im brakuje do pełni szczęścia: świeżą krew. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ten scenariusz ma wymiar symboliczny.

Przeczytaj też:

Przewodnik VICE po Syrii
Zak + Mandy = WNM
VICE radzi młodym laskom, jak przelecieć starszego gościa