FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Grochowski Ninja – wojownik wolności?

Kiedy dowiedziałem się, że ludzie na warszawskim Grochowie wysyłają do ratusza skargi na nindżę, który biega po okolicy z mieczem na plecach, stwierdziłem, że muszę poznać go bliżej

Kiedy dowiedziałem się, że ludzie na warszawskim Grochowie wysyłają do ratusza skargi na nindżę, który biega po okolicy z mieczem na plecach, stwierdziłem, że muszę poznać go bliżej. Okazało się, że ma swoją stronę na Facebooku, na której zebrał 2 tys. fanów. Od razu przeszyło mnie spojrzenie ze zdjęcia profilowego: kadr wypełniała część zamaskowanej twarzy, odkryty pozostał jedynie fragment nosa oraz oko pełne zawziętości. Oko jurne, płonące. Musiało ono widzieć niejeden wpierdol spuszczony na stołecznych rewirach. Przyrzekłem sobie w duchu, że spotkam się z Grochowskim Nindżą jeszcze tego popołudnia. W niecałą godzinę później rozmawiałem z nim na rogu ulicy Terespolskiej i Grochowskiej.

Reklama

VICE: Skąd pomysł na bycie wojownikiem ninja?
Grochowski Ninja: Gdy miałem 15 lat, chciałem być szybszy od swoich znajomych, dlatego zacząłem biegać. Po dwóch latach od tamtego momentu napadli mnie. Stwierdziłem wtedy, że skoro nie umiem się bić na pięści, to kupię sobie coś specjalnego do obrony. Na początek wybrałem boken, taki drewniany miecz do ćwiczeń – japońską kulturą zainteresowała mnie moja mama. Przechodnie dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy miałem go na plecach. Potem kumpel, który chciał mnie wciągnąć w środowisko ASG, sprzedał mi za 15 złotych miecz wykonany z resora samochodu. Czy faktycznie z resora? Przynajmniej tak mówił. No i potem znowu biegałem dwa lata, i znowu mnie napadli, jednak tym razem udało mi się zbirom porachować kości. Nowy miecz spisał się na medal.

Masz swojego senseia, czy sam się uczysz ciosów?
Sam sobie ćwiczę. Trenuję przede wszystkim kondycję i szybkość reakcji. Biegam już sześć lat i zamierzam to robić jak najdłużej. Na początku biegałem w dresach, obecnie w stroju wojownika ninja.

A co w życiu poza treningiem?
Zakładam normalne ciuchy, ale z mieczem się nie rozstaję. Chodzę z nim do sklepu, do apteki, w zasadzie to wszędzie. Jeśli mogę się nim bronić, to czemu by nie? Jedynym miejscem, gdzie nie mam go na plecach jest praca. Będąc ochroniarzem muszę mieć na sobie mundur. Niestety trzeba oddzielić przyjemności od obowiązków.

Czy odkąd jesteś Grochowskim Nindżą dziewczyny częściej się za Tobą oglądają?
Kilka ładnych dziewczyn zalajkowało mój fanpage, ale z tego, co sprawdzałem to w większości albo mężatki, albo facetów mają. A ja nie chcę być chamem odbijającym cudze panny. Mam swoje zasady!

Reklama

Jak jesteś postrzegany przez ludzi?
Słyszałem, że do radnego, naszego Damiana Paczkowskiego z dzielnicy Praga Południe trafiło sporo skarg. Ten chciał to jakoś załagodzić, więc poszedł do burmistrza i powiedział, że jestem niegroźnym człowiekiem. Mam wszystko na papierze, że latam z atrapą miecza bez chęci wyrządzenia jakiejkolwiek krzywdy. Jak na razie cieszę się spokojem. Gdy ktoś się przyczepi, to go ignoruję i biegnę dalej. Dlaczego mamy się ograniczać w jakikolwiek sposób? Pokazywanie swojej pasji jest czymś fajnym! Nie bądźmy szarzy i jednakowi! Przecież żyjemy w wolnym kraju!


Zobacz dokument o superbohaterach Montrealu:


Po wyłączeniu dyktafonu musiałem ochłonąć. Kto wie… może jesteśmy świadkami narodzin legendy, warszawskiego Kick-Assa z dzielnicy Grochów?

Pójdzie w jego ślady? Niewykluczone, że dokona czegoś wspanialszego – nie stanie się wojownikiem pięści, lecz wojownikiem wolności. Nawet, jeżeli wolność oznacza tu możliwość biegania po mieście w jakichkolwiek dziwacznych ciuchach, które przyjdą ci do głowy.