– Cześć Babciu. Wracam właśnie z lasu po całym dniu na pikniku ze znajomymi. Idziemy sobie, aż tu nagle spotykamy Matkę Boską. (…) Nie. Nie żywą. Tu nie Compostela, jesteśmy w Ojcowie. Ktoś na drzewie zawiesił ołtarzyk. Wiesz, że kościoła katolickiego to ja nie uważam. Nie szanuje królestwa synów chłopskich. Bezkarnych prostaczków w sukienkach, marnujących potencjał energetyczny rytuału. Kryją kolegów pedofili, żyją w dostatkach, hipokryzji, seksualnej frustracji… jeśli wolno mi sobie pozwolić na takie uogólnienie, ale…
Babcia jest uczestniczącą i głęboko wierzącą Katoliczką. Uczyła mnie dzielnie wszystkich paciorków, a ja łykałem je jak pelikan. Bez specjalnego zrozumienia, może poza “Aniele Boże Stróżu Mój”, klepałem już prawie litanie z pamięci. Taki miałem wkręt, uczyłem się modlitw i flag. Znałem prawie wszystkie. Jednak już w trzeciej klasie podstawówki, katechetka wezwała rodziców, gdyż nagryzmoliłem siedmiostronnicowy esej na sprawdzianie, w którym zanegowałem kilka dogmatów, wykazałem znane mi synkretyzmy i wypowiadałem wiarę w Trójcą Świętą. Jeszcze nie wiedziałem o pedofilii, HIV, Inkwizycji i Krucjatach, a już czułem nosem, że może i Pismo Święte, ale obsługa doktryny, straciła kontakt z absolutem. Krzywdzą, nie medytują, dawno zapomnieli, jaka jest ich rola, czym jest esencja tych przepięknych rytuałów.
Dopiero pracując z szamanami z ameryki południowej zdałem sobie sprawę, że w chrześcijańskich ceremoniach mamy do czynienia z fantastycznym potencjałem. Jak wielki energetyczny rytuał jest w zasięgu ręki. Pół Polski co niedzielę stawia się na godzinę w Kościele i może coś przyjąć. Dawanie dobra wymaga dużej pracy, koncentracji i kontemplacji. Zaangażowania, lektur na poziomie i wnikliwej rozkminy. Oni nie mają czesu na takie rzeczy. Liczą kasę, piją koniaki i uprawiają politykę.
Kiedyś w przedziwnych okolicznościach zostałem nawet lektorem. “Czytanie z listu świętego Pawła do Tesaloniczan. Bracia…”. Miałem długie włosy, licealną brodę i białą albę. Podobno wyglądałem jak sam Pan Jezus. Moi znajomi czasami całymi grupami palili lole, po czym wbijali się do trzeciego rzędu na mszę, w samo południe i wychodzili chichocząc zaraz po moim “Bogu niech będą dzięki.” Lubiłem te publiczne wystąpienia, zawsze miałem parcie na szkło. Szybko jednak poczułem swąd kuchni, zaplecza. Pieśń, pleśń, pieniądz, frustracja seksualna i zepsucie. Uciekłem, kiedy inni lektorzy z chłopakami z Oazy, po żniwach z kolędowych napiwków “jechali na dziwki”. Tam Boga nie było.
Wróćmy do Ojcowa.
– A do kościółka chodzisz? – zapytała przez telefon Babcia Wanda.
Wspaniała kobieta, która wiele zawdzięcza Panu Bogu. Do niego zwracała się ze wszystkimi troskami, marzeniami, to on trzymał jej kręgosłup moralny. Rodzinna, ciepła, opiekuńcza. Po prostu dobra. Wszystko to przekazała mojej najlepszej na świecie Mamie, ja czekałem następny w kolejce do dziedziczenia przynależności do Jezusa i jego ziemskiej armii. Kiedy w wieku lat siedemnastu ogłosiłem mentalną apostazję, Babcia była zmartwiona. Lękała się być może, że neguje cały system chrześcijańskich wartości. Starłem się dać do zrozumienia o co mi chodzi. Mówiłem coś o patriarchacie, władzy, polityce, marnotrawstwie energetycznym, brudzie, kłamstwie. A Babcia się martwiła…

– Tak chodzę Babciu. Właśnie byłem w Kościele przez pięć godzin. – Babcia nie mogła uwierzyć. Najpierw Matka Boska, teraz to. W kościele pięc godzin?
– A, co tak długo tam robiłeś?
Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Modliłem się, śpiewałem, medytowałem, gwizdałem, rozciągałem się…
Babci zaczęło się coś nie zgadzać.
– Rozciągałeś się w Kościele? W którym, w Mariackim? – Wanda Kraków zna, żeby nie było. Nie byłem w Mariackim, ani Na Skałce, ani w Świętej Annie.
– Jestem w Ojcowie, znalazłem tu Świątynie.
– A spowiadałeś się?
Nie musiałem kłamać, miałem za sobą konkretny rachunek sumienia, wykonany pokornie, na kolanach.
– Tak, spowiadałem się. Ale bez księdza. Prosto, do góry. Wydaje mi się, że mam niezły kontakt i nie potrzebuje pośrednika. No chyba, że dyrygenta, reżysera. To chętnie. Lubie jak ktoś mi pokazuje swoją komunikację z absolutem.
Babcia nadal szukała – w swojej geograficznej pamięci – prawdopodobnych placówek Watykanu.
– W Ojcowie powiadasz. Tam w tej kapliczce drewnianej?

– Nie, tam też nie Babciu Kochana. Pojechaliśmy rano na targowisko, na Stary Kleparz. Kupiliśmy najpyszniejsze warzywa i owoce, trochę hummusu i wyruszyliśmy za miasto. Wspinaliśmy się jakiś kwadrans od parkingu, w innym kierunku niż wszyscy. Znaleźliśmy wejście na werandę cudownej urody: wapienna skała porośnięta mchem, wisząca nad stumetrowym jarem. Najprawdziwsza Świątynia Babciu. Robiliśmy piękne rzeczy, w towarzystwie starych drzew, mądrych gór i słonecznego nieba. Bóg mieszka w przyrodzie Babciu. Pogwizduje tu do ptaków, śpiewam hymny mchu, przytulam sosny, masuje przyjaciół, modlę się, próbuje medytować. Czytamy sobie książki, oddychamy dobrym powietrzem, sadzimy w sobie las. Wydaje mi się, że wracamy do miasta jako lepsi ludzie.”
Bałem się, że popłynąłem, że Babcia Wandzia się rozłączyła. Jednak po chwili usłyszałem od niej:
– Fajna ta twoja religia wnusiu.
Bartek Żurowski https://www.facebook.com/bartek.zurowski

P.S. Bóg mieszka także w Teatrze, w Filharmonii, w sali koncertowej… a Krzysztofa Pendereckiego mam za bardzo wiarygodnego kapłana. Wspominam o tym, ponieważ w niedzielę inauguracja XVIII Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego. Wolałbym poświęcić na ten temat cały tekst, trudno mi bowiem mówić o tym w Post Scriptum, ale ciężko wygrać z Babcią i z Bogiem, a chciałbym byście wiedzieli. W ciagu najbliższych dwóch tygodni, odbędzie się kilkadziesiąt wspaniałych koncertów w całej Polsce. Zespół Pani Elżbiety Pendereckiej wykonuje wspaniałą pracę, organizując imprezę odwiedzaną przez największych światowych wirtuozów i międzynarodową publiczność. Jeśli tylko macie czas, szukajcie kontaktu z Kosmosem w dźwiękach muzyki klasycznej. Dajcie się ponieść emocjom zapisanym w nutach. Doznania na “Koncercie podwójnym a-moll” Brahmsa czy “Agnus Dei” Pendereckiego są magiczne. Jeśli znacie metafizykę doświadczeń na Unsoundzie to wiecie o czym mówię. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. Absolut jest za rogiem.

CZY TWÓJ KOT JEST KOSMITĄ?
PIĘKNY CZŁOWIEK
ĆPANIE LEKU PRZECIW HIV