FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Moja praca to testowanie wibratorów

Co powiesz rodzinie przy obiedzie, kiedy twoja praca to recenzowanie wibratorów Tarzan, uśmiechniętych zatyczek analnych oraz podwójnych penetratorów?

Chantall od czterech lat prowadzi bloga o nazwie Climaximaal, na którym umieszcza recenzje różnych gadżetów, w tym wibratorów Tarzan, uśmiechniętych zatyczek analnych oraz podwójnych penetratorów. Blog notuje średnio dwa tysiące odsłon dziennie, a jego autorka otrzymuje listy z prośbami o wskazówki. Poza recenzjami, na stronie znajdują się też takie teksty jak obszerny przewodnik po lubrykantach, czy porady odnośnie czyszczenia zabawek.

Reklama

Zgłębienie tematu do tego stopnia zajęło Chantall prawie piętnaście lat, czyli znacznie dłużej, niż istnieje jej strona. Ja również chciałam lepiej poznać świat seks gadżetów, dlatego odwiedziłam ją w domu, żeby rzucić okiem na jej kolekcję. Na miejscu zjawiłam się o 11:30, drzwi otworzyła mi uśmiechnięta, rudowłosa kobieta w turkusowej sukience w grochy. Napiłyśmy się herbaty, a następnie poszłyśmy do małego gabinetu na piętrze. W środku wisiały łapacze snów, które Chantall sama robi i sprzedaje w internecie.

Porozmawiałyśmy sobie o jej blogu, toksycznych zabawkach i orgazmie ostatecznym.

VICE: Kiedy zaczęłaś prowadzić bloga o gadżetach erotycznych?
Chantall: Skończyłam dziennikarstwo i pisałam do różnych magazynów. Zawsze interesowały mnie tematy związane z seksem dlatego, kiedy otrzymałam propozycję pisania w FOXY [holenderskie czasopismo pornograficzne przyp. tłum.] od razu się zgodziłam. Odpowiadałam za kolumnę z produktami i co miesiąc pisałam o nowych zabawkach. Od tamtej pory – czyli piętnaście lat temu – moja wiedza ciągle rosła, aż około czterech lat temu mój mąż powiedział, abym spróbowała czegoś swojego. Tak powstał blog.

Co się dzieje, kiedy gwiazdy porno zachodzą w ciążę

Ile zabawek miałaś okazję przetestować przez ten czas?
W rękach miałam pewnie około tysiąca, ale niektóre potrafią być tak słabe, że nie mam najmniejszej ochoty, by je testować. Włączam je, żeby sprawdzić, jak chodzą, ale nigdzie ich nie „używam". Tych przetestowanych empirycznie było prawdopodobnie z sześćset.

Producenci sami ci je wysyłają?
Tak, sama nigdy niczego nie kupowałam. Jestem dogadana ze wszystkimi poważnymi producentami jak Lelo, Fun Factory czy Rocks-Off. Wysyłają mi próbki, zanim produkt zdąży trafić na półki, a ja je sprawdzam i recenzuję. Współpracuję również z kilkoma seks shopami. Pozwalają mi wybrać, to co mnie interesuje i wysyłają do domu.

Reklama

Robisz to codziennie?
Nie, ponieważ to tak jak z seksem. Czasami ma się ochotę, a czasami nie. Mimo wszystko staram się codziennie publikować coś nowego na stronie i odpowiadać na wiadomości od czytelników.

Bywa, że przez miesiąc nie otrzymuję żadnych przesyłek, aby potem dostać dziesięć nowych gadżetów w ciągu tygodnia. Przeważnie publikuję dwie recenzję tygodniowo, ale piszę też o innych rzeczach, np. o najdziwniejszych wibratorach; pytam czytelników o zawartość ich szafek nocnych, a jak najdzie mnie ochota, to wrzucę link do jakiegoś niegrzecznego filmu lub zdjęcia.

Ile czasu zajmuje ci przetestowanie jednej zabawki?
To zależy. Jeżeli naprawdę dobrze się bawię, to korzystam z niej więcej, niż raz. Niestety te słabe egzemplarze zdarzają się częściej i nie poświęcam im sporo czasu. Nie mam zamiaru korzystać przez godzinę z fatalnego wibratora, licząc na to, że w końcu do czegoś dojdzie. Jeżeli nie dostaję orgazmu w ciągu dziesięciu minut, to nie stanie się to nawet po dwóch godzinach.

Kobiety, które rozdziewiczają młodszych facetów

Jak przebiega cały proces?
Przeważnie wszystko testuję sama, chyba że jakaś zabawka wymaga zaangażowania partnera, wtedy proszę męża o pomoc. Zawsze zaczynam od tzw. testu „na sucho". Oglądam opakowanie; patrzę, co producent napisał o produkcie na swojej stronie; sprawdzam, jak wszystko leży w dłoni; czytam instrukcje obsługi, a na końcu badam wibracje. Już kilka razy zdarzyło mi się, że jakiś wibrator zepsuł się chwilę po włączeniu. Nie sprawdzam niczego, co śmierdzi.

Jak to „śmierdzi"?
Niektóre gadżety mają świetny kształt i napęd, ale nie mam zamiaru ich używać, jeżeli zostały wyprodukowane z niebezpiecznych materiałów. Poznasz je po bardzo specyficznej „plastikowej" woni. Szkło, metal i 100% silikon są w porządku. Są gładkie, dlatego łatwo się je czyści, więc bakterie i inne nieczystości nie wchodzą, tam gdzie nie powinny. Kiepskim, ale stosowanym tworzywem jest guma, którą wcześniej potraktowano zmiękczaczami. Te środki są bardzo szkodliwe dla zdrowia. Można dostać od nich wysypki. Co więcej, czytałam o badaniu, w którym szczury zostały wystawione na działanie niewielkich dawek zmiękczaczy i przez to stały się bezpłodne. Akcesoria wykonane z takiej gumy nie mają wstępu do mojego ciała.

Reklama

Infodomina pokaże ci nowe oblicze cyfrowej perwersji

Silikonowe zabawki są w porządku, tak?
Tak, aczkolwiek firmy produkujące akcesoria erotyczne mogą napisać na opakowaniu, że ich produkt jest wykonany ze stuprocentowego silikonu, ale to nie musi być prawda. To pozostaje tajemnicą składu chemicznego. Ten rynek nie jest kontrolowany przez żadne prawa ani zasady produkcji, a to bardzo źle.

Firmy aż tak kłamią?
To biznes, liczą się tylko pieniądze. Jeżeli informacja o stuprocentowym silikonie podniesie ci sprzedaż – nawet jeżeli mija się z prawdą – to wielu producentów postanowi oszukać klientów. Przy zakupach należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy: nigdy nie kupujcie niczego z napaloną, półnagą babką na opakowaniu ani przedmiotów, które dziwnie pachną. Czytajcie co kupujecie albo idźcie do porządnego seks shopu, żeby sprawdzić, czy produkt jest ok. Ludzie mają teraz obsesje na punkcie zdrowej diety, ale jak przychodzi do wibratorów, to już nie przywiązują do tego uwagi.

Tu znajdziesz więcej naszych artykułów. Polub fanpage VICE Polska!

Który wibrator jest twoim zdaniem najlepszy?
Moim ulubieńcem jest Europe Magic Wand. Nie widziałam brzydszego, ale świetnie działa. Wygląda trochę jak mikrofon z ogromną kulą. Odradzam go na pierwszy raz kobietom, które wcześniej nie korzystały z takich zabawek. Ma siłę 220 V i trzeba podłączać go do gniazdka. Jest bardzo silny.

A najgorszy?
To by była ponad połowa wszystkich, które recenzowałam. Odpada każdy zrobiony z niebezpiecznego tworzywa. Dochodzi jeszcze kwestia kiepskich wibracji. Ja zawsze porównuję je do mruczącego niedźwiedzia albo piszczącej myszy. Jeżeli wibrator wydaje odgłosy jak niedźwiedź, to dobrze, jeżeli jak mysz, to źle. Te dźwięki drażnią uszy i łechtaczkę. Większość urządzeń jest na baterie i to właśnie odpowiada za ten przenikliwy, nieprzyjemny dźwięk. Wiele z nich ma słaby napęd i po kilkukrotnym użyciu nadają się tylko do wyrzucenia. Te zabawki chyba są tak zaprojektowane, żeby rozpieprzyć się po kilku włączeniach.

Reklama

A jeszcze gorszy?
Jest taka kategoria, którą nazywam „cyrk w piździsku". Zaliczam do niej wszelkie gadżety we wszystkich kolorach tęczy, wibratory z opcją wirowania, świecidełka i brokat. Może i prezentują się estetycznie, ale nie mogę ich polecić z wielu powodów. A i jeszcze te, które trudno odróżnić od dziecięcych zabawek. Na takie nawet nie patrzę.

Najmocniejsza rzecz, jaką testowałaś.
The Sybian, znany również jako maszyna do ruchania. Coś okropnego. Po włączeniu go, calutki dom (mój oraz sąsiadów) zaczął się trząść. Waży prawie 10 kg. Producent zasugerował, abym położyła go na materacu, dzięki czemu wytłumię wibracje i sąsiedzi nie będą musieli słuchać, jak robię sobie dobrze. Za dużo zachodu jak dla mnie. Lubię mocne doznania, ale bez konieczności przemeblowywania sypialni.

W świecie hipsterskiej erotyki

Co sprawia, że twoja pochwa idealnie nadaje się do tej pracy?
Chyba nic. Każda kobieta jest inna i to, co zadowala mnie, niekoniecznie musi działać na drugą osobę. Ja mogę tylko napisać, które gadżety są kiepskie i których nie powinno się używać. Mam w domu tyle tego towaru, że śmiem twierdzić, iż nikt w całej Holandii nie pobije mnie pod tym względem. Moje recenzje różnią się od reszty. Tamte mają nakłonić cię do kupna przy pomocy wyświechtanych sloganów typu „gwarantujemy ci ostateczny orgazm". Tylko jak ich zdaniem powinien wyglądać taki orgazm? Albo „dojdziesz tak, jak nigdy wcześniej". Skąd wiedzą, jak z reguły dochodzę? Okropne.

Wibrator Hello Kitty jest okropny, ale Chantall twierdzi, że ma dużą wartość kolekcjonerską.

Istnieją jakieś uniwersalne wibratory, które zaspokoją każdą kobietę?
Sądzę, że tak, ale nie każda musi mieć ochotę na korzystanie z nich. Jeżeli twój mąż, chłopak albo ręce w pełni ci wystarczą, to nie musisz robić sobie takich prezentów, chyba że chcesz spróbować czegoś nowego. Wiele kobiet ma problem z osiągnięciem orgazmu. Po co się męczyć, skoro można załatwić sprawę za pomocą dobrego wibratora?

Dzięki za rozmowę, Chantall!