Reklama
Szczerze o sprawach kobiet (i facetów też). Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco
„Nie jest tak łatwo mnie przestraszyć", mówi. „Incydenty podobne do tego w Polsce, gdzie zostałam obrzucona jajkami, nie zniechęcają mnie. Myślę, że pomaga mi fakt, iż wszystkie działania podejmujemy publicznie. Wszędzie są kamery, co w oczywisty sposób zapewnia jakąś formę ochrony. Ważne, aby nie uciekać przed tymi ludźmi; to symboliczny moment. Jeśli się wycofasz, oni wygrają".Zdarzyła się jednak sytuacja, gdy Rebecca była szczerze przerażona. „Na jedną z wypraw zabrałam moje dzieci. Była z nami dziewczyna, która opiekowała się nimi na lądzie. Poszła z nimi do przystani, gdyż chciały same zobaczyć, co tam robię. Nie planowałyśmy tego wcześniej. Gdy szły w naszą stronę wzdłuż nabrzeża, antyaborcyjny marsz również zaczął zmierzać ku nam, jednak o wiele szybciej. Pamiętam, że pomyślałam: «Mam nadzieję, że nie skrzywdzą moich dzieci». Na szczęście nic się nie stało, ale od tamtej pory nigdy nie zabieram ich ze sobą do pracy".
Reklama
Reklama
Reklama
Zdaniem Rebekki, kluczowe jest postrzeganie prawa do aborcji jako sprawy globalnej. „Nie ważne gdzie mieszkasz – kobiety na całym świecie zachodzą w niechciane ciąże i potrzebują różnych opcji aborcyjnych". Według WHO, co roku przeprowadza się 42 miliony aborcji, z czego połowa odbywa się w krajach, w których jest to nielegalne. Rocznie ponad 47 000 kobiet umiera w trakcie zabiegu. „Po tym, jak otrzymałam maila od au-pair, zadzwoniłam do kliniki, która prawdopodobnie będzie mogła jej pomóc. W przeciwnym razie znajdziemy inne rozwiązanie. To nie powinno być tak trudne. Nie powinno się stwarzać niepotrzebnych barier".Niektórzy sugerują, że niezłomna postawa Women on Waves nie ma na celu wyłącznie zdobycia uwagi, ale ze względu na próby zapewnienia możliwości aborcji kobietom na całym świecie mogłaby zostać zakwalifikowana jako neokolonialna. Rebecca twierdzi, że ten „polityczny argument" nie ma nic wspólnego z jej działalnością. Wskazuje inne organizacje, takie jak Human Rights Watch, Amnesty International czy Lekarze bez Granic, które współpracują z innymi państwami oraz lokalnymi organizacjami w celu zwrócenia uwagi i rozwiązania globalnych problemów.„Ich nigdy nie oskarża się o neokolonializm", zauważa. „Tego argumentu używają wyłącznie ci, którzy są przeciwni aborcji, i tym ludziom chciałabym powiedzieć: jeśli jesteście przeciwni aborcji, to jej sobie nie róbcie. A jeśli uważacie, że inni również nie powinni mieć do niej dostępu, to właśnie wy jesteście kolonialistami. Jeśli tak twierdzicie, to nie obchodzi mnie wasze zdanie. Pełne wdzięczności maile, które otrzymuję, są dla mnie ważniejsze. Wspaniale jest móc ratować ludzkie życie. Kto by się przejmował całą resztą?".Tłumaczenie: Aga Drabikhttp://www.vice.com/en_uk/read/profile-rebecca-gom…Nie powinno się stwarzać niepotrzebnych barier