FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

Kobiety na Falach, czyli lekarka, która walczy o legalną aborcję na całym świecie

W zeszłym roku jej organizacja udała się do Niemiec i z Frankfurtu nad Odrą wysłała drona z pigułkami na terytorium Polski. Rebecca Gomperts opowiada o swojej pracy
Noor Spanjer
Amsterdam, NL

Rebecca Gomperts jest mózgiem holenderskiej organizacji Women on Waves (Kobiety na Falach), znanej z wykonywania aborcji na międzynarodowych wodach i unikania w ten sposób lokalnych praw antyaborcyjnych. WoW docierało m.in. do Hiszpanii, Tunezji, Maroko, a także do Polski (akcje we Władysławowie czy na polsko-niemieckiej granicy w Słubicach), wzbudzając przy tym powszechne kontrowersje – co, jak przyznaje Gomperts, zawsze było celem organizacji. Poza Women on Waves, prowadzi ona również Women on Web – stronę internetową, która ułatwia dostęp do pigułek „dzień po" kobietom z całego świata.

Reklama

Spotkałam się z Rebeccą w pobliżu Amsterdamu, w niewielkiej przystani, gdzie zacumowana jest jej łódź. „Prawdę mówiąc, większość czasu spędzam przy komputerze", mówi. „Ludzie często chcą do nas dołączyć, gdyż wyobrażają sobie, że pracujemy tylko w terenie, podczas gdy w rzeczywistości głównie siedzimy przy biurkach".

Rebecca, drobna i żylasta kobieta, suchym tonem opowiada o tym, czemu poświęciła swoje życie: legalizacji aborcji na całym świecie.

W Vessel, dokumencie z 2014 roku opowiadającym o projekcie WoW, pojawia się scena, w której Rebecca niemal tonie w tłumie rozwścieczonych Hiszpanów, próbujących powstrzymać łódź aborcyjną od zacumowania. Z dumą wygłasza przemówienie o legalizacji aborcji, podczas gdy dziesiątki gniewnych demonstrantów próbują ją zakrzyczeć. Czy krytyka w ogóle ją obchodzi?


Szczerze o sprawach kobiet (i facetów też). Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


„Nie jest tak łatwo mnie przestraszyć", mówi. „Incydenty podobne do tego w Polsce, gdzie zostałam obrzucona jajkami, nie zniechęcają mnie. Myślę, że pomaga mi fakt, iż wszystkie działania podejmujemy publicznie. Wszędzie są kamery, co w oczywisty sposób zapewnia jakąś formę ochrony. Ważne, aby nie uciekać przed tymi ludźmi; to symboliczny moment. Jeśli się wycofasz, oni wygrają".

Zdarzyła się jednak sytuacja, gdy Rebecca była szczerze przerażona. „Na jedną z wypraw zabrałam moje dzieci. Była z nami dziewczyna, która opiekowała się nimi na lądzie. Poszła z nimi do przystani, gdyż chciały same zobaczyć, co tam robię. Nie planowałyśmy tego wcześniej. Gdy szły w naszą stronę wzdłuż nabrzeża, antyaborcyjny marsz również zaczął zmierzać ku nam, jednak o wiele szybciej. Pamiętam, że pomyślałam: «Mam nadzieję, że nie skrzywdzą moich dzieci». Na szczęście nic się nie stało, ale od tamtej pory nigdy nie zabieram ich ze sobą do pracy".

Reklama

Łódź aborcyjna od jakiegoś czasu nie wyrusza w rejsy. Jak mówi Rebecca, ten pomysł teraz wydaje się jej „przestarzały". Zamiast tego skupiła się na zapewnianiu środków wczesnoporonnych kobietom, które ich potrzebują. W zeszłym roku jej organizacja udała się do Niemiec i z Frankfurtu nad Odrą wysłała drona z pigułkami na terytorium Polski. „Tym, co najbardziej lubię w swojej pracy, jest wyszukiwanie luk prawnych i nowych okazji do wprowadzania zmian. Dlatego wysłanie tego drona było dla nas świetną zabawą. Było to coś zupełnie nowego, a prawa związane z dronami to wciąż jeszcze dość nieokreślony obszar".

Rebecca zachowuje niemal stoicką postawę, gdy pytam ją, czy kiedykolwiek miała wątpliwości związane z tym, co robi. „Chodzi przede wszystkim o doinformowanie kobiet w kwestii pigułek wczesnoporonnych, uświadomienie im, że istnieją inne rozwiązania niż uciekanie się do kogoś, kto będzie ugniatał im brzuch lub wkładał do pochwy niebezpieczne narzędzia. Mogą wziąć pigułkę i same pozbyć się niechcianej ciąży", mówi. „Przesyłając pigułki ponad granicami, mamy pewność, że środki te są dostarczane publicznie. To zupełnie różni się od wysyłania ich pocztą, w sposób utajniony. Zawsze sprawdzamy, co ujdzie nam na sucho, i jeśli zostajemy pozwane, musimy się z tym zmierzyć. Organizacja Women on Waves miała wiele procesów; prawo nie jest niezmienne i stanowi przedmiot interpretacji. Lubię dostrzegać w tym nowe możliwości".

Reklama

Rebecca ukończyła wprawdzie studia medyczne, lecz szybko zorientowała się, że to nie dla niej. „Czułam, że jako lekarz niewiele zmienię i że ten zawód raczej nie pozwoli mi w pełni się rozwinąć", twierdzi. „Te dwa aspekty pracy są moim zdaniem bardzo ściśle związane. Jest mnóstwo specjalistów o wiele lepszych ode mnie, zresztą poświęcenie się medycynie nie było tym, co powinnam była zrobić ze swoim życiem".

Próbując ustalić, co powinna z nim zrobić, Rebecca rozpoczęła studia artystyczne, lecz nie czuła się spełniona. Dołączyła więc do Greenpeace i tam właśnie zaczęła się kształtować idea Women on Waves. „To tam wszystko się połączyło – wszystko, co uważam za ważne w życiu i w społeczeństwie. Uważam, że ludzie powinni dążyć do polepszenia rzeczywistości" – twierdzi Gomperts. Jej krótka praktyka lekarska nie pozostała bezowocna. Gdy Rebecca pracowała jako stażystka w Afryce – gdzie również pomagała w przeprowadzaniu nielegalnych aborcji – po raz pierwszy uświadomiła sobie własny aktywizm. „Przychodziło do nas wiele kobiet z groźnymi dla życia komplikacjami. W tamtym czasie nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że prawie zawsze były one skutkiem nielegalnie przeprowadzonej aborcji. Niesłusznie obwiniałam o to niestabilny system ochrony zdrowotnej w Afryce. To, że aborcja jest nielegalna, oznacza, że wiele osób uważa ją za coś z gruntu złego i niegodnego, więc przestaje o niej myśleć; staje się ona tematem tabu, czymś skrywanym. Aborcja, podobnie jak dostęp do odpowiedniej opieki medycznej, jest prawem człowieka".

Reklama

Rebecca nigdy o tym nie zapomniała. Maile, których tysiące Women on Web otrzymuje każdego miesiąca, motywują ją do dalszej pracy. „Praca przejęła kontrolę nad moim życiem", przyznaje. „Często jest trudno, gdyż konfrontuję się z życiem kobiet w bardzo konkretny, realny sposób. Niechciana ciąża jest zawsze sprawą niecierpiącą zwłoki, bo ma się tylko trzy miesiące na podjęcie decyzji – lub dziewięć tygodni, jeśli mówimy o użyciu pigułki wczesnoporonnej. Może to być przyczyną ogromnego stresu, zwłaszcza w krajach, w których aborcja jest nielegalna".

Wiele spośród kobiet, które się z nią kontaktują, mieszka stosunkowo niedaleko od jej domu w Holandii. „Dziś rano dostałam maila od dziewczyny z Afryki, która pracuje jako au-pair. Niedawno przyjechała do kraju i jest w ciąży. Nie wie co z tym zrobić, a rodzina, u której mieszka, nie ma o niczym pojęcia. Skontaktowała się z kliniką, ale usłyszała, że bez ubezpieczenia zdrowotnego koszt zabiegu wynosiłby 370 euro. To więcej niż ta dziewczyna zarabia w ciągu miesiąca. Dlatego też zwróciła się do nas z prośbą o pomoc. Nawet w Holandii zdarzają się sytuacje, gdy zyskanie dostępu do podstawowej opieki medycznej jest niemożliwe".

Nie powinno się stwarzać niepotrzebnych barier

Zdaniem Rebekki, kluczowe jest postrzeganie prawa do aborcji jako sprawy globalnej. „Nie ważne gdzie mieszkasz – kobiety na całym świecie zachodzą w niechciane ciąże i potrzebują różnych opcji aborcyjnych". Według WHO, co roku przeprowadza się 42 miliony aborcji, z czego połowa odbywa się w krajach, w których jest to nielegalne. Rocznie ponad 47 000 kobiet umiera w trakcie zabiegu. „Po tym, jak otrzymałam maila od au-pair, zadzwoniłam do kliniki, która prawdopodobnie będzie mogła jej pomóc. W przeciwnym razie znajdziemy inne rozwiązanie. To nie powinno być tak trudne. Nie powinno się stwarzać niepotrzebnych barier".

Niektórzy sugerują, że niezłomna postawa Women on Waves nie ma na celu wyłącznie zdobycia uwagi, ale ze względu na próby zapewnienia możliwości aborcji kobietom na całym świecie mogłaby zostać zakwalifikowana jako neokolonialna. Rebecca twierdzi, że ten „polityczny argument" nie ma nic wspólnego z jej działalnością. Wskazuje inne organizacje, takie jak Human Rights Watch, Amnesty International czy Lekarze bez Granic, które współpracują z innymi państwami oraz lokalnymi organizacjami w celu zwrócenia uwagi i rozwiązania globalnych problemów.

„Ich nigdy nie oskarża się o neokolonializm", zauważa. „Tego argumentu używają wyłącznie ci, którzy są przeciwni aborcji, i tym ludziom chciałabym powiedzieć: jeśli jesteście przeciwni aborcji, to jej sobie nie róbcie. A jeśli uważacie, że inni również nie powinni mieć do niej dostępu, to właśnie wy jesteście kolonialistami. Jeśli tak twierdzicie, to nie obchodzi mnie wasze zdanie. Pełne wdzięczności maile, które otrzymuję, są dla mnie ważniejsze. Wspaniale jest móc ratować ludzkie życie. Kto by się przejmował całą resztą?".

Tłumaczenie: Aga Drabik

http://www.vice.com/en_uk/read/profile-rebecca-gom…