Znacie zapewne ten żarcik, że feminizm kończy się, kiedy trzeba wnieść lodówkę na ósme piętro. Jednak z ręką na sercu, ile słyszeliście historii o dzielnych mężczyznach, którzy targają sprzęt kuchenny na ósme? Pewnie niewiele, z prostego powodu – w Polsce 8-piętrowe budynki muszą mieć windy. Czy więc użycie windy oznacza koniec męskości? Pomyślałeś o tym drogi kolego, że używając dźwigu zamiast wnieść lodówkę lub łóżko po schodach, zabijasz maskulinizm?
Dyskurs kończącego się na 8. piętrze feminizmu odsłania wizję świata, w której istnieje jasny podział na zadania męskie i kobiece. Te „kobiece” wymagają staranności, ciepła, dokładności, skrupulatności, ale nie mięśni. Mięśnie, krzepa, naga siła fizyczna – to domena mężczyzn. Stąd różne warianty powyższej historyjki: feminizm kończy się w hucie, feminizm kończy się w kopalni. Jednak te stereotypowo męskie prace, do których potrzebna jest masa mięśniowa, bardzo szybko są wypierane przez maszyny.
Videos by VICE
KTO MOŻE SPAĆ SPOKOJNIE (NA RAZIE)
Robotyzacja ma swoje ograniczenia i pewne procesy symulować łatwiej niż inne. Do tych drugich należą choćby empatia i to, co jest związane z bezpośrednim kontaktem z człowiekiem. Trudno stworzyć algorytm, który sprawnie czyta wszystkie niuanse ludzkiego zachowania i potrafi odpowiednio szybko i adekwatnie na nie zareagować. Dlatego o swoją pracę jeszcze przez jakiś czas mogą być spokojne na przykład pielęgniarki – wiąże się ona z interakcjami społecznymi, których robota bardzo trudno nauczyć.
Co prawda istnieją pewne próby imitowania zachowań emocjonalnych przez roboty, np. używana od niedawna w Polsce polisensoryczna foczka Paro, wyposażona w kamery oraz ponad 300 innych czujników, dzięki którym reaguje na głaskanie i odwzajemnia przytulanie, pomagając choćby osobom z Alzheimerem. Ale foczki są raczej uzupełnieniem pracy pielęgniarskiej, a nie jej zastąpieniem.
Roboty nie radzą sobie i długo jeszcze nie będą sobie radzić również z pracami wymagającymi kreatywności. Święty Graal kognitywistyki, czyli sprawne rozpoznawanie wzorca i szybkie kojarzenie pozornie oddalonych od siebie kompleksów zjawisk, daleko przekracza możliwości dzisiejszej sztucznej inteligencji.
KOGO ZARAZ WYRZUCĄ
Prace, które łatwo zrobotyzować to te związane z wykonywaniem powtarzalnych, rutynowych czynności. Nie są to bynajmniej tylko prace fizyczne – wkrótce znikną też sekretarki i obsługa bankowa. Ale pracownicy fizyczni są szczególni narażeni na negatywne skutki robotyzacji.
Według raportu Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych (WISE) pośród 20 najbardziej zagrożonych robotyzacją zawodów w horyzoncie 20 lat znajduje się aż 12 „typowo męskich” zajęć. Znikać będą robotnicy pomocniczy w górnictwie i budownictwie, maszyniści, operatorzy maszyn górniczych, monterzy, pracownicy prac prostych, kierowcy ciężarówek i samochodów, pracownicy ochrony, spawacze, blacharze, monterzy konstrukcji metalowych, operatorzy dźwigów, kowale i ślusarze.
RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS
Aplikacja BBC wskazuje z kolei ryzyko zautomatyzowania zawodu w perspektywie 20 lat. I tak dowiadujemy się, że prawdopodobieństwo automatyzacji pracy górnika wynosi 70 proc., osoby zajmujące się obróbką metali – 87 proc., kierowcy autobusów – 61 proc. Dlaczego właśnie te zawody? Bo są stosunkowo łatwe do przełożenia na język kodu: to powtarzalne, monotonne czynności, które równie dobrze może wykonywać maszyna. Ona zawsze będzie miała przewagę: jest silniejsza od najbardziej nawet twardego kowala, od najbardziej sprawnego górnika, który od dwóch dekad powtarza dowcip o feminizmie, który kończy się w kopalni. Nadchodzi zmierzch kopalnianego maskulinizmu.
Roboty są nie tylko silniejsze, są również dokładniejsze, nie męczą się, nie żądają jedzenia, nie muszą spać, nie mają gorszych dni. Są szybsze, nie chorują, nie mają kaca, nie kłócą się ze współpracownikami, ani nie bywają źli na dziewczynę (albo chłopaka). Mają jeszcze jedną wielką zaletę w porównaniu do ludzi – nie trzeba im płacić.
SIŁOWNIKI TAŃSZE NIŻ MIĘŚNIE
Kupno i eksploatacja maszyny musi w danym czasie przewyższać nakłady płacowe na pracownika. Dlaczego do tej pory w Polskich kopalniach pracowali ludzie, dlaczego spawali, byli monterami? Odpowiedź jest prosta – bo byli tańsi niż maszyny. Ale to się wkrótce zmieni, bo roboty ciągle tanieją. Prawo Moore’a mówi, że liczba tranzystorów w układzie scalonym podwaja się co 18-24 miesięcy przy tych samych kosztach. A to właśnie moc obliczeniowa jest motorem robotyzacji.
Kiedy roboty będą o wiele tańsze niż siła mięśni, nie pomoże dalsze spychanie pracowników w prekariat, cięcia kosztów pracy i uelastycznianie form zatrudnienia. Spocony, hardy facet z reklam piwa odejdzie do przeszłości, stanie się takim samym muzealnym eksponatem jak Rambo i inni bohaterowie filmów sensacyjnych z lat 80. Przestanie być potrzebny, nie obsługując żadnego z obszarów rzeczywistości – może poza fantazjami tych, którzy nie potrafią pogodzić się ze zmianami.
POLSKA PODDA SIĘ W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI
To właśnie Polacy, według raportu WISE, powinni się szczególnie bać nadchodzącej zmiany. W perspektywie 20 lat 36 proc. zawodów będzie poddanych robotyzacji z prawdopodobieństwem równym lub większym 65 proc. – pod względem zagrożenia miejsc pracy przez roboty, za Polską w Europie są tylko Węgry.
Najmniej zagrożone robotyzacją są najbardziej rozwinięte kraje: państwa skandynawskie, Niemcy, Wielka Brytania. Dlaczego? To wynik oparcia naszego modelu rozwojowego o niskie koszta pracy. Lokowaliśmy u siebie montownie i konkurowaliśmy tanim pracownikiem wykonującym proste zadania. Teraz nadchodzi czas, w którym te zadania zostaną przejęte przez roboty. Z ich nadejściem skończy się bezpowrotnie era kulturowej dominacji silnego mężczyzny przy maszynie: górnika, hutnika, pracownika fabryki.
Skutkiem zanikania wielu z „typowo męskich” zawodów może być dowartościowanie części zawodów uważanych za kobiece. Możliwe, że do części zawodów do tej pory uważanych za domenę pań będą pukać mężczyźni, bo nie będą mieli innego wyjścia. W Polsce duża zmiana na korzyść kobiet dzięki technologii już się dokonała. Według badań GFK Polonia i GUS od lat 70. bezpłatny czas pracy w domu dla przeciętnej Polki skrócił się o 80 minut, obecnie wynosząc 3 godziny i 41 minut.
Można pomyśleć, że wynika to ze zmiany kulturowej, w ramach której mężczyźni po prostu chętniej partycypują w domowych obowiązkach. Nic z tych rzeczy. Panowie w Polsce przez ostatnie cztery dekady rzeczywiście wydłużyli czas domowej pracy, ale jedynie o 9 minut (czas np. wyniesienia śmieci). Różnica na korzyść kobiet wynika z automatyzacji części domowych zadań. To nowe sprzęty kuchenne, pralki i zmywarki emancypują kobiety. Podobnie zmieni się rynek pracy.
DLA PRACOHOLIKÓW I PROKRASTYNATORÓW. POLUB FANPAGE VICE POLSKA, ŻEBY BYĆ Z NAMI NA BIEŻĄCO
Na naszych oczach technologia powoli redefiniuje miejsce pracowników w strukturze społecznej. Robotyzacja rozbija i będzie rozbijać stereotypowe myślenie o rolach zawodowych. Wiele z męskich zawodów, zwłaszcza tych związanych z siłą fizyczną, po prostu zniknie. Rzesze wstępujących na rynek pracy mężczyzn będą musiały inaczej myśleć o sobie jako o graczach w gospodarce. W perspektywie 15-20 lat na rynku pracy szala przechyli się na stronę zawodów związanych z empatią i relacjami międzyludzkimi oraz obsługą zaawansowanych maszyn.
A później? Później będziemy musieli przejść na dochód gwarantowany, bo roboty zabiorą robotę wszystkim.