Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US
Kluczową sceną w prawie każdym współczesnym filmie porno jest intensywny wytrysk. Większość klipów kończy imponująco obfity spust, a kadry, na których ktoś ocieka ejakulatem, są wykorzystywane do promocji poszczególnych produkcji. Jednakże często ilość spermy, która pojawia się na ekranie, zdaje się łamać prawa biologii.
Videos by VICE
To dlatego, że to wszystko ściema.
Już w czasach, kiedy pornografię można było znaleźć jedynie w magazynach dla dorosłych, fotografowie namiętnie korzystali z fałszywej spermy. Służyła im ona zarówno jako zamiennik prawdziwego nasienia, jak i narzędzie, dzięki któremu prawdziwy ejakulat znacząco zyskiwał na objętości. Dzięki temu osiągali bardziej widowiskowy efekt, a do tego nie musieli polegać na modelach i ich umiejętności spuszczania się w odpowiednie miejsce (oraz w odpowiedniej ilości). Fotografie promocyjne zaczęły powstawać bez udziału mężczyzn – aby uzyskać ładne ujęcie, fotograf potrzebował tylko modelki i sztucznej spermy.
Aktorka Alexis Fawx wspomniała, że niektórzy fani uważają to za oszustwo – mają poczucie, że takie zdjęcia wprowadzają ich w błąd oraz odbierają urok fantazji. Jednak w dzisiejszych czasach „syntetyczny” ejakulat to jeden z rekwizytów, bez którego nie można sobie wyobrazić prawdziwej sesji pornograficznej. „Nie zastanawiam się [nad tymi kwestiami], kiedy nadchodzi czas, żeby »spryskać mnie spermą«” – przyznała artystka Lily Lane.
Fałszywą spermę używa się również w filmach. Reżyser może użyć sprytnego montażu albo realistycznego dildo z pojemnikiem na płyn w środku, aby stworzyć iluzję, że aktor naprawdę wystrzeliwuje z siebie hektolitry spermy. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, kiedy wykonawca z jakiegoś powodu nie może dojść. Dzięki temu producent ma poczucie bezpieczeństwa, że na pewno nakręci wymarzone ujęcie. Podobne metody wykorzystuje się również w filmach przedstawiających finisz w środku (tj. creampie) lub zabawę ze spermą ( cum play). Często używają ich również wykonawczynie rozbierające i masturbujące się przed kamerką.
OBEJRZYJ: Wirtualny seks: skanowanie gwiazd porno trwa
Jednak ze sztucznego ejakulatu korzystają też ludzie, których podnieca sperma lub chcą mieć wytrysk, ale z jakiegoś powodu nie mogą go osiągnąć – np. używają dildo albo cierpią na zaburzenia erekcji. Oczywiście po sztuczną spermę sięgają również osoby, które pragną ją wykorzystać w różnych kawałach, występach albo niecenzuralnych komediach. „Byłam dyrektorką artystyczną w firmie produkującej horrory” – powiedziała aktorka erotyczna Olive Glass. „Na planie zużywaliśmy bardzo dużo sztucznej krwi i spermy”.
Czyli wszystko jasne: sztuczna sperma jest wszędzie – wystarczy wiedzieć, gdzie jej szukać. Co więcej, jak powiedziała Sherri Shaulis, redaktorka działu poświęconego gadżetom erotycznym w Adult Video News, fałszywy ejakulat z każdym rokiem zyskuje na popularności.
Osoby zainteresowane taką spermą mogą zarówno kupić profesjonalny, gotowy produkt, jak i przygotować go samodzielnie. W internecie możemy przeczytać, że sztuczną spermę najczęściej tworzy się z metylocelulozy, lepkiej substancji dodawanej do różnych produktów spożywczych oraz niektórych kosmetyków, a także wykorzystywanej do tworzenia efektów specjalnych filmach (najczęściej „gra” w nich mazie, śluzy i ślinę). Jednak prawie wszyscy aktorzy i aktorki porno powiedzieli mi, że najczęściej używają w tym celu kremu do mycia twarzy firmy Cetaphil.
„Wygląda jak sperma, wyjaśnił Johnny Sins, ale nie smakuje za dobrze”. Dlatego kiedy aktorzy występują w scenach, w których muszą mieć spermę w ustach albo na wargach, zazwyczaj sięgają po koncentrat piña colady.
Jako że nie powinno się umieszczać mydła i produktów spożywczych wewnątrz pochwy, w scenach, w których sztuczna sperma ląduje w czyimś otworze, najczęściej używa się lubrykantów stworzonych specjalnie z myślą o tym, żeby przypominały ejakulat (np. Cum Lube i Spunk). Max Huhn założył firmę Magic Money Shot (Magiczny wytrysk), która specjalizuje się w produkcji substancji o nazwie „Kum”. Huhn twierdzi, że to najbardziej przekonująca sztuczna sperma na rynku. Dodaje również, że większość lubrykantów nie przypomina za bardzo ejakulatu, ponieważ nie to jest ich zadaniem – mają one przede wszystkim ułatwić penetrację. Natomiast Kum to produkt najbardziej zbliżony w wyglądzie i konsystencji do spermy, a do tego można go bezpiecznie wkładać do ust. Firma sprzedaje też „realistyczną” wersję ejakulatu, która rzekomo smakuje jak prawdziwe nasienie.
Nie tylko o porno. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco
Huhn dodał, że Kum świetnie się sprzedaje, a połowa jego klientów to osoby prywatne. Nic dziwnego – jeśli produkt rzeczywiście tak bardzo przypomina spermę, może wzbudzać duże zainteresowanie w kręgach fetyszystów, którzy szukają bezpiecznych i przekonujących zamienników tego płynu ustrojowego.
Osoby chcące stworzyć własną sztuczną spermę zawsze mogą skorzystać z pomocy internetu, gdzie znajdą nieskończoną liczbę poradników, jak stworzyć taką maź. (Kilku wykonawców powiedziało mi, że nawet poważani reżyserowie i fotografowie czasem korzystają z takich „domowych” przepisów, kiedy nie mają pod ręką Cetaphilu, a nie mogą przełożyć sesji zdjęciowej). Strona poświęcona wykręcaniu różnych numerów How to Revenge (Jak się zemścić) doradza użycie białka jajka, jogurtu, wody, skrobi kukurydzianej i szczypty soli. Fora dla dorosłych też zawierają przepisy oparte na jajkach lub jogurtach. Niektórzy doradzają, żeby skorzystać ze śmietanki do kawy, mleka kokosowego albo mleka dla niemowląt. W Internecie są również przepisy uwzględniające użycie szamponów, kremów do ciała, mąki, talku dla dzieci, mleka kondensowanego albo po prostu jakiejkolwiek białej i lepkiej substancji, którą można znaleźć w dowolnym sklepie lub aptece.
Jednak substancje domowej roboty nie zawsze są bezpieczne. Większość produktów spożywczych lub kosmetyków nie powinna wchodzić w kontakt z tak wrażliwymi miejscami, jak oczy czy pochwa. No i jak zgodnie twierdzi większość gwiazd porno, wiele z nich wcale nie jest przekonująca.
Nie wnikam, dlaczego potrzebujesz sztucznej spermy. Najważniejsze, że żyjemy w naprawdę niesamowitych czasach, kiedy możesz kupić ją za pomocą kilku kliknięć albo wręcz zrobić ją we własnej kuchni. Pamiętaj tylko, że nie wszystko, co znajdziesz w internecie, jest bezpieczne dla twojego zdrowia.
Więcej na VICE: