FYI.

This story is over 5 years old.

zdjęcia

Najdziwniejsze radzieckie przystanki autobusowe

Fotograf Chris Herwig od lat jeździ po krajach dawnego ZSRR i uwiecznia te małe cuda architektury z minionej epoki
Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Chrisa Herwiga

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Canada

Chris Herwig jest fotografem, którego fascynują przystanki autobusowe w byłym Związku Radzieckim. Jak mówi, posiada największą na świecie kolekcję ich zdjęć. Właśnie rozpoczął kampanię na Kickstarterze, aby wydać je w formie książki.

VICE: Od czego rozpoczęła się twoja obsesja na punkcie radzieckich przystanków autobusowych?
Chris Herwig: One są po prostu bardzo fajne. Spodziewałem się, że w kraju będą mieli jeden, standardowy przystanek autobusowy. Mój znajomy z Łotwy powiedział mi, że w dawnych czasach można było przejść z jednego końca Związku Radzieckiego na drugi, a w każdej stołówce i tak dostałbyś dokładnie takiego samego kurczaka po kijowsku – czy to w Rydze, czy Władywostoku. Przypominało to trochę…

Reklama

McDonalda?
Właśnie. Jeśli coś było gówniane, wszędzie musiało być dokładnie tak samo gówniane. Jednak z jakiegoś powodu zasada ta nie obejmowała przystanków autobusowych. Dla artystów to była okazja do zarobienia pieniędzy – jedna z niewielu, jakie mieli w tamtych czasach. Dlatego brali wszelkie możliwe materiały i realizowali swoje wizje poprzez przystanki.


Polub fanpage VICE Polska i zobacz świat z nowej strony


Ludzie nawet ich nie używają. Niektóre z nich są obrzydliwe, mroczne, nie zachęcają do stania przy nich. Po części widać, że artysta bardzo starał zrobić się coś pomysłowego, ale mu nie wyszło. Większość naprawdę fajnych przystanków pojawia się w większych grupach. Swój wygląd zawdzięczają lokalnym artystom lub całym społecznościom, które chciały ulepszyć własne przystanki i w ten sposób rozweselić miasto oraz ułatwić ludziom życie.

Na niektórych autostradach przystanki autobusowe są co 500 metrów, choć w okolicy nie ma żadnych domów, wiosek i innych obiektów – po prostu stoją w szczerym polu (zazwyczaj obok nich rośnie kukurydza). Nie prowadzi od nich żadna droga. Trudno zrozumieć, dlaczego w czasach, gdy ludzie musieli oszczędzać każdy grosz, a w budowlach przede wszystkim liczyła się funkcjonalność, zdecydowano się je tam postawić.

W książce staram się pokazać najfajniejsze z najfajniejszych. Smutne przystanki to temat na oddzielną książkę.

Rakiszki, Litwa

Czy wiesz, jak rozpoczął się projekt modernizacji przystanków? Dlaczego to zrobiono?
Myślę, że chodziło o sztukę publiczną. Stanowiło to sposób, w jaki artyści mogli się jakoś wykazać, a ponieważ przystanki są małe i raczej mało ważne, pozwolono im na kreatywność. Niektóre z nich promują lokalną kulturę: w Kirgistanie istnieją takie, które mają kształt tradycyjnej kirgiskiej czapki.

Reklama

Ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, o co im chodziło. Dlaczego chcieli mieć wymyślne przystanki? To ostatnie miejsce, w którym spodziewałbym się takich obiektów. Wyszukane przystanki zazwyczaj pojawiają się w eleganckich dzielnicach.

Czy kiedykolwiek były naprawdę używane jako przystanki autobusowe, czy po prostu stanowiły ozdobę?
W przeszłości przyjeżdżały tam autobusy i zabierały ludzi, którzy pracowali na roli. Teraz już nie, chociaż widziałem kilku ludzi stojących obok nich – nie w środku, zawsze obok.

Niektórzy mogą uznać to dziwne, że facet fotografuje stare przystanki autobusowe. Czy ludzie mieli z tym jakiś problem?
Na Litwie podjechał do mnie minibus i wyszedł z niego kierowca. Nie krzyczał na mnie, ale nie chciał, żebym robił zdjęcia. A to był taki fajny przystanek! Wyglądał jak łyżka do lodów – jedna, zakrzywiona linia betonu i kilka słupów. Było w nim dużo śmieci, a wszystko pokrywała sadza.



W Kazachstanie ludzie na mnie wrzeszczeli, zupełnie jakbym robił zdjęcia najokropniejszych rzeczom tylko po to, żeby potem wrócić na Zachód i pokazać ludziom, jak paskudny jest ich kraj. Zawsze im powtarzałem, że to naprawdę fajne przystanki, tylko oni nie zdają sobie z tego sprawy.

W kilku krajach wynająłem taksówki, żeby jeździł ze mną jakiś tubylec. Myślałem, że pomogą mi znaleźć ciekawe przystanki autobusowe. Jasne, nie sądziłem, że będą znali ich historię, ale skoro mieszkali tam przez ostatnie 60 lat, przynajmniej powinni je kojarzyć. Ale nie, taksówkarze nic nie wiedzieli. Musieliśmy jeździć na postoje, gdzie pytali o to swoich kolegów. Potrafili godzinami zastanawiać się nad tym, gdzie stoją takie przystanki, żeby potem bez zastanowienia przejechać obok jednego z nich na autostradzie. Musiałem krzyczeć, żeby się zatrzymali, i dopiero wtedy zdawali sobie sprawę z ich istnienia.

Reklama

Abchazja nie jest krajem, ale bardzo go przypomina – mają granicę, a od 20 lat również autonomię. Próbują uniezależnić się od Gruzji. Kierowca taksówki, który mnie po niej woził, pod koniec dnia zaczął się kłócić o zapłatę. Nie pojechałem tam jako fotograf, więc gdyby zadzwonił po urzędników, zostałbym przyłapany na pobycie w kraju bez odpowiedniego pozwolenia. Przyłożył sobie do głowy dłoń złożoną jak pistolet i powiedział, że mam mu dać 20 tysięcy dolarów (71 tysięcy złotych), albo stanę przed plutonem egzekucyjnym. Żaden Abchaz nie może przekroczyć granicy z Gruzji, a jako że wiózł mnie właśnie do niej, uznał, że byłem gruzińskim szpiegiem.

Tak, tam mają duże problemy ze zdjęciami. Musiałem używać dwóch kart pamięci. Na jednej miałem zdjęcia, które potem pokazywałem policji, a na drugiej trzymałem pozostałe. Chowałem ją w majtkach, bo tam nikt nie próbował jej szukać.

Saratak, Armenia

Czy odkrycie tak fajnych przystanków autobusowych w byłym Związku Radzieckim zmieniło twoje zdanie na temat komunizmu?
To chyba najgorsze pytanie w historii. Nie należy utożsamiać komunizmu ze Związkiem Radzieckim. Czy zmieniło to moją opinię o Związku Radzieckim? Tak. Przestałem wierzyć w niektóre stereotypy. W ZSRR żyli ludzie, którzy robili różne zabawne i zwariowane rzeczy. Nie byli Stalinem ani Leninem, tylko zwykłymi obywatelami, którzy się bawili i przy okazji zarabiali trochę grosza.

Dlaczego nie robisz zdjęć ludziom, tak jak większość fotografów?
Fotografowałem ludzi przed tym, jak zacząłem polować na przystanki autobusowe. Mieszkałem w Kazachstanie i spędziłem dużo czasu z miejscowymi, którzy byli naprawdę gościnni, czasami nawet za bardzo – ilość wódki, jaką wypijali przed 8 rano, nie mieściła mi się w głowie. Robiłem kiedyś zdjęcia dla ONZ w małej, wiejskiej szkole na północy Kazachstanu. Stała nade mną 80-letnia dyrektorka i trzymając w ręku kij, krzyczała: „TY PIĆ. TU KIELISZEK!”. Przy czym Kazachowie to naprawdę cudowni, szczerzy, otwarci ludzie. Zapraszają cię do jurt na wzgórzach, gdzie śpisz na podłodze, ale zawsze są gotowi ci dać dodatkową matę. Tam jest naprawdę wspaniale, tęsknię za tym.

Reklama

Karakoł, Kirgistan

Taraz, Kazachstan

Saratak, Armenia

Saratak, Armenia

Rakiszki, Litwa

Pitsunda, Abchazja

Pitsunda, Abchazja

Niitsiku, Estonia

Lelyukhivka, Ukraina

Kootsi, Estonia

Gagra, Abchazja

Faleşti, Mołdawia


Więcej na VICE: