Hades – Świattło

W HiFi Bandzie niby był w cieniu Dioxa, ale oddane grono fanów zdobył. Nagranym z Galusem i Kebsem longplayem “Nowe dobro to zło” zapewnił sobie na stałe miejsce w galerii miejskich klasyków, które pewnie nie pokryją się nigdy platyną, za to stanowią istotny element płytowej kolekcji. “HAOS” nagrany z Ostrym pozwolił mu na moment przebić się do rodzimego hiphopowego mainstreamu, ale już album RH- przeszedł praktycznie bez echa, a i drugie solo na bitach Emade pomimo dobrych recenzji, fantastycznego brzmienia i kilku niesamowicie mocnych momentów, wielkiego szumu nie zrobiło.

Hades to raper w pewnym stopniu przewidywalny, czego jednak nie używam jako określenie pejoratywne. Chodzi mi o to, że zawsze wybiera świetne bity i pewien zbiór tematów, wokół których się obraca. Wchodzi w rolę zdystansowanego, nie uciekającego od pewnej dydaktyki miejskiego obserwatora, u którego brak jednak chyba ambicji do bycia mentorem. Ma charyzmę, wyróżniające z tłumu flow, ciekawe obserwacje, jak też i dziwną przypadłość, by regularnie rzucić na mikrofon stos banałów. Ot taki jego urok, to zapewne się nie zmieni już nigdy. Hadesa albo bierze się z całym dobrodziejstwem inwentarza albo obojętnie zostawia.

Videos by VICE

Co do kariery Łukasza wnosi “Świattło”? Wraz ze zmianą producentów na Killing Skills dostaliśmy bardziej nowoczesne, przebojowe brzmienie niż na poprzednich, gęsto osnutych mgłą i brudem albumach. Co za tym idzie w końcu Hades może łatwiej wybierać kawałki na single i fajnie, bo “Lew” i Tylko Ty” mają w sobie wszystko, by rozbujać głowy słuchaczy czy ich fury. Killing Skills to zresztą na tyle sprawdzona marka, że w połączeniu z tym, co podkreśliłem wcześniej – gustem gospodarza – o poziom muzyczny można było być spokojnym.

Podobnie jak można było spodziewać się, czego będzie dotyczyła tematyka tekstów. Trochę o używkach, zagrożeniach i możliwościach jakie sprawia ciągły rozwój technologii, osamotnienie człowieka w świecie, w którym bardziej od uczuć liczy się stan konta i liczba wysoko postawionych znajomych. Coś o wojnach i coś o tym, że warto się od tego wszystkiego odciąć, zaufać naturze i nabrać dystansu. U Hadesa nihil novi, ale czy to sprawia, że słucha się tego gorzej niż na poprzednich albumach? Nic takiego. Znacznie bardziej dziwne i przede wszystkim nienaturalne by było, gdyby raper nagle odbił w tematykę znaną z albumów artystów stawiających na hedonizm i opowieści o wyimaginowanych imprezach z gwiazdami świata mody.

Co jednak zostało mi w głowie po kilku seansach ze “Świattłem” to wrażenie, że Hades zaczyna dostrzegać i opisywać trochę więcej kolorów, barw, że jego świat staje się mniej czarno-biało-szary. Że jakby więcej w tym optymizmu, uśmiechu, a mniej zadziorności młodego-zbuntowanego, urodzonego na Żelaznej. Mi to pasuje, a wy sami sprawdźcie, czy to zmiana na plus.