Ostatnie miesiące wypełnione były gorącymi dyskusjami na temat tego, komu się wiedzie, a komu nie w hiphopowym świecie. Przewijały się wątki sprzedaży płyt, nowych fali viralowych hitów i jednego głośnego rapowego beefu. Wpadały nowe Vine’y i zdarzały się okresy, gdy w radio słuchać było tylko Fetty Wapa.
Troy Ave stał się obiektem internetowych drwin zaraz po tym, jak w pierwszym tygodniu od premiery swojego albumu sprzedał w sieci niecałe 5000 kopii, a potem wykłócał się z Joey Bada$$em na temat przyzwoitości mechanizmów sprzedaży płyt. W ślad za Troyem szybko podążył Tyga, ledwo dobijając do 2000 egzemplarzy w pierwszym tygodniu. Jest też Meek Mill, który wzbił się zdecydowanie najwyżej z całego rapowego towarzystwa, osiągając trzeci w tym roku wynik jeśli mowa o sprzedaży płyt. Po drodze pojawił się beef z Drake’m, który zakończył się dość zdecydowanym triumfem Aubsa. Ale Meek nadal jest w jednej z najszerzej zakrojonych letnich tras koncertowych, więc w zasadzie trudno powiedzieć, co na tym stracił. Drake natomiast w międzyczasie przeszedł swoistą koronację na OVO Fest, ale nie obyło się bez kilku przytyków co do jego wiarygodności. I jest wreszcie Future, cichy faworyt mas, którego ostatni album okazał się totalnym obłędem, chociaż prawdopodobnie nadal nie jest tak świetny, jak poprzedni mixtape, zatytułowany “56 Nights”. I co fani mają z tym wszystkim począć? Jak w końcu ma się rap w 2015?
Videos by VICE
Ludzie od co najmniej dekady debatują, czy sprzedaż albumów w erze internetu ma nadal jakiekolwiek znaczenie, a odpowiedź zazwyczaj okazuje się w mniejszym lub większym stopniu podobna: “tak, ale nie”. Sprzedaż nadal jednak wiele znaczy – chociaż obecnie to tylko jedna z opcji na usłyszenie muzyki – ciągle przynosi to pieniądze i określa status gwiazdy. Dla wielu wciąż jest też najbardziej wymiernym wskaźnikiem sukcesu, w szczególności odnosząc to do czasów, w których tylko ten jeden wskaźnik decydował o twoim powodzeniu.
W 2015 roku istnieje chyba za dużo możliwości promocji muzyki, by nadal śledzić liczby. Poza sprzedażą są przecież streamy (które właściwie wliczają się do zestawień), występy na żywo, w tym także na festiwalach, a nawet reklamy. Wyświetlenia na YouTube, lajki na Instagramie, followersi na Twitterze, odsłuchania na Soundcloudzie, udostępnienia Vine’ów i zasięgi na Snapchacie – to wszystko także powinno mieć znaczenie. Niektóre z nich są wliczane do zestawień Billboardu i brane pod uwagę przez wytwórnie płytowe i ekspertów rynku muzycznego. Ale dla zwykłego fana to zdecydowanie za dużo liczb do zapamiętania. Trudno w tym wszystkim wyłapać, co tak naprawdę ma obecnie znaczenie.
“Myślę, że to nie kwestia liczb, to raczej patrzenie na wszystko w zaokrągleniu” – mówi Selim Bouad z 300 Entertainment. Label szybko zapracował sobie na swoją nazwę, przywiązując wagę do niestandardowych mierników, jak na przykład popularność na Twitterze, decydując z ich pomocą o podpisaniu kontraktów z takimi artystami jak Migos, Young Thug, czy Fetty Wap. Nie tylko oni zresztą kładą na to nacisk.
“Hip-hop jako gatunek jest bardzo kontekstualny – znaczenie mają tu ludzie, miejsca, rzeczy, Uber” wyjaśnia William Gruger, były dyrektor odpowiedzialny za zestawienia, społeczności i streaming w Billboardzie. “Tu chodzi o coś, co poprowadzi do popularności w social media, znając mechanizmy ich działania”. Mówiąc inaczej, im większy potencjał w kontekście cytatów na Instagramie mają rapowe teksty, tym większa szansa, że osiągną sukces. Reggie Ugwu z Buzzfeed ostatnio wypowiedział się w tej kwestii dla New York Times – “Jeśli jesteś młodym, 20-letnim raperem, który jest dopiero na starcie swojej muzycznej kariery, nie wiem, czy przywiązujesz wagę w porównywalnym stopniu do sprzedaży, co do ewentualnego pojawienia się na Instagramie Drake’a…”
Więc jak właściwie powinniśmy mierzyć sukces w rapie? W tej kwestii nie pojawiła się żadna ścisła teoria – przynajmniej na razie, ale oto kilka potencjalnych mierników:
Czytaj dalej poniżej
200 BILLBOARDU
Kto jeszcze kupuje rapowe albumy w drugim dziesięcioleciu lat 2000? Ponad 215 tysięcy osób było gotowych wydać pieniądze na album Meeka Milla “Dreams Worth More Than Money” już w pierwszym tygodniu po premierze, a inne 150 tysięcy nabyło swoją kopię “DS2 Future”. Ktoś więc nadal to robi. I pomimo że dotychczas obowiązującą powszechnie teorią było, że prawdziwi fani kupują płyty, to przy rosnącej liczbie potencjalnych możliwości konsumpcji muzyki, w połączeniu z przybywającą nową generacją fanów, twierdzenie to czas odesłać do lamusa. Dwusetka Billboardu obecnie opiera się na dwóch wskaźnikach – sprzedaży i streamingu, ale od czasu, gdy raperzy mogą zaistnieć na Soundcloudzie, czy Instagramie, metoda ta przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Miernik sukcesu: 3/10
ZESTAWIENIE HIP/HOP AIRPLAY BILLBOARDU
Ostatnimi laty “Billboard” zmienił sposób, w jaki przygotowuje rankingi Hip-Hop/R&B, bardziej upodobniając je do Gorącej Setki, biorąc pod uwagę streaming i sprzedaż, ale jako dodatek do słuchalności w radio. To sensowne posunięcie, ale nie wnoszące zbyt wiele do wartości zestawienia. Radiowe airplaye mogą być jedną z najmniej interaktywnych metod kontaktu z muzyką w 2015, lecz dopóki żyjemy w świecie, w którym każdy samochód wyposażony jest w kabel aux, nadal będą one wskazywały ludziom, jakie kawałki są najbardziej chodliwe. Dla kawałka, który akurat leci w tle, wlewając się niepostrzeżenie do naszej głowy, zestawienie hip-hop airplay to nadal spory wyznacznik.
Miernik sukcesu: 8/10
TEST SAMOCHODOWY
Nie istnieje żadna teoria, ani statystyki dotyczące kawałów wylewających się z okien mijających nas samochodów. Nie powstrzyma to jednak przed powoływaniem Samochodowego Testu jako wyznacznika, co obecnie jest na czasie. I pomimo że hip-hop raczej nie powstał jako muzyka do samochodów, a w swoich początkach bił się, by zaistnieć w radio, trzeba przyznać, że nic nie brzmi lepiej, niż dobre rapsy płynące z samochodowych głośników. Po części można to powiązać z radiem, ale to także dobra wskazówka co do kawałków, które są bardzo daleko od puszczania ich w popularnych stacjach. Jeżeli mówisz, że ten utwór jest prawdziwym kotem na mieście, może to znaczyć wiele – może odnosić się do konkretnych rejonów miasta, strip klubów, czy poszczególnych klubów, ale gdy słyszysz ten sam numer z kolejnego przejeżdżającego obok ciebie samochodu wiesz, że ten raper właśnie przeżywa swój moment.
Miernik sukcesu: 3/10
Datpiff i Livemixtapes
Te dwie strony przodujące w udostępnianiu rapu powinny być dość dobrym miernikiem sukcesu raperów. Obie nie ukrywają swoich statystyk, a Livemixtapes udostępnia nawet na bieżąco uaktualnianą tabelę z najbardziej gorącymi nazwiskami w hip-hopie, która jest wypadkową kilku tajemniczych wskaźników, jak liczby wyszukań, pobierania, udostępniania, odsłuchań i Bóg wie czego jeszcze – w każdym razie wygląda solidnie. I chociaż surowe liczby widniejące na każdej z tych stron mogą być interesującym materiałem, istnieją całkiem sensowne powody, by nie brać ich za pewnik. Bo czy mixtape Meeka Milla “Dreamchasers 2”, najczęściej pobierane nagranie na Datpiff naprawdę osiągnęło te miliony pobrań? Trudno powiedzieć, ale popularność obu stron wskazuje, że to o wiele lepsze źródło, niż inne, bardziej konwencjonalne mierniki.
Miernik sukcesu: 7/10
Występy na żywo
Rapowe koncerty cieszą się w pewien sposób zasłużoną reputacją bardzo zróżnicowanych, jeśli chodzi o jakość. Ale jeśli cokolwiek ma wskazać na popularność rapera, to z pewnością będzie to występ na żywo. Grupa raperów spełnionych koncertowo roztacza się od Drake’a, porywającego koszykarskie areny do Rich Homie Quana, występującego wszędzie – od zapyziałych miasteczek na południu do szkolnych boisk. Rozmiar imprezy nie ma znaczenia. Jeżeli artysta robi show i sprzedaje bilety, buduje swój fanbase. A show zaczyna się tam, gdzie internetowy szum przechodzi próbę ognia, bo nie każdy głośny w sieci kawałek jest w stanie sprawić, że ludzie zapłacą 20 dolarów, by usłyszeć go na żywo.
Miernik sukcesu: 8/10
Zestawienia Shazama
Jeśli jesteś fanem rapu, ale nie masz Shazama, przestań to czytać. Stop! Rozumiesz? Nie?! Już masz? Ok, w porządku. Skoro już jesteś dumnym użytkownikiem, to przygotuj się na najlepsze i udaj się w podróż do miast-perełek, takich jak Greensboro w Północnej Karolinie, a także przekonaj się, jak nudne są wielkie miasta, jeśli chodzi o najczęściej Shazamowane kawałki. Zestawienia Shazama są ulotne, bardzo podatne na zmiany i stosunkowo niewielkich rozmiarów. Ale jeśli chcesz się dowiedzieć, co akurat jest grane w radio, czy klubie, gdziekolwiek jesteś – to całkiem dobra metoda. Shazam to fajna zabawka. I nie próbuj nawet myśleć, że popularny lokalnie kawałek R&B, często grany gdzieś w środku Alabamy będzie wkrótce wielkim hitem. Nie będzie.
Miernik sukcesu: 4/10
Memy i Vine’y
Kiedy Vine debiutował parę lat temu, potencjał sześciosekundowych klipów w kwestii reklamowania muzyki był mocno niedoceniany. Ale aplikacja szybko udowodniła swoją przydatność w rozprzestrzenianiu zabawnych memów i powstających właśnie kawałków. Dwa lata temu pomogła “My Nigga” YG i “Red Nose” Sage the Gemini stać się prawdziwymi hitami. Następna fala rapowych memowych hitów, jak “U Guessed IT” OG Maco i “Nasty Freestyle” T-Wayne’a przyszła i odpłynęła tak szybko, że Maco do dziś dystansuje się od tego posunięcia, a T-Wayne nadal wzdryga się na myśl o kolaboracji Lil Wayne’a i T-Paina. Główną kwestią, jaka pojawia się w temacie osiągania sukcesu dzięki Vine’om jest fakt, że nad rozprzestrzenianiem się materiału zwykle nie mamy zbyt dużej kontroli. Memy potrafią uczynić utwór hitem, niekoniecznie jednak nakłaniając ludzi do sprawdzenia, czyj to kawałek.
Miernik sukcesu: 2/10
Odtworzenia na YouTube/Soundcloudzie
Jeżeli wszystko chcemy sprowadzić do cyfr, to najprostszą metodą statystyczną jest zerknięcie na liczbę odtworzeń w serwisach takich jak YouTube, czy Soundcloud, które pod każdym nagraniem zamieszczają licznik. Wideo ze 100 milionami wyświetleń w sposób oczywisty jest bardziej popularne od tego z milionem. Proste naciśnięcie przycisku play nie przekłada się na sprzedaż płyt, czy chęć pójścia na koncert, ale te dwa serwisy są zwyczajnie najprostszą metodą umieszczania nagrań w sieci i stały się dla wielu ulubionym miejscem do słuchania muzyki. Nadal istnieją sposoby, by oszukać system, ale jak dowodzą dość mierne wyniki pozornie popularnych zespołów, obie platformy dają dość szczere rezultaty. A od kiedy streaming stał się najpopularniejszą metodą rozprzestrzeniania się muzyki, statystyki portali ją udostępniających są najbardziej wymiernym wskaźnikiem sukcesu.
Miernik sukcesu: 9/10
David Turner jest na Twitterze.
Tłumaczenie Miłosz Karbowski