Ile byłbyś w stanie wycierpieć dla sztuki swojej żony?

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Denmark

Jako fotografka przez lata prosiłam mojego ulubionego modela i artystyczną muzę o całą masę absurdalnie posranych rzeczy. Owijałam różową włóczkę wokół jego gołego tyłka, kazałam mu biegać nago po krzakach i zaciągnęłam na pustynię, gdzie dopuściłam się na nim serii niewypowiedzianych bezeceństw. Zwykle jestem bardzo szczęśliwa, gdy robię mu zdjęcia, bo go kocham i uważam, że jest piękny.

Videos by VICE

Wpadłam na pomysł cyklu Mój mąż ‒ Moja muza (My Man ‒ My Muse), gdy przeglądałam niewykorzystane wszystkie zdjęcia, jakie zrobiłam Busterowi. Nieudane albo próbne ujęcia, które jednak opowiadają własną, odrębną historię: o związku między fotografką a jej modelem i mężem, a także o kulisach sesji zdjęciowej.

Rzadko kiedy bierze się pod uwagę kolosalną ilość pracy, jaką trzeba włożyć w każde z udanych zdjęć. Ostateczna fotografia zwykle sprawia wrażenie naturalnej i niewymuszonej. I oto rzecz jasna chodzi. Jednak w rzeczywistości świetne ujęcie zazwyczaj rodzi się z krwi, potu i łez, pośród kłótni i krzykówi. I to właśnie chciałam pokazać za pomocą tych zdjęć, choć z początku nie miały nigdy ujrzeć dziennego światła.

Przez lata napstrykałam Busterowi całe tysiące zdjęć. Nie tylko dlatego, że jest jednym z moich ulubionych modeli, ale także, ponieważ musiałam przetestować kompozycję ujęcia przed właściwą sesją. Powinnam wspomnieć, że Buster nie należy do fanów pozowania nago przed obiektywem ‒ w rzeczy samej sama idea wznieca w nim płomienny sprzeciw. Biorąc pod uwagę, że ożenił się z fotografką, a jego tata też był fotografem, w tej kwestii mojego męża całe życie prześladował straszny niefart.

Jedna z najgorszych fotograficznych przepraw Bustera miała miejsce na pustyni Sonora w stanie Arizona. Poprosiłam go, by do zdjęcia położył się na ziemi z opuszczonymi spodniami, przytrzymując balon na sznurku swoimi pośladkami. Kazałam mu sobie wyobrazić, że jest małym, grubym ptaszkiem, który nie potrafi latać. I tak sobie leżał twarzą do dołu i z balonem kołyszącym się nad jego gołym zadkiem w palącym pustynnym słońcu, gdy obok nas pojawiła się piesza wycieczka. Nie dało się go nie zauważyć. A to nie wszystko: oboje przeoczyliśmy, że ziemię, na której ułożyłam Bustera, zaściełają malutkie igiełki kaktusa. Trudno je wypatrzeć, ale jeśli wejdziesz z nimi w bezpośredni kontakt, zostaną z tobą na całe dnie, a wraz z nimi dotkliwe pieczenie i podrażnienie skóry.

Właśnie tam, na środku pustyni Sonora, Buster zagroził, że się ze mną rozwiedzie, wsiadł w samochód i odjechał. Zostałam zupełnie sama, jeśli nie liczyć aparatu i balona. Jednak około 20 minut później nieoczekiwanie samochód pojawił się znów na horyzoncie. Gdy wracaliśmy do motelu, z radia leciał Van Morrison, a balon z zadka radośnie powiewał na wietrze.

Więcej zdjęć, jakie Sarah Buthmann zrobiła swojemu mężowi Busterowi znajdziesz poniżej.