Ilustracja Dan Evans
O tym, jak ważnym twórcą był J Dilla (wcześniej posługujący się ksywą Jay Dee), najdobitniej świadczy fakt, kto zapraszał go do współpracy i kto to dziś wspomina go jako jedną ze swoich największych inspiracji. Na tej liście znalazłby się twój ulubiony amerykański producent, twoja ulubiona wokalistka i kilku raperów, po których płyty sięgasz regularnie. Nie, nie żartuję. Dlatego też nie ma co mnożyć ksyw, bo tu nie chodzi wcale o prostą wyliczankę popartą biogramem.
Videos by VICE
Stwierdziłem, że najlepiej przybliżą wam kunszt Jamesa Yanceya ci polscy producenci, w których muzyce pobrzmiewają echa twórczości Dilli. Poprosiłem ich o wybór jednego kawałka z niezwykle przepastnej biblioteki, jaką zostawił nam ten niezapomniany wirtuoz z Detroit. Żadnych sugestii, żadnej listy do wyboru, pełna dowolność. Co za tym idzie mogły zdarzyć się duble. To jednak bez żadnego znaczenia.
Metro
Przez wiele długich lat jarałem się “Y’all Ain’t Ready”. Ten numer był dla mnie topowym jointem Yanceya. Krótki, ale łeb urywał. Potem pierwszy “Interlude” z “Ruff Draft”. I wydawać by się mogło, że nic mnie już nie zaskoczy, dopóki nie trafiłem na “Donut Shop”, podwójny LP z tzw. Serato Control Tone + slipmaty i inne pierdoły. I tam właśnie znalazłem rewelacyjny numer pt. “Sycramore”.
Daaaaaamn, to jest joint! Rewelacyjne bębny, głęboka stopa i bogato ułożone hi-haty. Wiadomo, syrena robi robotę, ale pozostałem sample grające w tle powodują u mnie ciary na plecach. Do tego prosty bass. Naprawdę raw and deep shit. To podobno numer w stylu unreleased, bo trafił na ten limitowany projekt wydany przez Stones Throw. Dla wielu mało znany beat, ale jak to mawiał Miles Davis – “gra tak, że głowa odpada”. Coś w tym jest, ja mam ciary.
Czarny HIFI
Stawiam na “Nag Champa” z płyty Commona “Like Water For Chocolate”. …Ale równie dobrze pasowałyby tutaj “A Film Called Pimp” czy “The Lonius”. Dilla często produkował proste, minimalistyczne podkłady. Trochę odgrzewał charakterystyczny swing swoich bębnów, swój format, ale tutaj zrobił o wiele więcej. Głębia wszystkich brzmień to strzał w dziesiątkę.
Taki numer będzie brzmiał dobrze za 10, 100 i 1000 lat. A jeśli masz porządny subwoofer, to odkryjesz, że niskie basy tworzą samodzielny wymiar. Choć numer wydaje się delikatną kompozycją, to można by go było rozebrać na ogromną ilość niepowtarzalnych dźwięków. Mnóstwo smaczków, klawiszy, gitar. Wielowarstwowa produkcja, ale jednak nie jest to przegotowana papka tylko spójna harmoniczna całość. Dowód na to, że Dilla był mocny nie tylko z samplami i MPC, ale także z muzykami i wokalistami. Za każdym razem gdy wracam do tej produkcji, odkrywam coś nowego. To odróżnia prawdziwych mistrzów od jednosezonowych ksywek. Jeden z najbogatszych muzycznie albumów hiphopowych.
Spinache
“Climax (Girl Shit)” z albumu Slum Village “Fantastic, Vol. 2” jest dla mnie soczystym przejawem geniuszu J Dilla.
Ascetyczna konstrukcja w pełnej harmonii z nasyconymi płaszczyznami, od pierwszoplanowych bębnów po plamę w tle. Minimalistyczne użycie basu, osadzającego i dynamizującego drugą połowę pętli. Proporcje, które powodują, że dźwięki przyjmuje się w naturalny, organiczny sposób. Jest jeszcze coś, co trudno uchwycić słowami, coś wykraczającego poza muzyczne ramy. Wracam, słucham ponownie, jeszcze raz, jeszcze…
SoDrumatic
też wybrał Slum Village “Climax”
To utwór, który zdecydowanie musiałby znaleźć się w playerze, który zabrałbym na bezludną wyspę. Niesamowicie kojące dźwięki, drewniany clap i oryginalny wokal w refrenie. Ten numer jest dla mnie jednym z tych, które definiują produkcje Jamesa. Filtrowane sample, bębny na pierwszym planie i “kosmiczne” brzmienia. Wszystko pięknie skomponowane i spójnie dobrane.
Natomiast swing, którym posługiwał się Dilla w swoich bitach to istny majstersztyk. Każda, nawet najprostsza pętla bębnów posiada swój własny, unikalny vibe. Choć w tym numerze ów swing jest dość minimalny, to nie sposób nie usłyszeć, że wszystko “żyje”. Brzmi jakby było grane “z ręki”. Niby taki prosty zautomatyzowany hiphopowy bit, a jednak przesiąknięty soulem i sprawiający, że można słuchać go w kółko. To również jeden z tych numerów autorstwa JD, który lubię nie tylko za warstwę muzyczną. James położył tu również ciekawą zwrotkę i udowodnił po raz kolejny, że jako nawijacz zjada niektórych mcees.
Jan Porębski (Flirtini / World Wide Warsaw)
Wybieram Lucy Pearl “Without You”.
Ten remix pchnął w i tak już dobry numer, nowe życie. Stara dobra kiwka w stylu Soulquarians to wszystko co najlepsze w czarnej muzyce. Ciągle aktualna rozgrzewkowo i w klubie, jak i sypialni.
Ment XXL
Nie będę zaczynał od tego, że wybrać jednego numeru się nie da, bo to oczywisty problem. Mój głos pada na “Beej-N-Dem pt. 2” z płyty “Welcome 2 Detroit” z prostej przyczyny – słuchałem jej najwięcej spośród całej dyskografii Jaya.
Numer kiwa jak szalony, sprawdza się w klubie i w furze. A “stąpający” bas to wisienka na dillowym torcie z pączków, czyli – im mniej tym lepiej. W punkt!
Spisek Jednego
Utwór “Reminisce” pochodzi z debiutanckiego albumu Bilala “1st Born Second”. Gościnne zwrotki Mos Def oraz niezawodny Common. Wybrałem ten numer z wielu powodów. Po pierwsze, jest to producencki majstersztyk. Linia basu na której opiera się numer jest złotem. Basistów dzielę na tych, którzy znają ten groove i na tych którzy powinni go poznać. To samo się tyczy podziału. bębnów.
Z relacji Bilala wynika, że Dilla zrobił ten beat w 10 minut. Tajemnicą pozostaje jednak źródło sampla. Jest to jeden z nielicznych numerów Jay Dee, którego na próżno szukać na whosampled.com. Podczas ostatniego koncertu Bilala w Warszawie miałem okazję słyszeć ten numer na żywo. Prawie płakałem z nadmiaru muzycznych wrażeń.
Z ciekawostek, pamiętacie fragment zwrotki Commona: “Sexy as the girl on the Jamaica poster”? To ten plakat.
Daniel Drumz
Krótko i konkretnie – chyba najbardziej kraftwerkowy z numerów Dilli, bezpośrednio przecież z Kraftwerk czerpiący. Zawsze podobało mi się to, że tak bardzo różni się od reszty.
Roux Spana
Jak wybrać jeden ulubiony beat swojego ulubionego producenta? Zadanie po prostu niewykonalne. “Featuring Phat Kat”, “Ma Dukes”, “That Shit”, “Climax (Girl Shit)”, “Nag Champa”, “Find A Way”, “1nce again”… To tylko kilka tytułów, które przychodzą mi na myśl. Dlatego zdecydowałem się wybierać ten ulubiony i zarazem ten do którego mam największy sentyment.
“Won’t do” z “The Shinning”, 10 lat później dalej wywołuje ciary na plecach. Świetny flip znanego sampla, idealnie pocięty, bardzo przestrzenny i ciepły. No i dodatkowo rap Dilli, który zawsze wyróżniał się od innych, bardzo melodyjny, lekki i niewymuszony.
Soulpete
Mój głos idzie na “Cold Steel” Phat Katta. W sumie wiesz…
Nie wiem czy widziałeś ale JEŻELI NIE to tu też komentarz jest zbędny bo po pierwsze, że to cholernie buja to DWA i szenka zbierana z podłogi. Dlatego to król sampli. I nikt nie powie że nie. Moja rekacja była podobna. Zwariował robiąc ten bit z takich dźwięków.