Franciszek Pospieszalski Sextet - 1st Level

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Franciszek Pospieszalski Sextet - 1st Level

Słychać tu i Charliego Parkera, i Johna Coltrane’a, w końcu też Charlesa Mingusa. Muzykę trochę impro, w dużej mierze komponowaną.

Młodzi, zdolni. Z zachodnim wykształceniem muzycznym, czasem i rodzinnymi naleciałościami artystycznymi. Oraz zatopieni w jazzowych klasykach. Tak dziś wygląda prężnie rozwijająca się rodzima scena, którą kreują artyści związani z Rytmisk Musikkonservatorium, kopenhaską akademią muzyczną, która "wypluwa" jazzowe talenty z prędkością, o jaką nie podejrzewalibyśmy nawet Remigiusza Mroza.

Franciszek Pospieszalski - z tych Pospieszalskich - współtworzył już Pimpono Ensemble i The Love And Beauty Seekers, dwa sztandarowe projekty wytwórni Love and Beauty Music, dwa młode zespoły jazzowe skupione wokół Kopenhagi. To tam Pospieszalski podbijał swoje umiejętności muzyczne, tam też (a może znacznie wcześniej?) zaprzyjaźnił się z Szymonem Gąsiorkiem, Jędrzejem Łagodzińskim (obaj to filary wspomnianych ensamblów), Albertem Karchem czy Grzegorzem Tarwidem.

Reklama

Nic zatem dziwnego, że grupa postanowiła razem tworzyć. Pod przewodnictwem Franciszka Pospieszalskiego nagrali album "1st Level", płytę z jednej strony bardzo dobrą, z drugiej zaś - dość (niestety) przewidywalną. Nawiązując do klasyków, bo słychać tu i Charliego Parkera, i Johna Coltrane'a, w końcu też Charlesa Mingusa, bebopowej śmietance, że aż miło, sekstet Pospieszalskiego zanurzył się w improwizowany jazz w dość mainstreamowej odsłonie.
Sęk w tym, że wszystko na "1st Level" jest aż za bardzo wypucowane, zagrane jak od linijki.

Wszystko się zgadza, nie ma na tej płycie praktycznie momentu zawahania. Młodzieńczej fantazji też Pospieszalski i spółka też przygotowali jak na lekarstwo, bo momentów muzycznego rozbestwienia jest po prostu niewiele. Dość powiedzieć, że na pierwsze improwizowane frazy trzeba czekać do trzeciego na liście "Krzyku". Dopiero wtedy saksofony zaczynają pobrzmiewać kakofonicznie, wówczas wibrafon zgrzyta i chrupie całym swoim urokiem. Żwawo i hipnotyzująco jednocześnie (główny motyw przeplatany partiami perkusji) jest także w "Parówkach z jamem", gdzie znowu dają o sobie znać dzikie saksofony, całość przywdziewa dość jamowo-hiphopowy groove.

Filip Pospieszalski, Kuba Więcek, Jędrzej Łagodziński, Grzegorz Tarwid, Szymon Gąsiorek, w końcu Albert Karch i raz gościnnie Szczepan Pospieszalski, mimo dość momentami sztampowych, za ładnych rozwiązań, tworzą jednocześnie utwory barwne i… przyjemne. Wiadomo, Karch dał się poznać z naprawdę wybitnej strony w projekcie Jachna/Tarwid/Karch, Łagodziński, Gąsiorek i Pospieszalski wymiatali we wspomnianych wyżej zespołach. Tutaj kreują miłą dla ucha narrację dźwiękową. Trochę impro, w dużej mierze komponowaną. I nie można zapomnieć o "Tańcach połowieckich Borodina", które w tej aranżacji urzekają od pierwszego odsłuchu.

A mimo to "1st Level" pozostawia pewien niedosyt, bo Franciszek Pospieszalski zebrał grono naprawdę dobrych artystów, a wydaje się, że oczekiwania nie zostały do końca spełnione. Jeszcze.

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.