KęKę/Hase - Basement Disco

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

KęKę/Hase - Basement Disco

To miało być bardzo proste w swoim założeniu. Ktoś sobie wymyślił, że "ten bardziej znany" zejdzie na dalszy plan i udostępni swojemu dobremu ziomalowi duże pole do popisu. Teoretycznie wszyscy powinni wygrać.

W przypadku takiej postaci jak Kękę jest to chyba niemożliwe. Nie oszukujmy się, ale koleś zjada charyzmą niemalże każdego rapera w tym kraju. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że radomski MC w tej materii ustępuje tylko Sokołowi. Wyczyn, co nie?

Paradoksalnie najważniejszym momentem tej krótkiej epki są wersy w "Umiesz Poczekać" - "Dawaj mi, tego ja chcę, Hase ty chcesz? Proste, że chce i to teraz! / Ty żeś się chłopak naczekał / To teraz napieraj, bo chyba nie musisz już czekać". Da się w bardziej dosadny zaprezentować swojego kolegę? Chyba nie, ale zwróćcie uwagę, jaki to zarazem potężny motywator dla drugiej połówki duetu, który całościowo nabiera refleksyjnego kształtu.

Reklama

Wiecie kim jest Hase? Jego autoironiczne pytanie w "Basement Disco", "co taki noname tu robi?", powinno tłumaczyć całkiem sporo. Radomscy lokalsi znają typa chyba dość dobrze, ale co z resztą Polski? Nikt nic nie traci, bo jest to bardzo typowy MC. W czymś to przeszkadza? A skąd! Przecież główny architekt tej epki ideologicznie jest do niego "podobny". Po Hase, w przeciwieństwie do bardziej utalentowanego i rozpoznawalnego kolegi, nie ma co się spodziewać fajerwerków, plastyczności wersów, czy patentów, których większa część środowiska, mogłaby mu pozazdrościć. Szansę na zaprezentowanie samego siebie dostał w solowym "Daruj Sobie", które… jest najsłabszym momentem albumu i nawet specyficznie skonstruowany bit Frose nie ratuje sytuacji. W żadnym wypadku nie jest źle, ale dystans pomiędzy raperami jest jednak zbyt duży. Niestety, ale nie ma możliwości, żeby ich nie porównywać ze sobą.

Przez tych kilka numerów charyzma Kękęgo wylewa się z głośników aż miło. Niepodrabialny, unikatowy chłopaczyna z bloku, który imponuje przede wszystkim swoją szczerością. Postać doskonale znana każdemu, więc delikatnie parafrazując jeden z wersów - "zwykły radomski chłopak, co ma twoje podwójne w dupie". Znowu bez wielkiego wow pod względem technicznym, ale tym razem z mniejszą ilością treści. Wyróżnia się jego odważne i buńczuczne "Nie Ma Władzy", ale karykaturalnego refrenu, jak w "Basement Disco", które swoim wydźwiękiem przypomina kilka momentów na "Trzecich Rzeczach", wybaczyć nie można. Wiecie co jednak w tym wszystkim jest najlepsze? To, że po raz pierwszy na jego płycie nie można mieć żadnych zastrzeżeń do muzyki.

Raptem sześć numerów, z których każdy wyszedł spod ręki innego beatmakera, robi robotę. To właśnie dzięki nim raperzy płyną i chce się ich słuchać. Nawet Kę schodzi na dalszy plan! Niesłychane. Beaty od TRK, PLN. Beatz, Lemy, Sergiusza, PSR i wspomnianego Frose niosą raperów aż miło, a ci starają się "odwdzięczyć" próbując słuchacza wciągnąć w swój rap. I co najlepsze, mimo kilku zastrzeżeń do nich samych, im się to udaje.

Hase dostał trochę ponad 20 minut na pokazanie się szerszej publiczności. Z przyzwoitym efektem, ale gdzieś znika przy swoim kumplu. Porównajcie sobie ich dwa solowe numery - "Daruj Sobie" i "Nie Mam Na Fejsie". Wielkiego duetu z tego nie będzie, ale przecież historia zna przypadki, że przepaść w rapowych duetach dość często broniła się na albumach. "To gówno ma hulać i wyważać drzwi". Niech hula, bo to w końcu dobra płyta.