Piotr Bejnar: gość, który wie co robi

FYI.

This story is over 5 years old.

Info z Polski

Piotr Bejnar: gość, który wie co robi

Piotr Bejnar wywołał demony muzyki elektronicznej z ostatniej dekady, więc usłyszymy tu prawie wszystko. Nawet Krystynę Czubównę (serio).

Chyba spokojnie można powiedzieć, że Piotr Bejnar to człowiek orkiestra. Z mojej perspektywy to przede wszystkim szef wytwórni Otake, z której regularnie dostaję najsmakowitsze i najtłustsze techno krążki. Wystarczyło zaledwie kilka płyt z jego stajni, żeby Otake Records wryło się na w pamięć na stałe jako marka świadcząca o najwyższej jakości dostawcy elektroniki. Pewnie dlatego - słuchając niezwykle złożonego debiutu, balansującego na granicy wielu stylistyk - zastanawiam się, czy przebieranie w propozycjach chętnych do wydania w Otake uświadomiło Piotrowi jak złożona jest scena i jak złożony musi być jego debiut, by się na niej wyróżnić. Słowem, czy przesłuchiwanie ton muzyki siada na ambicję. Tymczasem okazuje się, że jest trochę inaczej.

Reklama

"Na ambicję? Dlaczego?" - odpowiada Piotr. "W 95 procentach to 'ciśnienie' młodych producentów, którzy nie mają jeszcze doświadczenia i na przykład wysyłają jeden track i obiecują, że już jutro skończą drugi, że obiecują i tak dalej. Potem jest mail, że był chory i dlatego nie wysłał drugiego itd., itp., po czym od razu z góry mówi, że interesuje go tylko winyl. Takich historii jest mnóstwo. Moja rada: skończ cztery mocne dla ciebie utwory, zrób priv link i wyślij go nam wcześniej nie publikując tego materiału" - dodaje.

Nie zmienia to faktu, że Bejnar debiut ma bardzo mocny. A to ważne, bo od debiutu może sporo zależeć. Są debiuty przełomowe, takie, które ustawiają artystę i jego karierę na całe życie. Ciekawi mnie czy fakt, że Piotr pracował nad swoją pierwszą płytą kilka lat świadczyć mógł o tym, że ten wzorował się na jakichś szczególnych, wiekopomnych debiutach, którym swoją pracą chciał w jakiś sposób dorównać.

Nie miałem. Zawsze wychodzę z założenia, że każdy ma swoją drogę i powielanie czyjejś drogi może obrócić się tylko przeciwko mnie. Oczywiście mam artystów, którymi się inspiruję na ogół: obecnie jestem psychofanem Four Teta, wcześniej był to zdecydowanie Aphex - powiedział nam.

Jedną, drugą i wiele innych inspiracji na "Albumie" słychać. Piotr Bejnar nie osiada w żadnej z nisz na dłużej niż jedną produkcję. Słychać naleciałości house'owe, ale raczej ze strony klasycznych, żeby nie powiedzieć "oldschoolowych" brzmień. Jest też ogrom eksperymentu, rozkładania dźwiękowych, elektronicznych kompozycji na czynniki pierwsze, swoistego defragmentowania materii muzycznej, a nawet nagrań terenowych. Nie brakuje też oczywiście niemal czystego techno i nurkujących głęboko basów.

Reklama

"Najwięcej czasu zajęły mi 'formalności', samo nagranie kilku zdań pani Krystyny [Czubówny - o tym za chwilę, przyp. KP] trwało 10 minut. Jednakże ustalenia, kontrakty i inne sprawy niemuzyczne trwały trzy miesiące" - opowiada o procesie powstawania i złożoności albumu Piotr. "Zależało mi na tym aby płyta się odróżniała od tego, co obecnie się dzieje na rynku. To płyta wydana w 2017 roku, która ma oddech ostatnich ośmiu lat poszukiwań" - dodaje.

Strzał w dziesiątkę. W istocie na pierwszy rzut ucha trudno byłoby jednoznacznie stwierdzić, że to muzyka z 2017 roku. "Album" budzi skojarzenia z różnymi momentami sceny ostatniej dekady i jest to podróż trochę sentymentalna, bo dzięki "Albumowi" odzywa się tęsknota za artystami, którzy jakiś czas temu rokowali świetnie, a potem nagle zniknęli, zagubieni pewnie w gąszczu życiowych, przyziemnych perypetii. We mnie budzi się niemal nostalgia, za baudem czy pierwszymi płytami Blare For A. Brzmienie Bejnara jest unikatowe, ale jakby zamykało w sobie tych wszystkich "poprzedników".

Roi się tu nie tylko od sampli, ale też od głosów. Bejnar na płytę zaprosił między innymi Baascha, Weronikę Dziedzic i… Krystynę Czubównę. Obok "Kobietek" z udziałem najsłynniejszego polskiego głosu nie da się przejść obojętnie, choć akurat dla mnie ta produkcja nosi w sobie coś irytującego. Prawdopodobnie chodzi o powtarzający się, infantylny motywik kontrapunktujący głos lektorki. Fakt, Czubówna w muzyce elektronicznej to pewna interesująca egzotyka, ale pod względem produkcyjnym i koncepcyjnym "Kobietki" toną w morzu innych, zupełnie znakomitych propozycji, choć już bez gwiazdorskich nazwisk.

Współpraca z Panią Krystyną była przyjemna jednak ustalenia i kontrakty - jak wcześniej wspomniałem - trwały bardzo długo. To chodziło za mną kilka miesięcy, nie dawało mi spokoju - opowiada Piotr.

W końcu się udało. Warto było? Na pewno, skoro artysta odnalazł w tym spokój.

W mojej pamięci jednak "Album" zapisze się zdecydowanie bardziej jako ten, na którym czuć dużo swobody, którą gwarantować może jedynie znakomite obycie z materią i producencki profesjonalizm. To trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z nieustanną improwizacją, która jednocześnie jest niezwykle zorganizowana. To potrafią tylko wirtuozi. Dziś mam więc problem, czy Bejnar pozostanie dla mnie bardziej producentem, muzykiem czy szefem wytwórni? I chyba mam rozwiązanie: to będzie nazwisko gościa, który po prostu zna się na rzeczy.