Artykuł pierwotnie ukazał się na TONIC
SCENARIUSZ:
W reklamach psie i kocie jedzenie wygląda naprawdę smakowicie. Producenci oferują niezliczone odmiany brązowawej papki w takim smakach jak „sycący gulasz wołowy”, „pieczone kurczę z ryżem i szpinakiem” albo „tuńczyk i owoce morza z grilla”. To, że zwierzęca karma sprawia wrażenie, jakby była przeznaczona dla ludzi, nie powinno zbytnio dziwić. W końcu to my ją wybieramy i kupujemy. Poza tym skoro udomowiliśmy psy, przez tysiące lat karmiąc je resztkami z naszych stołów, to ich jedzenie powinno nadawać się i dla nas. Brzmi to całkiem logicznie. Może nawet kiedyś złapałeś się na myśli: Co takiego złego się stanie, jeśli podwędzę co nieco z miski Azorkowi?
Videos by VICE
KRÓTKIE WPROWADZENIE:
Psie i kocie jedzenie może zawierać mięso z tych samych hodowli, które dostarczają drób i kotlety na twój stół. Co prawda pierwszej klasy marmurkowaty stek raczej nie wyląduje w psim żarciu, które zazwyczaj robi się z ochłapów i podrobów. Jednak jeśli nie przeszkadza ci trochę rzeźniczych odpadków w twoim drugim śniadaniu, nie powinieneś mieć większych zastrzeżeń.
„Nie mówię, że tak dzieje się w 100 procentach przypadków, ale standardy produkcji w niektórych fabrykach karmy dla zwierząt biją na głowę to, co widuję w zakładach wytwarzających pokarm dla ludzi” ‒ mówi Kathryn Michel, certyfikowana specjalistka żywienia weterynaryjnego, która wykłada na University of Pennsylvania. Jednak choć przy wytwarzaniu kociej lub psiej karmy obowiązują pewne standardy czystości i bezpieczeństwa, nie są to te same regulacje, które obowiązują kotlet kupiony w mięsnym, czy też paczkę kukurydzianych płatków. Oznacza to, że jeśli strujesz się psim jedzeniem, raczej nie masz co liczyć na wygraną w sądzie i odszkodowanie.
Tylko dobre rady. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco
Z prawnego punktu widzenia większość karm dla zwierząt „nie jest przeznaczona do spożycia przez ludzi”. Producenci karm sprzedawanych w Polsce podlegają kontroli Inspekcji Weterynaryjnej oraz Inspekcji Jakości Handlowej, powinni też spełniać wymogi europejskich organizacji takich jak Europejska Federacja Przemysłu Żywieniowego Zwierząt Domowych (FEDIAF). Niestety „powinni” nie oznacza, że zawsze tak robią, nie ma też czegoś takiego jak niezawodna kontrola jakości. Wytwórcy często rozmywają odpowiedzialność, zamawiając półprodukty u podwykonawców, przez co w rezultacie nie możesz mieć pewności, czy faktycznie kupujesz „sycący gulasz wołowy”, czy też coś, czym nie nakarmiłbyś nawet psa.
NAJGORSZE, CO MOŻE SIĘ ZDARZYĆ:
Jeśli torba lub pudełko karmy zostanie rozerwane i dajmy na to, pozostawione w nie najczystszej szafce pod zlewem, z łatwością mogą się w nim zalęgnąć bakterie pałeczki okrężnicy (łac. Escherichia coli) i inne świństwa, więc lepiej czegoś takiego nie jeść. (Choć szczerze mówiąc, swojego pupila też nie powinieneś karmić jedzeniem z rozerwanej torby). Z tego powodu warto myć ręce przed i po tym, jak dotykasz karmy ‒ zupełnie jak wtedy, gdy gotujesz dla siebie. „Nasze nawyki higieniczne w kwestii jedzenia dla zwierząt pozostawiają sporo do życzenia” ‒ twierdzi Beth Ann Ditkoff, wykładowczyni biologii na Sarah Lawrence College.
Z kolei puszkowane jedzenie ma być bardziej sterylne ‒ przynajmniej w teorii. Od czasu do czasu w fabryce może dojść do skażenia puszek. Jedna z najgłośniejszych spraw tego typu miała miejsce w 2007 roku, gdy z półek sklepowych trzeba było wycofać karmy dla psów, kotów i fretek sprzedawane przez ponad 150 marek. Chiński eksporter pszenicznego glutenu i białka ryżowego próbował oszukiwać w testach na zawartość protein, dodając do swojego produktu melaminę, rodzaj tworzywa sztucznego, które można spotkać m.in. w plastikowych naczyniach. Wskutek zatrucia zdechło 14 zwierząt na terenie USA. Rzecz jasna tego rodzaju przekręty nie są w Chinach ani odrobinę mniej nielegalne niż na Zachodzie. Zaledwie rok później właśnie w Chinach wykryto takie samo skażenie melaminą w odżywce dla niemowląt, przez które zachorowało ponad 300 tys. dzieci, a kilkanaście zmarło. Dwóch prezesów firmy, która dopuściła się oszustwa, zostało skazanych na śmierć i straconych w obliczu chińskiego prawa.
Jak widać szanse, że trafisz na trefne ludzkie jedzenie, są znacznie wyższe, niż w przypadku psiej czy kociej karmy. Jeśli jednak prześladuje cię naprawdę ogromny niefart, twój pierwszy eksperyment z nieludzkim jedzeniem może zakończyć się zatruciem pałeczkami okrężnicy, salmonellą, albo i nawet toksycznym plastikiem, podrzuconym przez chciwe korporacje.
CO MOŻE SIĘ ZDARZYĆ:
Będziesz spożywać tyle mięsa i warzyw (choć pewnie w jednej z najmniej apetycznych postaci) ile w zwykłym, niewielkim posiłku. „W karmie dla domowych zwierząt nie ma nic, czego nie dalibyśmy rady strawić” ‒ twierdzi Michel. Zarówno psy, jak i koty potrzebują więcej białek w swojej diecie niż ludzie. Zwłaszcza w kocim jedzeniu znajduje się bardzo mało węglowodanów, choć niektórzy producenci dodają do karmy błonnik. Jednakże gdybyś chciał na stałe przerzucić się na kocie puszki, w dłuższej perspektywie groziłoby ci niedożywienie. „Psy i koty nie potrzebują przyjmować witaminy C w posiłkach, ponieważ same ją wytwarzają” ‒ mówi Michel. W związku z tym zwierzęca karma niekoniecznie musi zawierać ten jakże potrzebny człowiekowi składnik odżywczy. A zatem jeśli przez dłuższy czas będziesz jadł tylko psie ciasteczka, czeka cię szkorbut.
CO ROBIĆ:
Jeśli „twój kolega” bardzo chce wygrać jakiś zakład albo przetrwać kilka dni, gdy wokół brakuje pożywienia, może bez większych obaw sięgnąć po psią czy kocią puszkę. Jednak podobnie jak w przypadku większości produktów spożywczych przed i po przygotowaniu zawsze powinien umyć ręce oraz przechowywać jedzenie w czystym, hermetycznym pojemniku.
Więcej na VICE: