Jak postanowiłem pokonać swoją największą fobię

Przejęty autor tekstu. Wszystkie zdjęcia: Grześ Czaplicki

To moje pierwsze, najstarsze wspomnienie z dzieciństwa: jestem jeszcze niemowlakiem, leżę zawinięty w biały kocyk w wózku i widzę, jak po dłoni chodzi mi pająk. Jego tułów przypomina główkę szpilki, kroczy po mojej skórze swoimi długimi, nitkowanymi odnóżami, a ja nic nie mogę zrobić. Po dziś dzień zajebiście boję się pająków. Arachnofobia, mam to i podejrzewam, że ten mały bydlak z mojego dzieciństwa mógł być jej genezą. „Uważa się, że fobii uczymy się, zwykle nieświadomie. Często we wczesnym dzieciństwie, np. naśladując rodziców lub inne osoby znaczące, które przejawiają strach wobec jakichś bodźców, np. pająków” – wytłumaczyła mi dr hab. Ewelina Knapska, kierownik Pracowni Neurobiologii Emocji w Instytucie Biologii Doświadczalnej PAN.

Videos by VICE

Nadal nie wiem jednak, dlaczego boję się wysokości.

Nie mam problemów z otwartymi przestrzeniami, więc pójdę z tobą w góry lub wypalę papierosa na balkonie, ale trzymając się barierki. Zabezpieczenie gra dla mnie kluczową rolę. Ilekroć zbliżę się do gzymsu, a może to być nawet pieprzone molo, coś mnie alarmuje i stawia w gotowości – „uważaj, sekundy dzielą cię od upadku, zaraz spadniesz, stanie ci się krzywda!”.

Nauczyłem się z tym żyć, lęk wysokości to przecież jedna z najpopularniejszych fobii, niezależnie od nacji. Nie wstydzę się jej, wiem, że niektórzy mają gorzej – dorośli faceci, którzy boją się motyli lub ludzie z anatidefobią (to lęk przed byciem obserwowanym przez kaczki). Byłem jednak ciekaw, czy kiedykolwiek zdobyłbym się na skonfrontowanie się z moim lękiem. „Najbardziej efektywna w przypadku fobii jest tzw. terapia behawioralna, podczas której osobę cierpiącą na fobię eksponuje się na obiekty, których się boi” – tłumaczy mi prof. Knapska, dodając: „Najpierw występują one w pewnej odległości i w sposób pośredni, np. pająki na zdjęciach, a potem coraz bliżej i coraz bardziej rzeczywiste pająki. Często stosuje się też rzeczywistość wirtualną. Taką terapię wspomaga się, opracowując problem poznawczo, czasem stosuje się też równolegle leczenie farmakologiczne”.

Postanowiłem olać małe kroczki, zignorowałem też leki, które mogłyby stłumić moją adrenalinę, gdy staję na wysokości. Kiedy zaproponowano mi wzięcie udziału w nauce latania w tunelu aerodynamicznym – zgodziłem się.

Pomyślałem też, że fajnie będzie na chwilę poczuć się jak jeden z superbohaterów, których przygody śledziłem w komiksach, jako dziecko. Czy to ptak? Samolot? Nie, to ja, walczę ze swoim strachem.

Godzina 10 rano. Okolice Warszawy. Stoję przed Flyspot, na razie jedynym takim miejscem nad Wisłą, gdzie dają ci szansę pokonać grawitację i unieść się w powietrzu. Wystarczy, że wejdziesz do przezroczystej tuby – to „pionowy tunel o średnicy 4,5 metra o zamkniętym obiegu powietrza, w którym wentylatory dużej mocy wytwarzają jednorodny strumień powietrza o prędkości do 310 km/h” – możemy przeczytać na ich stronie. „310 km/h, nic ze mnie nie zostanie, jeżeli coś pójdzie nie tak” – myślę sobie, gasząc peta przed wejściem. Wchodzę do środka. Poznaję instruktora, który będzie kontrolował mój lot. W tym celu uczy mnie kilku gestów dłonią, na które mam reagować w określony sposób – kiedy wyprostować ręce, nogi, odchylić głowę do tyłu, odprężyć się (tak, łatwo powiedzieć). W środku tuby nic nie słychać przez huk powietrza. Ruchy twojego ciała stają się więc jedyną sygnalizacją tego, czy czujesz się dobrze – czy jednak nie bardzo. Razem ze strojem i kaskiem dostaję do podpisania oświadczenie, w którym czytam, że podczas lotu może stać mi się krzywda. Truchleję.

Przez szybę patrzę na loty asów przede mną – instruktor próbuje okiełznać ich szamocące się w powietrzu ciała. Przypomina to trochę siłowanie się z bykiem. Widzę, jak unoszą się w powietrzu, momentami kilkanaście metrów nad ziemią. Biorę głęboki wdech. Zastanawiam się, czy będę równie nieporadny, czy pamiętam wszystkie znaki od instruktora? Moja kolej.

Do tunelu wchodzi się przez wąskie drzwiczki, instruktor pokazuje mi, że mam się przewrócić na brzuch, zaufać, że nie uderzę o siatkę pod naszymi stopami. To jest ostatni moment, kiedy myślę, że może to nie był najlepszy pomysł, bo nie ma już odwrotu. Podmuch powietrza uderza w moje spięte ciało, ale zamiast spadać – zaczynam unosić. Spójrz mamo, ja latam.

W środku nie ma jak myśleć o strachu, każdy mięsień jest napięty, chociaż widzę, że instruktor pokazuje, bym się rozluźnił. Łapie mnie za szelki przymocowane do mojego czerwonego kombinezonu. Startujemy w górę. Zaczynam krzyczeć, ale nie ze strachu – z absurdu sytuacji, w jakiej się znalazłem. Jest okej. Niech się dzieje, co chce. Nie boję się, w tej chwili po prostu latam. Jest to fajne.

Po wszystkim zauważam, że następne w kolejce czekają małe dzieci, są ubrane w stroje superbohaterów. Ciekawe, czy też czytają komiksy. Pytam swojego instruktora, jak ciężko w skali od 0 do 10 było mnie kontrolować w tunelu – daje mi 3 punkty (gdzie 10 oznacza dramat), czyli spoko. Chociaż pewnie chce być miły. Wracam do szatni po swoje rzeczy, nikt kogo mijam nie mówi po polsku – zamiast tego słyszę niemiecki, skandynawski. Chyba kilka minut latania nie jest na razie największym marzeniem moich rodaków.


Jest wysoko. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Czy to znaczy, że jestem już „wyleczony” z lęku wysokości? Nie sądzę. Jedyne co zrobiłem, to uderzyłem w siebie tam, gdzie wiedziałem, że zaboli. Skonfrontowałem się z własnym lękiem i to dało mi dużo siły. Prof. Knapska, na pytanie, czy tego rodzaju terapia szokiem to dobry sposób na radzenie sobie z przerażającymi bodźcami odpowiada: „Myślę, że fobii najlepiej pozbywać się pod okiem doświadczonego terapeuty”. Dodaje: „Może on zaproponować odpowiedni schemat walki z fobią. Optymalne jest stopniowe oswajanie lęku, w odpowiednich odstępach czasu, żeby lęk towarzyszący zbliżaniu się do obiektu fobii nie był zbyt silny, bo może to zniweczyć efekty terapii. Fobia musi też zostać wygaszona dosyć dokładnie, bo w przeciwnym razie lęk często powraca”.

Nie zamierzam już wchodzić do tunelu aerodynamicznego, chociaż to doświadczenie daje mi pretekst, by może kiedyś skoczyć na bungee lub na spadochronie. Co ważniejsze jednak, przez chwilę zapomniałem o bezsenności, pracoholizmie, rozpierdolonym życiu prywatnym – czymże przy tym wszystkim jest lęk wysokości? Paradoksalnie, kiedy całym sobą koncentrujesz się na konkretnym strachu, nie myślisz o całej reszcie szczytów, które jeszcze czekają na zdobycie.