Jak wygląda życie i praca instagramowej modelki

FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Jak wygląda życie i praca instagramowej modelki

Dla wielu kobiet Instagram stanowi środek do wyższego, kreatywnego celu. Jednak czy da się utrzymać z półprofesjonalnych zdjęć i hasztagów?

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE UK.

Jest lipiec, środa rano. Przyglądam się, jak nieznana szerzej kobieta przygotowuje się do sesji zdjęciowej w swoim mieszkaniu w północnowschodnim Londynie. Nie ma żadnego oświetlenia, tła, fryzjerów ani makijażystów, a asystenci mają do dyspozycji jedynie aparat. Zdjęcia nie powstają też na zlecenie żadnego klienta czy na użytek publikacji.

„Powinnaś użyć tej szminki ze zdjęcia, które wrzuciłaś wczoraj" – mówi fotografka, która przyszła uwiecznić 22-letnią Emmę Breschi.

Reklama

„A, masz na myśli Kylie Lip Kit?" – pyta Emma. „Trudno się ją nakłada, ale OK".

Emma jest samozwańczą instagramową modelką – nie należy mylić z modelką na Instagramie jak Gigi Hadid czy Kendall Jenner, które wykorzystują aplikację w ramach tradycyjnej kariery. Emma mówi, że dla niej Instagram to sposób na rozwój zawodowy, środek twórczej ekspresji i źródło dochodów. Jednak gdy zagłębić się w mechanizmy i zacząć doszukiwać się celu całego procesu, widać, jak mętna jest branża instagramowego modelowania.

Emma sama przyznaje, że nie spełnia fizycznych wymagań stawianych przed modelkami konwencjonalnymi i „plus size". Ma własnego agenta, ale wykorzystuje media społecznościowe, by znaleźć się w polu widzenia zleceniodawców, którzy inaczej nie podjęliby współpracy z kimś w jej rozmiarach. Wrzuca naładowane hasztagami, pełne samoakceptacji i dumy z własnego ciała posty – np. „List do 13-letniej siebie: Emka, to tylko bikini. POKAŻ NA CO CIĘ STAĆ DZIEWCZYNO" – które zyskują jej zarówno uznanie w oczach followersów, jak i oferty pracy i darmowe ubrania od marek, które chcą podczepić się pod jej pozytywny przekaz.

„Gdyby ktoś oferował, że zapłaci ci mnóstwo pieniędzy, jeśli coś sfotografujesz, zrobiłabyś to?" – pyta mnie Emma. „To zależy, ale ja nie mam nic przeciwko, o ile polityka marki zgadza się z moimi przekonaniami. Nie potrzebuję pieniędzy na drogie rzeczy, tylko żeby się utrzymać. Jeśli złapię kilka dżobów miesięcznie, mam zapłacony czynsz".

Reklama

Dziś przeprowadza „sesję próbną" z Simone Steenberg, holenderską fotografkę zajmującą się modą i portretami, którą poznała przez Instagrama. Dla żadnej z nich nie wiąże się to z wynagrodzeniem, ale gdy zamieszczą dzisiejsze zdjęcia, nawzajem się otagują, by maksymalnie zwiększyć swoje ulotne „oddziaływanie".

Gdyby Emma zajmowała się tylko bezpłatnymi sesjami jak dzisiejsza, nie byłaby w stanie się utrzymać, dlatego robi również zdjęcia dla takich marek jak House of Sunny, NOE Garments, czy Ukulele Fashion. Niektóre z nich zatrudniają ją również jako modelkę.

Jak mówi, w dobrym miesiącu z fotografii i modelowania może wyciągnąć nawet kilka tysięcy funtów. Wciąż jednak nie jest to wystarczająco stałe źródło dochodu, więc dorabia w pobliskim pubie, którego właściciel rozpoznał ją z, jak to ujął, „dość odważnych" zdjęć.

Emma zarzeka się jednak, że wcale nie planowała kariery modelki. „Prawie wszyscy ludzie, jakich cenię i obserwuję to niesamowite kobiety, które mają gdzieś, co ludzie powiedzą. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, pomyślałam: »Może sama powinnam spróbować«" – mówi. „Nigdy nie chciałam zostać modelką. Uważam się raczej za twórczynię obrazów, a to, co robię przed aparatem, pomaga mi również w pracy fotografki".

Gdy mówi o swojej pracy, Emma wplata mnóstwo dość niejasnych terminów ze „słownika kreatywności". Zaskoczyło mnie to, gdy zaczęłam poznawać ten świat. Zakładałam wcześniej, że kobiety, które same nazywają się instagramowymi modelkami mogą specjalnie przyciągać i wykorzystywać uwagę mężczyzn, by zdobyć rozgłos, jednak prawda okazała się inna. Wygląda na to, że używają platformy wyłącznie jako środka do wyższego celu.

Reklama

Rozmowa z 19-letnią Daisy, znaną również jako @PinkandTonic, przynosi podobne odczucia. Daisy, która studiuje na Uniwersytecie Oksfordzkim, zdaje sobie sprawę, że jej budowa ciała nie pozwala jej zostać konwencjonalną modelką, jednak postrzega modelowanie jako odskocznię do innych dziedzin kreatywnej pracy – szycia ubrań, lub też stylizacji. „Gdy będę już miała ustaloną bazę odbiorców, będę mogła przekazywać treści do szerokiej grupy ludzi i promować, co tylko zechcę".

„Nie obchodzą mnie faceci komentujący moje zdjęcia" – dodaje. „Nie chodzi o ich płeć, tylko o to, co tam wypisują. Komentarze od kobiet przeważnie wyglądają tak: »Wow, coś pięknego, uwielbiam tę sukienkę, wyglądasz cudownie«. Faceci tylko wrzucają emotkę z krzywym uśmiechem i zaczynają mi jechać. Kolosalna różnica".

Mimo to system instagramowego modelowania wciąż w dużej mierze opiera się na schemacie mężczyzny patrzącego na kobietę, również przez obiektyw aparatu. Taka sytuacja ma swoje korzenie jeszcze w późnych latach 2000., gdy wiele blogerek modowych zatrudniało swoich chłopaków jako fotografów – np. Rumi Neely, Aimee Song, czy Chiara Ferragni.

Jedno ze zdjeć Simone Steenberg z „sesji próbnej"

Dziś na słowa „instagramowa modelka" na myśl przychodzi obraz dwudziestolatki robiącej kaczy dzióbek do obiektywu i polegającej na powszechnie uznanych fotografach (przeważnie płci męskiej). W niektórych przypadkach wszystko kończy się źle: Bleeblu, popularny fotograf z USA został w zeszłym roku oskarżony na Tumblrze o przymuszanie nastoletniej modelki do rozbieranych zdjęć w miejscach publicznych (czemu oficjalnie zaprzeczył). „Byłam niepewną siebie, naiwną 19-latką i bardzo mi imponowała jego praca" – napisała modelka – „a on miał 27 lat, doświadczenie i renomę fotografa. W takiej sytuacji bardzo łatwo było mu przełamać moje opory".

Reklama

„Moim zdaniem niektórzy fotografowie faktycznie wykorzystują to, że mają aparat i wielu followersów" – mówi Dean Martindale, fotograf, który zadebiutował na Instagramie, kilka razy rozbił zdjęcia Emmie, a obecnie pracuje na zlecenie dużych marek. „Niektóre dziewczyny zgodzą się na sesję nie dlatego, że ktoś robi dobre zdjęcia, tylko dlatego, że obserwuje go 200000 ludzi i dzięki niemu same zyskają na popularności. To jednak wciąż mała branża i wieści szybko się rozchodzą".


Nas też możesz śledzić. Polub nasz fanpage VICE Polska


Jak na standardy Insta-sławy zarówno Emma jak Daisy mogą się pochwalić raczej skromną bazą odbiorców (odpowiednio 4400 i 2200 followersów). By poznać zdanie kogoś, kto może się poszczycić prawdziwą armią fanów, odezwałam się do Charlie Barker, 20-letniej modelki z Nottingham, którą obserwuje ponad 600000 ludzi. W 2014 roku została zauważona przez agencję modelek Select, która podpisała z nią kontrakt.

Zamiast wysłać jej wiadomość na instagramowym privie, skontaktowałam się z jej agentem – to dowód na to, że kariera wyniosła ją ponad poufałą dostępność przenikającą media społecznościowe. Jednak, jak odpisała mi w e-mailu, modelki wciąż jeszcze mogą się utrzymać z samego Instagrama, choć pewnie oznacza to, że będą musiały się przemóc i promować każdy, nawet niemodny już produkt, jaki im się trafi – „mnóstwo reklam oczyszczających herbatek" – zamiast pozwolić sobie na bardziej wyszukane rzeczy. Jednakże gdy, czy raczej: jeśli instagramowa modelka nawiąże współpracę z dużą agencją, jak w przypadku Charlie, istniejąca już baza fanów może jej dać większą siłę przetargową i wpływ na proces kreatywny niż gdyby zajmowała się konwencjonalnym modelowaniem.

„Gdy podpisałam pierwszy kontrakt, moja kariera modelki i popularność na Instagramie prawie w ogóle się nie łączyły" – mówi Charlie. „Chociaż sama postrzegam je jako odrębne całości, myślę, że klienci widzą kreatywność przenikającą mój profil i chcą czegoś więcej, niż tylko »zwykłej modelki«".

Mimo że nie mają tylu fanów co Charlie Barker, w rozmowie z Daisy i Emmą odnosi się wrażenie, że za cel niekoniecznie stawiają sobie sławę. Nie chodzi tu o przyciąganie uwagi za wszelką cenę, wystawianie pośladków do aparatu w telefonie i rozdawki biletów na drugorzędne festiwale. To raczej przenikliwe planowanie ścieżki kariery opartej na lajkach. Jak mówi Daisy: „lubię pozować tak samo, jak lubię zakupy – to nie znaczy, że tylko to chcę w życiu robić".

„Instagram stanowi tak ważną część mojego – nie, nie chcę powiedzieć życia, choć może powinnam – mojej drogi do celu, do tego, co chcę osiągnąć" – mówi Emma. „Ale nie jestem tylko modelką".