Stereotypowe postrzeganie narkomana jest dość jednoznaczne. Brudny, najczęściej bezdomny typ z czerwonymi oczami i pokłutymi ramionami, wywołujący powszechną odrazę. Asia ma 26 lat i, jak się pewnie domyślasz, zupełnie nie pasuje do takiego obrazu. Po kilku minutach rozmowy trudno byłoby w ogóle zorientować się, że kiedykolwiek miała problem z dragami. Jednak, jak sama opowiada, narkotyki i alkohol w pewnym momencie przejęły kontrolę nad jej codziennością. W ciągu ostatniego roku całkowicie odmieniła swoje życie – jest czysta i, choć nie brzmi jak ktoś prawiący morały, w jej dziewczęcym głosie słychać pewność i determinację. O swojej historii mówi szczerze i bez wstydu. Muszę przyznać, że to działa – poczułem się trochę głupio, kiedy podczas naszej rozmowy odruchowo zamówiłem piwo.
Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z używkami?
Asia: Jako nastolatka zaczęłam chodzić na punkowe koncerty. Tam pierwszy raz porządnie upiłam się tanim winem. I takie weekendowe imprezowanie trwało przez kilka lat. Nie widziałam w tym niczego złego – skończyłam ogólniak, dostałam się na wrocławski Uniwerek. Wszystko było pozornie pod kontrolą do momentu, dopóki nie rzuciłam studiów. Poszłam do pracy, gdzie szybko awansowałam i używkami zaczęłam rekompensować sobie brak rozrywek wynikający z ciągłych nadgodzin. Zauważyłam też, że po kresce o wiele lepiej mi się pracowało. Z czasem weszło mi to w nawyk, z tym że zamiast wina zaczęłam pić wódkę. W końcu doszło do tego, że po alkoholowo-narkotykowym koktajlu wsiadałam za kółko i wracałam do domu. Zaczęłam brać metamfetaminę. W aucie walało się pełno pustych butelek po ćwiartkach. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że spadam w jakąś przepaść i muszę podjąć radykalne kroki.
Videos by VICE
Jakie formalne procedury trzeba przejść, żeby trafić na odwyk?
Przede wszystkim ośrodka, w którym jestem nigdy nie nazwałabym odwykiem. Oprócz fizycznego oczyszczenia organizmu, dzięki tej terapii dzięki można odkryć siebie na nowo. Dostałam szansę przeanalizowania całego swojego dotychczasowego życia i spojrzenia na świat, dzięki czemu zmieniłam swój system wartości. A żeby trafić na taką terapię stacjonarną, wystarczy zgłosić się do dowolnej poradni leczenia uzależnień, gdzie dostaje się skierowanie do ośrodka. Następnie trzeba tam osobiście zadzwonić i zapisać się do kolejki. Miałam szczęście, bo na miejsce w ośrodku czekałam niecałe 3 tygodnie.
Trafiłaś do ośrodka. Co potem?
Początek pobytu w ośrodku jest trudny, trudno przystosować się do norm i zasad jakie tam funkcjonują. Reżim jest niemalże wojskowy – wczesna pobudka, rozgrzewka fizyczna, potem wspólna modlitwa, co w pierwszych tygodniach było dla mnie dość dziwne. Ważna jest punktualność i czynny udział we wszystkich zajęciach, które odbywają się w ciągu dnia.
Jakie główne zasady tam panują?
W ośrodku, w którym przebywam, jest pięć głównych zasad: abstynencja narkotykowa, alkoholowa, seksualna, zakaz agresji słownej i fizycznej oraz tajemnica grupy. Do tego trzeba podporządkować się pewnym zakazom. Przez pierwszych kilka miesięcy nie można używać telefonu i internetu. Możliwy jest kontakt tylko z najbliższą rodziny, nie ma możliwości rozmów ze znajomymi czy opuszczania ośrodka bez osoby na wyższym etapie. Należy też zerwać kontakty z toksycznymi znajomymi z przeszłości, choćby miał to dla nas być ktoś bliski. Ale oprócz tych podstawowych wytycznych przede wszystkim ważna jest szczerość. Oczywiście powiedziałam liderowi grupy o tym wywiadzie – był za, ale nie zgodził się na ujawnienie lokalizacji naszego ośrodka.
Koreańczycy robią wino z kupy.
Można mówić o wewnętrznej hierarchii w ośrodku? Na uczestników terapii nakładane są jakieś obowiązki?
Nie ma konkretnej hierarchii. W naszej społeczności każdy ma takie same prawa i obowiązki, każdy może też zabrać głos w sprawach dotyczących funkcjonowania grupy. Obowiązków przybywa wraz z długością pobytu. Osoby starsze stażem dostają funkcje, dzięki którym mogą wykazać się większą odpowiedzialnością, opiekują się młodszymi, pomagają im wdrożyć się w normy i zasady jakie tu funkcjonują. O ośrodek staramy się dbać tak, jakby był to nasz dom. Codzienne obowiązki to utrzymanie czystości w domach i na dworze, wszelkie naprawy, praca w ogrodzie i kuchni. Oczywiście w ośrodku pracują też terapeuci, którzy są na miejscu 24 godziny na dobę. Każdy ma swój plan leczenia, dzięki któremu ma szansę pokonać swoje problemy.
Co w tej całej sytuacji jest najtrudniejsze?
Jak dla mnie najtrudniejsze było zaufanie grupie. Byłam w szoku, że terapia jest tak głęboka. Myślałam że to będzie dużo łatwiejsze i bardziej „techniczne”. Okazało się że najciężej było szczerze przyznać się przed samym sobą do tego, jakich wyborów się dokonywało w życiu i dlaczego. Niełatwo jest otworzyć się na innych ludzi, zacząć mówić o najintymniejszych sprawach, uczuciach, emocjach. Trzeba poznać swoje wnętrze po to, żeby przestać uciekać od siebie i swoich problemów w używki.
Nigdy nie miałaś wrażenia, że taka terapia to trochę pranie mózgu?
Praniem mózgu były dla mnie używki. Rzeczywiście, po kilku miesiącach patrzę na świat zupełnie inaczej niż przez rozpoczęciem terapii, ale to nie jest skutek prania mózgu – dopiero teraz zaczynam doceniać swoją wolną wolę.
Jakich nałogów ludzie najczęściej chcą się pozbyć w ośrodku?
Zaczyna się najczęściej od standardowo rozumianego uzależnienia od narkotyków, dopalaczy czy alkoholu. Jak się później okazuje, narkomania to choroba uczuć i emocji, dlatego według mnie najwięcej energii trzeba włożyć w pracę nad swoimi wewnętrznymi ograniczeniami, trudnościami i lękami. Ale mieliśmy też uzależnienia od pornografii, więc nie są to tylko kwestie czysto fizyczne.
Dużo jest osób, którym się nie udaje wytrwać w trzeźwości?
Statystyki mówią że terapię kończy co trzecia osoba, z tego kolejna 1/3 zachowuje trzeźwość po pierwszych paru latach od wyjścia z ośrodka.
Co czeka cię po skończeniu terapii?
Nowe życie ( na twarzy Asi pojawia się szczery uśmiech). Wiele ośrodków oferuje po zakończeniu terapii miejsce w hostelu, gdzie przez najbliższe miesiące można żyć w stałym kontakcie z terapeutami i innymi osobami, które zakończyły leczenie. O wiele łatwiej dzielić swoje problemy z kimś, kto ma podobne doświadczenia.
Wyobrażasz sobie sytuację, że napijesz się jeszcze kiedyś drinka?
Oczywiście wielu osobom zdarzają się potknięcia, trzeba być cały czas uważnym i pamiętać o tym, że na tym jednym drinku raczej się nie skończy – zwłaszcza dla osoby uzależnionej. Mogłoby to nieść za sobą ryzyko powrotu do nałogu. Zrozumiałam, że alkohol nie jest mi do niczego potrzebny, poznałam siebie i swoje potrzeby, lubię kontakt z ludźmi, przyjemność sprawia mi odbieranie świata i wszelkich bodźców na trzeźwo. Zdarzają się gorsze chwile – nawroty choroby – w których wraca dawne myślenie i stare schematy funkcjonowania. Wtedy warto mieć przy sobie przyjaciół, grupę wsparcia. Ja osobiście nie chcę sobie nawet wyobrażać sięgnięcia po drinka ( na twarzy Asi znów pojawia się uśmiech).
Po wszystkich swoich negatywnych doświadczeniach uważasz, że narkotyki powinny być nielegalne?
Nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad kwestią legalizacji – jeśli ktoś chce dotrzeć do dragów, uda mu się to. Jestem za to pewna, że przeciwdziałanie narkomanii w Polsce nie działa, a pieniądze wydawane na taką walkę z wiatrakami wyrzucane są w błoto.