21-latek z Warszawy zdradza, jak wygrać miliony w pokera

Zdjęcia: Grześ Czaplicki

Jeśli chodzi o grę w karty, to jestem ekspertem od makao na dwie talie i był taki czas, że dupa biskupa wciągała mnie na równi z kanastą. Nadal wydaje mi się, że nie wypada wyjechać pod namiot bez talii do rozgrywek wokół ogniska albo na samotne wieczory z pasjansem. Karty wydają się tanim i sprawdzonym sposobem na rozrywkę.

Istnieje grupa ludzi, która już dawno przestała traktować stos papierowych kartoników rekreacyjnie i stara się zarobić na niej poważne pieniądze. Mowa o profesjonalnych pokerzystach, którzy zamiast wysiadywać dupogodziny w korporacji, siedzą nad zielonymi stołami i analizują rozdania warte grube dolary.

Videos by VICE

Sebastian Malec przed chwilą wrócił z Barcelony, gdzie jak burza przeszedł przez 6-dniowy festiwal pokerowy European Poker Tour, na zakończenie którego dał występ, jakiego pokerowi widzowie jeszcze nie mieli okazji oglądać. Można śmiało powiedzieć, że wpisał się w historię pokera, ale wcale nie ma zamiaru na tym poprzestać. Skończył 21 lat, bez kompleksów wchodzi w świat profesjonalnych graczy i już planuje podróże na kolejne turnieje.

Spotkałam się z Sebastianem, żeby zrozumieć, co w pokerze jest najbardziej wciągające i jak ograć na przeciwników, którzy są od nas lepsi.

VICE: Gratuluję wygranej! Powiedz mi, od czego zaczyna się droga do mistrzostwa pokerowego?
Sebastian Malec: Grałem w szachy od 6 do 18 roku życia, jeździłem na mistrzostwa polski juniorów – zawsze plasowałem się w pierwszej dziesiątce graczy. Wszyscy szachiści grają w pokera. Gdzieś od 15 roku życia jestem jego fanem, zawsze uwielbiałem oglądać rozgrywki, rozmawiać o nim. Dwa lata temu byłem pierwszy raz na European Poker Tour i robiłem sobie zdjęcia z tymi wszystkimi profesjonalnymi pokerzystami, podziwiałem ich. Sam zacząłem jak miałem 18 lat. Grałem bardzo dużo i cały czas chciałem grać więcej.

Grasz po to, żeby wygrywać pieniądze? Czy są też inne czynniki?
Większość moich znajomych to są profesjonalni pokerzyści, traktują to jak pracę i tak zarabiają na życie. Ja nie traktowałem pokera jak pracy, bo mieszkałem z rodzicami, nie miałem żadnych zobowiązań, dostawałem kieszonkowe, więc grałem na najwyższe stawki, na jakie mogłem sobie pozwolić w tamtym czasie – nierzadko przegrywając. Dopiero teraz chcę zacząć podchodzić do tego poważnie, chciałbym zostać profesjonalnym pokerzystą. Teraz już zależy mi na tym, żeby grać tak, żeby mi się to opłacało. Na tym to polega: żeby wybierać takie turnieje, na których można zarobić.

Jesteś uzależniony od pokera?
Wczoraj grałem do 4 w nocy, bo teraz są mistrzostwa świat a w pokerze online – w Holandii oczywiście wszystko w pełni legalnie, jestem tam już zameldowany i zaraz się przeprowadzam. Ale gram, kiedy chcę – nie lata mi ręka, jak mam chwilę przerwy. Z każdą pasją jest tak, że wciąga. Nikt nie pyta Michaela Phelpsa czy jest uzależniony od pływania albo Magnusa Carlsena czy jest uzależniony od szachów. Oczywiście, że są. Obsesja jest elementem koniecznym, żeby osiągać dobre wyniki, motywacja to za mało.

Jaka była pierwsza wygrana, która spowodowała, że miałeś ochotę dalej grać?
Tegoroczny turniej w Barcelonie był już czwartym takim dużym festiwalem, w którym brałem udział. W zeszłym roku byłem na tym samym turnieju – całość trwa 6 dni, ja odpadłem dopiero w czwartym. Wtedy udało mi się wygrać ponad 15 tysięcy euro i to był mój pierwszy taki dobry wynik w turnieju na żywo. A w internecie to… W sumie nie wiem, czy powinienem mówić, że gram w internecie, bo w Polsce chyba nie można o tym mówić.

Możemy rozmawiać o wszystkim.
W internecie już wcześniej nie raz udało mi się wygrać po kilkanaście tysięcy dolarów. Jeśli chodzi o turnieje na żywo, to przed Barceloną miałem „zcashowanych” jakieś 40 tys. dolarów przez półtora roku. Ale trzeba pamiętać, że to nie jest czysty zysk. To jest poziom wygranej, od której trzeba odliczyć chociażby wpisowe, czyli można powiedzieć, że do tej pory na turniejach na żywo wyszedłem gdzieś koło zera. Jeździłem na bardzo dużo turniejów, a średnio „cashujesz się” raz na 7-8 razy, większość czasu się przegrywa. W pokerze turniejowym ciężko jest obliczyć zwrot inwestycji. Duże znaczenie ma szczęście. W internecie jest inaczej: grasz dużo więcej, łatwiej jest osiągnąć wymierny wynik.


RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Każdy pokerzysta próbuje się w internecie przed podejściem do stołu na żywo?
Tak, w internecie możesz rozegrać więcej rozdań, grając kilkanaście stołów naraz. Gracze w Europie dużo grają w internecie – w Stanach już mniej. Istnieje nawet taki określenie – online wizards, czyli dzieciaki, które od piętnastego roku życia grają w internecie i rozpracowują cały system.

Jesteś jednym z tych dzieciaków?
Raczej nie, zawsze byłem fanem pokera, jestem samoukiem. Zaczynałem grać z kolegami z szachów, przez ponad rok jeździłem na różne turnieje, poznałem się z najlepszymi pokerzystami – najwięcej nauczyłem się rozmawiając z nimi o grze.

Obserwacja przeciwników pomaga ci ich później pokonać?
Siedząc przy stole gra się tylko jakieś 20% rozdań. Pomiędzy nimi masz czas, żeby przyjrzeć się dokładnie partii. Zdarzają się gracze z genialną intuicją, jednak większość uczy się jej wraz ze zdobywanym doświadczeniem. Pierwsze kilkanaście turniejów na żywo grałem strasznie słabo; potrzebowałem czasu, żeby przyzwyczaić się, że gra na żywo i gra w internecie jest zupełnie inna, zacząć czuć się komfortowo przy stole. Poziom gry na żywo jest dużo niższy, ale są inne elementy, które mogą sprawiać trudność – musisz wysiedzieć przy tym stole, wytrenować cierpliwość, żeby przez znudzenie nie zacząć grać źle, nie dać po sobie znać, jakie masz karty.

Jakie znaczenie ma odpowiedni strój?
Większość pokerzystów gra w szalikach albo golfach – to wszystko po to, żeby przykryć neck pulse , jak ci żyła lata na szyi – wtedy widać, że się denerwujesz, podnosi się puls i strategicznie można rozkminić, że takiego gracza trzeba sprawdzić, bo blefuje. Przez długi czas grałem w szaliku, ale go zgubiłem. Na sali jest dość zimno, przez klimę, więc gra w bluzie jest normalna. Lubie grać w bluzach z kapturem, ale nie chowam się pod nim. Raczej układam go z boku: tak, żeby zakrywał tętno. Miałem kilka takich sytuacji, że gdybym nie miał zakrytej tej szyi, to przeciwnik od razu by mnie sprawdził.

Studiowałeś matematykę i statystykę – dzięki temu masz przewagę?
Liczę podstawowe rzeczy, które trzeba policzyć przy grze na żywo, umiem to zrobić szybko i dokładnie, ale nie uważam, żeby było to najważniejsze. Dużo ważniejsze są kwestie strategiczne, podejście z punktu widzenia teorii gier, analizowanie rozdań i praca nad swoją grą. Przez to, że jestem samoukiem, mam duże braki, ale plusem jest to, że jestem mniej przewidywalny, podchodzę do rozdania bez twardych założeń i mam bardziej elastyczny styl gry. Ważne, żeby mieć swoją grę podstawową, ale trzeba ją zmieniać w zależności od tego, co się dzieje na stole. Koledzy się ze mnie śmieją, że powinienem być „solidnym” graczem, a strasznie dużo blefuję.

Co oprócz pieniędzy daje wygrana?
Satysfakcję. Nie raz mówiłem moim znajomym, że gdybym wygrał 50 milionów w Powerballu, to byłbym mniej szczęśliwy, niż jestem teraz. Wygrana to też spełnienie ambicji. W pierwszym momencie po zwycięstwie stwierdziłem, że kończę grać, bo już nie mam żadnych ambicji w pokerze. Szybko się okazuje, że można chcieć więcej, potrzeba realizacji jest wiecznie niespełniona.

Z pokera można bardzo wiele wyciągnąć i nie mówię tu o pieniądzach. Ta gra uczy charakteru, dyscypliny, cierpliwości, opanowania, kontrolowania i radzenia sobie z emocjami, z frustracją. Uczy też jak się nie denerwować rzeczami, na które nie ma się wpływu, a to jest bardzo trudne. Pokerzyści szybko stają się dojrzali i samodzielni, a jednocześnie bardzo młodo się zachowują.

Mówisz teraz o sobie?
Przyłapałaś mnie. Nie wiem, czy wszyscy tak mają, ale ja na pewno. Poker jest egoistyczną grą, która paradoksalnie oducza oceniania innych – liberalne podejście jest dominującym pośród graczy, ale zdarzają się też przysłowiowi „prawdziwi Polacy”.

Ta otwartość sprawia, że stół jest otwarty dla wszystkich? Kobiety również mile widziane?
Grywam z dziewczynami, ale wiesz… Jest bardzo mało profesjonalnych pokerzystek, środowisko pokerowe jest jednak dość szowinistyczne. W Europie są turnieje dla kobiet i tak raczej zostanie, mieszane nie mają zbyt wielkich szans powstania. O tym nawet się nie myśli za bardzo. Po prostu normalne jest, że grasz z kolesiami i tyle. W pokerze mnóstwo założeń robi się też na podstawie narodowości. Na przykład Brazylijczycy i ogólnie Latynosi grają agresywnie, Niemcy są bardzo dobrymi graczami, Azjaci grają solidnie, czyli nie blefują, Francuzi i Włosi są po prostu słabi.

Wygrana przysporzyła ci nowych znajomych?
Ja w ogóle nie byłem społecznie aktywną osobą. Jak mieszkałem w Warszawie, to raczej rzadko wychodziłem z domu, miałem słownie trzech znajomych, z którymi się widywałem, większość studiowała za granicą. Moją rozrywką było chodzenie do kina i siedzenie na YouTube. To się powoli zmienia. Pierwszym krokiem było przestawienie telefonu z trybu milczenia na ogólny. Dotychczas najczęściej wybieranym numerem była taksówka, teraz muszę porządkować przepełnioną wiadomościami skrzynkę. Jak tylko kupię odpowiedni telefon, to rozkręcę Instagrama i Snapchata i będę społecznościowcem. Bardzo lubię Twittera, liczba followersów stopniowo rośnie, haha. Zaczynam studia na specjalizacji Media Culture, więc zaangażowanie się w media społecznościowe do tego pasuje.

Wspomniałeś, że nie bez znaczenia w turniejach na żywo jest element szczęścia.
W turniejach ten element szczęścia jest bardzo istotny. Inaczej w pokerze nie byłoby takich pieniędzy. Umiejętności mają bardzo duże znaczenie, ale ważne jest to, jakie się dostaje karty, z kim siedzi się przy stole. Większość pul wygrywałem dzięki temu, że przeciwnik pasował, zdarzyły się oczywiście takie, kiedy miałem „lepszą rękę”. Miałem być „solidnym” graczem, ale bardzo dużo blefowałem.

A przesądy?
Przed każdym dniem gry schodziłem do hotelowego baru na Long Island Ice Tea, bo wmówiłem sobie, że jak go nie wypiję w tym właśnie miejscu, to nie pójdzie mi dobrze następnego dnia. Przez trzy tygodnie robiłem to codziennie. Bałem się, że już mi tak zostanie. No i moja bluza: kupiłem ją przed wyjazdem, bardzo dobrze mi w niej szło, więc nie chciałem kusić losu i grałem w niej już cały turniej. Przyniosła mi szczęście i planuję grać w niej wszystkie główne turnieje.

Ten turniej sprawił, że jestem bardzo przesądny, bardzo wiele rzeczy złożyło się na to, co się wydarzyło. Ostatnio nie szło mi za dobrze i na miesiąc przed festiwalem w Barcelonie nie byłem zdecydowany, czy w ogóle jest sens jechać. Przez ten miesiąc bardzo dużo grałem, zdecydowałem się pojechać na mniejszy turniej do Rozwadowa w Czechach, rozegrałem się, nabrałem pewności. Znajomi stwierdzili, że bardzo chętnie kupią u mnie udziały na cały wyjazd do Barcelony.

Jak to „kupią udziały”?
O tym się raczej też nie mówi oficjalnie. W uproszczeniu polega to na tym, że składasz się na wpisowe w kilka osób i zgodnie z wkładem w to wpisowe należy ci się taka część wygranej gracza. Nie jest to do końca legalne, no ale wyjazd na turniej jest drogi. Zakwalifikowałem się do turnieju w internecie, o czym też nie powinienem mówić głośno… Wygrałem pierwszą satelitę [gry poza głównym turniejem, których stawką jest kwalifikacja do oficjalnych rozgrywek] którą grałem, a to się bardzo rzadko zdarza.

Wygląda na to, że po prostu nie mogłeś nie wygrać.
Dokładnie. Kilka lat temu mój wujek, który jest szamanem, mi to wywróżył. Rodzina od strony mamy pochodzi z Kałmucji, etnicznie jesteśmy potomkami Mongołów. Wujek badał nam przez Skype ścieżki losu. Powiedział mi, że będę pisarzem albo reżyserem i że będę miał szczęście w grach. Musiał ofiarować kozę czy coś w tym stylu, żeby szczęście nas nie opuszczało. Wtedy nie szło mi jeszcze za dobrze w pokera, ale ostatecznie się sprawdziło.

Czyli swój sukces przypisujesz szczęściu?
Miałem tyle wsparcia wokół, że czuję, jakbym ten turniej wygrał drużynowo. Powiedzmy sobie szczerze – byłem gorszym graczem w finałowej dwójce. W pewnym momencie nie miałem już pomysłu jak sobie poradzić z przeciwnikiem. Wiedziałem, że muszę coś zmienić, jeśli chcę go pokonać. Podczas turnieju cały czas bardzo dużo rozmawia się o grze. W przerwie obiadowej rozmawiałem z kolegą i gdyby nie jego rada, to wszystko skończyłoby się inaczej.

Co to była za rada?
Miałem grać „grubiej”, o większe stawki, mój styl z punktu widzenia teorii gier był pełen błędów, ale dzięki temu przeciwnikowi ciężej było przewidzieć, jak się zachowam. Ja się tam czułem, jakbym się miał zaraz popłakać, jeszcze w trakcie partii zamówiłem sobie drinka, żeby nie przeżywać za bardzo ewentualnej przegranej. Mama i znajomi myśleli, że byłem jakiś naćpany, a to wszystko adrenalina. Przez dobrych kilka dni po wszystkim byłem na totalnym haju, emocje nie opadały. I dzięki temu wszyscy mogli obejrzeć jeden z najciekawszych meczów pokerowych w historii.

Kilkukrotnie zahaczaliśmy o kwestię legalności rozgrywek. Czy grę w pokera powinno się w pełni zalegalizować?
Mogę powiedzieć o sobie, że mam poglądy libertariańskie, największą wartością w życiu zawsze była dla mnie wolność. Jestem też na takim etapie, że nie muszę robić rzeczy, których nie chcę robić. Ja mam dość niską opinię o zawodzie polityka ogólnie, nie mówię tu o Polsce, bo w zasadzie nigdy się polską polityką specjalnie nie interesowałem, nie głosuję, nie czuję się przywiązany do Polski.


Graj z najlepszymi. Jesteśmy też na Facebooku. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Jeśli chodzi o pokera, to nie jest potrzebna żadna dyskusja na temat tego, czy jest to gra umiejętności – to jest fakt. Łatwo to wytłumaczyć w taki sposób: jeżeli da się napisać taki algorytm, program komputerowy, który będzie wygrywał, to znaczy, że mamy do czynienia z grą umiejętności. Element losowości sprowadzony jest do minimum. Można dyskutować z tym, czy uzależnienie jest szkodliwe – ale taka dyskusja nie dotyczy pokera, tylko wszystkiego tak naprawdę.