Tekst oryginalnie ukazał się na MUNCHIES
W tym momencie na swoim Instagramie pewnie widzisz same zdjęcia uroczych choinek ozdobionych ręcznie wykonanymi bombkami i starannie ułożonymi lampkami. Dobrze jednak wiesz, że wkrótce te piękności wylądują na ulicy, opuszczone, nagie i z wypadającymi igłami. Czy istnieje smutniejszy widok?
Videos by VICE
Projektantki Lauren Davies i Julia Georgallis twierdzą, że żywot choinek wcale nie musi mieć tak tragicznego końca. Uważają, że zamiast wyrzucać je na śmieci, tak naprawdę powinniśmy je ugotować. Chciałam się dowiedzieć, czy zjedzenie metrowej jodły naprawdę jest dobrym pomysłem, więc wybrałam się na zorganizowaną przez nich degustację.
Co nie powinno stanowić zaskoczenia, Davies i Georgallis uwielbiają używać w kuchni różnych dziwnych składników. Pracownia projektowa Davies, HEKA, zajmuje się przede wszystkimi projektami inspirowanymi „alchemią natury”, a Georgallis prowadzi piekarnię The Bread Companion.
„Moje projekty koncentrują się na aromatach oraz eksperymentach Julii z nietypowymi składnikami i przepisami” – wyjaśniła Davies. „Obie interesujemy się zrównoważonym rozwojem i wymyślaniem nowych metod redukcji odpadów”.
„Pomysł przerobienia choinki na jedzenie wydawał się nam świeży i zgodny naszymi poglądami” – dodała Georgallis. „Poszukałyśmy więc informacji na temat tego, w jaki sposób niektóre kultury wykorzystują w kuchni iglaki, ale niestety nie znalazłyśmy zbyt wielu podań o ludziach gotujących własne choinki”.
Davies i Georgallis postanowiły się dowiedzieć, czy choinki można podać na stół.
Oczywiście na początku sprawdziły, czy jedzenie drzew jest bezpieczne.
„Miałyśmy mały problem” – wyznała Davies. „Wszystkie świerki, jodły i sosny można jeść, ale cisy są wyjątkowo trujące. Jako że wszystkie z nich to iglaki, naszym pierwszym zadaniem było nauczenie się, jak rozpoznawać poszczególne gatunki. Nie mogłyśmy dopuścić, żeby w naszej kuchni znalazł się cis ani jakikolwiek jego fragment”.
„Teraz gdy już wiemy, na co mamy zwracać uwagę, jesteśmy w stanie rozpoznać je na kilometr” – wyjaśniła Georgallis. „Cisy od innych iglaków odróżnia to, że mają czerwone jagody, a ich igły są skrętoległe”.
Przyznam szczerze, że mi ulżyło. Kiedy na mój stół trafia jakaś potrawa, wolę mieć pewność, że mnie nie zabije.
Wykluczywszy już wszystkie trujące odmiany, para projektantek skupiła się na tym, jak można wykorzystać charakterystyczny profil smakowy innych, nietoksycznych choinek. Ponieważ było jeszcze trochę za wcześnie na kupowanie drzewek na ulicy, musiały pojechać do gospodarstwa Kingswood Christmas Tree w Kent, gdzie opowiedziano im, jak smakują różne drzewa.
„Główne odmiany, które ludzie kupują na święta, to jodła kaukaska, daglezja zielona, świerk kłujący i świerk pospolity” – wyjaśniła Davies. „W skandynawskich krajach popularne jest wędzenia dymem z sosny i marynowanie w soli, więc zaczęłyśmy eksperymentować z niektórymi z tych procesów i tak długo dodawaliśmy różne odmiany sosny, świerku i jodły, aż w końcu odniosłyśmy sukces”.
„Podczas jednej z naszych pierwszych prób zrobiłyśmy jajka po szkocku z panierką z bułki tartej i sosny, które połączyłyśmy z majonezem z jodły. To była chyba nasza najgorsza potrawa” – przyznała Georgallis. „Naprawdę sprawiła, że zaczęłyśmy kwestionować nasze umiejętności i całą koncepcję!”.
Na szczęście się nie poddały.
„Skoncentrowaliśmy się na świerku kłującym, który ma bardzo mocny, cytrusowy zapach. Używałyśmy również subtelniejszej daglezji, którą charakteryzuje bardziej »świąteczny« zapach i trawiasty smak. Ta druga dodaje potrawie lekką nutę »zieleni« i nie jest tak bardzo intensywna” – powiedziała Davies. „Podczas eksperymentów wykorzystałyśmy cały świerk, więc musiałyśmy kupić kolejny”.
„To była metoda prób i błędów. Długo nam zajęło, zanim wymyśliłyśmy przepisy, które miały sens” – przyznała Georgallis. „Odkryłyśmy, że świerk kłujący jest bardzo dobry, kiedy się go posłodzi, albo zmiesza z octem. Natomiast daglezja najlepiej smakuje w połączeniu z jabłkiem i cytryną. Te wszystkie odkrycia sprawiły nam wielką przyjemność!”.
Robimy rzeczy. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku
Gdy już zrozumiały, że nie tylko można zjeść choinkę, ale i stanowi to bardzo ciekawe doświadczenie kulinarne, Georgallis i Davies uznały, że należy przetestować owoce ich pracy w londyńskim klubie smakoszy.
Właśnie dlatego w wietrzny, grudniowy wieczór znalazłam się w restauracji, w której menu przypominało to ze skeczu Monty Pythonów o mielonce. Każde danie zawierało coś z rodziny sosnowatych: burak wędzony dymem z drewna świerku, ogórki kwaszone w świerku, jagnięcina pieczona z Retsiną, kalafior wędzony dymem z drewna sosnowego, świerkowe tzatziki, kuskus z orzeszkami piniowymi, galaretka jodłowa, a nawet lody świerkowe.
„Niektóre rzeczy musiałyśmy kupić, na przykład orzeszki piniowe i Retsinę, czyli wino nasycone żywicą sosnową” – wyjaśniła Davies. „Ale wszystko inne, co było »sosnowe«, pochodziło prosto z choinki. I o dziwo, w ogóle nie było to dziwne”.
Jeśli myślałeś, że zjedzenie choinki będzie przypominało wypicie butelki Ajaksu, muszę wyprowadzić cię z błędu. Potrawy były słodkie, subtelne, ostre, świeże, ciepłe… Zupełnie jak normalne jedzenie. Wszystko zależało od tego, jakiej obróbce zostały poddane. Co więcej, chociaż oferta projektantek okazała się bardzo ekscentryczna i oryginalna, wszystkie dania można bez problemu przygotować we własnej kuchni. Podoła temu nawet taki laik, jak ja.
Podsumowując: tak, można zjeść choinkę.
„Eksperymentowanie to świetna zabawa” – powiedziała Davies. „Najlepiej zacząć od marynat, sosów i likierów. Każdy powinien chociaż raz spróbować zrobić nasze lody. Sama widzisz: na talerzach nic nie zostało”.
To prawda. Jeśli więc masz ochotę w nadchodzącym roku spróbować czegoś nowego, może warto zacząć od zjedzenia swojej choinki?