FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

KęKę: Gram rap dla siebie

Ulubiony raper twojego ulubionego rapera powraca z albumem "Nowe Rzeczy".

Najbardziej znany reprezentant Radomia na hiphopowej scenie dość późno oficjalnie zadebiutował, ale bardzo szybko zdobył sobie bardzo mocną pozycję. Jego pierwszy album "Takie Rzeczy" z jesieni 2013 roku zdobył złoto. Na nowej płycie KęKę opowiada o tym, jak zmieniło się jego życie w ostatnim czasie, o wychodzeniu z pijackiego nałogu, a to wszystko w swoim niepodrabialnym, knajackim stylu.

Ostatni okres w twoim życiu oznaczał ogromne zmiany i nie mam na myśli tylko tego, że udało ci się zdobyć złotą płytę.
Trochę się zmieniło, trochę zostało po staremu. Słuchacz zauważy głownie te około-rapowe zmiany. O paru innych dowie się z numerów. Się działo się.

Reklama

Nie ma w twoim rapie bariery przed otwieraniem się i mówieniem wprost o swoim życiu.
Granica jest, może bardziej przesunięta niż u niektórych, ale jest. Ja ją czuję. Zawsze mówię tylko tyle, ile chcę, chociaż w niektórych sprawach faktycznie jestem dość otwarty. Miałem kiedyś takie hasło, które miało określać rap, jaki robię i nazywałem to "rap na zamówienie chwili". Zostało mi to do teraz. Staram się być szczerym w tym co piszę.

To o tyle istotne, że nie masz oporów przed wpuszczaniem słuchacza w takie najbardziej mroczne zakamarki siebie.
Ani nałogu, ani moich słabości jakoś strasznie się nie wstydzę. Ot normalne problemy, przeciętnego koleżki.

Takim ważnym i mocnym wątkiem było u ciebie picie. Przyznajesz się też do wszywki.
Picie było i zawsze będzie ważnym wątkiem. W tym sensie że nawet kiedy nie pije, to to niepicie staje się jedną z głównych osi mojego życia. Na „Nowych Rzeczach" o wódzie nie ma, a i tak jest o wódzie (śmiech). Zacząłem pisać zaszyty, skończyłem po zapiciu. Teraz spokój.

W pewnym stopniu rap i sukces cię uratowały.
Tak, nawet kiedyś nawinąłem, że rap wyciągnął mnie za uszy. To jest złożone, bo to jednak nie tylko kwestia muzyki. Jestem szczęśliwy, bo ułożyło mi się też życie prywatne. Także te zmiany działy się wielotorowo. Gdybym ciągle chlał i budził się codziennie w innym miejscu to ani nie mógłbym dobrze wykonywać zawodu rapera i regularnie grać koncertów, ale też moje życie prywatne wyglądałoby zupełnie inaczej. Tutaj musiało zadziałać dużo czynników, żebym był w tym miejscu, w którym jestem.

Reklama

A tym miejscem jest ten twój kochany Radom. Nie myślałeś czasem, chociaż przez chwilę, żeby jednak stamtąd odbić? Bo są takie miejsca, które dziwnym trafem ściągają ludzi, nie pozwalają im się odbić.
Po moim przypadku widać jednak, że nie miałem z tym problemu. Wiele zależy od tego, co robisz, jaki jest charakter twojego zajęcia. Ja mógłbym to robić w Puszczy Białowieskiej, jeśli chodzi o sprawy techniczne. Natomiast… Wiesz, dopóki mojej kobiecie będzie się chciało mieszkać w Radomiu, to będziemy mieszkać w Radomiu (śmiech).

I jakie tam jej rozrywki zapewniasz, oprócz własnego towarzystwa?
Nie za wiele, głównie dlatego, że jestem bardzo zajętym człowiekiem. Mam za sobą intensywny okres nagrywania płyty, teraz wracam z trasą i mam nadzieję grać jak najwięcej. Jest dużo do roboty, bo jestem producentem wykonawczym albumu. Sporo obowiązków mi doszło. Nie ma czasu na te kurwa pijackie rozmyślania o wzniosłości życia i o wszystkim. Ale jak się skupisz na konkretnym działaniu to nie bardzo masz czas na coś innego.

Z tym zorganizowaniem się to zawsze jednak dawałeś radę. Czarny HIFI mówił mi, że świetnie się z tobą współpracuje, bo doskonale wiesz, co i jak chcesz robić. Pełna profeska.
O, to bardzo mu dziękuję za ten komplement, miło mi.. Ja doskonale od zawsze wiedziałem, jaki rap chcę robić i jak go nagrywać. Jeśli sobie mówiłem, że teraz nagrywamy na raz niedokończony jeszcze numer, który w połowie jest na freestylu, to tak miało być, to było zamierzone. Nawet jak pijany wchodziłem do kabiny nagrywać, to tak miało być. I tak jest teraz ze wszystkim. W sensie, że ogarniam, a nie że pijany to robię (śmiech). Tylko tych rzeczy mnóstwo przybyło. To duża zmiana, bo przy produkcji płyty jest masa różnych kwestii, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia. Ale z pomocą Prosto i mojej kobiety jakoś udało się na szczęście to wszystko dopiąć. Nauczyłem się dużo przez ten rok.

Reklama

I zyskałeś świetną pozycję na naszej scenie. Wielu raperów wprost przyznaje, że lubi cię słuchać. Jest takie powiedzenie "ulubiony raper twojego ulubionego rapera" i ono do ciebie pasuje jak do mało którego artysty.
Miło mi, jeśli tak jest, ale podchodzę do tego z dystansem. Mało czasu poświęcam na rozmyślania o tym, co się dzieje na scenie. Zdaję sobie sprawę z procesów, które tam zachodzą, pewnych zachowań ludzkich. Ja to widzę i wiem, nie zaprzątam sobie tym jednak głowy. Skupiam się tylko na tym, co gadam w numerach i tylko ta strona mnie interesuje. Jest wielu raperów, którzy się zabierają za to od dupy strony, czyli za dużo myślą jak się wybić, za mało jak rapować. Planują sobie karierę, a dopiero na dziesiątym miejscu jest rap. U mnie na odwrót.

No właśnie. Najpierw ciuchy, fanki, popularność, a muzyka na ostatnim miejscu. Słychać, że ciebie denerwuje takie podejście.
Żebyśmy mieli jasność – nie jestem żadnym obrońcą hiphopowych prawd czy zasad. Broń Boże, nie chcę się w takiej roli stawiać. Ja nie mówię, jak rap powinien wyglądać. Opowiadam tylko, jakie jest do niego moje podejście. Jeśli mówię o scenie to z mojego punktu widzenia, podkreślając, co robię, a czego nie. Szczególnie, że ona mi jakoś wielce, snu z powiek nie spędza.

Niedługo wybory prezydenckie. Tobie polityka od zawsze była i jest bliska, nawiązujesz do niej też w muzyce. Na nowej płycie jest kawałek "Niezrzeszony", w którym opowiadasz o swoistym agitowaniu, próbie wykorzystania cię do promocji określonych partii. Często się spotykałeś z czymś takim? Brzydzi cię w ogóle polskie środowisko polityczne?
Moim zamysłem było, żeby przez ten kawałek z uśmiechem przekazać "dajta mi kurwa spokój, robię joł joł joł". Specjalnie ten refren jest tak prosty, jednosłowny, żeby podkreślić skupienie na prostej czynności, bez specjalnego rozgrywania politycznego mojej osoby. Były jakieś tam przypadki, podchodów na lokalnym szczeblu, ale ja w to wbijam. Od początku trzymałem się z dala od tego. Mam swoje poglądy, są one stałe, ale odbijam od tego całego towarzystwa. To że z kimś zgadzam się w pewnych kwestiach, nie znaczy, że zostanę jego kolegą i będę go popierał. To tak nie działa.

Poczułeś po tym sukcesie, że ktoś się do ciebie chce podpiąć, trochę ogrzać w blasku twojej popularności?
Jakoś niespecjalnie.. Mam swój mały, bardzo szczelny świat. Nie uważam też, żebym był jakkolwiek modny czy tam wpływowy, żeby cała rzesza ludzi chciała mnie mieć po swojej stronie. I całe szczęście. Robię swoje i tyle.

Na szczęście fani niezmiennie cię czują. Często mówią o tobie w stylu "KęKę to taki swój chłop, prosty, szczery człowiek". I chyba pasuje ci takie określenie?
Jak patrzę na statystyki na Facebooku czy Youtube to 80-90 procent moich słuchaczy to ludzie dorośli. Mam bardziej jazzowe audytorium (śmiech). Są starsi, więc łatwiej mi do nich trafić z tymi moimi poglądami, a i oni więcej rozumieją… Z odbiorem to jest jednak tak, że masz na niego wpływ, ale… nie do końca. Mi jest raczej dobrze, poza pojedynczymi przypadkami, prób wejścia na głowę. Ogólnie nie narzekam. Słuchają, utożsamiają się z moją historią. Jest spoko.

No właśnie, wątek tej twojej historii jest tutaj bardzo istotny. Jest coś kapitalnego w drodze faceta, który uporał się z wieloma problemami, stanął twardo na nogach, realizując cały czas swoją pasję. Na pewno dla wielu osób to taki pozytywny, motywujący walor ma duże znaczenie, gdy sięgają po twoją muzykę.
Jeśli tak rzeczywiście jest to bardzo się cieszę. Mi trudno to ocenić, bo nie mam świeżego oglądu na siebie, trudno mi spojrzeć w pełni obiektywnie na swoją osobę i mój ewentualny wpływ na innych. To jest tak, jak ci włosy rosną codziennie, to nawet tego nie zauważasz. Natomiast rzeczywiście, gdy ktoś zestawi teksty z poprzedniej płyty z tymi na nowej i połączy jeszcze to z kilkoma numerami gościnnymi, które w ostatnim czasie nagrałem, to ta zmiana może się wydawać duża. Jeśli do kogoś to trafi w tym sensie, że można się podnieść, to bardzo dobrze. Natomiast… Ja tego nie gram dla ludzi. Gram dla siebie. Wiem, że to sucho zabrzmi, ale taka jest prawda. Dla mnie ten rap jest też po to, żeby pamiętać o pewnych rzeczach, ale też mobilizować się i sobie przypominać, co ma być dla mnie ważne. Żeby być trochę zakładnikiem własnych słów. Przynajmniej tych mądrych (śmiech).

Wychodzi ci to na tyle dobrze, że z debiutem zrobiłeś złoto. Duża rzecz. Teraz celujesz w to, żeby nowym albumem od razu trafić na pierwsze miejsce listy sprzedaży?
Preordery idą bardzo dobrze. Z tego jestem bardzo zadowolony. A co to przyniesie jutro, na to już wpływu nie mam. Może akurat w tym samym czasie wyjdzie jakaś składanka albo muzyka do "50 Twarzy Greya", to gdzie tam KęKę będzie startował? (śmiech)