FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Sztuczne tatuaże na dwa tygodnie to przyszłość durnej autoekspresji

Chcesz sobie zrobić tatuaż, ale boisz się, że potem będziesz żałować? Dzięki pewnej firmie możesz sam zaprojektować swoją tymczasową dziarę

Z miłości do JT. Wszystkie zdjęcia Tagwa Moyo

Artykuł pierwotnie ukazał się naVICE Canada

Często patrzę na ludzi z kontrowersyjnymi lub niefortunnie umiejscowionymi tatuażami i myślę: „Za 20 lat będziesz tego żałował". Czy chodzi o nieprzemyślany hołd dla Drake'a, czy losową dziarę z automatu, życie z tatuażem, który traci swą kulturową wymowę już po kilku latach (lub jak w przypadku nieszczęsnego Harambe – miesiącach) to prawdziwy koszmar. W naszym społeczeństwie aż roi się od ludzi, którzy podejmują impulsywne decyzje, pochłaniają trendy jak leci (niech Bóg ma was wszystkich w opiece) i już teraz zmagają się z brzemieniem swoich kiepskich wyborów (dowody tutaj i tutaj).

Reklama

Z drugiej strony tatuaże to najpiękniejsza, osobista forma autoekspresji. Kimże więc jestem, by oceniać cię za słowo „cipkożerca", które wydziarałeś sobie na twarzy?

Sama nie mam ani kropli tuszu pod skórą, ale jak najbardziej pociąga mnie kreatywność i oryginalność, jakie można odnaleźć w dobrym tatuażu. Jestem jednak strasznie niezdecydowana – nie pamiętam już, kiedy ostatnio udało mi się wyjść na miasto bez godziny spędzonej na przymierzaniu różnych ciuchów.

Według badań Harris Research Poll z zeszłego roku 23 procent Amerykanów żałuje przynajmniej części swoich tatuaży z wielu różnych powodów: byli za młodzi, w międzyczasie zmieniła się ich osobowość i wybrany wzór już do nich nie pasuje, albo został kiepsko wykonany.

Gdy jakiś czas temu odkryłam Inkbox, firmę specjalizującą się w tymczasowych tatuażach, stworzoną z myślą o takich nieodpornych na ból wrażliwcach jak ja, uznałam, że muszę spróbować. Inkbox, założony przez braci Tylera i Brandena Hadleyów z Toronto, Inkbox jest idealny dla osoby, która chciałaby wyrazić samą siebie, ale nie do końca wie, czego tak naprawdę chce. A skoro te tatuaże wyglądają bardzo realistycznie i znikają po kilku tygodniach, pozostaje jedynie zapytać: dlaczego nie?

Na czym dokładnie polega cała ta magiczna sztuka? Przepis na tatuaż Inkbox wygląda mniej więcej tak: kilka naturalnych składników przez 15 minut wsiąka pod twoją skórę (co z grubsza przypomina proces aplikacji zwykłej tymczasowej dziary).

Reklama

Składniki specjalnego tuszu Inkbox w ich tajnym laboratorium. Nie, to nie kokaina

Na razie klienci mogą wybierać jedynie z gotowego katalogu przygotowanego przez firmę, ale trwają już testy nowego sprzętu, który pozwoli chętnym projektować własne wzory.

Parę tygodni temu razem z 50 innymi wybrańcami wzięłam udział w zamkniętych testach oprogramowania do tworzenia własnych tatuaży. Gdy [CREATE], bo tak ma się nazywać program, oficjalnie pojawi się na rynku, użytkownicy będą mogli sami załadować swój rysunek lub zdjęcie, albo skomponować kolaż z materiałów z bazy danych firmy. Gotowy wzór zostanie następnie wydrukowany w siedzibie firmy w Toronto i wysłany pocztą.

Gdy przyszło do projektowania, wciąż nie mogłam zdecydować, na co mam ochotę, więc w końcu wybrałam oczywistość: Justina Timberlake'a. Kto wie, kiedy nadarzy się kolejna okazja, by przyozdobić sobie ramię twarzą mojego ulubionego celebryty i człowieka, dzięki któremu w wieku czterech lat usłyszałam przebój Bye Bye Bye?

Gdy udałam się do siedziby firmy po odbiór mojego tatuażu, udało mi się porozmawiać o tej nowej technologii z jednym z jej twórców, Tylerem Handleyem.

„Nasz produkt jest wyjątkowy, bo przez kilka tygodni stanowi część twojego ciała. Zupełnie inaczej niż np. koszulka, którą zakładasz, a potem wrzucasz do prania po dniu noszenia" – mówi Handley. „Naszym prawdziwym celem jest, by ludzie mogli sobie sprawić taki tymczasowy tatuaż, jaki tylko sobie wymarzą. Program to pierwszy krok w tym kierunku".

Reklama

Ludzie z Inkbox pomagają mi z moim pierwszym tatuażem

Według Handleya oprogramowanie pozwoli ludziom wypróbować pomysły na tradycyjne tatuaże, które chcieliby sobie zrobić, albo po prostu da nowe możliwości autoekspresji tym osobom, które nie chcą prawdziwej dziary.

„Staramy się poszerzyć ofertę z myślą o ludziach, którzy mogą nie chcieć tatuażu z różnych względów: może chodzić o religię, chorobę skóry, albo to, że często oddają krew, po prostu nie lubią bólu albo boją się, że będą żałować" – dodaje Handley.

Po aplikacji musiałam zaczekać prawie cały dzień, żeby tatuaż był gotowy. Gdy następnego ranka przywitało mnie uwodzicielskie spojrzenie Justina, zalała mnie fala uczuć, ale nie było wśród nich żalu.


Informacje, których potrzebujesz. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Prace nad [CREATE] wciąż trwają, ale Handley ma nadzieję, że ostateczna wersja będzie dostępna już w przyszłym roku. Jeśli jednak nie chcesz tyle czekać, możesz dołączyć do betatesterów oprogramowania.

Jeśli o mnie chodzi, jestem nawet dumna z mojego pierwszego tatuażu, choć wygląda na to, że oprócz mnie nikt się nim nie jara [tak samo jest z prawdziwymi dziarami – przyp. red.]. A jeśli już ktoś go w ogóle zauważy, myśli, że to Elvis ¯\_(ツ)_/¯. Tak czy inaczej, odliczam już dni do oficjalnej premiery oprogramowania, żeby zafundować sobie innego seksownego Justina – Trudeau.