FYI.

This story is over 5 years old.

Motherboard

​Radziecki podbój kosmosu i zaginieni kosmonauci

Amerykańscy analitycy wojskowi słyszeli przekaz radiowy Komarowa. Słyszeli, jak powiedział dowódcom misji, że zginie. Jak żegnał się z żoną, która chciała wiedzieć, co ma powiedzieć dzieciom. Radziecki Ikar właśnie spadał z nieba

W 1967 roku trwała zimna wojna. W ZSRR zbliżała się 50. rocznica rewolucji, a przywódca państwa, pierwszy sekretarz partii Leonid Breżniew chciał uczcić triumf komunizmu w spektakularny sposób. W końcu zdecydował, że ten pokaz siły odbędzie się w kosmosie. Miało to być spotkanie dwóch statków kosmicznych, podczas którego kosmonauta przeszedłby z jednej kapsuły do drugiej, a potem wszyscy wróciliby na Ziemię.

Reklama

To miał być manewr, jakiego świat wcześniej nie widział, ukoronowanie osiągnięć radzieckiego programu kosmicznego. Do wykonania tego zadania wybrano kosmonautę Władimira Komarowa. Jego zastępcą był Jurij Gagarin, jednocześnie jego bliski przyjaciel, który jakieś sześć lat wcześniej zadziwił świat. Jurij – pierwszy człowiek, który poleciał na orbitę.

Wystąpił jeden mały problem. Wszyscy inżynierowie pracujący nad projektem zgodzili się, że statek nie będzie gotowy na czas rocznicy. Wiedziała to każda osoba związana z tym projektem (szczególnie Gagarin, który podczas przeglądu znalazł 203 błędy konstrukcyjne, przez które statek nie nadawał się do lotu).

Breżniew pragnął z całego serca, żeby lot się odbył. Nikt nie chciał mu powiedzieć, że w związku z obecnym stanem statku lot był niewskazany. W końcu Gagarin sam napisał notę do przywódcy, prosząc go o przełożenie lotu. Niestety, nic to nie dało, a każdy, kto widział ten list, został ostatecznie zdegradowany lub zepchnięty na polityczny margines.

Data historycznego spotkania dwóch statków kosmicznych się zbliżała. Komarow zaczął się żegnać. Ludzie pytali go, dlaczego nie wycofa się z tej misji, skoro wie, że prawdopodobnie zginie. Władimir odpowiadał, że robi to, żeby ratować przyjaciela – Gagarin zostałby wysłany w kosmos zamiast niego.



23 kwietnia 1967 roku Komarow poleciał w kosmos. Od samego początku wszystko szło źle. W ciągu kilku pierwszych godzin na orbicie wystąpiło wiele usterek, a kapsuła, która miała następnego dnia polecieć w kosmos i się z nim spotkać, nigdy nie wystartowała z Ziemi.

Reklama

Amerykańscy analitycy wojskowi słyszeli przekaz radiowy Komarowa. Słyszeli, jak powiedział dowódcom misji, że zginie. Jak żegnał się z żoną, która chciała wiedzieć, co ma powiedzieć dzieciom. Radziecki Ikar właśnie spadał z nieba.

*

Śmierć Komarowa to nie jedyna tragedia związana z wyścigiem kosmicznym w tamtym roku. Wcześniej trzech astronautów z Apollo 1 zginęło podczas testów na Ziemi, gdy w ich kapsule wybuchł pożar.

Oficjalnie w Związku Radzieckim opłakiwano śmierć Komarowa, pierwszego męczennika tamtejszego programu kosmicznego. Ale na Zachodzie zaczęły krążyć plotki, które kwestionowały ścisłość tej informacji – zastanawiano się, czy był on faktycznie pierwszą ofiarą radzieckich ambicji. W tych pogłoskach wymieniano wiele ofiar, które podobno zginęły przez przełomowym lotem Gagarina w 1961 roku. Mieli to być pechowi pionierzy badania przestrzeni kosmicznej, którzy przepadli i zniknęli z kart historii, bo prawda o nich została zatuszowana.

– Myślę, że te historie zaginionych kosmonautów zawsze fascynowały ludzi – mówi Nicolás Alcalá, reżyser filmu zainspirowanego teoriami spiskowymi pt. El Cosmonauta. – Z jednej strony są historie o różnych tajnych przedsięwzięciach, które miały miejsce w ZSRR, a które później okazały się prawdą. A z drugiej strony jest jeszcze to wyobrażenie człowieka zagubionego w kosmosie, zupełnie samego. Świadomość, że nie ma szans na powrót, nawet jeśli widzi Ziemię przed sobą, jest przerażająca i fascynująca.

Reklama

ZSRR zadziwił świat w 1957 roku, gdy w kosmos poleciał Sputnik 1 – pierwszy stworzony przez człowieka obiekt na orbicie. Sukces misji Sputnika wywołał burzliwe spekulacje, że pierwszy lot z radziecką załogą zbliża się wielkimi krokami. Zachodnie media zaczęły donosić, że Rosjanie już wysyłali ludzi w kosmos i że niektórzy z nich zmarli.

Podczas fałszywej transmisji radiowej w Moskwie w styczniu 1958 roku ktoś twierdził, że Rosjanom już udało się wysłać kosmonautę na wysokość prawie 300 km. Wiele zachodnich mediów powtarzało tę informację jako fakt. W 1959 roku Hermann Oberth, niemiecki pionier techniki rakietowej, pochodzący z Austro-Węgier, twierdził m.in., że radziecki pilot zginął podczas lotu suborbitalnego, ale nigdy nie ujawnił, skąd wziął tę informację.

Artykuł opublikowany w październiku 1959 r. w rosyjskim tygodniku „Ogoniok" zdawał się potwierdzać podejrzenia Zachodu – podobno kilku radzieckich pilotów zostało już wysłanych w kosmos i niestety zginęło w czasie misji. W artykule ukazało się zdjęcie trzech rosyjskich pilotów, którzy testowali kombinezony. Tak naprawdę były to kombinezony do lotów suborbitalnych, a pierwsza grupa rosyjskich kosmonautów została wybrana dopiero w marcu 1960 r.

Radzieccy funkcjonariusze i szczątki Władimira Komarowa – człowieka, który w 1967 roku spadł na Ziemię. Zdjęcie: RIA Novosti/Photo Researchers Inc. via NPR.

Gdy Gagarin poleciał na orbitę i okrążył Ziemię w 1961 roku, ludzie przypomnieli sobie plotki o tych nieznanych kosmonautach. Rosja nigdy nie wspomniała ich nazwisk w związku z tym historycznym lotem, więc wielu ludzi podejrzewało, że kosmonauci zginęli w lotach testowych przed sukcesem Jurija.

Reklama

Rzekome dowody były nieprawdziwe, ale kilka miesięcy później zdawało się, że kolejne źródło potwierdza te pogłoski. Włoska agencja prasowa podała do informacji, że podobno wysoko postawiony radziecki urzędnik w Pradze poinformował dziennikarzy o kilku nieudanych próbach lotów w kosmos. Te doniesienia miały też potwierdzać dokumenty zebrane przez Olega Pieńkowskiego. W notatkach tego radzieckiego oficera GRU (szpiegującego dla USA i Wielkiej Brytanii) także padały aluzje do nieudanych lotów na orbitę.

Autentyczność tych rewelacji na temat rosyjskiego programu kosmicznego jest wątpliwa – wiele szczegółów w raporcie nie zgadzało się z rzeczywistością, a sam Pieńkowski nie mógł potwierdzić tych informacji, bo został zdradzony i zabity przez KGB w 1963 r.

Oczywiście nie znaczy to, że wczesne radzieckie loty w kosmos przebiegały bezbłędnie i że części z nich nie zatuszowano. Najlepszymi przykładami są dwa nieudane starty rakiet: na Marsa w październiku 1960 r. oraz na Wenus rok później. Jednak na ich pokładzie nie było ludzi (chociaż pewna włoska agencja prasowa błędnie donosiła, że na pokładzie rakiety znajdował się człowiek).

„Jest tyle historii o kosmonautach, którzy zaginęli w kosmosie".

Gdy Jurij Gagarin stał się (oficjalnie) pierwszym człowiekiem, który okrążył orbitę Ziemi w kwietniu 1961 r., jego sukces został nieco przyćmiony przez wspomniane kontrowersje. Trzy dni przed jego lotem brytyjska komunistyczna gazeta doniosła, że Władimir Iljuszyn obleciał już orbitę ziemską trzy razy. Według tych doniesień historyczny lot Iljuszyna został zatuszowany przez radzieckie władze, bo lądowanie się nie udało i kosmonauta wylądował w Chinach, gdzie podobno był więziony.

Reklama

Miesiąc po historycznym locie Gagarina wydarzyło się jednak coś naprawdę dziwnego. 19 maja prywatny ośrodek badawczy w Niemczech Sternwarte Bochum oraz amatorska stacja nasłuchowa Torre Bert we Włoszech odebrały transmisje odgłosów, które według nich wydawali rosyjscy kosmonauci. Obserwatorium w Bochum potem zdementowało te doniesienia i stwierdziło, że sygnał dobiegał z Ziemi. Ale sygnały odebrane przez Torre Bert nadal są nierozstrzygnięte.

Odebrane przez braci Achille i Giovanniego Judica-Cordiglia sygnały podobno zawierały odgłos dyszenia i bicia serca człowieka uwięzionego w kosmosie i skazanego na samotną śmierć. Od czasów Sputnika 1 rosyjskie transmisje startów często nadawano na pasmach częstotliwości łatwo dostępnych dla amatorów. Dlatego jest pewne, że bracia coś usłyszeli – jednak mało prawdopodobne, że umierającego kosmonautę.

Ta tajemnica od razu rozpaliła wyobraźnię ludzi na całym świecie, a bracia stali się bohaterami wielu artykułów w gazetach, od „US News & World Report" po „Readers Digest". Chociaż był to materiał na niezłe nagłówki, to – jak się okazało – wiele technicznych aspektów doniesień braci nie mijało się z prawdą.

– Jest tyle historii o kosmonautach, którzy zaginęli w kosmosie – mówi Alcalá. – Myślę, że te opowieści to głównie takie legendy, ale bardzo podoba mi się myśl, że to mogło się wydarzyć naprawdę. Uważam, że właśnie dlatego ludzie będą wciąż wracali do tego tematu.

Czy ci zaginieni kosmonauci istnieli naprawdę, czy nie? To wciąż kwestia sporna. Poprosiłem o komentarz rosyjską agencję kosmiczną Roskosmos, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Ludzie są teraz dość zgodni i uważają, że te teorie spiskowe były tworem paranoi Zachodu, kreacją kilku agencji prasowych goniących za sensacją. Ale dla innych ta sprawa nie jest rozstrzygnięta. Czy w kosmosie krążą anonimowe szczątki kilku kosmonautów skazanych na samotną tułaczkę po niezmierzonej przestrzeni?