Justice - Woman

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Justice - Woman

Trochę starego dobrego Yello, sporo "french-touchowych" nawiązań do Daft Punk, ale przede wszystkim sporo konfekcyjnego elektro-disco skąpanego w klawiszowych brzmieniach retro - tak dziś brzmi muzyka intrygującego niegdyś duetu Justice.

Jeśli więc spodziewacie się po "Woman" rewolucyjnej w swej świeżości tanecznej petardy możecie się nieco rozczarować. Natomiast ci słuchacze, którzy lubią wysmakowane dźwiękowe stylizacje powinni bez wahania sięgnąć po ten bardzo filmowy materiał - jakby w sam raz skrojony pod kinowe pościgi, bijatyki czy też uliczne musicale lub "sofciarskie" erotyki z przełomu lat 70. i 80. A więc mnóstwo inspiracji, ale mimo tego w zaskakujący sposób ten krążek jest spójny, ma mocny sznyt tanecznej muzyki w stylu vintage. Wyraźnie słychać, że autorzy przyłożyli się do tego materiału, wiedzieli co chcą osiągnąć. A przecież to dopiero (lub aż) trzeci album w kilkunastoletniej już historii muzycznej przyjaźni Gasparda Augé'a i Xaviera de Rosnaya.

Reklama

Francuzi zadebiutowali w 2007 roku mocno, z przytupem, zarazem przebojowym, jak i niepokojącym materiałem "†". Czyli popularnym "Krzyżem". Ktoś nazwał tę muzykę nu rave'em, ktoś inny wybuchowym, parkietowym odłamem słynnego "french touchu". Jak zwał, tak zwał. Ważne, że zażarło. I to jak! Duo znad Sekwany ruszyło ze swoją muzyką w świat, a każdy ich występ był wielkim, multimedialnym wydarzeniem. Kto widział ich w akcji podczas Open'era w 2012 roku ten wie, o co chodzi. Co prawda byli już wówczas po wydaniu drugiego, już nie tak wizjonerskiego albumu "Audio, Video, Disco" (2011), ale w trakcie ich show nie zabrakło oczywiście utworów z pierwszego materiału. To już dziś klasyk. I chyba nieosiągalny dla samego zespołu wzorzec, którego magia pryska z każdym kolejnym albumem. Co nie znaczy, że nie warto sięgnąć po "Woman".

Wręcz przeciwnie - choć Justice nie zmieniają już dziś historii muzyki, nie wpuszczają jej na nowe tory, to grają jednak na tyle bezpretensjonalnie i przyjemnie, że obcowanie z dźwiękami z ich nowej płyty może być prawdziwą przyjemnością. A przede wszystkim relaksem. Zarówno więc z udanym, otwierającym całość singlu "Safe And Sound", jak i chyba najbardziej przebojowym w tym zestawie "Stop" budzą skojarzenia a to z muzyką Daft Punk, a to z Emipre Of The Sun. A to przecież znakomite wzorce w kategorii lekkiej, ale nadal niebanalnej i współczesnej contemporary music.

Ja jednak wolę, kiedy Augé i de Rosnay porzucają klimaty spod znaku falsetowych wokali, rozerotyzowanych chórków, brzęczących klawiszy, funkującego basu oraz brzęczących klawiszy i zmieniają nieco (zbyt) oczywistą konwencję (konfekcję?) - a to dodając nieco psychodelii (jak w epickim "Chorus"), oddając hołd Prince'owi ("Randy"), czy też zmieniając klimat na bardziej noir ("Heavy Metal"). Albo serwując nam idealną ścieżkę dźwiękową do nocnej jazdy (autem, rowerem, a nawet na rolkach - jak kto woli) w stylizowanym na Yello "Alakazam! ". Bo właśnie w takich okolicznościach (przyrody) Justice brzmią najlepiej.