Kilka postanowień noworocznych vol.I

No więc przyszedł czas na tak zwany doroczny rachunek sumienia i trochę życzeń na przyszły rok. Do osiągnięcia przeze mnie pełnoletności zostało niespełna półtora miesiąca, stąd uważam zeszłoroczne wybryki za coraz bardziej niedopuszczalne. Człowiek dorosły chyba się tak nie zachowuje. Obiecuję więc już nigdy nie korzystać ze schodów pożarowych, kiedy nie jest to wskazane, bo kiedy przypomnę sobie karę jaka mnie spotkała za te chojracze zapędy, to w głowie mi się kręci. Otóż wraz z towarzyszami zorientowaliśmy się przebywając zagranicą, w średniej klasy hotelu, że zgubiliśmy resztę. Wybraliśmy się więc na poszukiwania. Ponieważ był to jeden z tych hoteli z początku lat dziewięćdziesiątych, wszystko było innowacją w cudzysłowie. Mam tu na myśli na przykład magnetyczne karty, bez których przejście przez korytarz, a co dopiero jazda windą były niemożliwe. Przy takiej właśnie windzie spotkaliśmy kolejnego towarzysza w ręczniku na głowie, który jak się okazało, także szukał naszych towarzyszy, gdyż posiadali oni kartę, bez której ów stojący na korytarzu nie mógł dostać się do pokoju, ani nawet do windy. Całe szczęście, że właśnie wtedy się zjawiliśmy. Jedziemy więc windą. Wszyscy we czwórkę. ‘Wiesz gdzie oni mogą być?’- zapytałam, na co on wyluzowany odpowiedział, że doskonale usłyszał, jak rozmawiali, że jadą na dwunaste piętro, żeby zapalić papierosa. Wysiadamy więc na dwunastym, ale naszych kolegów ani zwidu, ani słychu.’Ale my jesteśmy głupi!’-wykrzyknął zupełnie nagle spotkany przez nas towarzysz,’Przecież jak mieli zamiar palić, to pewnie są na schodach pożarowych’.O tym, że typ z pewnością ma racje, upewniliśmy się, kiedy okazało się, ze drzwi na schody, chociaż obok wisiał kluczyk ‘In Emergancy’, i tak były otwarte. Wyszliśmy i zaczęliśmy w popłochu wołać naszych zagubionych ziomeczków. ‘Niestety i tu ich nie ma’- rzuciła moja koleżanka, wypuszczając dym z ust,’ Ale za to patrzcie, jaki tu jest fantastyczny widok. Nieźle byłoby tu zrobić kilka zdjęć. Macie telefon?’- kiedy tylko ten w ręczniku na głowie podniósł swoją nokię 3310, dziewczyna odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku drzwi, mówiąc, że za sekundę wraca, tylko skoczy po aparat do pokoju. Wybiegając nieco w przód, to wszystko było zupełnie bezsensowne, bo przecież się spieszyliśmy. Do odjazdu autokaru wycieczkowiczów, do których zaliczaliśmy się jak najbardziej, zostało jakieś piętnaście- dwadzieścia minut. Ale tak czy siak, nie udało  jej się wyjść, gdyż drzwi okazały się zamknięte. I to tak strasznie zamknięte, że nawet magiczna karta, która miała umieć wszystko, była zupełnie bezradna. Utknęliśmy na dwunastym piętrze, a schodki zrobione były z aluminiowej kratki, przez którą nasze stopy mogła zobaczyć cała Praga.

Nie muszę wam chyba mówić, że kiedy po chwili milczenia, uświadomiliśmy sobie, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdujemy, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, z powodu wspaniałej nokii 3310, w posiadaniu której był dziwny ‘ręcznikowicz’. ‘Dzwoń! Dzwoń, prędko, prędko.’- wykrzykiwaliśmy, jednak tamten popatrzył tylko zrezygnowanym wzrokiem w dal i odrzekł, że chyba nie liczyliśmy na to, że wykupił roaming, to przecież zbyt drogie, a on woli dostać nowego palmtopa od rodziny z Podlasia. No nic. Zbiegliśmy dwanaście pięter w dół, z nadzieją, że może tam okaże się, że po prostu wyjdziemy, zwyczajnie. Niestety od drugiego piętra, kratką obudowani byliśmy z każdej strony, więc o wyjściu nie było mowy. Zdesperowana, w okolicach parteru zaczęłam krzyczeć, by kierowcy autokarów, zblazowane czubki, jakoś nam pomogły. Wszyscy po czesku tylko gestykulowali jakieś chińskie znaki, w każdym razie ‘nie’. Nagle zawołał nas jakiś Polak, że widzi wyraźny problem. Cóż, patrząc na zgraję spoconych rozebranych do połowy nastolatków, z których jeden ma różowy ręcznik na głowie, można odczuć pewien niepokój i zdaję sobie z tego sprawę. Umówiliśmy się z nim na pierwszym piętrze, ze spróbuje nas otworzyć. Z ulgą wypisaną na twarzach spojrzeliśmy na niego przez przeszklone drzwi na pierwszym, jednak kierowca spojrzał tylko i pomachał tylko głową, dając nam znak, że akcja nie dojdzie do skutku. Kolejną próbę podjęłam ja, krzycząc do niego, że w takim razie umówmy się na dwunastym. Było z dobre trzydzieści stopni, ale my biegliśmy z prędkością światła w miejsce, z którego ruszyliśmy. Na kierowcę czekaliśmy około dwudziestu minut, ponieważ okazało się, że i on nie miał karty, umożliwiającej mu przejazd windą. Udało się, ale nie muszę chyba mówić, że z wycieczki zrezygnowaliśmy. 

Videos by VICE

Nasze zguby, jak się później okazało nie pojechały na dwunaste, ale ręcznikowy zwyczajnie pomylił słowa, kiedy rozmawiali o numerze ulicy, na której znajdował się najbliższy sklep, w którym mieli zamiar kupić papierosy. 

Tak to więc było, na tym szalonym surwiwalu. Cóż. Wnioski są takie, że z pewnością już nigdy nie dam się namówić na wyprawy na schody pożarowe. Nie. Pod żadnym pozorem.

Oto więc mamy pierwsze postanowienie. 

W poprzednich odcinkach:

Jest zagadka jak być nastolatką – odcinek 4
Jest zagadką jak być nastolatką – odcinek 3
Jest zagadką jak być nastolatką – odcinek 2
Jest zagadką jak być nastolatką – odcinek 1