Zdj: Grzegorz Żukowski
Lammily to odpowiedniczka Barbie. W przeciwieństwie do błękitnookiej blondynki jej nogi nie są za długie, talia nie jest za wąska, piersi zbyt duże. Można dokupić jej piegi, pryszcze, rozstępy, podpaskę i książeczkę o menstruacji. Istnieje już także w wersji z czarną skórą i w wersji męskiej. To symbol sprzeciwu wobec nierealnych proporcji ciała, które reprezentuje Barbie.
Ta Lammily to lalka-aktywistka, z rozwianym włosem, dumnie dzierżąca transparent z rysunkiem pochwy i napisem „To nie miejsce na wasze sumienia”. Sama pochwy nie ma, nie ma też sutków, pępek ma. O tym przekonują się wszyscy zafascynowani, których pierwszym odruchem po usłyszeniu, że to taka Barbie, tylko z „prawdziwym” ciałem, jest rozebranie jej i sprawdzenie, jak bardzo prawdziwym. Nie czujcie się źle, jeśli też to zrobiłyście. Lammily jest lalką, a lalki do tego służą, żeby je rozbierać, ubierać, macać. Właśnie dlatego jest świetną orędowniczką kobiet, które społeczeństwo – i niektórzy mężczyźni – także lubią po swojemu rozbierać, ubierać i macać. Jest symbolem opresji i zawłaszczenia ciała kobiety.
Nosisz hidżab, jaka z ciebie feministka? To powiedziano aktywistce Amnesty International, która chciała przebiec maraton w chuście, manifestując w ten sposób, że kobieta może uprawiać sport w takim stroju, w jakim jej wygodnie. Pokazujesz cycki, jaka z ciebie feministka? Usłyszała Emma Watson, kiedy pozwoliła sobie zrobić zdjęcie, na którym widać jej piersi. Nasze ciała, zakryte lub rozebrane, wiecznie podlegają ocenie: nie tylko przez mężczyzn, ale także przez kobiety, którym z feminizmem nie po drodze lub gorzej — kobiety, które lubią mówić „jestem feministką, ale…”. Naszych ciał nie ocenia się już tylko pod względem naszej moralności, przyzwoitości, tego, czy jesteśmy zakonnicami lub dziwkami. Nasze ciała stają się argumentem, dlaczego jesteśmy złymi feministkami.
Lammily ma bluzkę na rzep, który często się rozpina. Piersi Lammily nieraz są na widoku. Lammily jest jednak lalką, więc nie będzie się wstydzić tego, co jej widać, a czego nie.
Lammily chodzi na wszystkie demonstracje. Była na dwóch Manifach, była na Czarnych Protestach, na Międzynarodowym Strajku Kobiet i będzie na Paradzie Równości. Lammily jest lalką, ale wtedy, kiedy trzeba, jest też kobietą: lesbijką, uchodźczynią, kobietą trans, matką, kobietą po aborcji, kobietą bezpłodną, kobietą pracującą i kobietą bezrobotną. To dyrektorka, polityczka, pielęgniarka, sprzątaczka, kasjerka i prezydentka. We wszystkich tych miejscach występuje z odpowiednimi hasłami: „Ani kroku dalej”, „Kompromis: aborcja tylko dla ciężarnych”, „Nie przepadam za profesorem Chazanem”. Często podczepia się pod transparenty innych ludzi. Na ostatnich dwóch Manifach usiadła na samym szczycie wielkiego wieszaka, symbolu opresji kobiet zapędzonych do podziemia aborcyjnego.
Videos by VICE
Bądź z nami na bieżąco. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku
Po wzięciu do ręki Lammily wygląda ona dziwnie, zwłaszcza w porównaniu z Barbie. Wydaje się niska i gruba. Tak też dla żartu mówił o niej na początku mój partner, jedna z pierwszych osób na świecie, która zamówiła Lammily: gruba Barbie. Bo talia Barbie jest tak wąska, że nie byłaby w stanie pomieścić wszystkich potrzebnych do życia organów, ale dla nieprzyzwyczajonych to Lammily wygląda grubo. Po jakimś czasie jednak to wrażenie przemija. Przyzwyczajamy się do tego, co od początku powinno było być normą.
Tak samo przyzwyczaimy się do tego, żeby przestać nazywać kompromis aborcyjny kompromisem. Przyzwyczaimy się do tego, że nie ma debaty na temat praw kobiet bez ich głosu w tej sprawie. Przyzwyczaimy się, że kobieta uprawia przygodny seks i się tego nie wstydzi oraz do tego, że kobieta ma włosy pod pachami, podpaskę w plecaku i ogoloną na łyso głowę. Przyzwyczaimy się do tego, że kobieta zostaje naszą szefową, dyrektorką, premierką i prezydentką. I do tych słów też się przyzwyczaimy. Musimy ich tylko używać.