Kowboje i Klingoni: zdjęcia z małomiasteczkowego zlotu fanów Star Treka

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Canada

Jest sobotni wieczór. Elyse i ja jesteśmy w naszych codziennych ciuchach, a obok nas siedzą Spock, McCoy i Kapitan Kirk. W miasteczkowym barze jest w sumie osiem osób, licząc właściciela i niedawno przybyłego imigranta, który myli nasze zamówienie i zamiast rumu z colą przynosi piwo bezalkoholowe. Kompletnie pijana fryzjerka na chwilę przerywa wrzucanie kolejnych monet do jednorękiego bandyty i mówi jednemu z oficerów Gwiezdnej Floty, że ma ładne włosy.

Z zewnątrz dochodzi nas pisk opon. Do baru wchodzi pijany autochton i stawia kolejkę swoim kolegom przy automatach do gry. Sam prowadzi lokalny biznes. Przysiada się do nas i nawiązuje rozmowę. Jak mówi, cieszy się, że widzi w swoim mieście ludzi „naszego pokroju” i popiera Vul-Con ‒ jeden z dwóch zlotów fanów Star Treka, jakie odbywają się w miasteczku każdego roku. Chwilę później zaczyna wygłaszać pijacką tyradę o tym, do miasteczka tak naprawdę warto przyjechać tylko na Dni Spocka, drugi z miejscowych festiwali, podczas którego rozgrywane są zawody w softball, a bar trzeszczy w szwach. Zaczęło się od uprzejmej, choć nieco bełkotliwej konwersacji, a skończyło na ciągu nieumyślnych zniewag i porównywaniu, która z imprez jest lepsza. Takie rzeczy tylko w Vulcan w Albercie, liczba mieszkańców: 2000.

Nazwaną od rzymskiego boga ognia miejscowość zaludniają rolnicy, hodowcy bydła i od czasu do czasu klingońscy turyści. Zanim zaczęli do niej ściągać miłośnicy serialu, mogła się poszczycić swoimi dziewięcioma elewatorami zbożowymi ustawionymi w jednej linii. Vulcan kiedyś było największym eksporterem zboża na zachód od Winnipeg, ale dziś stanowi typową wiejską społeczność, która bardzo potrzebuje dochodów z turystyki. W ciągu ostatnich 30 lat wiele turystycznych dolarów pochodziło właśnie od fanów Star Treka, którzy przyjeżdżają do Vulcan dla dwóch festiwali, repliki Statku Kosmicznego Enterprise i niedawno przeniesionego Muzeum Star Treka TrekCetera.

Od dzieciństwa skrycie jarałem się Star Trekiem i obejrzałem cały oryginalny serial na kasetach mojego taty. Uznałem, że to idealna okazja, by zaobserwować najbardziej zagorzałych fanatyków Star Treka w dość niecodziennym otoczeniu.