FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Pierwszy zamach terrorystyczny w wolnej Polsce

„Żaden naród nie jest zaszczepiony na przemoc. Wystarczy jedna szczególnie zacietrzewiona osoba i łatwo może polać się krew" – mówi Grzegorz Piątek, organizator demonstracji, która ma przypomnieć o politycznym morderstwie Gabriela Narutowicza

Rysunek z tygodnika „Ilustracja polska".

83 lata temu artysta Eligiusz Niewiadomski zastrzelił prezydenta Polski Gabriela Narutowicza. Wybrany przez parlament na głowę młodego państwa, rządził pięć dni. Wybór kandydata lewicowej partii PSL „Wyzwolenie" (nie mylić z konserwatywnym PSL „Piast") od pierwszych chwil budził protesty skrajnej prawicy. Antysemickie media pisały o „żydowskim elekcie, zaporze i zawadzie", a na adres Belwederu wysłano kilka anonimowych pogróżek – jeden z listów podpisano „polski faszysta".

Reklama

Dziś wieczorem, pod gmachem warszawskiej Zachęty, gdzie padły strzały z rewolweru, zbiera się grupa warszawiaków, żeby – jak mówią – przypomnieć rocznicę i podkreślić, do czego prowadzi nakręcanie spirali agresji w politycznej dyskusji. Jak mówi jeden z organizatorów, Grzegorz Piątek (krytyk architektury, publicysta, laureat nagrody dla najlepszej prezenetacji narodowej na Biennale Architektury w Wenecji, przez moment naczelnik w Wydziale Estetyki warszawskiego ratusza – funkcja, z której szybko zrezygnował), zebranie nie jest związane z żadnym ruchem społecznym, partią czy organizacją – inicjuje je grupa znajomych. Postanowiłem zapytać Grzegorza, dlaczego przypominają o zamachu właśnie teraz i czy ma to związek z trwającym właśnie politycznym kryzysem.

VICE: Dlaczego tę rocznicę trzeba przypomnieć? Dlaczego robicie to akurat teraz?
Grzegorz Piątek: Wolę powiedzieć, dlaczego w ogóle warto. Teraz łatwo dopisać aktualny kontekst, ale w każdych czasach ta rocznica jest warta przypomnienia. Mówimy tutaj o śmierci człowieka, który pracował dla Polski, autentycznego patrioty, a który mimo to zginął z ręki innego Polaka – mimo, że był człowiekiem bardzo ugodowym, kompromisowym, wyciągał rękę do przeciwników politycznych. Warto przypominać, do czego prowadzi podważanie porządku, ustroju, eskalacja przemocy, spirala nienawiści – taką spiralę łatwo rozkręcić w każdych czasach, a z tego wyłania się chaos i przemoc.

Reklama

Wyprowadzenie trumny z Belwederu – 19 grudnia 1922. Autor nieznany, domena publiczna.

Wiele osób odniesie to jednak do obecnej sytuacji, jako krytykę albo ostrzeżenie. Podkreślacie to odniesienie, czy staracie się go uniknąć?
Najważniejsze, żeby ta rocznica w dłuższej perspektywie wróciła do kalendarza. Zdaliśmy sobie sprawę, że nikt nic w tym roku nie zaplanował – ani władza, ani żadna partia polityczna. Kilka lat temu Ruch Palikota urządził obchody…

… razem z SLD – przyszło ok. 300 osób.

Natomiast teraz nikt się tym nie interesuje – stwierdziliśmy, że warto. Jeżeli mam to odnosić do aktualnej sytuacji, to mamy bardzo nerwowy moment. Z jednej strony partia rządząca podważa porządek ustrojowy, konstytucję, która sprawdzała się przez prawie 20 lat. Z drugiej strony nie zdziwię się, jeśli emocje społeczne się rozkręcą i opozycja zacznie działać agresywnie. Komuś może strzelić coś do głowy – nie wiadomo, emocje łatwo rozkręcić. Apelujemy o więcej rozsądku, więcej spokoju, szacunku. Różnice zawsze będą, bo każdy inaczej sobie wyobraża co jest dobre dla Polski. Jednak spierać zawsze trzeba się na jakimś poziomie i zachowywać otwartość.

Politycznie motywowane zabójstwa zdarzają się w Polsce niezwykle rzadko. W najnowszej historii raz: w 2010 r. terrorysta wtargnął do biura PiS w Łodzi – potępiły go wszystkie stronnictwa. 1922 narodowcy również odcięli się od Eligiusza Niewiadomskiego – prawicowa praca nazywała go „niepoczytalnym szaleńcem". Może nie powinniśmy się obawiać? Może Polacy załatwiają takie sprawy inaczej?
Kiedy Gabriel Narutowicz dostał parę anonimów ze śmiertelnymi pogróżkami, on sam uważał, że to się nie ma prawa zdarzyć. W tym kontekście przytacza się też wiersz Norwida, który mówi, że Polska to taki kraj, gdzie króla nigdy na szafot nie zaprowadzono. Ale to mit. Żaden naród nie jest zaszczepiony na przemoc. Wystarczy jedna szczególnie zacietrzewiona osoba i łatwo może polać się krew. My apelujemy, by dyskusję publiczną utrzymywać na cywilizowanym poziomie, trzymać się zasad, nie rozkręcać emocji w imię bieżących interesów politycznych. Morderstwo w biurze PiS-u pokazuje, że takie rzeczy mogą się zdarzyć, zupełnie niezapowiedziane. Nie można powiedzieć, że nie mają prawa się powtórzyć.

Reklama

Przeczytaj też, jak kompromituje się się polska „lewica".

Zależało nam na przypomnieniu tej rocznicy również dlatego, że choć narodowcy mogę się oficjalnie odcinać od tego zabójstwa, tłumaczyć że był niepoczytalny (choć wtedy tego w ogóle nie badano) – ale jednak podtrzymują o nim pamięć: mamy znicze na grobie, a w zeszłym roku narodowcy zakleili w Warszawie nazwę „plac Narutowicza" napisem „plac Niewiadomskiego". To coś nienormalnego, że morderca ma swój fanklub, a o ofierze nikt za bardzo nie wspomina.

Jednak w skali międzynarodowej to nie narodowcy odpowiadają za najwięcej aktów terroru – ekstremistyczna lewica przeprowadza ok. trzy razy więcej zamachów, niż neofaszyści. W Polsce taka forma lewicy nie funkcjonuje.
Zdarzają się za to napaści na tle rasistowskim. Nie należy się oszukiwać, że mordy polityczne nie mogą się powtórzyć. A po to, żeby się nie powtórzyły, trzeba przypominać tamtą tragedię. Każde pokolenie rodzi się tak samo nieświadome, jak poprzednie – a rocznice służą do tego, aby o ważnych rzeczach przypominać.

Byliśmy na demonstracji Komitetu Obrony Demokracji – przeczytaj, co mieli do powiedzenia demonstranci, a co narodowcy, którzy zebrali się, by blokować manifestację.

W jaki sposób będziecie to robić?
Zbieramy się pod gmachem Zachęty (tablica pamiątkowa jest niestety w środku – trzeba zapłacić za bilet, żeby ją zobaczyć), w którym zamordowano Nautowicza. Nie chcemy nic śpiewać ani skandować haseł – chodzi o to, żeby przyszło jak najwięcej warszawiaków i pokazało, że pamięta: żeby złożyło kwiaty, żeby zapaliło świeczkę. Zgłaszają się przedstawiciele różnych stowarzyszeń, partii też, władze miasta – to dobrze, że różne środowiska chcą pokazać, że im zależy. Chcemy powtórzyć to za rok, za dwa, za trzy – przywrócić tę rocznicę do świadomości.

Nie obawiacie się, że przemówienia polityków sprawią, że całość będzie postrzegana jako polityczne zebranie?
Zawsze jest takie zagrożenie. Tak samo łatwo sobotnią demonstrację KOD-u uznać za takie wydarzenie – politycy się tam pojawili, przemówili, otworzyli tę demonstrację. Z drugiej strony partie po coś istnieją: mają reprezentować ludzi różnych poglądów i interesów – a więc każda z tych osób reprezentuje tysiące osób, które za nią stoją. Nie ma powodu, aby odmawiać.

Manifestacja zbiera się o 18, godzinę później rozpocznie się pokaz filmu „Śmierć prezydenta" Kawalerowicza. Szczegóły na stronie wydarzenia.