FYI.

This story is over 5 years old.

Internet

​Sprawa „cwaniaków z Lidla” pokazuje, w jak przerażającym społeczeństwie żyjemy

Padały wręcz absurdalne podejrzenia, że niemieckie przedsiębiorstwo chce ośmieszyć Polaków. A może to dowód, że nie żyje się nam dobrze w naszym kraju?

Media społecznościowe eksplodowały od informacji, że nowa promocja supermarketów Lidl obróciła się przeciw firmie. W skrócie: sieć obiecywała, że podczas trwającej miesiąc akcji klientom niezadowolonym z produktów „marek własnych" zwróci pieniądze nawet wtedy, jeśli oddadzą po nich puste opakowanie. Klienci sprzed kas, gdzie ludzie z całymi torbami pustych, śmierdzących zepsutym mięsem opakowań ustawiali się, by „zwrócić" produkty, niektórzy robiąc rzekomo kilka rundek. Po kilku dniach od rozpoczęcia akcji, firma ogłosiła zakończenie promocji.

Reklama

opisywali dantejskie sceny

Na reakcje nie trzeba było długo czekać. „BURAKI" – pisze jedna z komentatorek na gazeta.pl. „Co za cebulandia", „żenujący są ludzie którzy tam stoją i oddają puste opakowania" – czytamy gdzie indziej.„To jest taka patologiczna mentalność pewnych grup społecznych. Po co wydawać na jedzenie skoro można wszystko przepić, a najeść się za darmo. Ludzie bez honoru, poczucia wstydu czy moralności" – konkluduje ktoś. Pojawia się wątek „polactwa", standardowy motyw „słoików", czasem wręcz absurdalne podejrzenia, że niemieckie przedsiębiorstwo chce ośmieszyć Polaków. Wszystkich łączy pogarda – częściej widzę wyrazy sympatii dla „oszukanego" dyskontu niż próbę zrozumienia, co pcha ludzi do podobnych zachowań.

Jasne, pewnie część tych ludzi to zwykłe cwaniaki, jakich znajdziesz w każdej grupie, od budowlańców po wykładowców akademickich (firmy usiłujące się wkupić w dziennikarskie łaski czasem zapraszają takich jak ja na swoje imprezki, gdzie jedną z atrakcji bywa darmowa szama – są tam także biznesmeni w garniturach droższych niż moje roczne wydatki na czynsz i to oni zwykle rzucają się na bufet z taką energią, jakby w życiu na oczy nie widzieli krewetki). Nie zapominajmy jednak, że w Polsce 12,2% ludności żyje poniżej ustawowej granicy ubóstwa, a 6,5% nie ma zapewnionego minimum egzystencji. Jakby nie liczyć, to przynajmniej 2,5 mln ludzi – jakby wziąć do kupy wszystkich mieszkańców Krakowa, Łodzi, Wrocławia i Poznania. Dla przyszpilonych przez los cwaniaczenie w Lidlu wydaje im się sensownym sposobem na chwilowe polepszenie materialnej sytuacji.

Reklama

Nie chcę tu nikogo wybielać, tworzyć wizerunku świętego biedaczka. Ludzie, którzy żyją za kilkanaście złotych dziennie, mają takie same potrzeby, jak ty. Co robisz, kiedy życie daje ci w kość – dostajesz mandat, pęknięta rura zalewa ci mieszkanie, nikt nie docenia cię w pracy? Kupujesz browary, idziesz na imprezę, na dobry obiad, po jakieś nowe ciuchy? Cóż, ubodzy ludzie robią coś podobnego. To dlatego w domach ludzi przyjmujących zasiłki z opieki społecznej, o których opowiadała mi znajoma pracowniczka socjalna, zazwyczaj stoi wielki telewizor. Wielki telewizor jest pociechą i symbolem normalności. Gyros drobiowy Pikok, twaróg półtłusty Pilos i paluszki rybne Nautica mogą być przysmakiem, dla którego warto zrezygnować z odrobiny godności, tym bardziej jeśli twoja godność narażana jest na szwank każdego dnia, bo przyjmującym zasiłki nawet na wakacje nie wypada pojechać, jako że są tam „Hunami" i „Kiepskimi".


Żeby było lepiej. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


I „cwaniacy" i „biedacy" zostali wrzuceni do jednego worka z napisem „cebula", bo ani jednym ani drugim takie zachowanie rzekomo nie przystoi. Unikać podatków, wyszukiwać luk prawnych i próbować wykorzystać każdą sytuację dla zysku może przecież tylko wielki biznes, a tobie, maluczki, jak ci nie wstyd? I nie, nie chciałbym mieszkać w społeczeństwie, gdzie wszyscy zachowują się z kreatywną wrażliwością międzynarodowych korpów, zgodną z zasadą „nachapać się i zapomnieć". Chciałbym, żeby cwaniaczenie w Lidlu nie było dla nikogo jedyną sensowną perspektywą na doraźne polepszenie bytu. Chciałbym, żeby ci, którzy czują się ponad to cwaniaczenie nie pogardzali, tylko próbowali zrozumieć społeczne i ekonomiczne problemy, które za nim stoją. Chciałbym, żebyśmy bardziej troszczyli się o tych, którzy mają mniej niż my, niż o wielką firmę, której nie wyszła PR-owa akcja (a może właśnie wyszła – w końcu wszyscy o tym mówią?). Chciałbym, ale póki co wciąż Polak Polakowi wilkiem.