FYI.

This story is over 5 years old.

Zawody polskie

Jak wyobrażaliśmy sobie pracę w dzieciństwie i co z tego wyszło

„Przygnębiająca była świadomość gdzieś po roku pracy, że dwumiesięczne wakacje i tygodniowe Boże Narodzenia już się skończyły"

Autorka w dzieciństwie. Wszystkie fotografie należą do bohaterów tekstu

Mam 4 lata, siedzę w legginsach z myszką miki, a moją ulubioną zabawką jest koparka i żółty kask budowlany taty. Tata pracował wówczas na budowie jako asystent głównego inżyniera. Do pracy zabierał długie rulony kalki, na których rysował ważne i zupełnie niezrozumiałe dla mnie obrazki. Miał depresję, bo co dzień oglądał, jak człowiek z tym samym wykształceniem co on, po 20 latach pracy klnie jak szewc i pije jak operator betoniarki.

Reklama

Mama w garsonce z bufami pracowała wtedy w jednej z pierwszych zagranicznych korporacji, które pod koniec lat 80. zdecydowały się otworzyć swoje filie w Polsce. Do dziś nie wiem czym się tam zajmowała, wiem, że mówiła dużo po angielsku, dostawała awanse i nosiła obcasy.

Ja nie chciałam być wtedy ani budowlańcem, ani ważną panią w garsonce. Generalnie to moim celem było mieć pracę, która pozwoli mi wykonywać ją w domu, żeby nie wstawać o barbarzyńskich godzinach (jak np. 7 rano), taką bez konieczności noszenia uniformu.

W trakcie studiów i parę lat po nich pracowałam jako grafik i ilustrator. Stopniowo udało mi się przejść od zleceniodawców płacących piwem i bułką do tych, którzy płacą pieniędzmi. Kiedy już myślałam, że osiągnęłam cel, entuzjazm do siedzenia w domu opadł, bowiem okazało się, że bluzganie na okno maila i zawieszające się programy graficzne to nie rozmowa. Dotarło do mnie, że prowadząc takie życie niechybnie oszaleje.

Czy inni mieli podobnie? Czy nasze dziecięce marzenia i wyobrażenia zawsze rewidowane są przez życie? Zapytałam kilka osób, które w życiu robią zupełnie inne rzeczy niż ja, jak wyobrażali sobie pracę w dzieciństwie i gdzie ich to ostatecznie doprowadziło.

Piotr. Pracuje jako chirurg

Praca według dziecka? Wstajesz wcześnie rano, zakładasz szary garnitur lub równie szarą garsonkę idziesz do biura, gdzie czeka krzesło obrotowe, boazeria i przerażająca postać szefa-dozorcy. Po południu wracasz do domu. I tak codziennie.

Jako dzieciak chciałem być archeologiem (filmy dokumentalne o dinozaurach z Krystyną Czubówną) no ale ups, zostałem chirurgiem. Trochę nie wiadomo kiedy i dlaczego. Gdzieś w liceum wymyśliłem, że to nie najnudniejszy pomysł i tak zostało.

Reklama

Sprawdziło się moje najbardziej przerażające wyobrażenie o pracy

Sprawdziło się najbardziej przerażające wyobrażenie o pracy, czyli konieczność codziennego do niej chodzenia (ba, dodatkowo dorabianie kilka-kilkanaście razy w miesiącu po nocach). Szarego garnituru, a nawet białego fartucha a la piekarz, udało się uniknąć, koszuli w spodniach oprócz rozmowy o pracę też. Szefa psychopaty-gbura-buraka również nie mam, ale to raczej kwestia szczęścia i przypadku.

Przygnębiająca była świadomość gdzieś po roku, że dwumiesięczne wakacje i tygodniowe Boże Narodzenia już się skończyły. Znienacka i bez ostrzeżenia.

Bartek. Pracuje jako hydraulik

Ja chyba nie pamiętam takich rzeczy – niewiele myślałem o tym, co się dzieje u taty, kiedy już opuszcza dom.

Ojciec, jak wielu Polaków na początku lat 90., wyjeżdżał do pracy do Niemiec. Bywał tam każdym, a zarazem nikim, bo praca była na czarno. Pracował jako budowlaniec, kucharz, różnie… Odwiedzał dom na parę dni, a potem znikał na trzy miesiące.

Mama zajmowała się wszystkim na miejscu. Byłem wychowywany w rodzinie robotniczej, więc moje marzenia o przyszłej pracy też takie były. Chciałem być stolarzem, strażakiem, spawaczem. Imponowali mi rzemieślnicy – ludzie którzy potrafili zrobić coś własnymi rękami.

Będąc robotnikiem w Niemczech można czuć się bezpieczniej w kwestii wypłaty, ubezpieczenia i całego zaplecza socjalnego. W Polsce nie jest to już takie oczywiste

Reklama

Kiedy dorosłem, zaczęła mnie pociągać sztuka przejawiająca się w wielu dziedzinach życia. Na co dzień jestem hydraulikiem, ale jest to raczej efekt różnych zdarzeń i decyzji niż świadomy i przemyślany wybór. Jakaś wypadkowa pragmatyzmu wpojonego w dzieciństwie i fascynacji rzemiosłem.

Rok temu zdecydowałem się na przeprowadzkę do Berlina. Nie odczuwam dużej różnicy w samej pracy, ale będąc robotnikiem w Niemczech można czuć się bezpieczniej w kwestii wypłaty, ubezpieczenia i całego zaplecza socjalnego.

W Polsce nie jest to już takie oczywiste.

Ola, pracuje jako graficzka w ratuszu

Przez chwilę chciałam być lekarką, jak Doogie Howser z serialu. Rysowałam przekroje kości, skóry i koślawe łańcuszki DNA. Potem chciałam być jeszcze milionem innych osób i rysowałam miliony innych rzeczy. Rysowanie ze mną zostało i jestem graficzką.

Rodzice mieli firmę i z zawodu byli szefami. Często zabierali mnie do pracy, więc raczej nie wyobrażałam sobie czegoś, co w dorosłym życiu okazałoby się nieprawdą. Wiedziałam, że bycie szefem to ciężka praca, poważne ubrania, nudne spotkania, nudne i poważne rozmowy, nudne i trudne dokumenty, poważne i ciężkie i nudne i trudne rzeczy.

Kocham swój zawód, tylko chciałabym się czasem wyspać

Nie jestem szefową, ale zanim zaczęłam robić to, co lubię, musiałam zrobić milion nudnych i trudnych rzeczy, które uparcie wklejałam w portfolio (lub nie). Brałam za nie kasę na bułkę (lub nie). Na początku swojej pracy myślałam, że po milionowym projekcie za darmo, wszyscy moi klienci wrócą do mnie z brawami, zleceniami i etacikami.

Reklama

No i jednak nie.

Sprzedawałam chińskie breloczki za pięć złotych, pracowałam w punkcie ekspresowych pieczątek, gdzie za moimi plecami stało akwarium z piraniami, a za drzwiami zakładu biegały kury. Noc zapychałam sobie zleceniami dla baronów kiełbasek, aż któregoś pięknego dnia dostałam pracę w agencji reklamowej, potem pierwsze zlecenie na plakat dla klubu Chłodna 25. Wszystko zaczęło mieć sens, a w tle zaczęła grać jakaś całkiem fajna ścieżka dźwiękowa.

Pracuję od prawie 10 lat, ale chyba dopiero od 3 robię fajne rzeczy, a od 2 tylko fajne. Jako dziecko nie przewidziałam, że będę pracować w ratuszu, że będę miała swój projekt na ścianie w pałacu (kultury i nauki) albo na wielkiej ścianie w metrze.

Jednak gdzieś tam pod skórą zawsze czułam, że wstawanie rano to przemoc, a drugie zło świata dorosłych to telefon, ten bez kabelka, włączony całą dobę. Kocham swój zawód, tylko chciałabym się czasem wyspać i nie przesuwać kropki na projekcie 2 mm w prawo oraz w dół.

Marek, pracuje na kolei

Ogólnie pojętym transportem, w szczególności kolejowym interesowałem się od zawsze. W rodzinie nigdy nie było samochodu, jest to pewnie jedna z przyczyn mojego zainteresowania transportem publicznym.

W przedszkolu organizowałem zabawy związane z podróżą koleją, w podstawówce rysowałem hipotetyczną sieć kolejową z zaczątkami rozkładów jazdy. Później dołączyło zainteresowanie sprawami technicznymi i fotografia służąca zapisowi graficznemu elementów, których może zabraknąć w przyszłości. Moja pasja nie spotkała się nigdy z akceptacją rówieśników, częstą reakcją był śmiech lub pogarda dla tak niszowej sfery zainteresowań.

Reklama

Z wiekiem coraz lepiej rozumie się pewne elementy zawarte w filmach reżysera Barei

Rodzice są informatykami, więc w dzieciństwie zdarzało mi się spędzać czas w ich biurze. Miałem też dzięki temu styczność z komputerami, o co nie łatwo było we wczesnych latach 90. Pamiętam „zebrania" na które chodzili.

Dziś szczęśliwie mogę powiedzieć, że osiągnąłem upragniony cel – przyczyniłem się do stworzenia rozkładu jazdy 2015/16 spółki PKP Intercity. Czułem się, obserwując kursujące po szynach pociągi, kiedy sam miałem w tym udział.

Z wiekiem coraz lepiej rozumie się pewne elementy zawarte w filmach reżysera Barei. W filmie Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, gdy główny bohater wraca z „zaprzyjaźnionej republiki Węgier" do swojej firmy, okazuje się, iż nie ma już po co wracać. Jego najlepszy podwładny zajął jego miejsce i scenę kwituje słowami: „zmiany, zmiany, zmiany". Takie rzeczy dzieją się naprawdę.

Diego, aktor i reżyser

Wychowałem się w Erbie na północy Włoch. Tata był dyrektorem poczty a mama nauczycielką. Rodzice bardzo kochali swoją pracę i poświęcali się jej bez reszty. Przesiadywałem często na poczcie, pamiętam z niej zapach tuszu do pieczątek i wiecznie uśmiechniętego ojca, a wieczorami w domu mamę z niebieskimi i czerwonymi długopisami nad stosami prac jej uczniów. Moje dzieciństwo było całkowicie podporządkowane ich harmonogramowi. Podziwiałem ich zaangażowanie i szacunek do wykonywanego zawodu, traktowanie swojej pracy jako część większej całości.


Czytaj VICE Polska przed pracą, po pracy, a nawet w pracy. Polub nasz fanpage VICE Polska, żeby być na bieżąco


Sam byłem raczej jednym z tych dzieci, które w mgnieniu oka zmieniają jeden plan na zupełnie inny. Rozpocząłem od wizji siebie w roli piłkarza, później archeologa, dziennikarza aż skończyłem na aktorstwie. Przypuszczalnie dlatego, że akurat ten zawód daje mi możliwość wcielania się we wszystkie pozostałe. Pozwala mi to wciąż zawzięcie obserwować i poznawać specyfikę innych ludzi, dzięki czemu w jakimś dobrym sensie mogłem pozostać dociekliwym dzieciakiem.

Od dziecka wolałem raczej nomadyczny styl życia więc dużo podróżowałem aż po paru latach wylądowałem w Polsce. Pracuję jako aktor i reżyser teatru, który założyłem. Szczerze mówiąc ta droga wciąż mnie zaskakuje i wciąż nie mam pojęcia, kim zostanę jak dorosnę.