FYI.

This story is over 5 years old.

shorties

Pokaz psów...na kwasie!

Nasz kolega Brayden wziął kwasa i pierwszy raz w życiu spędził czas w towarzystwie tylu suczek.

Varia

POKAZ PSÓW…NA KWASIE!

By Jonathan Smith

Pokaz psów Westminister to okropne miejsce wypełnione mieszkańcami środkowych Stanów Zjednoczonych i psami, którym poświęca się najwięcej uwagi, i którzy mają lepsze życie niż 40% świata. Ilość niesłusznej miłości i środków codziennie kierowanych w te szczeniaczki wystarcza, by zaniepokoić człowieka twardego jak kamień. Wczoraj odkryłem, że wtargnięcie w to całe zamieszanie na kwasie to super sposób na zabicie popołudnia.

Reklama

Zaczęliśmy w mieszkaniu naszego reportera. To Brayden, który pierwszy raz wziął kwasa dla tego reportażu, o czym dowiedziałem się dopiero kilka dni później.

Po około 30 minutach siedzenia na jego dachu, Brayden oznajmił, że zaczyna czuć się dziwnie. Spojrzał na "małą czarną górę", która otacza schody w jego bloku i chciał się po niej wspinać. Odradzaliśmy mu wspinaczkę po konstrukcji bez zabezpieczeń od upadku z 13 metrów na chodnik, ale Brayden powiedział, że robi to cały czas i dosłownie przebiegł po zboczu. Gdy dotarł na górę uśmiechał się jak idiota powtarzając linijkę z gównianego filmu o byciu złotym bogiem. W końcu udało mi się namówić go do zejścia i uderzyliśmy do Madison Square Garden.

To był pierwszy właściciel psa, którego zauważyliśmy po wyjściu z samochodu. Brayden wahał się czy do niej podejść, ponieważ otoczona była wkurzoną grupką innych starych ludzi trzymających zwierzęta i krzyczących coś o Mitt Romney. Niechętny do przyjęcia "nie" od osoby na LSD, popchnąłem go w jej stronę, a ona dalej mówiła, że Mitt Romney to dupek. Nie z powodu wyników w Bain albo polityki, a dlatego że raz przywiązał swojego psa do dachu samochodu i przejechał tak z Massachusetts do Ontario.

Jak wszyscy wiedzą, gdy jesteś na kwasie, ktoś wysyła dobre prądy, a ktoś złe. Ta osoba przebrana za psa wysłała Braydenowi pierwsze fale niepokoju. Wciąź powtarzał - "bardzo nie lubię tego psa" i "widzę przez jego nos, że w środku siedzi złośliwa Azjatka".

Reklama

Przeszliśmy przez wejście prasowe w pusty hol z niedziałającą bramką skierowaną w stronę ściany. Brayden myślał, że to wyjątkowo zabawne. Przechodził przez nią ocierając twarz o ścianę, histerycznie się śmiał, i tak w kółko.

W końcu udało nam się dotrzeć na główny poziom, gdzie znaleźliśmy chyba najfajniejszych ludzi na całym pokazie. Kiedy Brayden spytał kolesia "komu kibicuje", przewrócił oczami i powiedział: Różnica między psim a kocim pokazem jest taka, że na pokazie kotów kobiety są naprawdę grube. Błąd logiczny rozwalił Braydena.

Na poziomie głównym większość naprawdę interesujących ludzi była zajęta pysznieniem się swoimi psami na wybiegu, więc poszliśmy za kulisy.

Po drodzę wpadliśmy na tę dwójkę. Negatywna energia przesłana przez psią Azjatkę natychmiast odeszła na rzecz tej pary. Telepatycznie przesłali dawkę dopaminy prosto do mózgu Braydena. Kochał i chciał być blisko nich. Gdy odchodziliśmy, kobieta dała mu gumę, którą trzymał w buzi cały dzień jako pamiątka po kosmicznych rozmówcach.

Gdy spytałem co mu się tak w nich podobało, odpowiedział - Byli ciepli i promienni. Nie zauważyłeś? Podobało mi się, że są więksi i miluścy, jak dwa misie, które rozdają gumy.

Jama hodowców Pokazu Psów Westminster przypominała obozowisko Occupy Wall Street zanim ich wyrzucono. Brakowało tylko kilku głupich napisów. Gdyby wrzucić tu tą panią z afiszem o Mittcie, wyglądałoby to identycznie.

Reklama

Najpierw rozmawialiśmy z tym kolesiem. Wiecie, że niektórzy ludzie na kwasie myślą, że zwierzęta lubią, wiedzą i czują jakiś dziwny z nimi związek? Facet opowiadał Braydenowi jak doprowadził swojego psa do takiego wyglądu czy coś takiego, ale Brayden nie za bardzo słuchał. Był w Swojej Strefie, łączył się z psem tego typa. Po wywiadzie Brayden uznał, że czuje się zakłopotany.

Poruszanie się za kulisami było trochę jak pływanie pod prąd. Tłum porusza się jako jedność, a jeśli spróbujesz się odwrócić lub zatrzymać, powodujesz natychmiastową stłuczkę z osobą z tyłu. Brayden zauważył kobietę, która postanowiła odciąć się od stada na drzemce, wyskoczył z ruchu, przyłożył mikrofon do jej twarzy i spytał: Czy dobrze się bawisz? Wróciła do życia jak uderzona defibrylatorem i powiedziała: Tak! Wygraliśmy! Jesteśmy bardzo podekscytowani! Wyglądała na nieco zagubioną, co chyba zakłopotało Braydena, więc wróciliśmy w tłum.

Brayden nigdy w życiu nie miał psa, ale z jakiegoś powodu chciał darmowe psie żarcie. Czekał w kolejce jakieś 10 minut na malutki woreczek. A potem, bez żadnego ostrzeżenia, włożył zawartość do buzi. Oznajmił, że była obrzydliwa i splunął, ale wszystko stało się tak szybko, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia. Zmusiłem go do zjedzenia jeszcze jednego.

Jeśli potraficie ocenić smak po wyrazie twarzy - było właśnie takie niedobre.

Następnie Brayden zauważył tę dziewczynę z drugiego końca pomieszczenia. Chciał powiedzieć jej, że ze wszystkich suk tutaj, ona jest najładniejsza, ale skończyło się na "jesteś najładniejszą dziewczyną na pokazie psów". Ryzykowne stwierdzenie.

Reklama

W drodze powrotnej na ring, Brayden utknął przed windą. Gapienie się na pas od przewodnika opatrzony twarzami z ruchomych schodów na LSD z łatwością może pochłonąć większość dnia. Gdy go odciągnęliśmy, powiedział: Chciałem dotknąć twarzy każdego. Wyglądali dziwnie.

A w środku część konkursu dla juniorów dobiegała końca. Nie chcę powiedzieć, że ta pani porywa, morduje i przerabia na futro małe dalmatyńczyki, ale przypominała mi Cruellę De Mon. Była sędzią, czyli z mojego punktu widzenia przechadzała się w tę i z powrotem wokół psów, gdy ich właściciele molestowali ich przysadziste ogony, żeby trzymały pozę.

Właściciele psów mieli dziwny sposób na przemieszczanie swoich psów. Zamiast pociągnąć za smycz, kładli jedną rękę na organie rozdrodczym, a drugą na obroży psa - tak jak ta pani w środku.

Ponieważ Brayden umysłowo nie był zbyt aktywny, usiadł wśród tłumu i robił zdjęcia sufitu.

To jedno z jego zdjęć.

Kiedy wszyscy zmyli się z pola, Brayden podleciał do podium. Stojąc na nim przez 10 minut opowiadał o swoim dniu naszemu kamerzyście, który znajdował się jakieś dobre 20 metrów od niego. Kiedy nikt nie wyrzucił nas za nasze rażące naruszenie etykiety pokazu psów, stwierdziliśmy, że spróbowaliśmy szczęścia i udaliśmy się do naszych ciemnych, bezpsich mieszkań.

Opublikowaliśmy też zdjęcia, które Brayden zrobił na odlocie - znajdziecie je tutaj.

Lubicie psy tak jak my? Ogarnijcie te słodziaki.