Lorde twierdzi, że jej nowy album opowiada historię o domówce i przypomina “Blue” Joni Mitchell

Do tej pory Lorde udostępniła dwa single zwiastujące jej powrót (“Green Light” oraz “Liability”). Póki co, mamy kwiecień, a do premiery krążka “Melodrama” (16 czerwca) jeszcze dłuuuuuuugi czas. Jednakże, najmądrzejsza i najfajniejsza 20-latka na świecie opowiedziała o procesie twórczym w artykule New York Times. Oto najważniejsze punkty i wszystko, co powinniście wiedzieć o albumie zanim postawicie go na półce.

Aby tworzyć dobry pop, potrzebujesz “szacunku dla formy”

Lorde nie kryje się z tym, że kocha gatunek, który tworzy i bierze ten aspekt swojej twórczości zupełnie na poważnie. “Wielu muzyków myśli, że mogą grać popową muzykę, ale ci, którzy nie odnoszą sukcesu, to ci, którzy nie mają szacunku do formy i twierdzą, że to tylko głupia wersja innej muzyki” – mówiła. Dziewczyna ma rację!

Videos by VICE

Jack Antonoff z Bleachers miał ogromny wkład w nowe brzmienie Lorde

Pracę nad debiutem “Pure Heroine” nadzorował głównie muzyk z Nowej Zelandii – Joel Little. Tym razem jednak wokalistka postawiła na inne nazwisko. Za “Melodrama” w dużej części odpowie Jack Antonoff z Bleachers. “Poszłam do niego i powiedziałam, że mam pewną melodię w głowie, chcę spróbować zaśpiewać to ciasnym, synkopowanym falsetem, może tak, jak robił to Prince” – mówiła gwiazda. “Usiedliśmy przy pianinie i zaczęliśmy kombinować”. W rezultacie Lorde przyznała, że płyta przypomina “Blue” Joni Mitchell.

Na albumie zostanie opowiedziana historia o domówce

Zanim jeszcze ogłoszono, że “Melodrama” jest w drodze, Lorde napisała post na Facebooku, który dopiero teraz stał się jasny. “Impreza dopiero się zaczyna. Pokażę wam nowy świat”.

Na “Melodrama” usłyszymy historię pewnej domówki. “Na imprezie jest taki moment, że wjeżdża świetna piosenka i czujesz się zajebiście” – tłumaczyła Lorde. “Potem jednak jesteś sama w łazience, patrzysz w lusterko, nie wyglądasz dobrze i zaczynasz czuć się okropnie”.

Podczas pisania ostatniej płyty, Lorde nie piła alkoholu podczas nocnych wypadów, bo “nie chciała niczego przegapić”. Teraz było jednak inaczej – imprezowała i sięgała po kieliszek. To by się zgadzało z tym co, znamy – “Green Light” to szczytowa forma melanżu, “Liability” to emocjonalny upadek. Dzięki Lorde, nikt lepiej nie zobrazował historii mojego życia niż ty.

Bóg popu, Max Martin, nie jest fanem “Green Light”

Prawdopodobnie najbardziej szanowany człowiek w popie, Max Martin, wyraził swoją opinię o “Green Light”. I nie była ona pochlebna, choć jak stwierdziła Lorde “to nie obraza” i “to dziwny utwór”. No dobra, i tak wszyscy wiemy, że wokalistka posiada talent do pisania piosenek. Opinia Martina tego nie zmieni.

Jeśli do tej pory nie byłej podekscytowany faktem, że Lorde powraca, teraz z całą pewnością wyczekujesz “Melodrama” tak samo jak my. 16 czerwca – zapamiętajcie tę datę. Królowa Popu nadchodzi.

Obserwujcie Noisey na Twitterze.