Współautor: Julia Borowczyk; na zdjęciu: Syd, foto: Paweł Zanio
Big Sean “I Decided” (3 lutego)
Videos by VICE
Co prawda, Big Sean nawija coś tam w kawałku “Bounce Back” o przegranej, ale przy takim splocie wydarzeń, jak ostatni sukces płyty “Dark Sky Paradise”, supportach na trasie Rihanny, dobrze przyjętym projekcie TWENTY88 i obsesyjnej miłości Jhené Aiko, to raczej wrodzona skromność niż fakty. O wiele lepiej brzmi zapowiedź, którą mogliśmy usłyszeć u Jimmy’ego Fallona zeszłej jesieni. “Zdecydowałem, że liczenie pieniędzy nigdy nie sprawia, że czujesz się tak dobrze, jak wtedy, gdy liczysz błogosławieństwa, które cię spotkały… Zdecydowałem, że pierwszy raz w życiu nie mam wątpliwości. Zdecydowałem w tym momencie, kto jest najlepszy. Ja” – mówił Big Sean. Nie trzeba zatem dodawać nic więcej.
Sampha “Process” (3 lutego)
Jego śpiew pochodzi prosto z duszy, koncerty na całym świecie wyprzedawał nie mając jeszcze na koncie longplaya, więc album “Process” będzie niejako wisienką na torcie podsumowującą dla Samphy naprawdę ekscytujący moment w życiu. O niespełna 30-letnim mieszkańcu Londynu pisaliśmy regularnie w ostatnich miesiącach i pisać będziemy cały czas. Już w piątek z premierową recenzją, potem przy okazji kolejnych singli, a w marcu przypominając o tym, że kawałki z “Process” znów zaprezentuje na żywo. Dla jednego z najbardziej utalentowanych soulowych muzyków ostatnich lat przyszedł czas pełnego rozkwitu.
Syd “Fin” (3 lutego)
Kariera związanej z kolektywem Odd Future formacji The Internet nabrała w ostatnich latach niesamowitego tempa, w czym spora zasługa charyzmatycznej, bardzo lubianej wokalistki Syd tha Kyd. Teraz przyszła pora na kolejny niezwykle istotny krok – wydawnictwo autorskie. Wśród producentów krążka znajdziemy kolegów Syd z macierzystej formacji, a także Melo-X, Rakhiego i Hit-Boya, brzmienie zaś ma być bardziej popowe niż u The Internet. Tak jest przynajmniej w teorii i zapowiedziach, bo pierwsze single – “All About Me” i pościelowe “Body” wcale tego nie potwierdzają.
SZA “CTRL” (3 lutego)
Pierwsza dama oficyny Top Dawg zamyka swoistą trylogię piątkowych soulowych debiutów artystów na S. Wokół “CTRL” było w ostatnich miesiącach wiele zamieszania – sugerowano nawet, iż płyta w ogóle się nie ukaże, a przynajmniej nie w ramach labelu, który wypromował 27-latkę z St. Louis. Na szczęście wszystko dobre, co się dobrze kończy. Kilka dni temu SZA wypuściła bardzo dobry singiel “Drew Barrymore”, potwierdziła, że na albumie znajdzie się też znany doskonale kawałek “twoAM” i… to w zasadzie wszystko, co na teraz wiemy. Z drugiej strony, czy potrzeba nam wiedzieć więcej? Autorka “CTRL” do tej pory firmowała swoim pseudonimem tylko rzeczy co najmniej dobre, a firmowanie płyty przez TDE samo w sobie stanowiło jak dotąd pewien gwarant jakości. I niech tak zostanie.
Fat Joe & Remy Ma “Plata O Plomo” (10 lutego)
Pierwsze oficjalne wydawnictwo Remy Ma od czasu zakończenia odsiadki nie mogło wyglądać inaczej. Pomimo zapowiedzi kontynuacji debiutu, gwiazda zdecydowała się na powrót do korzeni, czyli mini-reaktywację Terror Squadu. Charakter płyty jest już dość mocno pokreślony przez tytuł “Plata O Plomo” zaczerpnięty ze słynnej wypowiedzi… Pablo Escobara. Zresztą, sami wiecie, że numer “All The Way Up” chwycił tak mocno, że doczekał się nominacji do nagród Grammy, czyniąc Remy tym samym jedyną raperką, która w zeszłym roku zdobyła to wyróżnienie. Tłuste bity i gorące nawijki przeplatane z namiętnym i seksownym R&B, o które zadbają zaproszeni goście (wśród nich m.in. Kent Jones, Sevyn Streeter i The-Dream) – tego spodziewamy się po tym duecie. Niech będzie głośno, duszno i niebezpiecznie.
Lupe Fiasco “Drogas Light” (10 lutego)
Gdyby tylko Lupe Fiasco miał tak życzliwych przyjaciół jak Kanye West, którzy doradzają mu co robić, by nie uważano go za wariata na Twitterze (ok, podpowiemy wam, będzie szybciej – “My friends’ best advice was to stay low”), sprawy toczyłyby o wiele łatwiej. Tymczasem rozdarci między dissem na J. Cole’a a rzekomym odejściem na emeryturę, musimy zadowolić się nie trzema, a jednym albumem Lupe. Ale dobra, jeśli raper współpracuje z twórcą “Daydreamin’” i jeszcze sampluje zaraźliwe “Bla Bla Bla Bla” Gigi D’Agostino w jednym z promocyjnych singli, to nie możemy narzekać na brak rozrywki. Póki co, jest nadzieja, że wpisy na portalach społecznościowych nie przesłonią jakości materiału.
Różni artyści “Ciemniejsza strona Greya” (10 lutego)
Nie oszukujmy się, czy tego chcecie czy nie, prędzej czy później któryś z kawałków na ścieżce dźwiękowej do najpopularniejszego erotyka XXI wieku przyklei się do was niepostrzeżenie. Może będzie to numer Taylor Swift z Zaynem, może kooperacja Nicki Jonasa i Nicki Minaj, a może solówka Sia. Całe szczęście, ustaliliśmy już, że soundtrack to najlepsza część w historii Anastasii i Christiana.
Thundercat “Drunk” (24 lutego)
Aż cztery lata przyszło nam czekać na trzeciego długograja magicznego ekscentryka z wytwórni Brainfeeder. Wybitna epka “The Beyond / Where the Giants Roam” sprzed półtora roku tylko na chwilę zaspokoiła nasze apetyty, a w zasadzie to głównie je zaostrzyła. Tak samo jak każdy jego gościnny udział czy luźny kawałek, których trochę wpadło w ostatnich miesiącach do sieci. Thundercat z miesiąca na miesiąc wciąż rozwija swój warsztat, tak jako basista, jak i przede wszystkim wokalista. To już nie próbujący się w soulowej stylistyce prawdziwek o ogromnym potencjale, a w pełni dojrzały muzyk. O “Drunk” powiedział tak:
Próbuję zawsze trzymać się tego, co powiedzieli mi Erykah Badu i Flying Lotus: najważniejsza jest szczerość i uczciwość. Picie potrafi z człowieka wydobyć mrok, a równocześnie kojarzy się z młodością, entuzjazmem i zabawą. Chciałem, żeby ta płyta pokazywała ludzką stronę różnych doświadczeń.