Potrzebujemy takich imprez, jak Szlamfest
Mateusz Kowalski vs. Peter Pannache. Wszystkie zdjęcia wykonał autor tekstu

FYI.

This story is over 5 years old.

festiwale

Potrzebujemy takich imprez, jak Szlamfest

„Wspieram ten śmieciowy wymiar rozrywki, bo całą popkulturę próbuje się teraz wcisnąć w taki paskudny, wypolerowany design. A co z tym bagnem, którym kiedyś też była rozrywka” – zdradził nam Demland, jeden z uczestników imprezy

Jeżeli jesteś zmęczony plastikiem przefiltrowanych obrazków „piękna” i wtłaczanych w społeczną świadomość trendów – to ta impreza jest miejscem dla ciebie. W weekend odbyła się w Gdańsku II edycja Szlamfestu!

„Szlamfest to festiwal kultury śmieciowej i popularnej, który obejmuje różne dziedziny: komiks, retro gry, rozdanie Złotych Kurczaków (nagroda dla niezalu komiksu) gala wrestlingu i VHS Hell Live, spotkania z autorami i prelekcje” – mówi mi współorganizator Łukasz Kowalczuk, który razem z Jarkiem Kowalem z klubu B90 wymyślili imprezę w 2016 roku. To mekka dla geeków, którzy dorastali w chudych latach 80., jak i w początkach raczkującego polskiego kapitalizmu.

Reklama

Impreza odbywała się w stoczniowym klubie B90

„To coś fajniejszego, niż zjazd łowców autografów, czekających w kolejkach po parafkę od gościa, który grał jakiegoś zombiaka w Walking Dead” – dodaje Kowalczuk i trudno się z nim nie zgodzić. Szanuję jego determinację i upór w krzewieniu wspomnianej kulturze szlamowej, która przenika się z mainstreamem.

Imprezę otworzył pokaz VHS Hell, dzięki któremu zebrani mogli obejrzeć niezaprzeczalne (w mojej opinii) arcydzieło złego kina Deadbeat At Dawn z 1988 roku. Smaczku dodawał fakt, że podczas seansu lektor Adam Konopka na żywo tłumaczył akcję filmu.

Seans okazał się taki sztosem, że zagadnąłem Krystiana Kujdę, założyciela kolektywu VHS Hell i współorganizatora imprezy o kulisy powstania „Pobitego na śmierć o poranku”. Ku mej uciesze, okazało się, że film skrywa ciekawą historię:

„Deadbeat At Dawn to debiutancki film Jima Van Bebbera, który nakręcił ten film za pieniądze ze studenckiego stypendium – wytrwał rok na uczelni, by je dostać, następnie rzucił szkołę i poświęcił się swojemu dziełu. Jego film powstawał prawie 4 lata, kręcił go na taśmie 16 mm z udziałem kolegów. Był reżyserem, scenarzystą, kaskaderem, robił nawet make-up. Chociaż teraz się z tego śmiejemy, chłopaki mocno się przykładali do każdej sceny. Myślę, że do pewnego stopnia można to porównać do okoliczności, w jakich powstawał The Room. Tam też mieliśmy jednostkę, która bardzo poważnie podchodziła do swojej pracy i dzięki jej determinacji w końcu jej się udaje. Jedyna różnica jest taka, że Tommy Wiseau (bo o nim mowa) miał 6 milionów dolarów Van Bebber zebrał 10 tys. dolarów i kilku kolegów".

Reklama

Pierwszy dzień imprezy zamknął występ SpaceBoya.

W trakcie imprezy, oprócz rozgrywającego się na niej turnieju, można było spróbować swoich sił sekcji retro-gier

W sobotę odbyły się Złote Kurczaki – rozdanie nagród dla polskich twórców komiksów, którzy swoją pracą dzielnie walczą z przekonaniem malkontentów, że polski komiks zdechł. Wśród zaproszonych gości na Szlamfest znaleźli się m.in. Kasia Niemczyk, która rysuje komiksy dla Marvela, czy też znany youtuber i autor komiksów Jakub „Demland” Dębski – zapytałem go, dlaczego postanowił wesprzeć imprezę i wziąć w niej udział (oprócz sprzedawania swoich komiksów i spotkania z fanami).

„Przyszedłem oglądać wrestling jak chyba wszyscy. Myślę, że właśnie tu leży problem, że my – komiksiarze – idziemy ze swoim produktem nie tam, gdzie trzeba: próbują jakieś targi książki, jakiś DwuTakt: Muzyka i Komiks. Otóż nie! Komiks i ludzie, którzy biją się na niby! To jest to! W końcu ktoś to powiedział. Poza tym wspieram ten śmieciowy wymiar rozrywki, bo całą popkulturę próbuje się teraz wcisnąć w taki paskudny, wypolerowany design. A co z tym całym bagnem, którym kiedyś też była rozrywka – fajnie sobie to przypomnieć. Wszyscy tutaj jesteśmy nostalgicznymi dziadami".

Kulminacją całego festiwalu okazała się gala wrestlingu polskiej federacji Kombat Pro Wrestling. W sobotni wieczór cały klub został wypełniony ludźmi złaknionymi pojedynków na ringu okraszonych potem, łzami i krwią a zawodnicy KPW nie zawiedli, dowożąc wyżej wymienione. Wieczór zamknął koncert Nightrun87, czyli solowy projekt Williama Malcolma.

Reklama

Nie ściemniamy. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku


To był mój pierwszy Szlamfest. O imprezie dowiedziałem się w zeszłym roku, kiedy przypadkiem spotkałem Kowalczuka na 28. edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier największej takiej imprezie w Polsce. Miał tam miał on swoje malutkie stoisko z komiksami, które prawie mi umknęło w ogromie napierających zewsząd bodźców.

Polski wrestling DIY

Pamiętam, że z Łodzi wracałem wtedy z poczuciem, jakbym właśnie odwiedził gargantuiczny bazar dla geeków, wypełniony szrotem na licencji, oferujący kubeczki, koszulki, breloczki, figurki i całą resztę gadżetów, których potrzebują dzieciaki poprzebierane za mutanty i wróżki. Tutaj, na Szlamfeście, poczułem się jak u siebie.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku