Jak odnieść sukces, kiedy jesteś nerdem?

FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

Jak odnieść sukces, kiedy jesteś nerdem?

​Bycie nerdem jest super! Przynajmniej teraz. Spędziłem dzień z dyżurnym nerdem YouTube'a – Ichabodem, by zobaczyć, jak przekuł swoje zajawki i pasje na stale rosnące grono fanów

Ichabod (Łukasz Stelmach) na Warsaw Games Week. Wszystkie zdjęcia wykonane przez autora tekstu

Bycie nerdem jest super! Przynajmniej teraz. Fanatyczne jaranie się restartami komiksowych uniwersów, setki godzin wpisywania modów do Skyrim czy poświęcanie życia towarzyskiego na Final Fantasy X nie grożą już pogardą rówieśników, ich szyderą czy muką na japę „za bycie lamusem". To ten moment w historii, gdy bycie nerdem nobilituje – stało się inkluzywną zajawką na „rzeczy z pasją". Nic też nie wskazuje, by coś w tej sprawie miało się zmienić, bo zaraz za modą idzie hajs, więc wielkie fabryki inwestują w podtrzymanie tego popkulturowego płomienia. Także YouTube pełni w tym wszystkim ważną rolę, dostarczając nam twórców, którzy z zamiłowaniem streszczają, oceniają, a nawet kategoryzują nerd-kulturę na jej wzloty i upadki. Za granicą znajdziesz chociażby Angry Video Game Nerd, który dla ciebie zszarga sobie nerwy na najstarszych konsolach w historii lub postać Francisa, który ze swojej nadwagi, wady wymowy i napadów wściekłości uczynił rozpoznawalną markę, a ta – jak się z czasem okazało – uratowała mu życie.

Reklama

Cieszy więc, że także na polskim poletku YouTube'a – pośród zgrywów i heheszków – można znaleźć dyżurnego nerda narodu, a za takiego uważam Łukasza Stelmacha aka Ichaboda (zanim zdążysz zapytać – ksywka pochodzi z filmu Sleepy Hollow Tima Burtona, gdzie jedną z postaci był Ichabod Crane, teraz już wiesz). Łukasz zawodowo zajmuje się projektowaniem stron, jest freelancerem i jak sam mówi – praca na etat byłaby teraz dla niego problemem. Na jego kanale znajdziesz recenzje, analizy, a czasem też i gorzkie żale na temat filmów, gier i komiksów. Postanowiłem spędzić z nim jeden dzień, by z bliska zobaczyć, jak udało mu się przekuć swoje pasje i zajawki w sposób na życie.

Kiedy wreszcie dogadaliśmy termin spotkania, przyznam, że początkowo zdziwiłem się nietypowym zestawieniem atrakcji, jakie zaproponował Łukasz – najpierw mieliśmy odwiedzić Warsaw Games Week, później uderzyć w kufel na Warszawskim Festiwalu Piwa. Miałem nadzieję porozmawiać nie tylko nerd-kulturze, ale też o kondycji polskiego YouTube'a.

VICE: Jak dużo czasu poświęcasz na swój kanał?
Coraz więcej – inną kwestią jest to, że nie jestem dobry w organizowaniu swojego czasu; dużą jego część poświęcam chociażby na odpowiadanie na komentarze lub gubię się w czeluściach internetu, robiąc research do jakiegoś filmu. Jeśli nic nie odwróci mojej uwagi, piszę i nagrywam materiał przez 1-2 godziny, potem to montuję przez 3-4 godziny, z czego powstaje 10-minutowy odcinek. Najbardziej lubię montować, nadawać temu finalny kształt.

Reklama

Niedawno na swoim blogu napisałeś tekst o tym, co cię najbardziej wkurza w polskich youtuberach. Co cię do tego skłoniło?
To nie tajemnica, że na YouTube można zarobić – czy to poprzez kręcenie własnych rzeczy, czy współpracę z markami (co uważam, że samo w sobie nie jest czymś złym); to jednak nieraz tworzy niekorzystne trendy, jak chociażby proszenie swoich widzów o lajki lub subskrypcje. No stary, nie oglądam jakiegoś materiału po to, by ktoś w nim prosił mnie o lajka. Jeżeli filmik mi się spodoba, docenię to. Najgorsze są jednak te materiały, które są o niczym, na przykład te z nurtu challenge – jak jedzenie cynamonu itd. Nie rozumiem, po co to powstaje.

Warsaw Games Week 2016

Ale niedawno sam skorzystałeś z opcji patronite, gdzie prosi się ludzi o dofinansowanie swoich działań – notabene, dofinansowanie, które dostałeś.
Patronite to dobrowolna opcja wsparcia danego artysty. Tak samo, jak płaci się za pójście do kina, dlaczego nie można wesprzeć twórców na YouTube, z którymi niekiedy spędza się więcej czasu niż przy telewizji (za którą też płacimy)? Zwłaszcza że wspomniane treści na YouTube, często wymagają nie tylko czasu, ale także własnego wkładu pieniędzy, co się zwyczajnie nie zwraca. Zależało mi, by móc po prostu tworzyć rzeczy, mieć kasę na opłaty serwera itd. No i to mi się udało, z czego się cieszę.

Oberwało ci się za ten tekst, gdzie wymieniasz grzeszki polskiego YT?
No właśnie nie bardzo – ludzie przeważnie się ze mną zgadzali.

Reklama

Kto ciebie teraz ogląda?
Najwięcej fanów oscyluje w przedziale wiekowym 18-30 lat. Chociaż – jak wiadomo – ci młodsi bardziej się angażują, zostawiają lajki i komentarze.

Spodziewałeś się, że po recenzji filmu Smoleńsk, zostaniesz przez niektórych zaszufladkowany politycznie?
Skrytykowałem ten film dlatego, że jest po prostu źle zrobiony i można było to nakręcić o wiele lepiej. Przez jego amatorskość, Smoleńsk nie miał szans, by temat potraktowano na poważnie. Wiedziałem dobrze, jeszcze przed seansem, że ten film pokazuje tylko jedną, konkretną teorię na temat Smoleńska. Wyszedłem jednak z założenia, że skoro ja nie mam wyrobionego zdania o katastrofie, chętnie poznam zdanie innych. To, co jednak dostałem w filmie nie tylko nie było przekonujące - odniosłem wrażenie, że nikt tak naprawdę nie próbował mnie przekonać.

A jeśli chodzi o to zaszufladkowanie mojej osoby, to łatkę „lewaka" przyszyto mi już wcześniej. W komiksach, którymi się zajmuję, panuje trend różnorodności kultury – etnicznie, seksualnie, płciowo itd. Wielu osobom w Polsce ten trend się nie podoba. Im się wydaje, że to coś sztucznego, że to poprawność polityczna – kiedy dla mnie to naturalne, by jak najlepiej odwzorowywać barwny świat, w którym żyjemy. Podobna krytyka spotkała mnie niedawno przy okazji filmu Wołyń, który pokazuje, do czego prowadzi nacjonalizm.

Skąd twoim zdaniem, bierze się moda na radykalizm wśród młodych ludzi, niekiedy twoich rówieśników?
Żyjemy w trudnych czasach, mamy kiepską sytuację finansową, a trend radykalizmu zdaje się też teraz górować w polityce, nie tylko polskiej – w Stanach o fotel prezydenta startuje Trump, który przecież jest postacią groteskową. Ludzie jednak słuchają takich osób, bo ci oferują proste hasła – tyle że to nie szczerość, a czysty populizm.

Reklama

Warsaw Games Week 2016

Sporą część swojego kanału poświęcasz komiksom, masz swój ulubiony tytuł?
Jasne, uwielbiam Ant-Mana. Kupił mnie tym, jak przemyca do historii pewne absurdy komiksowe, jak chociażby postaci, których nie zobaczysz w filmach, bo są „za dziwne".

Na przykład?
Grizzly. Facet w stroju niedźwiedzia.

Jakie są jego moce?
No właśnie on nie ma mocy, to po prostu facet, który chodzi w stroju niedźwiedzia.

Niedawno zagraniczne media obiegła informacja o ludziach, którzy w strojach klaunów straszą przechodniów. Później pojawił się nagłówek, że jest facet, który biega po ulicach w stroju Batmana i goni tych przebraniach klaunów. Myślisz, że dogoniliśmy już komiks?
Już dawno go dogoniliśmy. Postać Red Skulla (nemezis Kapitana Ameryki, przyp. red.), który jest nazistą, mówi w komiksach te same rzeczy np. o uchodźcach, co Donald Trump z mównicy. Twórcy komiksowi nie muszą daleko szukać inspiracji do swoich historii – wystarczy im to, co już się dzieje na świecie.

Jedna ze ścian w mieszkaniu u Ichaboda

Centrum dowodzenia Ichaboda – miejsce, w którym tworzy nowe treści na swój kanał

Czytasz polskie komiksy?
Nie starcza mi czasu. Ostatnio miałem okazję przeczytać tylko Nie przebaczaj i już czekam na drugi tom. Wiem, że są też polscy superbohaterowie, jak np. Lis, czy Incognito, które dostają dobre recenzje, ale taki Biały Orzeł lub Polski Duch – te tytuły omijam szerokim…

Dlaczego?
Miałbym czytać Białego Orła tylko dlatego, że jest z Polski? To przecież Kapitan Ameryka, tylko po polsku. No i jeszcze ten Polski Duch, który tak naprawdę nie jest o bohaterze, tylko o szarej rzeczywistości, o staniu w kolejkach w urzędzie itd. Nie sięgam po komiksy, by czytać o codzienności w Polsce.

Reklama

Uważasz siebie za nerda?
Na pewno podchodzę emocjonalnie do rzeczy, którymi nie powinno się przejmować, jak np. to, że uniwersum filmowe DC ssie. Możesz spytać, jakie to ma znaczenie? Dla mnie ma. Myślę więc, że jestem nerdem.

Kilkanaście lat temu nazwanie kogoś nerdem traktowano jak przezwisko. Czy teraz bycie nerdem się opłaca?
Dzisiaj nikogo nie dziwi, że ludzie jarają się filmami o superbohaterach. Tak samo do mainstreamu weszło interesowanie się komiksami, czy grami, które stały się bardzo dochodowym biznesem.

Warsaw Games Week 2016

Ale czy ta kanonada efektów specjalnych, wybuchów, peleryn i super mocy nie odwraca naszej uwagi od rzeczy naprawdę ważnych – jak chociażby od tego, jacy politycy będą rządzić krajem?
W pewnym sensie tak, ale po to też tworzy się to wszystko – byśmy mogli na chwilę odwrócić głowę od problemów, które zaprzątają nam głowę. Myślę jednak, że potrzebujemy takiego oderwania się od rzeczywistości. Ważne tylko, żeby zachować proporcje.

Czego nauczyła cię ta nerd-kultura?
Przede wszystkim dostrzegania różnorodności, gdy żyje się w społeczeństwie bardzo jednorodnym pod względem rasy, wyznania, czy orientacji seksualnej.

Dlaczego youtuberzy nie angażują się chociażby we wspomniane przez ciebie promowanie różnorodności?
Z pewnością część z nich bałaby się stracić swoich widzów. Ale wiem też dobrze, jako twórca, że ludzi nie interesuje, co ja np. myślę o sytuacji kobiet w Polsce – chcą posłuchać, co myślę o Supermanie. Taka jest prawda, brutalna.

Reklama

Chociaż poprzez komiksy, gry, czy filmy pokazuję pewne postawy, uważam, że to byłoby nieuczciwe wobec mojej publiki, bym ich wykorzystywał do forsowania swojego światopoglądu.

Ichabod w gronie swoich znajomych


Przechadzając się z Ichabodem między stoiskami WGW, przyglądałem się jego interakcjom z niektórymi fanami, młodymi dzieciakami, które zapatrzone w niego jak w oryginalne szkice Thorgala, pytały, co myśli o danym tytule gry lub filmu. Łukasz cierpliwie i rzeczowo odpowiadał na wszystkie pytania, czasem pstrykali sobie wspólną fotkę.

Podobnie było też na Festiwalu Piwa, tyle że tam zaczepiające nas osoby były nieco starsze. Wciąż nie mogłem jednak zrozumieć połączenia nerdostwa z piciem browarów – „Ta impreza stoi w kontrze do Oktoberfestu, gdzie idziesz napić się piwa, zjeść kiełbasę i stuknąć kufel o stół" – odpowiedział Łukasz – „Tutaj czekasz w kolejce, by skosztować premierowy trunek, bierzesz go do ręki, wąchasz, jarasz się składnikami, próbujesz i mówisz: no, nie jest tak dobry, jak myślałem [śmiech]. Przynajmniej początek jest taki, bo później to wiadomo".


Nie tylko dla nerdów. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Pod koniec naszego spotkania usiedliśmy na wygaszonej trybunie Legii, za naszymi plecami dalej odbywała się impreza. Oddając się degustacji trunków, zaczęliśmy wymieniać się ciekawostkami z nerd-świata.

- Hej, a znasz filmy Hammera? – spytał mnie Łukasz.
- Czy znam? Jeden z moich ulubionych filmów tej wytwórni jest o prehistorycznej małpie, która hipnotyzuje wzrokiem pasażerów kolei transsyberyjskiej!* – odpowiedziałem.
- Wspaniałe! Muszę to zobaczyć.

Wypiliśmy za to.

*Mowa o filmie Horror Express z 1972 roku w reż. Eugenio Martína.

Możesz śledzić autora tekstu na Facebooku lub Twitterze.