FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Pożyczka od Rumpelsztyka

Human capital contracts mogą zrewolucjonizować sposób pożyczania pieniędzy

Ilustracje Amanda S. Lanzone

Dawno temu, w pewnym odległym ekonomicznie, edukacyjnie i pracowniczo klimacie, wybrałem kierunek studiów. Było to początek lat 90. i chociaż frajerzy tacy jak ja zaczęli już podążać za wydobywającym się z ciemności głosem łatwych pieniędzy w Dolinie Krzemowej, wybrałem pisanie. Mój ojciec, ekspert od bezpieczeństwa komputerowego i korposzczur, łaskawie zaakceptował moją decyzję. W konfrontacji z żydowskim synem postanowił zrezygnować ze swojego ojcowskiego prawa i nie rozdzierał szat, tylko bił się w pierś i udzielił mi rady: „Coś by ci się stało, gdybyś raz czy dwa wziął udział w kursie komputerowym?". Z powodów niejasnych dla mnie w chwili obecnej studiowałem sestynę i wiersze sylabotoniczne i olewałem Javę. Moje konto bankowe ubolewa nad tym do tej pory.

Reklama

Minionej zimy znalazłem się w potrzebie – nie miałem pracy i odrobina obeznania z technologią (boom na dziennikarstwo danych!) mogłaby pomóc. Po tym jak jeden z potencjalnych pracodawców odesłał mnie z kwitkiem, zapaliłem się do pomysłu zapisania się na kurs obsługi danych w nadziei, że uczyni to ze mnie matematyka przed kolejnym podejściem. Jedyny problem stanowiły pieniądze, ponieważ koszt jedenastotygodniowego kursu wynosił 4000 dolarów. Nie chciałem dołączyć do moich braci millennialsów, którzy zaciągali pożyczki studenckie na rynku będącym w kryzysie. Według Rezerwy Federalnej długi amerykańskich studentów przekroczyły bilion dolarów. Wygląda na to, że system lichwy został zaprojektowany tak, żeby uwiązać moich amerykańskich wyuczonych i niepotrzebnych na rynku pracy kolegów do biurek i ocen zdolności kredytowych. Crowdfunding (finansowanie społecznościowe) w przypadku mojej edukacji też nie wydaje się zbyt adekwatny. Może i w końcu dorosłem, ale kampania Kickstartera uderzyła we mnie jak w 41-letniego głupca, który próbuje się nauczyć obsługi komputera.

Już prawie miałem zrezygnować, kiedy natknąłem się na Pave i Upstart, dwa krzykliwe start-upy, które wpadły na to, jak hakować tradycyjne formy pożyczki. Oferują human capital contracts, które nie wymagają zwrotu pieniędzy ani odsetek. Kredytobiorców eufemistycznie nazywają talentami lub upstartami i zobowiązują ich do przekazywania od 3 do 10 procent swoich dochodów przez okres przynajmniej 10 lat pożyczkodawcom zarządzającym platformami Pave i Upstart. Zasadniczo jest to umowa z Rumplesztykiem. Zobowiązujesz się przekazywać (prawie) wiecznie część swoich dochodów inwestorom, którzy dają ci złoto na początek. Human capital contracts, według swoich zwolenników, stanowią koniec ery skostniałych i drapieżnych form umów pożyczkowych, które często doprowadzały młodych ludzi do bankructwa. Ten innowacyjny typ pożyczek może być udzielany tylko przez te nowe firmy, które nie są obarczone bagażem przeszłości. „Stary sposób udzielania pożyczek opierał się na strukturach stabilnego rynku, gdzie każdy miał stały dochód – napisał James Surowiecki w „New Yorkerze". – Tamte realia rynku pracy się zmieniły".

Reklama

Tymczasem krytycy human capital contracts skupiają się na etycznym dylemacie handlowania czyimś wrodzonym talentem. Z logicznego punktu widzenia to nie są pożyczki, tylko forma „poświadczonej służebności", „podejrzane, dystopijne kuglarstwo" pod pozorami innowacji finansowej. Jeszcze jeden przykład kapitalistycznej dehumanizacji. „Będziemy patrzeć na pozytywne, inspirujące historie – przewiduje dziennikarz Malcolm Harris z amerykańskiego oddziału Al-Dżaziry. – Będziemy to racjonalizować w taki sam sposób, jak ludzie zawsze tłumaczą sobie kupowanie i sprzedawanie siebie nawzajem".

Human capital contracts zaczynały jako przypis w książce ekonomisty Miltona Friedmana z 1945 roku Income from Independent Professional Practice. Friedman, patron wolnego rynku, stworzył świat, w którym jednostki ludzkie mogły się przekształcać w żywe i oddychające akcje, które można by sprzedawać tak jak wszystkie inne instrumenty finansowe. „Jeśli ludzie sprzedawaliby samych siebie w postaci akcji – pisał – inwestorzy mogliby różnicować swoje udziały i równoważyć wzrost wartości kapitału od strat kapitałowych".

Pierwsza próba wdrożenia na pełną skalę human capital contracts miała miejsce w 2001 roku, kiedy MyRichUncle.com, niefortunnie nazwana i już nieistniejąca firma, zaczęła szerzyć pogląd, że każdy problem da się rozwiązać, jeśli przeniesie się go online. – Przez sześć tygodni wydawało nam się, że jesteśmy oryginalni – opowiada współzałożyciel Raza Khan. – Wtedy przeczytaliśmy książkę Friedmana i zdaliśmy sobie sprawę, że to, co stare, stało się na powrót nowe.

Reklama

MyRichUncle.com przetrwało tylko kilka lat. Według Khana wyprzedzili swoje czasy. – Nikt nie stworzył platformy kredytowej dla tego produktu – twierdzi. – Wysuwaliśmy logiczne argumenty, jak to powinno funkcjonować, ale to nic w porównaniu z tym, co oferują dzisiejsze dane.

Pave i Upstart uruchomiły swoje strony w USA w 2012 roku, jedna kilka miesięcy po drugiej. Widzieli siebie jako światową odpowiedź na crowdfunding i podzielone gospodarki. Amerykanie byli już wtedy bardziej zaznajomieni z pożyczkami online, a skala problemu pożyczek studenckich była tak ogromna, że ludzie stali się otwarci na nowe rozwiązania, nawet te, które były sprzeczne z tradycyjnym pojęciem długu. – Pomyśleliśmy, że human capital contracts będą lepszą opcją dla wielu ludzi – mówi jeden z założycieli Pave, Oren Bass, bankier i prawnik z Wielkiej Brytanii, który zaczynał w londyńskim Goldman Sachs. – To była sposobność na osiągnięcie nowego socjoekonomicznego efektu poprzez danie ludziom możliwości finansowania, o jakiej nigdy wcześniej nie słyszeli.

Inwestorzy i pożyczkobiorcy zaludnili strony obydwu firm, które przypominają hybrydę Facebooka i leżącego w sąsiedztwie przyjaznego punktu udzielającego pożyczek. Potencjalni kredytobiorcy zostali dopasowani do inwestorów, którzy mogli obserwować ich profile, zawierające dobrze oświetlone zdjęcia, wideo i zarys tego, co chcieliby zrobić z pieniędzmi. Projekty skierowane są głównie do klientów chcących zainwestować w swoją edukację w dziedzinie technologii, czyli takich jak ja. Ale nie tylko. Przykładowo Pave jest ukierunkowane w stronę kultury i sztuki. Rozmawiałem z pożyczkobiorcą Pave, Clarą Aranovich – kobietą filmowcem wykształconą w Ivy League. Aranovich pożyczyła 50 tysięcy dolarów w zamian za 5 procent swoich dochodów, żeby rozkręcić firmę produkcyjną. Joshua Brueckner wyciągnął siedem tysięcy dolarów, żeby zainwestować w oryginalną firmę krawaciarską o nazwie Skinnyfatties („Ludzie wysyłają mi swoje krawaty, a ja im je dopasowuję").

Reklama

W pewnym sensie sposób wykorzystania pieniędzy tak naprawdę nie ma znaczenia. Pave i Upstart mają odpowiedź na wszystko. Każda strona może się poszczycić firmowym modelem, szacującym oczekiwane przychody poszczególnych zawodów, od lekarza przez filmowca do prawnika. Procent spłaty kredytu i oczekiwane zyski zostały oparte na danych z Narodowego Spisu Powszechnego i innych źródłach demograficznych.

Rząd również zainteresował się human capital contracts. Demokraci w Kongresie wprowadzili legislację „podaj dalej", czyli zmodyfikowaną wersję human capital contracts. Dochody przyszłego absolwenta studiów wyższych miałyby zastąpić czesne, co z kolei pozwoliłoby na finansowanie nauki kolejnego pokolenia studentów. Republikanie uprzywilejowali sektor prywatny ustawą pt. „Inwestycja w sukces studenta", opartą w dużej mierze na teorii prawicowego American Enterprise Institute. Ich celem jest stworzenie regulacji zwalniających z podatku od human capital contracts.

Nieważne, jakie zagrożenie płynie z tego rodzaju pożyczek („ludzie kupują i sprzedają siebie nawzajem"), Pave i Upstart dokonali niezaprzeczalnej rewolucji. Odwrócili standardową siłę dynamiczną każdej pożyczki finansowej. Tradycyjnych pożyczek udziela się na podstawie historii kredytowej, która teraz przestaje być tak istotna. Pożyczka zależy od tego, co będziesz robił. Human capital contracts opierają się na ukrytym potencjale ludzkim – na przyszłości kredytobiorcy, a nie na jego przeszłości. W tym wypadku ryzyko ponosi raczej pożyczkodawca, a nie pożyczkobiorca.

Reklama

Jedną rzeczą, której nie są w stanie zmienić human capital contracts, jest potencjał kredytodawców do osiągnięcia dużego zysku z małej inwestycji. Przykładowo, weźmy mój kurs obsługi danych, który wedle internetowego wykresu zaowocuje objęciem wysokiego stanowiska pracy. Jeżeli uda mi się dotrzeć na wyżyny kariery dziennikarskiej, mogę skończyć, płacąc pożyczkodawcy więcej niż początkowo zainwestowane 4000 dolarów. Scenariusz, w którym zwrot przewyższa wkład, i to bez żadnej dodatkowej pracy, w XIX wieku polityk i ekonomista Henry George lubił skromnie nazywać czynszem. Human capital contracts nie zmuszą jednak lichwiarzy do podjęcia jakiejkolwiek pracy. Nic nie może być aż tak radykalne.

Tak samo, co jeśli mi się nie uda i zostanę nieszczęśliwym i opuszczonym pisarzem? Podpisując human capital contrach, w momencie gdy nic nie zarobię, nie będę musiał nic spłacać. Pożyczkodawca straci pieniądze, ale nikt nie popełni harakiri i nie wywoła to żadnej reakcji jądrowej w mojej historii kredytowej. Dla mnie jedynym istniejącym ryzykiem jest niepowodzenie. Jedyny dług, jaki miałbym do spłacenia, to ten wobec ojca, któremu i tak jestem winien przeprosiny.

Siódmego maja przygotowywałem się do startu jako użytkownik strony Pave. Natknąłem się na wpis na blogu firmy Upstart, który głosił, że to będzie „zachód słońca" human capital contracts. Kilka dni później Pave podążyło tym śladem i zrezygnowało z pożyczek na rzecz tradycyjnego finansowania studentów. Cumulus Funding, niewielki zespół z Chicago, nadal pośredniczy w tego rodzaju umowach, ale tylko w czterech stanach, i głównie zajmuje się pożyczkami dla starszych kredytobiorców, którzy muszą spłacać zadłużenie na karcie kredytowej lub opłacić opiekę medyczną. W zasadzie po raz kolejny human capital contracts okazały się być niczym więcej.

Reklama

Co się więc stało? Tego lata spotkałem się z Orenem Bassem z Pave, smukłym mężczyzną w wieku około 30 lat, zwyczajnie ubranym w szorty i koszulę, w ekologicznej restauracji niedaleko siedziby firmy na dolnym Manhattanie. Przy szklance soku żurawinowego opowiedział mi, że Pave będzie kontynuował program human capital contracts, ale będzie on skierowany w oparciu o zasadę „podaj dalej" do studentów z niskimi dochodami. Jednak jak sam powiedział rozgoryczony: – Nie da się utrzymać interesu, który miał tak słabe tempo rozwoju jak my.

Jak wyjaśnił Bass, największym problemem był brak rządowych regulacji dotyczących human capital contracts. Kongres może i jest zainteresowany tego typu pożyczkami, ale jak to zazwyczaj bywa, nie podjął żadnych działań. Studenci nadal płacą czesne, a inicjatywy republikanów i demokratów popadły w legislacyjny marazm, z którego mogą się już nigdy nie wydostać.

– Wszyscy wiedzą, jak działają pożyczki, jak są oprocentowane i jak egzekwuje się ich spłatę – powiedział Bass. – Każdy wie, co się dzieje, kiedy inwestujesz w start-up albo w firmę. Jeśli inwestujesz w czyjeś przyszłe dochody, brak ci jakiejkolwiek jasności.

Pave wydało 1,7 miliona dolarów w poszukiwaniu tej jasności. Konsultowali się z IRS i korporacją audytorską Ernst & Young, żeby się upewnić, czy działają zgodnie z prawem. Ale to się nie liczy. – Ludzie chcą wiedzieć, czy to, co robisz, ma błogosławieństwo w postaci regulacji rządowych – mówi Bass.

Kolejnym problemem było to, kogo dopuścić do inwestycji. Wedle prawa tylko akredytowani inwestorzy mogą inwestować w ludzi takich jak ja na Pave czy Upstart. Akredytowani inwestorzy to wielkie banki, firmy inwestycyjne, fundusze emerytalne, organizacje charytatywne i osoby fizyczne, których roczny dochód netto wynosi od 200 tysięcy do miliona dolarów. To raczej wysoko postawiona poprzeczka, która ogranicza „współczynnik wirusowy" – jak ujął to Bass. – Popatrz na Kickstarter. Ma ogromny przekaz wirusowy, bo ludzie mówią swoim znajomym: „Zainwestuj w mój projekt. Zainwestuj 70 albo 80 dolarów". Ale jak wielu ludzi wnoszących pieniądze zna akredytowanych inwestorów? Ilu z nich zna jakieś instytucje? To bardzo wąskie środowisko – tłumaczy.

Rozmawiając z Bassem, wyczułem, że nikt z tej brawurowej grupy technologicznych wizjonerów nie przeszedł do następnej rundy. – Zawsze jest ciężko, kiedy angażujesz się emocjonalnie – powiedział. – Jeśli mógłbym zacząć od początku, zacząłbym może od bardzo prostego projektu. Zyskałbym wiarygodność, a następnie zainwestowałbym w jakiś innowacyjny produkt. To mogłoby pomóc. Albo i nie. Zawsze byłem fatalistą, jeśli chodzi o dobre rzeczy związane z pieniędzmi. Ostatecznie dolary płyną w różnych kierunkach, które nie zawsze da się kontrolować, nawet za pomocą programistów komputerowych wyposażonych w teorie Miltona Friedmana i obfity kapitał podwyższonego ryzyka. Pave i Upstart mogły świadczyć inteligentne, terminowe i humanitarne usługi, które opierałyby się na wierze w ludzkie możliwości, co według mnie wydaje się bezpieczną przystanią. Ale przekonanie, że technologia i mądra idea wystarczą, żeby rozwiązać problem, to jedno, a tymczasem bilionowe kredyty studenckie będą puchły. Jeśli chodzi o mnie, to nadal jestem zainteresowany kursem obsługi danych i powinien był zapisać się na kurs komputerowy, tak jak radził mój ojciec. Może pewnego dnia to zrobię. Skoro już się dowiedziałem, skąd wziąć na to pieniądze.