Basic haute-couture

FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Basic haute-couture

Jakaś filozofia nam przyświeca, ale nie staramy się jej sprzedać w pakiecie z ciuchami

Można pomyśleć, że oto nastały czasy, kiedy to Polska młodą modą stoi. Wydaje się, że projektantem może stać się każdy, kto wpadnie na pomysł nadrukowania na koszulce mniej lub bardziej interesującego printu. Cóż prostszego? Otóż ogłaszam wszem i wobec - prawilne nazwanie się projektantem wymaga, tak w moim rozumieniu, jak i kilku innych mądrych głów, znajomości podstaw fachu, wizji i minimalnego obycia z tkaniną. Bo i modelką nie stanie się każda dziewczyna, która wyrosła ponad magiczne 175 centymetrów, ani fotografem nie ustanowi nas fakt posiadania drogiego aparatu i jeszcze droższego obiektywu.

Reklama

Ola Ozimek i Jakub Pieczarkowski są ekspertami w przekształcaniu zadrukowanych ubrań w nową formę sztuki. Od dwóch sezonów prezentują na łódzkim fashion weeku kolekcje pod szyldem ODIO x Pieczarkowski, na które składają się T-shirty, legginsy, bluzy i sukienki, w najprostszych formach, którym nadają nowy wyraz warstwami farby. Z boku wygląda to trochę tak, jakby robili to dla zabawy, nie na poważnie. Ale modę traktują serio i swoje o niej wiedzą. Dziś kolejny, trzeci z cyklu, wspólny pokaz. Kiedy kolekcja zaczęła powstawać, zaprosili mnie do swojego mieszkania - pracowni w Łodzi, żebym mogła podejrzeć jak dzieje się magia.

„Kup śmietanę i nie jedz po drodze! Przygotuję posiłek". Przemierzyłam więc drogę Warszawa - Łódź o kubku kawy, posłusznie kupiłam śmietanę i dokończyłam drogę do celu tramwajem.

Ola i Kuba stacjonują na łódzkim osiedlu Bałuty, w budynku, na który brakuje mi określenia. Pierwsza na myśl przychodzi „rudera", ale trochę głupio mówić tak o domu znajomych. Do drewnianej posesji wspięłam się po wąskich schodach, by zaraz za drzwiami (otwartymi na oścież) powitał mnie powiew kreatywności, wymieszany z zapachem podsmażanych grzybów i zioła.

„Tę mieszkanio - pracownię odziedziczyliśmy po kumplu, który przeniósł się do Warszawy", tłumaczy Ola. „Staramy się uzyskać od miasta 'przestrzeń pracy twórczej', w ramach dotacji do działalności artystycznej. Jak nie dadzą nam tego mieszkania, to może trafi się inne miejsce, które właściciel budynku, w którym mieszkamy teraz, będzie skłonny przejąć w zamian za to". Ola wypełnia segregator wycinkami z gazet o pokazach, wydrukami z Internetu, opisami kolekcji… Skrupulatności tu nieco brakuje, ale kto by się martwił takimi bzdurami. „Gdybyśmy mieli papier ukończenia ASP, to byłaby szybka akcja", dodaje Kuba, „Ale jakoś brakuje czasu na kolekcję dyplomową, nie mam do tego głowy".

Reklama

Głowy za to oboje mają wypełnione szalonymi pomysłami, żyją we własnej czasoprzestrzeni, gdzie wszystko jest na wczoraj. Udowadniają, że da się robić zadrukowane ubrania, które są ciekawe, inne od wszystkiego, co mieści się w pudełku z metką 'basic'. Na ich ubraniach nie pojawiają się żadne hipsterskie hasła, tylko 'coś', co siedzi w głowie i koniecznie potrzebuje się z niej wydostać. „Jeśli na naszych ciuchach pojawiają się napisy, to są to nasze słowa, dla kogoś z zewnątrz nie mające większego sensu. Nasze, niczyje inne, przynajmniej będziemy mieli pewność, że nikt ich nie powieli". Wewnętrzny kod, słowa, które powstały nieraz przypadkiem, często w stanie dalekim od trzeźwości umysłu, to nie tylko nić porozumienia pomiędzy duetem. „Staramy się otaczać kreatywnymi ludźmi, zakręconymi na podobnym poziomie, jak my. To naturalnie stymuluje do działania. W takiej atmosferze rodzą się najlepsze pomysły".

„Może i tworzymy w szaleńczych zrywach", mówi dalej Kuba, „ale nasze nadruki nie są przypadkowymi bazgrołami na kacu. To zaplanowane grafiki, niekiedy dogadywane i dopracowywane przez długi czas. W imię tej samej zasady - sezonów też nie traktujemy przypadkowo. Jesień - zima powstaje na wiosnę, a jesienią prezentujemy kolekcję na lato. Cały rok mógłbym dziergać komercję, w kolorach, dajmy na to, najnowszej pralki, tylko po to, żeby, taki producent pralki zasponsorował mi dwa razy do roku możliwość wykonania całej kolekcji według mojej wizji. I w ten sposób wszyscy byliby zadowoleni - producent pralki sprzedaje ładne koszulki, a ja unikam postradania zmysłów, bo obok chałtury tworzę swoją własną sztukę. Tak to powinno wyglądać, projektant ma sponsora do stałej współpracy, pod którego tworzy się komercyjne projekty, po to, by było go stać na szaleństwa i realizację wizji artystycznej przy sezonowych kolekcjach".

Reklama

„Nie rozumiem, po co próbować sprzedawać jakąś filozofię w pakiecie z ciuchami", kontynuuje. „Ja siebie definiuję jako artystę, ale głoszenie o moim wizjonerstwie na prawo i lewo nie doda mi talentu. Osoba, zainteresowana przekazem, bez problemu go odczyta. Filozofia przyświeca naszemu działaniu, ale ja wiem, że klienta interesuje ładny ciuch, a nie do końca jego historia. Nas cieszy to, co robimy, bo widzimy w tym głębszy sens, a klient się cieszy, bo mamy dla niego coś ładnego. Wygląda na to, że potrafimy utrafić w gusty, bo po pokazach kolekcja sprzedaje się prawie w całości. I całe szczęście, w ten sposób zwracają nam się koszty produkcji".

Obserwując duet z zewnątrz i, bez poznania kontekstu, widząc skończoną kolekcję, nadal wszystko może wyglądać jak szalona, spontaniczna zabawa. Wystarczy przyjrzeć się bliżej elementom tej wariackiej karuzeli, żeby zauważyć, że twórczości ODIO x Pieczarkowski, nie można sprowadzić do poziomu przypadkowych wzorów na materiale. Materiał na ubrania traktują niczym płótno. "Nie ma co kombinować z formą, teraz liczy się zabawa z materiałem, kombinacje w jego obrębie. Innowacja to wartość ponad wszystko", mówi Kuba. "Wolę oglądać rzeczy, których jeszcze nie widziałem, które mogą mnie czymś zaskoczyć, nawet jeśli ostatecznie nie do końca trafiają w mój gust".

Fragment ręcznie zdobionej tkaniny do kolekcji wiosna-lato 2015

„Uwielbiamy lumpeksy, zmysł wyszukiwacza mamy godny pozazdroszczenia. Nie będziemy tworzyć na szmatach, tylko dlatego, że nie ma kasy. Potrafimy wynaleźć okazje materiałowe, zrobić użytek, z tego, co mamy dostępne." Pozyskanie materiału to dopiero początek. Cały proces wytwórczy jest dość misterny i musi być rozwleczony w czasie, szczególnie biorąc pod uwagę, że Ola i Kuba zaplanowali na kolekcję około 50 sylwetek, co daje około 100 pojedynczych ubrań do zrobienia. Ola dzielnie „wprasowuje" farby metodą sitodruku, nieraz wielowarstwowo. Kuba później chwyta się za suszarkę do włosów, żeby wysuszyć nadruk. I na zmianę. „Chodź, zobacz, co teraz będzie się działo!" przywołuje mnie Kuba, kiedy zabierałam się do własnoręcznych prób zaprzyjaźniania się z sitem drukarskim. Zaczęło się zdobienie - Kuba wyciągnął buteleczkę lakieru, „Myślę, że to będzie fajne…" Smugi brokatowego lakieru zaczęły pojawiać się jako dopełnienie nadruku. Mechanizm nieco żmudny, ale równie trwały, co reszta zdobień - potwierdzi to każda z dziewczyn, która bezpowrotnie "ozdobiła" sobie spodnie, w pośpiechu malując paznokcie przed wyjściem z domu.

Reklama

Z założenia kolekcja miała być o szaleństwie - szale twórczym, który napada Cię i obezwładnia, od którego nie da się uciec. „W trakcie tworzenia kolejnych elementów dotarło do nas, że bardziej widzimy w tym odniesienie do rodziny - jak ewoluujesz w relacji z drugim człowiekiem."

Efekty wspólnych działań ODIO x Pieczarkowski będą miały swój finał dziś, na wybiegu łódzkiego fashion weeka.

„Nie psioczymy na tę imprezę - doceniamy to jako szanse dla nas, bo myślenie o własnym pokazie autorskim to, póki co, abstrakcja."

Indywidualną twórczość Oli i Kuby możecie podejrzeć na facebooku ich marek ODIO i Jakub Pieczarkowski.