FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Nowy Jork nigdy nie wygra wojny ze szczurami

Nikt tak naprawdę nie wie, ile szczurów żyje w Nowym Jorku

Jeden z milionów gryzoni w NYC (fot. AP Photo/Frank Franklin II)

Tak jak nikt nie wie, ile jest gwiazd na niebie, tak nikt nie wie, ile jest szczurów w Nowym Jorku. Kilka lat temu młody doktorant z Uniwersytetu Kolumbii wyliczył, że są ich dwa miliony. Żadna instytucja rządowa nie przyjęła tych kalkulacji do serca. Wiemy jednak bankowo, że stara proporcja 8 milionów szczurów na 8 milionów nowojorczyków to tylko legenda miejska. Chyba.

Wszyscy coś wiedzą, ale nikt nie wie na pewno. To budzi niepokój. Wszędzie wokół nas – w metrze i w śmietnikach, ale także w parkach i prawdopodobnie ścianach mieszkań każdego nowojorczyka – żyją sprytne gryzonie. Drapią, jedzą śmieci, załatwiają się, wiążą koniec z końcem, zakochują się i uprawiają szczurzy seks. Możemy sobie tylko zadać pytanie: czy nie jesteśmy czasem intruzami w mieście wybudowanym dla szczurów i karaluchów? Jakkolwiek by nie było, żadne najlepsze środki kontroli populacji szczurów – swoisty eufemizm na „wytłuc tyle, ile się da" – nie przynoszą skutków.

Reklama

Według „New York Post", jak dotąd w tym roku na miejską infolinię złożono 8355 skarg związanych z gryzoniami. To o 18% więcej niż w analogicznym okresie roku 2015 i o 39% więcej niż w tym samym przedziale czasowym roku 2014. Szczury przeżyły renesans miasta w latach 90. i połowie pierwszej dekady nowego tysiąclecia. Nie załatwiła ich ani gentryfikacja, ani miejskie programy antyszkodnikowe; włącznie z zeszłorocznym, który kosztował kasę miejską 2,9 miliona dolarów. W 1994 roku w ramach jednorazowej akcji nazwanej „szczurzy wtorek", do nor szczurów w Central Parku wsypywano trutkę. Do dzisiaj po burmistrzu Giulianim pozostała jednostka specjalna ds. zwalczania futrzaków oraz „gryzoniowia akademia", gdzie pracownicy miasta uczą się zwalczać szczury. W 2014 roku biuro skarbnika miejskiego, Scotta Stringera, wydało raport oskarżający stanowy departament zdrowia o nieudolność w działaniach mających na celu eliminację szkodników oraz polecił opracować nowe metody ich zwalczania.

Nic z tego nie pomaga. Setki tysięcy szczurów nadal mają się dobrze, wnosząc całe kawałki pizzy po klatkach schodowych i biegając po śpiących pasażerach w metrze. Jeden z parków na Upper West Side jest, według doniesień, domem dla 200 szczurów. Po drugiej stronie Central Parku, na Upper East Side, problem z gryzoniami ma połowa funkcjonujących tam restauracji – to według badań z 2014. W tym samym roku opublikowano mapę skarg ws. problemów ze szczurami. Pokazywała, gdzie takie zażalenia składane były najczęściej. Odpowiedź była jedna: wszędzie.

Reklama

Od Greenpointu po Wawel. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


„Szczury zwyciężają" – powiedział w ubiegłym roku Stringer. „Jestem nowojorczykiem od urodzenia i nigdy nie widziałem ich tak wiele. Widzę je, gdy wracam do domu. Stoją na dwóch łapkach i mówią: »Dzień dobry, panie skarbniku!«".

Jeden z urzędników dzielnicowych Dolnego Manhattanu powiedział „New York Post" o „zalegających stosach niewywożonych śmieci na ulicach" i obarczył winą przeludnienie miasta, ponieważ im więcej ludzi, tym więcej śmieci – i tym więcej szczurów. Albo po prostu im więcej ludzi tym więcej doniesień o szczurach, których liczba się nie zmienia.

Media w swoich wiadomościach zawsze podkreślają nasz fundamentalny konflikt z czworonożnymi futrzakami, które zajęły spokojne ulice miasta. „W bitwie o Nowy Jork wygrywają szczury", trąbił jeden z zeszłorocznych nagłówków CBS. Oczywiście to w pierwszej kolejności Europejczycy przypłynęli do Ameryki na łodziach ze szczurami, by żyły tu do dzisiaj, żywiąc się naszymi odpadkami. „New York Post" może wypuszczać czołówki w stylu „Szczury opanowały miasto", ale należy pamiętać, że one były tu tak długo, jak my. Musimy z nimi żyć niczym z dożywotnim uporczywym współlokatorem.

Nasza nienawiść może jednak przerodzić się w dość dziwny rodzaj wzajemnego szacunku. Zupełnie jak nowojorczycy, szczury to mistrzowie przetrwania. Gdy widzisz ich baraszkowanie pod peronem na stacji, wiesz, że jesteś w domu. Nie są tylko i wyłącznie szkodnikami, ale elementem tkanki kulturowej miasta. Louis C.K. napisał świetny skecz o pieprzących się szczurach, a jedną z podwórkowych rozrywek jest tutaj oglądanie pościgów psów za gryzoniami. Owszem, przenoszą zarazki, mogą przeżreć kable i zaatakować człowieka, więc nie możemy ich lekceważyć. Trzeba przyjąć do wiadomości, że mimo wszystko będą tu z nami tak długo, jak sami tu będziemy, a nawet dłużej. Najlepsze co moglibyśmy zrobić, to poupychać je w miejscach, gdzie nie będą dla nas szkodliwe. Nie ma też nic dziwnego w tym, że eksterminując je mamy lekkie wyrzuty sumienia. Następnym razem, gdy szczur powie „dzień dobry, panie skarbniku" Scottowi Stringerowi, ten powinien mu odpowiedzieć „dzień dobry, panie szczurze".