FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

USA odkrywają dopalacze

Jak przynęta na biedronki zatruła Roanoke.

Widok na miasto z Gwiazdy Roanoke. Agenci federalni przeczesali Roanoke oraz okoliczne miejscowości, usuwając ze sklepów Amped oraz inne dopalacze na wiele tygodni zanim ich sprzedaż została prawnie zakazana w Wirginii.

Kiedy w październiku 2011 roku w sklepach pojawił się dopalacz o nazwie Amped, fani narkotyków rekreacyjnych oszaleli na jego punkcie. Amped, sprzedawany jako „przynęta na biedronki” oraz „proszek energetyzujący”, wyszedł spod ręki profesjonalnego biochemika, co w tym szemranym biznesie jest rzadkością. Jednak z końcem lutego coś się zmieniło. Na blogach pojawiły się komentarze twierdzące, że ostatnie partie dopalacza różnią się od tego, co było na początku. O ile te pierwsze zawierały potężny stymulant „skutecznie przyciągający biedronki”, o tyle te późniejsze kolorem i fakturą przypominały zwilgotniałe ciasto. Do tego waliły szczochem. Tym niemniej, wciąż zapewniały zażywającym konkretny odlot.

Reklama

Jak mętnie tłumaczono na blogu przemysłu dopalaczowego o nazwie Bath Salt Guru, zaistniała sytuacja była wynikiem sporu o zmianę składu chemicznego Ampedu między Wicked Herbals, czyli firmą produkującej narkotyk, i pracującym dla niej chemikiem, co skończyło się zerwaniem współpracy. Ostrzegano również, że skład produktu znacznie się zmienił. Dziesiątki czytelników domagało się więcej szczegółów, jednak ich zapytania były niemal natychmiast kontrowane komentarzami chwalącymi ostatnie partie narkotyku. Po udzieleniu kilku niespójnych odpowiedzi, z których biło zniechęcenie, anonimowy bloger prowadzący stronę zamilkł, żegnając się z czytelnikami następującym wpisem: FTWWALD—Fuck the World with a Long Dick. Dopalacze to coś więcej niż substancje pobudzające. Ludzie, którzy brali Amped i podobne produkty odkryli, że są one mocniejsze od kokainy. Oto relacja jednego z nich: - Na koksie jak widzisz grupkę dziewczyn myślisz sobie „podejdę, a co” i uderzasz w gadkę. Po wzięciu Ampedu prędzej wpadniesz na pomysł, żeby postawić sobie kutasa i im go pokazać. Mężczyzna ten opowiedział mi również, jak pewnego wieczoru poszedł na przechadzkę, którą umilał sobie wciągając co jakiś czas Amped. Nad ranem bujał się na linie w czyimś ogródku ubrany tylko w bieliznę, wystawiając do przejeżdżających dziewczyn na w pół stojącego kutasa w nadziei, że któraś się skusi.

Niewiele miejsc było równie podatnych na inwazję dopalaczy co południowo-wschodnia część Roanoke w stanie Wirginia. Leżąca na pogórzu Pasma Błękitnego Appalachów dzielnica składa się z domów o winylowej elewacji i zachwaszczonych działek, zagraconych starymi samochodami i nikomu niepotrzebnymi meblami. Rozmaite narkotyki odkładały się na miejscowej społeczności w ostatnich dekadach niczym warstwy geologiczne, a nadużywanie opiatów i alkoholu jest tu częścią codziennej rzeczywistości. Jeden z mieszkańców opowiedział mi jak to w okresie ciężkiego uzależnienia od heroiny trafił do szpitala po wstrzyknięciu sobie środka do przeczyszczania rur. Inny widział jak jego sąsiedzi bili rekordy prędkości na popękanej jezdni przed jego domem z fifkami do cracku w zębach. Jednak narkotyki nie zniszczyły sąsiedzkiej solidarności. Gdy miejscowy zajazd zorganizował ostatnio zbiórkę pieniędzy na rzecz niepełnosprawnego intelektualnie noworodka, wzięła w niej udział cała lokalna społeczność, włącznie z liczącym sobie ponad setkę członków gangiem motocyklowym.

Reklama

Amped i inne dopalacze pojawiły się w okolicznych sklepach z artykułami tytoniowymi w marcu, po tym jak ich producenci wysłali do właścicieli sklepów wielkie pocztówki w żarówiastych kolorach, obiecując w nich gigantyczne zyski ze sprzedaży narkotyku. D.K. Tobacco, czyli największy sklep z artykułami tytoniowymi w dzielnicy, początkowo zachęcał klientów zniżką na nowe produkty, co biorąc pod uwagę spustoszenia jakie wśród miejscowej społeczności poczynił wcześniej crack wyglądało na ponury żart. Rzekomo jego pracownicy nosili nawet t-shirty reklamujące Amped. Po drugiej stronie miasta inny sklep z artykułami tytoniowymi zatrudnił człowieka do paradowania z transparentem reklamującym dopalacze. Nie minęło wiele czasu, a klienci zaczęli walić drzwiami i oknami.

Komendant policji w Salem Jeff Dudley pokazuje do aparatu działkę Ampedu, którą jeden z jego podwładnych kupił w sklepie z artykułami tytoniowymi.

- W godzinach szczytu, a już zwłaszcza po zmroku, było tu tłoczno jak na parkingu pod supermarketem – opowiada właściciel firmy z sąsiedztwa, który nie zgadza się na podanie jego personaliów. Podobno niektórzy klienci zjawiali się tu po pięć, sześć razy dziennie. Miejscowi mówią, że wyglądało to jak kolejka do banku żywności. Właściciel pobliskiego salonu tatuażu Charlie Barham wspomina, jak D.K. Tobacco podskoczyły obroty po tym jak sprawą zajęły się lokalne media. – Z dnia na dzień pod D.K. zrobił się ruch. Oprócz starych koksiarzy pojawili się np. robotnicy budowlani, podjeżdżający na zakupy należącymi do miasta ciężarówkami. O dopalaczach usłyszało całe miasto i każdy chciał spróbować – opowiada.

Reklama

Po kilku tygodniach w dzielnicy pojawiły się pierwsze oznaki dopalaczowej degrengolady. Miejscowa policja i ostry dyżur miały pełne ręce roboty w związku z rosnącą liczbą brutalnych bójek z udziałem osób będących najpewniej pod wpływem dopalaczy. W samym tylko maju policja miejska w Roanoke odebrała 34 zgłoszenia mające związek z dopalaczami. – To nie był poważny problem. To był nagły wybuch epidemii – mówi komendant Chris Perkins. Zaraza szybko rozprzestrzeniła się poza miasto; zanim ktoś zdążył się zorientować, Amped brało całe hrabstwo. – Jeden z funkcjonariuszy potrzebował dziewięciu minut, by obezwładnić atakującego go nastolatka. Na ogół zajmuje to do minuty. Chłopak zaatakował go wybiegając z domu całkiem na golasa – mówi szef policji w hrabstwie Roanoke Chuck Mason. W wywiadzie dla lokalnej telewizji lekarz z miejscowego ambulatorium powiedział, że gdyby porównać kokainę i metamfetaminę do burzy tropikalnej, to dopalacze należało by porównać do huraganu.

Pewien lokalny przedsiębiorca pamięta, jak wokół sąsiadującej z D.K. Tobaccco pizzerii i salonu tatuażu kręciły się rozedrgane zombie o szklanych oczach pytając przechodniów, czy w okolicznych sklepach można dostać przynętę na biedronki. Kilka z nich opierało się o oświetlające parking latarnie, co pomagało im utrzymać równowagę podczas wymiotów. Właściciele mieszczącej się obok piekarni wspominają, jak pewnej nocy włamano się do ich lokalu; najprawdopodobniej włamywacze chcieli się w ten sposób dostać do D.K. Tobacco.

Reklama

31-letnia matka dwojga dzieci Angela Marie Crabb mieszkała dwa bloki od D.K. Tobacco. W przeszłości walczyła już z uzależnieniem od alkoholu, heroiny i cracku. W marcu pierwszy raz spróbowała Ampedu. Kilka dni później jej matka Lorrie Jones znalazła ją zwieszającą się nago z balkonu na drugim piętrze ich budynku. – Przypominało to scenę z filmu science fiction: jej ciało było dziwacznie wykrzywione, podobnie jak i jej mowa – opowiada Lorrie. W ciągu kilku tygodni Angela schudła do 40 kilo, a na jej twarzy pojawiła się trupia opuchlizna. Pewnego wieczora zjawiła się z niezapowiedzianą wizytą w mieszkaniu swojej matki; była w szale i próbowała wybić wszystkie okna. – To nie była ona. To był Amped. Wyglądała naprawdę demonicznie – mówi Lorrie. Następnego wieczora Angela miała atak serca. Zmarła 25 kwietnia, po sześciu dniach spędzonych na oddziale intensywnej terapii.

Kilka godzin po śmierci córki Lorrie spotkała pod szpitalem młodą kobietę, której trzeba było amputować rękę po tym jak wstrzyknęła sobie za dużo Ampedu. Dwa dni później młoda matka Tina Elaine Mullins Crockett zmarła wskutek ataku serca przynajmniej częściowo spowodowanego przez zażywanie Ampedu. – To było jak gdyby demony zstąpiły z chmur do doliny Roanoke. Jakby przeszło tędy tornado, porywając po drodze wielu ludzi, w tym moją córkę – mówi Lorrie.

Właściciele sklepów handlujących dopalaczami odrzucali oskarżenia o niszczenie lokalnej społeczności. Oprócz tego, że były legalne, dopalacze gwarantowały bardzo duży zysk. Cena hurtowa wynosiła 5, a detaliczna 25 dolarów. Gdy pomniejsi dilerzy wyciągali 50 dolarów na obrocie 30 gramami zioła, ewentualnie dwa razy tyle ile zainwestowali w przypadku kokainy, właściciele sklepów z artykułami tytoniowymi na sprzedaży 30 działek dopalaczy dzienne, zarabiali ponad 200 tysięcy dolarów netto rocznie.

Reklama

Właścicielami D.K. Tobacco są sudańscy uchodźcy; fakt, że po tym jak znaleźli schronienie w USA zajęli się sprzedażą dopalaczy wielu mieszkańców odebrało jako niewdzięczność. Niechęć do nich wzrosła , gdy zaczęli obnosić się ze swoim bogactwem. Jeden z nich zajechał pod sklep nowym Nissanem, za który jak twierdził zapłacił gotówką. Innym razem popisywał się czekiem gotówkowym o wartości nowego mieszkania. – Nie wierzę, że nie wiedzieli co robią. Chciwość wzięła górę. Do tego wszystko było legalne – mówi lokalny przedsiębiorca, który nie zgodził się na umieszczenie w tekście jego nazwiska.

Podobno kiedy szaleństwo na punkcie Ampedu osiągnęło szczyt, na parkingu przed D.K. Tobacco przez cały dzień pełno było samochodów, a niektórzy klienci przesiadywali tam do późnych godzin nocnych.

Stróże prawa z rejonu Roanoke odebrali szkolenie na temat dopalaczy na comiesięcznym spotkaniu w marcu, gdy Amped pojawił się w sklepach. Oficerowie obyczajówki dokonali zakupu dopalaczy i wysłali je do laboratorium, jednak badania nie wykazały obecności jakichkolwiek zakazanych substancji. Do zbadania w jaki sposób producenci dopalaczy omijają prawo wezwano chemika sądowego. – Jak się okazało, skład chemiczny tych substancji nieustannie się zmieniał. Produkowano je w Chinach, Indiach i Rosji, a uchwalane restrykcje prawne wyprzedzano zmieniając zawczasu skład – wyjaśnia komendant Mason.

W maju dopalacze zyskały rozgłos za sprawą obywatela Miami Rudy’ego Eugene’a, który utraciwszy nad sobą panowanie rzucił się na bezdomnego i zaczął zjadać mu twarz. Późniejsze badanie krwi wykazało, że nie zażywał dopalaczy, a jedynie marihuanę. Tym niemniej popularność dopalaczy wśród co bardziej odważnych miłośników używek w USA rosła już od co najmniej trzech lat. W 2011 roku w całym kraju zanotowano 6.138 przypadków zatruć dopalaczami, podczas gdy rok wcześniej było ich tylko 300.

Reklama

Na ogół aktywnym składnikiem dopalaczy są syntetyczne katynony stanowiące sztuczny odpowiednik naturalnych stymulantów obecnych w czuwaliczce jadalnej (khat) – roślinie występującej w Afryce i na Bliskim Wschodzie, a podobnej w działaniu do liści koki. Pod koniec zeszłego roku DEA wprowadziła doraźny zakaz rozpowszechniania dwóch najbardziej popularnych składników dopalaczy, czyli MDPV i mefedronu, w związku z czym rynek natychmiast zalały dziesiątki produktów bazujących na innych syntetycznych katynonach.

Tuż przed wiosennym wysypem zombie miejscowa policja we współpracy ze służbami federalnymi zorganizowała w Roanoke konferencję prasową by poinformować lokalną społeczność o niebezpieczeństwach związanych z zażywaniem dopalaczy. Stojąc na tle tablicy z przypiętymi do niej nazwami różnych rodzajów dopalaczy (m.in. Amped, White Water Rapids, Go Fast, i Snowman), przedstawiciele władz wyjaśniali, że są one podobne w działaniu do metamfetaminy i kokainy oraz , że zgodnie z obowiązującym prawem są substancjami zakazanymi. Prawo zakazuje bowiem obrotu wszelkimi substancjami wywołującymi efekty podobne do tych wywoływanych przez narkotyki, co producenci dopalaczy próbują obchodzić informując na swoich produktach, że nie są one przeznaczone do konsumpcji przez ludzi. DEA i prokuratura federalna oznajmiła policji, że nie mogą pomóc jej w egzekwowaniu tego prawa na ulicy, ale za to mogą pomóc w konfiskacie dopalaczy ze sklepów jeszcze przed wejściem w życie w Wirginii ogólnostanowego zakazu dopalaczy.

Reklama

W czerwcu funkcjonariusze miejscowej policji i DEA wręczyli właścicielom siedmiu sklepów z artykułami tytoniowymi pisma z prokuratury federalnej z żądaniem przekazania im posiadanych zasobów dopalaczy. Większość sklepów podporządkowała się tym żądaniom, choć właściciel jednego z nich powiedział mi, że jeśli przedstawiciele władz znowu do niego przyjdą poskręca im karki.

Komendant policji w Salem Jeff Dudley opowiedział mi o katastrofalnym wpływie Ampedu i innych dopalaczy na społeczność Roanoke i okolic.

Produkująca Amped firma Wicked Herbals mieści się w Tempe w stanie Arizona. Oprócz swojego najsłynniejszego produktu ma w ofercie szereg innych o bardzo podobnym składzie, w tym Eight Ballz, Bullet, Blow, White Water Rapid, Bliss i Snowman. Wszystkie są dostępne na jej stronie internetowej. Podczas niedawnej wizyty w Tempe odkryłem, że dopalacze to świetny biznes zarówno dla producentów jak i sprzedawców. Pewien długoletni właściciel sklepu z artykułami tytoniowymi w rejonie Phoenix szacuje, że w ciągu ostatnich trzech lat otwarto tam ponad 200 sklepów o bardzo wąskiej specjalizacji. – Sprzedają tylko to i nic innego – mówi, wskazując na szklaną ladę, pod którą leżą kolorowe saszetki z rozmaitymi dopalaczami. Im większa konkurencja, tym lepiej dla klientów. W sklepie mojego rozmówcy pół grama Ampedu kosztuje 12,99 dolara.

Biznes dopalaczowy bazuje na międzynarodowej sieci dostawców składników. Większość z nich ma swoją siedzibę w Chinach, gdzie reklamują swoje produkty jako „preparaty laboratoryjne”. W porównaniu z legalnymi firmami chemicznymi w USA, dystrybutorzy działający w chińskiej szarej strefie, sprzedają o wiele większe ilości aktywnych składników za ułamek ceny. Substancje te są odpowiednio gorszej jakości i nawet ich wytwórcy często nie znają ich pełnego składu. Syntetyczne katynony produkuje się dodając lub odejmując kilka molekuł do pokrewnych substancji. Dział sprzedaży na bieżąco przedstawia dystrybutorom w Stanach niezliczone rodzaje dostępnych produktów. Większość z nich składa się z trzech podstawowych składników: syntetycznego katynonu, substancji wypełniającej i odpowiedniego środka znieczulającego.

Reklama

Pierwotnie skład Ampedu zawierał względnie słaby katynon o nazwie α-PPP. Ponieważ wielu konsumentów narzekało, że po kilku dawkach jego moc słabnie, producenci postanowili poszukać silniejszego składnika aktywnego i ostatecznie postawili na α-PVP. Na pewnym forum miłośników dopalaczy nowy produkt początkowo zrecenzowano bardzo pozytywnie, jednak po pewnym czasie pojawiła się tam następująca adnotacja: „Sprostowanie: kilka miesięcy po wprowadzeniu tego do sprzedaży w moim mieście przekonałem się, że to zło w czystej postaci. Ni stad ni zowąd wielu ludzi zaczęło palić to codziennie, od czego stali się kompletnymi dupkami i zaczęli kraść. To straszne gówno, wcale nie dużo lepsze od MDPV. Na pewno neurotoksyczne”. Pomimo to α-PVP stał się standardowym rozwiązaniem w ofercie większości firm działających w Arizonie.

Dodanieα-PVP do listy zakazanych substancji zajęło stanowym ciałom ustawodawczym półtora roku. Na dzień 1 lipca niemal 90 rodzajów syntetycznych katynonów było zakazanych w ponad 41 stanach. Wszyscy producenci i dystrybutorzy dopalaczy śledzą zmiany w prawie i zarówno oni jak i przedstawiciele policji i władz są przekonani, że w najbliższej przyszłości sytuacja nie ulegnie zmianie. W grę wchodzą zbyt wielkie pieniądze i dopóki będą wytwarzane nowe składniki aktywne, nowe rodzaje dopalaczy pozostaną w pełni legalne.

Kiedy jej matka Tina Crockett zmarła z powodu przedawkowania Ampedu w kwietniu, Brittany Cross musiała sama załatwić formalności pogrzebowe, ponieważ jej ojciec i ojczym pozostawali nieustannie pod wpływem narkotyku.

Reklama

Gwiazda Roanoke to riposta Zachodniej Wirginii na słynny znak rozpoznawczy Hollywood. Została zbudowana w 1949 roku na grzbiecie górskim rozciągającym się na południe od miasta, które wraz z okolicznymi wzgórzami oświetla neonowym blaskiem o mocy 17.500 watów. Przyjechałem do Roanoke trzy dni po tym, jak z miejscowych sklepów zniknęły dopalacze. Dziewicze światło gwiazdy pobłyskiwało na dachach dwurodzinnych domów, ukazując mym oczom równomiernie zaniedbany krajobraz. Siedzący na zdezelowanych gankach ludzie palili papierosy i pili piwo z puszek, śmiejąc się i pokrzykując do przechodniów.

Na parkingi przed sklepami z artykułami tytoniowymi wrócił pozór normalności. – Przez ostatnie kilka dni [po wprowadzeniu zakazu dopalaczy] rozczarowani i wkurzeni klienci odjeżdżali spod sklepów z kwitkiem – mówi Barham. To samo mówili sprzedawcy. Gliny zabrały wszystko. Do ostatniej saszetki. Po konfiskatach ekipy telewizyjne węszyły wokół sklepów. Ich właściciele byli cali w nerwach, czuli bowiem wiszącą w powietrzu nagonkę. Przed D.K Tobacco spotkałem gościa, który wyglądał jak Kelvin Smith i który zgodził się za kasę opowiedzieć mi wszystko o Ampedzie pod warunkiem, że nie ujawnię jego tożsamości. – Wstrzykiwałem to ludziom. To gówno ich zniszczyło – mówił.

Po równie długotrwałych co bezowocnych próbach zdobycia działki Ampedu, około dziesiątej wieczorem znalazłem się w salonie tatuażu About Time. Zgromadzony na zewnątrz przy dwóch zaparkowanych samochodach tłumek nie wydawał się szczególnie przyjazny. W środku panowała żywa atmosfera. Właściciel salonu Randall “Hooter” Horton dziarga ludzi w Roanoke od 27 lat. Gdy jego klienci zwiedzieli się, że zbieram informacje o dopalaczach, przekrzykując się nawzajem zaczęli snuć przerażające historie: o kumplu spod celi, który zrzucił ze schodów własną matkę; o przyjacielu rodziny, który trafił do szpitala po tym jak rzucił się z dachu swojego domu; o dziewczynie, która pogryzła matkę. Hooter zeznał, że widział kiedyś jak jego przyjaciel wstrzykiwał sobie Amped w łazience. – Powiedziałem: no co ty, walisz to w żyłę? On na to, że to legalne i że ma to pod kontrolą – opowiadał. Hooter nie mógł zrozumieć, jak można wstrzykiwać sobie zawartość kartonowych torebek, w których sprzedawano Amped. – Nigdy nie przyszło by mi do głowy, żeby brać to w ten sposób – mówił.

Reklama

Hooter (po lewej) i PeeWee przed salonem tatuażu About Time w południowo-wschodniej dzielnicy Roanoke.

Następnego dnia spacerując po dzielnicy spotkałem Mike’a Williamsona i Debrę Sue Hoffman; oboje mieli dobrze po czterdziestce. Podejrzewali, że to dopalacze mogły być powodem dziwnego zachowania jednego z ich sąsiadów, którego widzieli jak stał przed domem waląc się pięściami w klatkę piersiową niczym goryl i wrzeszczał, że wszystkich pozabija. O dopalaczach rozmawiałem też ze śliczną, 18-letnią blondynką o imieniu Jessica. Według niej większość ludzi uważała je za niby-narkotyki, od których nie może stać się nic złego. Jej kuzynowi od brania Ampedu zrobił się w mózgu skrzep. Z kolei spotkany przeze mnie chłopak w wieku trądzikowym opowiedział mi, że dwa tygodnie wcześniej jego kuzyn kompletnie oszalał po działce Snowmana i wylądował w więzieniu po tym jak wyskoczył przez okno.

Spotkałem też chłopaka w czapce Metsów z nabazgranym na czarno od spodu daszka słowem „szatan”. Miał na imię Michael i zaproponował mi, że zaprowadzi mnie do centrum dzielnicy, co jest lokalnym eufemizmem na pobliskie schronisko dla bezdomnych. Obok znajduje się siedziba Armii Zbawienia oznaczona neonowym krzyżem z napisem „Jesus Saves”. Przed schroniskiem kręciło się kilka grupek, wśród nich dwóch mięsnych dwudziestoparolatków odzianych w modną odzież prosto z galerii handlowej. Zagadałem do jednego z nich i dowiedziałem się, że próbował Ampedu i że wcale nie było tak strasznie jak mówią. Po chwili podjechał samochód, na co jego kumpel trącił go w ramię i obaj się zmyli. – To diluś – szepnął Michael.

Reklama

- Diluś? – powtórzyłem za nim.
- Diler – wyjaśnił.

Spod schroniska udałem się na stację benzynową, gdzie często można spotkać uzależnionych od cracku. Choć nadchodził wieczór, słońce wciąż kładło się na okolicznych budynkach biurowych. Kilka osób kręciło się bezcelowo po nieużywanej asfaltowej drodze. Zapytałem mężczyznę, który wyglądał jak odwinięta z bandaży mumia, czy miał do czynienia z Ampedem. Powiedział, że tak i że mu się podobało, bo nadaje się i do wciągania i do palenia i do wstrzykiwania. Jego zmarniały kumpel o przekrwionych oczach rozepchnął nas i powiedział mu, żeby ze mną nie gadał. Ten jednak zignorował go, co jeszcze bardziej rozjuszyło mniejszego, który porwał z ziemi nóż introligatorski i próbował kciukiem wysunąć ostrze. – Cholera, pusty – jęknął odrzucając go na bok, bo czym obaj odeszli.

Następnego dnia spotkałem gościa o ksywce Tweeker, który mieszkał na szczycie jednego z okolicznych wzgórz. Powiedział mi, że spróbował Ampedu tylko raz. Żaden z jego kumpli akurat nie miał zioła, więc kupili pół grama i włóczyli się po okolicy całą noc. – To było dla mnie za mocne. Myślałem, że umrę – wspominał. Zapytałem go, czym Amped różni się od innych twardych narkotyków, na co odparł, że nie spodziewał się, że coś kupione w sklepie może tak klepać.

Przeprowadzone w 2011 roku badanie wykazało, że dopalacze podnoszą poziom serotoniny i dopaminy w sposób porównywalny do ecstasy i metamfetaminy. Oba narkotyki były legalnie dostępne zanim zaczęły siać spustoszenie na skalę narodową. Niektóre badania sugerują, że dopalacze są od nich bardziej zdradzieckie i, co za tym idzie, jeszcze bardziej niebezpieczne. Po pierwsze, utrzymanie z ich pomocą stanu euforii wymaga częstszego zażywania niż ma to miejsce z MDMA i metamfetaminy. Do tego syntetyczne katynony uwalniają o wiele większe ilości adrenaliny, co skutkuje wcześniejszą i silniejszą skłonnością do przemocy niż w przypadku innych stymulantów. Te techniczne różnice odwracają jednak tylko uwagę od kluczowego pytania dotyczącego wszystkich narkotyków, mianowicie czemu niektórzy ludzie niezależnie od wieku tak bardzo chcą je brać?

Michael (po lewej) i Tweeker przed domem Tweekera w południowo-wschodniej dzielnicy Roanoke.

Następnego dnia odwiedziłem Tweekera w jego domu, gdzie spotkałem też Michaela. Zdalnie sterowany helikopter młodszego brata gospodarza akurat utknął w gałęziach i Tweeker wspiął się na drzewo, by ściągnąć zabawkę na dół. Michael próbował pomóc rzucając w helikopter trampkiem, ale szybko dał za wygraną i zapalił papierosa na schodkach.

Słońce chowało się za górami rzucając na niebo pomarańczowe i różowe refleksy; na wprost jaśniała Gwiazda Roanoke. Zapytałem Michaela, czemu tylu ludzi zdecydowało się spróbować Ampedu. „Jak mieszkasz w takim miejscu, weźmiesz wszystko, żeby tylko się od niego oderwać,” powiedział i zaciągnął się papierosem.

Więcej narkotyków:

Krokodyle Łzy

Poradnik VICE dla początkujących narkomanek