FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Poskromienie złośnika

Zdaję sobie sprawę, że Chiny ciężko pracują nad zmianą wizerunku, a obywatelom tego kraju dawno zbrzydła etykietka powściągliwych sztywniaków.

Zdaję sobie sprawę, że Chiny ciężko pracują nad zmianą wizerunku, a obywatelom tego kraju dawno zbrzydła etykietka powściągliwych sztywniaków. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że państwa ościenne tylko utrudniają sprawę. Na próżno w kraju powstają coraz to nowe farmy tygrysie; nie zmienia to faktu, że chińskiej kulturze brak zepsucia i obskurnych burdeli Tajlandii, grasujących hord bezwględnych żołdaków , które od dziesiątek lat nękają mieszkańców półwyspu koreańskiego, czy stukniętych dziwadeł z bajglami na czołach, przez których Japonia jawi się przybyszom z zewnątrz jako pełna wariatów, antyutopijna wersja hipermarketu Dixons.

Reklama

Próbuję przez to powiedzieć, że Chińczycy z reguły unikają publicznego prania swoich brudów. Najwięcej wysiłku wkładają w zarabianie kasy i płodzenie dziatwy. Jednocześnie, niepostrzeżenie przejmują władzę nad światem, jak szkocka kapela Biffy Clyro. To zarówno najliczniejszy, jak i najbardziej nieprzenikniony naród świata.

Tym większą gratką jest w tych okolicznościach zamieszczony poniżej filmik z lotniska Changshui, na którym wysoko postawionemu chińskiemu urzędnikowi państwowemu spektakularnie puszczają nerwy. W skrócie, nagranie przedstawia faceta, który przeżywa katusze podczas odprawy lotniczej (przedłużył sobie śniadanie i w związku z tym spóźnił się na pierwszy lot; potem najwyraźniej nie usłyszał wezwania do wejścia na pokład kolejnego samolotu). Uważnie śledźcie rozwój sytuacji widzianej beznamiętnym okiem państwowej kamery przemysłowej: to, co na początku do złudzenia przypomina wyciszony odcinek Hotelu Zacisze stopniowo zaczyna przeobrażać się w coś innego, co umknęło praktycznie wszystkim witrynom opisującym tę historię.

Zamienia się w coś autentycznie pięknego.

Na samym początku nasz bohater, czyli ubrany w szaro-niebieski garnitur gość po lewej, stoi wyprostowany z rękami założonymi do tyłu. Cała jego postawa wyraża należytą powagę. Z pewnością nie tak wygląda język ciała kogoś na granicy załamania nerwowego. Z drugiej strony, widać już pierwsze zwiastuny nadchodzącej histerii: lekkie skurcze ciała, miętoszenie kawałka papieru. Można się domyślać, że ta pod tą banalną powłoką drzemie prawdziwy wulkan, w którym aż gotuje się od gwałtownych emocji.

Reklama

Otaczający go pracownicy lotniska na tym etapie nie wydają się być szczególnie przejęci sytuacją. Ich pozorna pobłażliwość może wynikać z faktu, że rzadko kiedy zdarza im się obsługiwać przedstawiciela aparatu państwa ze skłonnością do aktów wandalizmu.

Uśpiwszy czujność pracowników ochrony, nasz bohater decyduje się pokazać wszystkim, jakiego rodzaju ekscesy mogą ujść na sucho funkcjonariuszowi państwa tej rangi. W tym celu zaczyna testować wytrzymałość komunistycznych bramek lotniskowych. Przeprowadzona próba dowodzi, że bramka z powodzeniem opiera się kilku ciosom wyprowadzonym przez mężczyznę średnich gabarytów. To ci dopiero!

Nasz bohater nadal atakuje drzwi bramki, ale bez skutku. Zbliża się zaciekawiony strażnik, żeby zobaczyć, o co chodzi.

Raoul Moat Terminalu 2 doznaje olśnienia: drzwi bramki nie są niczemu winne. Co innego komputery i siedzące za nimi niedojdy. Z groźną miną kieruje się w kierunku winowajców. Ciska klawiaturą o podłogę, wyrywa z kontaktu jeden z komputerów i roztrzaskuje monitor. Następnie palcem wskazuje przerażonej pracowniczce lotniska ogrom poczynionych zniszczeń, jakby się z niej naigrawał, „I co teraz zrobisz bez swoich Windows Vista, hę?”

Trudno jest nie podziwiać zdumiewającej koordynacji ruchowej tego człowieka; każdy cios i zamach w jego wykonaniu cechuje oryginalność i perfekcyjne wyczucie czasu. Ta histeryczna szamotanina przywodzi na myśl starych mistrzów slapsticku: Keatona, Arbuckle’a i Chaplina. To, plus chwiejny i z lekkim opóźnieniem zarejestrowany obraz z kamery przemysłowej robią wrażenie, jakbyśmy oglądali unikatowe dzieło z początków chińskiego kina niemego. To nagranie z pogranicza internetowego hitu, komedii i sztuki.

Reklama

Nasz neoluddysta nadal agresywnie wyraża swój sprzeciw wobec postępującej informatyzacji, aż na miejscu pojawia się niewielka grupka umundurowanych pracowników ochrony. Jesteśmy w Chinach, gdzie każdy urzędnik państwowy cieszy się ogromnym szacunkiem wśród społeczeństwa; pewnie dlatego strażnicy stoją bezczynnie, w milczeniu obserwując Upadek naszego bohatera, zamiast go po prostu spałować albo przejechać czołgiem.

Zwabiona widokiem stadka bezradnych ochroniarzy w mundurach jak z serialu komediowego On The Buses, na miejsce szerokim strumieniem spływa żądna wrażeń gawiedź. Przed ich oczami trwa w najlepsze przedstawienie z pogranicza wrestlingu i ulicznego happeningu. Gapiów jest coraz więcej; w końcu każdy chce być świadkiem załamania nerwowego przedstawiciela władzy. Co ciekawe, nikt nie interweniuje.

Gdyby ta scena rozgrywała się w Wielkiej Brytanii, a gwiazdą nagrania byłby na przykład Sir Digby Jones, Youtube już dawno huczałby od komentarzy. Gdyby tak awanturował się Książę Karol, natychmiast ktoś potraktowałby go gazem pieprzowym. Tymczasem chiński notabl gwiżdże sobie na wszystko, a gęstniejąca ciżba ludzka z zapartym tchem chłonie każdy szczegół porywającego spektaklu.

Stopniowo całe zdarzenie z gniewnego protestu zamienia się w farsę; rosnąca liczba gapiów sprawia, że z Paryża w 1968 roku przenosimy się nagle na molo w Blackpool i przedstawienie teatrzyku kukiełkowego. Podniecony gęstniejącym wokół niego kordonem zafascynowanych widzów, nasz mistrz zaczyna przechadzać się nerwowo w tę i we w tę. Usiłuje w ten sposób sprowokować widownię, jak Lesley Grantham na zawodach wrestlingu. Nastąpiła osobliwa zamiana ról: oto przedstawiciel elit ośmiesza się publicznie na oczach proletariatu, a szeregowy przedstawiciel prawa obserwuje całe widowisko z jakiegoś mrocznego pomieszczenia piwnicznego w rządowym budynku gdzieś na peryferiach Pekinu.

Reklama

Z żoną u boku, drzwiami broniącymi dostępu do wyjścia i otaczającym go zewsząd pospólstwem odcinającym drogę ucieczki, człowiek władzy znalazł się w potrzasku. Ta pułapka ma zarówno wymiar metaforyczny i emocjonalny, jak i polityczny i stricte fizyczny. Jedyne, co mu pozostało to bezradnie się miotać po zrujnowanym kojcu. Za duży z niego ważniak, żeby go tak po prostu wyprowadzić na zewnątrz i zbić pałami. Z drugiej strony, sam nie wyjdzie, bo wciąż aż dławi się z wściekłości. Trafił do swoistego czyśćca, wolny od prześladowań, ale nie od zobowiązań.

Przypomina lwa ze stępiałymi kłami, który powarkuje na rozchichotanych turystów ze swojej złotej klatki.

Chiny to kraj, w którym pielęgnuje się (dość konserwatywne) wartości rodzinne. Żona i dzieci furiata stoją z boku, obserwując poczynania tatusia i pęczniejąc z dumy, kiedy demoluje w drobny mak kolejnego kompa. Wreszcie nasz bohater się uspokaja i zaczyna wymachiwać swoim biletem. Wtedy jego wyraźnie spięta małżonka podnosi z biurka jedyny ocalały z kataklizmu przedmiot i ze złośliwą satysfakcją przedstawicielki klasy uprzywilejowanej ciska nim o ziemię.

Jak to w życiu bywa, i w tej historii nie ma co liczyć na widowiskowy finał.  Chaos powoli ustępuje miejsca rutynowym czynnościom. Kamera powoli odjeżdża, a ostatni kadr przedstawia głównych aktorów, jak skonsternowani wymachują rękami, niczym zagubieni turyści. Nie są zresztą niczym więcej; sami padli ofiarą aparatu biurokracji, który potraktował ich jak zwykłych śmiertelników.

Na sam koniec zaczynają powoli odzyskiwać świadomość utraconej godności. Udają między sobą, że nic się nie stało; w ogóle kim, do cholery, są ci wszyscy ludzie? Ale tłuszcza nie odpuszcza: napawa się widokiem śmiertelnych drgawek odtwórców głównych ról w tym współczesnym dramacie.

Nie wiem, co odbiło temu kolesiowi. Jestem pewien, że mógłbym się tego bez trudu dowiedzieć, gdybym tylko chciał. Ale szczerze mówiąc, wystarczy mi ten osobliwej urody portret faceta, który pozbawiony władzy i zaślepiony gniewem, miota się bezsilnie na oczach tłumu.

Zobacz też:

Chińskie orzechy włoskie
Dziewice made in China
Ekstremalne systemy karne