FYI.

This story is over 5 years old.

jedzenie

Pracownicy wegańskich restauracji mówią, co myślą o weganach

„Rozkapryszeni ‒ to chyba najlepsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy”

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia

Jeśli kiedykolwiek zdarzyło ci się pracować w gastro, pewnie wiesz, jak bardzo wkurzający potrafią być klienci. Są marudni, wredni, upierdliwi i tylko czekają, jakby tu wykręcić się od płacenia rachunku. Ale może to jedynie kwestia odpowiedniej klienteli? Może gdyby podawać jedzenie uprzejmiejszym ludziom, którym dobro naszej planety leży na sercu, wszystko wyglądałoby inaczej?

Reklama

Z tą myślą zapytaliśmy kilkoro pracowników wegańskich restauracji, jak to jest obsługiwać wegan. Nasi rozmówcy sami są weganami, więc spodziewaliśmy się raczej wyważonych odpowiedzi. Z wywiadów wyłonił się jednak dość nieoczekiwany obraz. Okazuje się, że praca w gastronomii to ciężka orka, nieważne, komu usługujesz. Dowiedzieliśmy się też, że stereotypy na temat wegan nie wzięły się znikąd.

Wszystkie osoby, z którymi rozmawialiśmy, poprosiły, by ich imiona zostały zmienione, w obawie przed utratą pracy za narzekanie na klientów. Przystaliśmy na ich prośbę.

Zdjęcia przedstawiają ludzi narzekających na jedzenie. Źródło: Shutterstock

Sarah, 26

VICE: Cześć Sarah. Jak długo tu robisz w gastro?
Sarah: Pracuję w wegańskiej kawiarni od dwóch lat. Jest położona na przedmieściach, więc wydaje mi się, że przyciągamy bardziej podmiejski typ wegan.

Czy do waszej kawiarni przychodzi jakiś rodzaj klientów, który nie pojawia się w zwykłych knajpach?
Tak, to weganie, którzy chcą cię zagiąć. Najgorsze są duże spędy, spotkania wegan z grup na Facebooku albo coś w tym stylu. Wydaje mi się, że większość z nich należy do tych grup wcale nie dlatego, że wierzą w weganizm. Po prostu chcą poczuć, że są częścią czegoś większego. Przychodzą i próbują się nawzajem przelicytować w wegańskości.

Czyli próbują cię na czymś przyciąć i sprawdzić, czy jesteś weganką w takim samym stopniu, co oni?
Bez przerwy.

Opowiedz mi o tym coś więcej.
Wiesz, pewnie faktycznie kochają zwierzęta i tak dalej, ale naprawdę dziwi mnie, jak mieszają do tego całe to pseudonaukowe pierdololo. Kiedyś przyszedł do nas jakiś typ, który reklamował „harmonizery częstotliwości wibracji". Mają wysyłać wibracje, które podobno „harmonizują" twój pokój, ale to nie ma nic wspólnego z weganizmem. To po prostu jakieś dyrdymały. Nie mam pojęcia jak ani dlaczego te rzeczy łączą się ze sobą.

Reklama

Czy ktoś jeszcze zapadł ci w pamięć?
Jeden facet powiedział mi kiedyś, że jest nieśmiertelny. Miał kapelusz z piórami i czarny golfik jak jakiś stary hipis albo bitnik. Zapytał, czy wszystko mamy organiczne, na co odpowiedziałam, że nie. Powiedział, że niczego u nas nie zje, jeśli nie jest organiczne. Wyjaśniłam mu, że na drzwiach kawiarni jest napisane „vegan", a nie „organic". W końcu nic nie kupił, tylko opowiedział mi, że jest nieśmiertelny i żyje od tysiąca lat, wszystko to dlatego, że je tylko żywność organiczną.

Często można się spotkać z negatywnym nastawieniem do wegan. Czy twoim zdaniem tego typu postacie tylko pogarszają sytuację?
Absolutnie. Traktują dietę jak religię i całemu światu obwieszczają: „Jestem weganinem, ściśle przestrzegam przykazań weganizmu". Jestem weganką od około 10 lat i nawet ja nie wiem, dlaczego ludzie uważają, że jedne rzeczy można jeść, a innych nie. Na przykład miód: dlaczego nie wolno mi jeść miodu? Chyba pod tym względem się od nich różnię. Ostatnio zaczęłam jeść jajka. Dokładnie to przemyślałam i doszłam do wniosku, że z praktycznego i etycznego punktu widzenia nie mam problemu z jedzeniem jajek z przydomowej hodowli. Jeśli ktoś powie, że przez to już nie jestem weganką, trudno, wolę w takim razie nią nie być.

Gdybyś mogła przekazać jakąś wiadomość przeciwnikom weganizmu, co byś powiedziała?
Zgodziłabym się z opinią, że 99 procent wegan to kretyni. Większość jest naprawdę wkurzająca. Spędzam w ich otoczeniu mnóstwo czasu i słucham ich bełkotu, więc wiem, co mówię.

Reklama

Brendan, 22

VICE: Opowiedz nam trochę o wegańskiej knajpie, w której pracowałeś.
Brendan: Przez jakiś rok pracowałem w wegańskiej kawiarni ze zdrową żywnością. Serwowaliśmy pełne śniadania i lunche, wszystko w menu było wegańskie.

Czyli ty też jesteś weganinem?
Jeśli o mnie chodzi, nie rozpowiadam, że jestem weganinem. Myślę, że w ten sposób tylko zanudzałbym ludzi na śmierć. Prawda jest taka, że wszyscy mają to w dupie.

Opowiesz mi o waszym typowym kliencie?
Wegańska kawiarnia przyciąga specyficzny rodzaj ludzi. „Rozkapryszeni" ‒ to chyba najlepsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy. Typowy klient zasypuje cię pytaniami z dziedziny weganizmu. Potrzebuje, żeby go o wszystkim zapewnić, nawet w kwestii posypki na babeczce. Gdy już jest całkowicie pewien, że wszystko jest wegańskie, zaczyna dalej drążyć o nasze źródła i pochodzenie produktów.

Czyli twoim zdaniem tego rodzaju weganie wzmacniają stereotypy?
Tak, zdecydowanie. Ale z drugiej strony nie rozumiem, o co chodzi przeciwnikom weganizmu. Wydawałoby się, że najlepsze antidotum na jakiś społeczny ruch lub zjawisko, to ignorować je i nie mówić o nim. Ale żeby aktywnie z nim walczyć? Znam historie, w których witryny wegańskich restauracji były oblewane krwią. Raczej to słabe. Czy nie możemy się zachowywać jak dorośli, cywilizowani ludzie?

Janet, 28

VICE: Hej Janet, opowiedz mi o swoich doświadczeniach w gastronomii.
Janet: Właśnie rzuciłam robotę w wegańskiej kawiarni, w zeszłym miesiącu. Pracowałam tam dwa lata. W sumie w gastro przepracowałam pięć lat, w wegańskich i niewegańskich knajpach.

Opowiesz mi o kawiarni, w której pracowałaś?
Praktycznie całe menu było wegańskie. Jedyną niewegańską rzeczą, jaką podawaliśmy, było krowie mleko, do kawy. Dla ludzi, którzy wcześniej nie byli weganami i chcieli spróbować wegańskiego jedzenia, ale woleli kawę z krowim mlekiem.

Reklama

Czy zdarzali ci się trudni klienci?
Tak, większość trudnych klientów jest po prostu rozkapryszona. Rzecz jasna szyld „vegan" odhacza pierwszą pozycję na ich liście. Ale gdy już wejdą do środka, zaczynają się zachowywać, jakby byli pępkiem świata. Gdy mają na coś ochotę, uważają, że to im się to należy. Nie to, że o coś proszą. „Ta kawa latte mi się należy bardziej niż komukolwiek innemu. Zasługuję na to, żeby dostać ją w pierwszej kolejności". Często są strasznie niecierpliwi, a niech tylko coś nie pójdzie dokładnie po ich myśli, gotowi są rozpętać prawdziwe piekło.

Który ze złych klientów najmocniej zapadł ci w pamięć?
Prawdę mówiąc, znalazłam się kiedyś w bardzo dezorientującej sytuacji. Przyszła do nas pewna urocza, starsza para i postanowiła usiąść na zewnątrz. Kawiarnia była przyjazna psom, z którymi można było siedzieć w ogródku i jeden pies szczekał, jak to pies. Starszy pan powiedział nagle: „tego psa należałoby uśpić". Byłam w szoku, bo chwilę wcześniej mówił mi, od jak dawna jest weganinem. „To niezbyt wegańskie podejście" ‒ zauważyłam. Na co on odpowiedział: „Jestem za prawami tylko tych zwierząt, które na nie zasługują". To było naprawdę dziwne. Jesteś weganinem, ale chcesz zabić psa, bo szczeka?


Dla wegan, mięsożerców i wszystkich innych. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Czyli klienci miewają dziwne pojęcie na temat weganizmu?
O tak. Innym razem jakiś facet próbował nam wmówić, że olej kokosowy nie jest wegański. Gdy zapytaliśmy go dlaczego, nie potrafił wyjaśnić i tylko powiedział: „Wszyscy to wiedzą, wystarczy sprawdzić w internecie". Ktoś coś usłyszy na temat weganizmu, coś mu się wydaje, a potem chodzi i to rozpowiada.

Reklama

Jak myślisz, skąd bierze się u nich to poczucie wyższości?
Panował kompletny brak tolerancji dla każdego, kto nie był weganinem. Wiesz, myślenie w stylu: „Jesteś złym, okropnym człowiekiem, jeśli nie jesteś weganinem". Ludzie naprawdę tak mówili. Jestem weganką i pracowałam w wegańskiej restauracji, więc podchodzili do mnie i niby żartem mówili: „Trzeba to przyznać: jesteśmy po prostu lepsi. Nie rozumiem, jak można nie być weganinem". Chcieli mnie poklepywać po plecach i dowodzili, że stanowimy lepszą część społeczeństwa. Weganizm był dla nich przede wszystkim pretekstem do przechwałek. W dupie mieli, o co w nim tak naprawdę chodzi.

Mam wrażenie, że musiałaś w pracy słuchać wielu kazań o weganizmie…
Sądzę, że ci ludzie, głęboko w sercu, naprawdę wierzą, że robią coś dobrego, promując wartości, w które wierzą. Wydaje im się, że kazania to najlepszy i jedyny sposób, by wyrazić to, co robią i cały ruch. Chcą pokazać, że bardziej wegańskim już być się nie da. Myślą pewnie, że tylko tak będą najlepszymi weganami, jakimi potrafią.

Może na koniec kilka słów w obronie wegan?
Nie wszyscy jesteśmy tacy. Większość z nas całkiem twardo stąpa po ziemi i uważa, że każdy ma prawo robić ze swoim życiem, co mu się tylko spodoba. Nie każdy z nas będzie chciał cię siłą nawrócić na weganizm.


Więcej na VICE: